26-12-2011 15:40
Omówienie krótkie pierwszej części Tańca ze Smokami
W działach: PLiOA | Odsłony: 12Jestem znany jako fan Plio. Ucztę dla Wron skończyłem pięć lat temu i jak wszyscy czytelnicy, z niecierpliwością czekałem na to, jak rozwinie się historia Westeros.
W końcu po długim oczekiwaniu d ostałem kolejny tom. Mim8, żerecenzje były dosyć chłodne, to osobiście nie zawiodłem się, choć muszę przyznać, że Taniec jest słabszy niż poprzednie części Plio. Zanim jednak przejdę do meritum, najpierw opowiem trochę o wydaniu
Polski wydawca opublikował Taniec w dwóch tomach, z których przeczytałem oczywiście tylko pierwszy, ponieważ drugi ukaże się w naszym kraju dopiero w styczniu. . Mi ten sposób wydania się podoba. Czytanie ośmiuststronicowej cegły byłoby niewygodne. Gorzej z okładką. Okładki tego cyklu są interesującą sprawą. Pierwsze trzy tomy (najpopularniejszego zyskowego wydania) były ozdobione ilustracjami nawiązującymi do fabuły powieści. Jednak już wtedy było nieco zamieszania, gdy okazało się, że okładkę "Pozłacanego Łańcucha" zdobi ten sam obrazek co "Grę o Tron", tylko z wyciętym Duchem. Prawdziwe jaja pojawiły się kiedy ukazała się "Uczta dla Wron". Szybko wszyscy spostrzegli, że okładka nijak się ma do fabuły. Do tego już nasi wydawcy zdążyli nas przyzwyczaić. Potem jednak okazało się, że okładkę podebrano z innej powieści, bodajże ze świata Dragonlance.
W przypadku tańca obyło się bez takich ciekawostek. Okładka jest prosta i ładna, przedstawia po prostu złoty medalion lub figurkę. Nie jestem do końca pewien. Rzecz w tym, że ma się ona nijak do tych, które zdobiły poprzednie tomy. Niektórym może to nie pasować
Teraz przejdę do zastanowienia się na fabułą, więc pierw ostrzeżenie
Będą Spoilery!
Pierwszym co powiem jest to, że prawdą są opinie, że spora część p rozdziałów nie popycha fabuły do przodu. Wystarczy przytoczyć drugi rozdział Tyriona, który jest czystym wypełniaczem. Tyle, że to wypełniacze są fajne! Czytał kiedyś Szklarskiego powieści o Tomku i czytając "Taniec", poczułem się jakbym czytał powieść podróżniczą. Miła odskocznia od morza krwi i sztyletów.
Jednym z częściej przytaczanych zarzutów wobec powieści są rozdziały Daenerych. Wielu twierdzi, że są nudne i denerwujące, a Daenerys w nich zgłupiała. Muszę przyznać, że bywają irytujące, ale moim zdaniem wynika to z tego, że nie lubimy czytać o tym jak sympatyczni bohaterowie popełniają błędy. Mnie podobnie irytował Wokulski. Jednak zaprzeczę temu, że Danka zgłupiała. Zachowuje się tak samo, jak zachowywała się w poprzednich tomach. Wystarczy wspomnieć jakie miała pomysły po ataku na owczarzy. Po prostu dziewczyna zachowuje się zgodnie ze swoim charakterem. Przynajmniej nie można jej już zarzucać, że jest Mary Sue.
Drugim kontrowersyjnym bohaterem był Quentyn Martel. Mi jego rozdziały się podobały, Mamy kolejnego bohatera POVów (po Davosie), który jest po prostu normalny. Choć podczas dwóch jego rozdziałów nie wydarzyło to czytało je się przyjemnie. Właściwie brakuje mi tu trochę rozdziału łączącego pierwszy i drugi rozdział, przez co nie czuć byłoby takiego przeskoku fabularnego, zwłaszcza, że podróż Tyriona jest opisana bardzo dokładnie.
Właśnie, Tyrion. Nasz ulubiony karzeł poznał spory kawał świata . Poznał też ciekawych ludzi i właśnie on był światkiem największego zwrotu akcji w powieści. Dzięki niemu dowiadujemy się wiele o historii Essos, a także dostajemy kila wskazówek na temat Valyri i stryjka G2riona, który mam nadzieję pojawi się na kartach kolejnych tomów osobiście.
Rozdziały Davosa i Fetoria były chyba najciekawsze. Krótkopalcy żeglarz udowadnia swoją lojalność wobec Stanisa, jak i to, że ma po prostu przerąbane. Oczami Fetora/Theona możemy przyjrzeć się obu Boltonom (i szczerze mówiąc, trudno powiedzieć, który jest większym potworem)
Rozdziały Brana i Jona mnie rozczarowały. U Jona niewiele w sumie się dzieje, jedynie rozmowy ze Stanisem są ciekawe (choć staś udowadnia, że na króla się nie nadaje), a tak to nic konkretnego. W rozdziałach Brana paradoksalnie brakuje mi opisu podróży. A wprowadzenie dzieci lasu było jakieś takie...
Z rozdziałów pojedynczych najlepsze był rozdział Wymara. Niezły był rozdział Melisandre, dzięki któremu dowiedzieliśmy się, że nie jest taką szaloną wariatką, jakiej się spodziewałem. Ba! Potrafi się zdobyć nawet na zwykłą uczciwość. Tak na marginesie, w jej rozdziale pojawił się fragment który może sugerować bardziej SFową naturę powieści. (ale to też może być wynik tego, że wcześniej czytałem świat czarownic)
Tak w ogóle, to po groźbie ataku Innych i objawach powrotu magii, pojawiły się zapowiedź wielkiego przetasowania w wolnych miastach.
Na koniec drobny prezencik. Angielska wersja znanego wiersza, zabawnie kojarząca się z fabułą powieści (porównajcie ostatnią linijkę z modliwami wyznawców boga ognia)
The Lion banner sways and falls in the horror-haunted gloom;
A scarlet Dragon rustles by, borne on winds of doom.
In heaps the shining horsemen lie, where the thrusting lances break,
And deep in the haunted mountains, the lost, black gods awake.
Dead hands grope in the shadows, the stars turn pale with fright,
For this is the Dragon's Hour, the triumph of Fear and Night.