Ogrody Księżyca – Steven Erikson

Dla tych, którzy lubią magię

Autor: Aleksander

Ogrody Księżyca – Steven Erikson
Epickie fantasy to specyficzny rodzaj literatury, w którym wyraża się całkowita swoboda wyobraźni autorów. W książce należącej do tego gatunku powinno znaleźć się wszystko to, co "naj": najwięksi wojownicy, magowie, smoki, koniecznie jakiś artefakt i dobrze by było, gdyby swoje miejsce w opowieści miało także bóstwo. Te podstawowe elementy uzupełnione przez lekką fabułę to właściwie gotowy przepis na powieść.

Ogrody Księżyca Stevena Eriksona, pierwsza część ośmiotomowego cyklu Opowieści z Malazjańskiej Księgi Poległych to, na pierwszy rzut oka, właśnie taka opowieść. Gruba, sześćsetstronicowa książka, zapełniona małym drukiem, uzupełniona przez dwie mapki, indeks postaci, miejsc, bóstw etc...

Wydawałoby się, że do lektury należy podejść z dużym zapasem cierpliwości, jednak wydawnictwo pozwoliło sobie na komentarz, który głosi: "Najlepsza powieść fantasy 1999 roku". Mnie napis ten nie przekonał i uważam, że nie spodziewając się arcydzieła, ocaliłem większość przyjemności płynącej z czytania.

Fabuła powieści tworzy wielowątkowa sieć wydarzeń i z pewnością należy ona do mocniejszych stron książki. Rozwija się ona powoli, choć pewnie trafniejsze było by stwierdzenie, iż stopniowo staje się jasna dla odbiorcy. Dzieje się tak, ponieważ czytelnik musi poukładać sobie wiadomości o świecie i choć zadanie to wydaje się łatwe, komplikuje się w obliczu faktu, iż część istotnych informacji jest ukryta w dialogu i niewytłumaczona szczegółowo. Zmusza to do uważnego czytania, co jest koniecznością, gdyż w Ogrodach Księżyca nawet drobne wydarzenie może okazać się istotne.

Sama historia opisuje fragment kampanii Imperium Malazjańskiego na kontynencie zwanym Genabackis. Opowieść skupia się na największym i najbogatszym mieście Darudżystan, a jeszcze ściślej, na skomplikowanej intrydze, w której boskiej potędze przeciwstawione są starania mało znaczących ludzi. Warte podkreślenia jest to, że pomimo kolosalnych różnic między bohaterami, każdy z nich może stać się decydującą postacią.

Podbój miasta to tylko tło, które nie jest tak interesujące, jak pojedyncze wątki dotyczące poszczególnych bohaterów. Niestety, na skutek tak dużej ich ilości, żadnego nie jesteśmy w stanie dobrze poznać. Warto zaznaczyć, że na tle doniosłych wydarzeń, sami bohaterowie, bez względu na pełnioną funkcję, są bardzo ludzcy: mają swoje problemy, wątpliwości, ich postępowanie rzadko jest jednoznacznie dobre lub złe.

Najważniejszym elementem fabuły jest wszechobecna, potężna i pradawna magia, która najbardziej określa charakter powieści. Niestety, w tej kwestii decydują gusta i jeśli ktoś nie przepada za, tzw. epickością, może stwierdzić, że książka jest kolokwialnie mówiąc, "przegięta".

Podczas lektury Ogrodów Księżyca wielokrotnie krzywiłem się i śmiałem z pomysłów autora. Latający Odprysk Księżyca jest w ostateczności do zaakceptowania, choć nie mogłem natomiast pogodzić się z potężnym magiem - drewnianą kukłą.

Od strony technicznej Ogrody Księżyca prezentują się średnio. Wielokrotnie spotyka się słowa i dialogi brzmiące odrobinę zbyt współcześnie. Za słownictwo winę ponosi prawdopodobnie tłumacz, za styl dialogów sam autor. Sprawką tego pierwszego było także przetłumaczenie imion i pseudonimów postaci, efektem czego czytelnik będzie miał okazję poznać między innymi bohaterów takich jak Biegunek, Loczek czy Sójeczka. Zaznaczam, że nie są to postaci, mające ubarwiać fabułę humorystycznie i pomijając to, jak się nazywają, należy traktować ich jak najbardziej poważnie.

Książkę czyta się nieźle, choć niektóre sytuacje opisane są w sposób nieprzekonujący. Momentami zdarzało mi się także gubić i powracać do przeczytanego wcześniej fragmentu.

Wydawnictwo również nie ustrzegło się błędów w postaci brakującego fragmentu tekstu czy powtórzonego na dwóch kolejnych stronach zdania. Z pewnością nie było to zamierzeniem stylistycznym autora a potknięciem edytorskim.

Ogrody księżyca jako całość prezentują się odrobinę lepiej niż dobrze i na takim określeniu bym poprzestał. Jeśli zasłużyły na miano najlepszej powieści 1999 roku to był to widocznie dobry rok, który jednak nie przyniósł rewelacji. Na tle innych powieści epickiego fantasy prezentują się naprawdę świetnie, ale niestety ocenianie w zawężonej kategorii byłoby niesprawiedliwością wobec czytelników, nie będących pasjonatami tego typy literatury. Dla nich, niezobowiązująco powiem, że jeśli czytać ją z odpowiednim dystansem i nastawieniem, to książka może się podobać. A dla tych, którzy lubią mocno magiczne, krwawe i męskie historie jest to pozycja obowiązkowa.