» Blog » Oglądactwo. Wojna światów według Jeffa Wayne'a
11-07-2008 14:58

Oglądactwo. Wojna światów według Jeffa Wayne'a

W działach: samo życie, o filmach | Odsłony: 9

Oglądactwo. Wojna światów według Jeffa Wayne'a
Są ludzie, którzy lubią celebrować oglądanie filmów: kanapa, coś do picia, drzwi zamknięte, zwierzak nakarmiony, od tytułu do napisów końcowych spokój i oddawanie czci dziesiątej muzie. Jest to bardzo fajne, coś w rodzaju mini-kina. Bardzo lubię oglądać tak horrory rzucając od czasu do czasu w stronę Mojego Mężczyzny (zazwyczaj grającego w CSa na drugim kompie): skarbie, przynieś mi piwo z lodówki, bo ja sie boję.

Ale czasami, nawet znacznie częściej niż wysublimowane seanse przed tv, mój kontakt z telewizorem ogranicza się do nasłuchu (ważna rola dublera lub tłumacza) i zerkania. Mogę wtedy nakarmić kota, zrobić obiad, pojęczeć nad stosem e-maili. Według niektórych taka wielodzielność została ukształtowana ewolucyjnie, żeby kobiety mogły robić obiad mężczyźnie. To bzdura, wielu mężczyzn też tak ogląda tv, więc nie wierzcie w bajki.

Do oglądactwa tego typu świetnie sie nadają kreskówki, choć bywa, że zaintrygowana akcją porzucam wszystko i pedzę na kanapę. Spaliłam w ten sposób kilka obiadów o rozzłoszczeniu kota nie wspominając. W zasadzie było tak i wczoraj :)

Wczoraj oglądałam w ten sposób Wojnę światów według Jeffa Wayne'a.
Tytuł pewnie każdy zna, nawet ja, choć za sf nie przepadam, ale w kinie na ostatniej ekranizacji byłam i teraz przynajmniej znam mniej więcej fabułę. Książkę wciąż obiecuję sobie kupić, ale wciaż mam poważniejsze wydatki.

Musicale są specyficzne, najsilniejsze wrazenie jakie pozostaje po obejrzeniu to charakterystyczna postawa autorów stojących w rozkroku i drących sie na całe gardło. Sporo uroku ma sama świadomość, że wszyscy: widzowie, aktorzy, muzycy, drygent - wszyscy uczestniczą w przedstawieniu, które ma sobie coś z przyjęcia, plotkowania, opowiadania twarzą w twarz. Nie jest to intymne sam na sam z ksiażką, ani film odarty z wszystkiego, co nie jest uchwycone przez kamerę. Nawet teatr nigdy nie wydawał mi się tak łączący odbiorców z twórcami.

Pamiętacie Muppet Show i dwóch dzadków komentujących wszystko z balkonu? Oni uczestniczyli w przedstawieniu, taki sam wydał mi się ten musical, tak samo każdy koncert na którym byłam.

Wojna światów według Jeffa Wayne'a nie była czymś, co zrzuciło z piedestału mój światopogląd, ale oglądałam ją z zainteresowaniem, zwłaszcza z uwagi na stylizację. Musical powstał dwa lata temu, ale stroje, animacja pojawiająca sie w tle (gadająca głowa jak odrąbana komuś ze star treka) przenosiły widza w lata pięćdziesiąte.

Film z Cruisem nie oddawał tego - świat był nam współczesny, pozbawiony nawiązań do "korzeni". W musicalu nawet muzyka była "starym" rockiem a otoczka wybitnie kojarzyła mi sie z audycją o ataku marsjan.

Zresztą, sami to zobaczcie. Godziny są dziwne i kanał kodowany, ale jeśli ktoś ma okazję, to warto (powiedziała to osoba, która nie przepada za sf)

Emisje:
11 lipca, godz. 16:30 CINEMAX 2
20 lipca, godz. 12:35 CINEMAX
21 lipca, godz. 12:35 CINEMAX 2
23 lipca, godz. 12:00 CINEMAX
24 lipca, godz. 12:00 CINEMAX 2


Teraz czekam jeszcze na The Rocky Horror Picture Show
2
Notka polecana przez: Draker, SethBahl
Poleć innym tę notkę

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

markós
   
Ocena:
0
Ahh Rocky Horror ^^ najlepszy musical jaki w życiu widziałem i zakręcony jak Czarli i Fabryka Czekolady Burtona.

A tej Wojny Światów nie widziałem. Szkoda, że nie mam kablówki ani satelity ;/
11-07-2008 19:47

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.