» Recenzje » Ogień przebudzenia

Ogień przebudzenia

Ogień przebudzenia
Czy w fantasy było już wszystko? Pewnie nie, ale Anthony Ryan z pewnością nie ma w planach tej tezy sprawdzać – zamiast tego napisał powieść mocno osadzoną w najpopularniejszych schematach konwencji i wyszło mu to naprawdę nieźle.

Clay żyje w Kątach, które można spokojnie nazwać slumsami, mimo że posiadania zdolność, która mogłaby mu zapewnić mu całkiem intratną pracę: potrafi wykorzystywać smoczą krew do zdobycia niecodziennych mocy, co czyni go Błogosławionym. Mało kto wie o jego darze, jednak szybko się okazuje, iż jest na tyle cenny, że trzęsącym całym handlowym światem Żelaznemu Syndykatowi nietrudno go wyśledzić – a bohater z całą pewnością nie może odrzucić propozycji złożonej przez ludzi piastujących najwyższe stanowiska w tej potężnej organizacji.

Od pierwszych stron Ognia przebudzenia czytelnik nie może mieć nawet najmniejszych wątpliwości: Anthony Ryan zaprasza go do kolejnego klasycznego świata fantasy, aby mógł z zapartym tchem obserwować, jak owo uniwersum chwieje się w posadach, a potem – w domyśle: w ostatniej części cyklu – być świadkiem jego uratowania. Pisarz gra w otwarte karty i nie sili się na oryginalność, za to od początku wykazuje się rzemieślniczą sprawnością. Historię skonstruował, opierając się na wielokrotnie sprawdzonych przez innych filarach: jedna z centralnych postaci zostaje błyskawicznie wtłoczona w schemat od zera do bohatera, niemal każdy skrywa skomplikowaną przeszłość, a gdzieś w oddali kryje się Ostateczne ZłoRyan oczywiście owe filary odpowiednio opakował: aby czytelnik mógł ekscytować się potężnymi morskimi bitwami dorzucił wątek podporucznika Hilemore'a, wyruszającego do walki z piratami marynarza Syndykatu, który nie splata się z główną osią fabuły, za to wypełniony jest galopującą akcją; innym ciekawym elementem jest kilkukrotnie wspomniana tajemnicza Akademia zajmująca się szkoleniem Błogosławionych dziewczynek, której legendę autor wzmocnił kreując kilka jej charakternych absolwentek. Szkoda tylko, że magia w jego wydaniu mało kogo zaskoczy – brakuje w niej jednego przykuwającego uwagę szczegółu, jakim jest chociażby oplecenie mocy wokół prochu w Obietnicy krwi McClellana. Mimo to kiedy zostaje ona użyta do walki, to iskry lecą na wszystkie strony: niezwykle widowiskowe sceny to jeden z najmocniejszych punktów powieści.

Podstawowym problemem Ognia przebudzenia jest jednak brak pomysłu na smoki. Można by to potraktować jako nieistotny szczegół, gdyby nie stały one w samym centrum powieści: to wokół nich kręci się zarówno fabuła, jak i światotwórstwo. A potężne gady u Ryana nie wyróżniają się nawet krztyną oryginalności: dzielą się, jakże wymyślnie, na Niebieskie, Zielone, Czerwone, Czarne i, mityczne, Białe; kolory trzech pierwszych ponadto odpowiadają ich naturalnemu środowisku – pierwsze żerują w morzach i rzekach, drugie na lądzie, trzecie natomiast w powietrzu. Niewiele tu inwencji, prawda? Takie podejście do smoków niesie ze sobą poważne konsekwencje, bo to ich krew jest substancją zapewniającą Błogosławionym moc. Ryanowi należy się jednak pochwała za próbę podejścia do tego nietypowego paliwa w sposób ściśle ekonomiczny (o czym świadczy już zwyczajowa nazwa – "produkt"). Choć rozwiązanie to proponowali już inni autorzy (bodaj najpopularniejszy przykład stanowią metale w Ostatnim Imperium Sandersona), to autor sporo dorzucił od siebie – polowanie na smoki obudowane jest potężną infrastrukturą, a magię wykorzystuje się nie tylko militarnie, a także – a może przede wszystkim – w przemyśle. Zresztą rozwój techniki, podobnie jak w Schronieniu Davida Webera czy Mechanicznym Iana Tregillisa, stanowi jeden z najciekawszych dodatków w aż nazbyt standardowym świecie Ryana – bez niego byłby on po prostu nudny.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Ogień przebudzenia to propozycja dla spragnionych długiej, poplątanej przygody – ta raczej niczym nie zaskoczy, ale z pewnością ukradnie kilka czy kilkanaście długich godzin. Jeśli szukacie opowieści, której końca nie widać, to możecie śmiało sięgnąć po książkę Anthony'ego Ryana. 

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.5
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Ogień przebudzenia (The Waking fire)
Cykl: Draconis Memoria
Tom: 1
Autor: Anthony Ryan
Tłumaczenie: Małgorzata Strzelec
Wydawca: Mag
Data wydania: 5 lipca 2017
Liczba stron: 736
Oprawa: twarda
ISBN-13: 978-83-7480-827-9
Cena: 49 zł



Czytaj również

Ogień przebudzenia
- fragment
Parias
Fantasy przyjemne, nawet jeśli nijakie
- recenzja
Czarna pieśń
Mdły finał dylogii
- recenzja
Zew Wilka
Ponowne spotkanie z Ostrzem Ciemności
- recenzja
Cesarstwo popiołów
W proch się obrócisz
- recenzja
Legion płomienia
Źle się dzieje w Corvusie. I dobrze!
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.