» Recenzje » Ogień nad otchłanią

Ogień nad otchłanią


wersja do druku

Intrygująca, dziwna wizja

Redakcja: Daga 'Tiszka' Brzozowska

Ogień nad otchłanią
Statek kosmiczny ludzi rozbija się na nieznanej planecie. Na jego pokładzie znajduje się… coś. Ocaleli nie mają pojęcia, że będzie tego pożądać wiele istot. Żadna z ich nie będzie człowiekiem.

Szczerze mówiąc, próba napisania w skrócie, o czym jest Ogień nad otchłanią, wymagałaby kilku stron. Powieść zgarnęła w 1993 roku nagrodę Hugo, jednak autor nie powrócił już do zaprezentowanego tu świata, zamiast tego pisząc prequel i na tym poprzestał. Jak to się jednak mówi – lepiej raz a dobrze, zamiast dziesięć razy i kiepsko. Ogień to właśnie takie "raz a dobrze".

Akcja powieści osadzona jest w dalekiej, dalekiej przyszłości. Ludzkość już dawno opuściła swoją kolebkę, rozprzestrzeniła się na wiele globów, napotkała kosmiczne rasy, odkryła także, że w przestrzeni istnieją byty z Transcendencji, czyli superumysły potężniejsze niż bogowie z dawnych mitów. Niestety, są także Plagi. Plaga to Transcendencja, w której coś poszło nie tak – potrafi na przykład zniewolić setkę planet, zmieniając mieszkańców w swoje organiczne interfejsy, aby potem – po wieku lub dwóch czasu ludzkiego – rozpaść się w nicość.

Kosmos zaprezentowany przez autora tętni życiem. Istnieje sieć wymiany informacji, łącząca rasy z całej galaktyki i przypomina ona kubek w kubek współczesny internet. Obok rzetelnych informacji mamy kłamstwa, teorie spiskowe, handel, reklamy, kanały z wiedzą itp. Ten żyjący wszechświat jest tłem dla fabuły, w której mamy dwa aspekty pierwszoplanowe – to właśnie wokół nich kręci się cała akcja.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Planeta, na której rozbili się ludzie, ma swoich inteligentnych mieszkańców, Szpony. Są to jednostki wieloelementowe – sądząc z opisów ludzi, przypominają psy, tudzież psy z głowami szczurów. Skąd ta "wieloelementowość"? Otóż jeden osobnik to 3-5 przedstawicieli tego gatunku, mających jedną, wspólną wolę i koordynujących swoje ruchy niczym jeden organizm. Zanim w książce do tego dojdziemy, można się łatwo pogubić – część narracji prowadzona jest bowiem z perspektywy jednego z nich, Wędrowca Wickwrackruma, który wraz z dwójką towarzyszy – Tyrathcet i Rysikiem Jaqueramaphanem – zbliża się do twierdzy Rzezacza. To Szpon będący kimś w rodzaju boga-tyrana okolicznych terenów. Na nich właśnie ląduje statek ludzi. Niestety, przeżywają tylko dzieci – ośmioletni chłopiec i dwunastoletnia dziewczynka. Zostają pośród Szponów, z którymi zaczynają powoli dochodzić do porozumienia. I mówiąc szczerze – są to obszerne i dość nudne partie tekstu, ale poznamy dzięki nim oryginalną cywilizację obcych.

Drugi aspekt pierwszoplanowy to dwoje ludzi – Ravna Bergsndot i Pham Nuwen – oraz dwójka Skrodników. Ci drudzy to przedstawiciele rasy podobnej do niewielkich, dwumetrowych drzewek, które miliard lat wcześniej dobudowały sobie coś w rodzaju podwozia na kołach i tak zaczęły ekspansję we Wszechświecie. Czwórka ta rusza na pomoc wspomnianym dzieciom, ale następuje atak Plagi na Przekaźnik, który jest czymś w rodzaju gwarnego rynku kosmicznych ras oraz jednym z ważnych punktów galaktycznej sieci. O rozprzestrzenianie Plagi zostają obwinieni ludzie, zwłaszcza z planety Sjandra Kei, z której pochodzi Ravna. Rozpoczyna się kosmiczna wojna.

Mało komplikacji? To dodajmy do tego fakt, że Nuwem jest czymś w rodzaju potwora Frankensteina. Jedna z Transcendencji – zwana Starcem – złożyła go ze szczątków ludzi znalezionych na rozbitym przed wiekami kosmicznym statku handlowym. Czy na pewno jest on człowiekiem? Czy jego wspomnienia są prawdziwe?

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Powieść liczy sobie 624 strony. Gatunkowo mamy tu science fiction połączone ze space operą. To pierwsze – to planeta Szponów. To drugie – przygody w kosmosie Ravny i Phama. Jak wyszła całość? Na to pytanie ciężko odpowiedzieć bez dłuższego namysłu. Oba gatunki przeplatają się, w każdej partii powieści mamy zarówno słabsze, jak i mocniejsze strony. Vinge pokazał wiele ciekawych pomysłów, jednak czasami ich realizacja zawodzi. Niestety, nie mogę zagłębiać się w szczegóły bez spojlerowania. Ogień nad otchłanią to pozycja nierówna – są momenty, w których naprawdę czytelnika ciekawi, co dalej, ale są też i takie aspekty, w których nie odczuwa się napięcia ani żadnych emocji.

Mógłbym zarzucić także pewną sztampowość każdego z bohaterów – ich charaktery są jasno nakreślone już na samym początku i przez całą powieść doskonale wiadomo, czego można po każdym spodziewać. Ale mimo wszystko nie można nie docenić pomysłowość autora, który doskonale przewidział internet i jego negatywne strony – kosmiczna sieć jest zwana także Siecią Tysiąca Kłamstw. Nie odmówię jej również oryginalności. 

Dlatego podsumuję Ogień nad otchłanią w ten sposób: mamy tu solidną, gatunkową fantastykę, która nie porywa, ale prezentuje kilka ciekawych koncepcji. Szpony czy galaktyczna sieć to interesujące twory, których nigdzie indziej nie spotkamy. Nie jest to opowieść, do której chciałoby się powrócić, ale warto spróbować zanurzyć się w ten świat. Polecam koneserom.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.5
Ocena recenzenta
7.83
Ocena użytkowników
Średnia z 3 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Ogień nad otchłanią
Cykl: Strefa myśli
Autor: Vernor Vinge
Tłumaczenie: Marek Pawelec
Wydawca: Mag
Data wydania: 26 marca 2021
Liczba stron: 640
Oprawa: twarda
Seria wydawnicza: Artefakty
ISBN-13: 978-83-66712-24-9
Cena: 49,00 zł



Czytaj również

Ogień nad otchłanią
Pomysł to za mało
- recenzja
Pawana
Kwestia kontekstu
- recenzja
Ślepe stado
Jak owce we mgle
- recenzja
Wszyscy na Zanzibarze
Intrygujące przygnębienie
- recenzja
Trawa
Co w Trawie piszczy?
- recenzja
II. miejsce w Konkurs(ik)u XI

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.