Postanowiłem reaktywować mój dawny cykl, czas pokaże, czy w obecnej sytuacji kogoś to zainteresuje. Prezentuję zarys "systemu filozoficznego" i settingu opartego na antagonizmie mrozu i ciepła (tak wiem, że w obecnych czasach, gdy słyszymy "Ogień i Lód" w kontekście fantastyki, pierwsze co przychodzi na myśl to seria George'a Martina). Można by stwierdzić, że są to dwa fundamentalne zjawiska występujące we wszechświecie (czy raczej - różne przejawy tego samego zjawiska). Ciepłota w gruncie rzeczy jest odbiciem ruchu cząstek składających się na dane ciało. Im szybszy i bardziej chaotyczny ten ruch, tym temperatura wyższa, zaś przy zerze absolutnym ruch zamiera całkowicie. W zimnie zamierają różne biologiczne procesy - zarówno gnicie i rozkład, jak i samo życie. Gdy ciała stają się cieplejsze, tracą stałą formę przemieniając się w amorficzne płyny czy gazy. Podgrzanie np. metalu umożliwia zmienianie jego kształtu, podgrzewanie różnych substancji umożliwia ich łączenie. Wszechświat to z natury lodowata pustka, którą gdzieniegdzie rozpraszają piekielnie gorące gwiazdy. Stąd też można uznać, że chłód jest w pewnym sensie tożsamy z porządkiem, trwaniem ale i stagnacją, zaś ogień - z chaosem, przemianą, destrukcją, ale i życiem. Antagonizm ładu i chaosu to typowy motyw fantasy, ale z reguły te pojęcia są wiązane z jakimiś wartościami moralnymi i dochodzi do utożsamienia ich z dobrem i złem rozumianym na sposób ludzki. Natomiast walka chłodu i ognia jest bardziej pierwotna, naturalistyczna, człowiek jest od niej zależny, ale nie wynika ona z jego systemu wartości, choć człowiek może tworzyć ideologie będące słabym odbiciem tego konfliktu. Obie skrajności są zabójcze dla człowieka, choć bez jakiejś ich mieszaniny nie jest on w stanie żyć. To nadaje settingu nonantropocentrycznego, lovercraftowskiego posmaku. Pierwotne siły rządzące światem są całkowicie naturalne i niespersonalizowane, brak jest bogów, Mocy czy jakiejkolwiek innej wyższej siły tożsamej z ludzkim pojmowaniem dobra lub zła.
Jak konkretnie wyglądałby taki setting? Dla uproszczenia przyjmijmy, że lądy zajmują wyłącznie północną półkulę planety. Daleką północ zamieszkują istoty chłodu, lodowe olbrzymy, rasa ludzi przystosowana do takich warunków i nieumarli - wszak zimno konserwuje i chroni przed przemianami, takimi jak rozkład, zaś sami ożywieńcy są zaprzeczeniem rozbuchanego życia kojarzonego z ogniem. To kraina stagnacji i martwego porządku, w której monarchowie rządzą z monumentalnych, przedwiecznych twierdz wyciosanych z lodowych bloków. Z kolei dalekie południe to kraina chaosu i szaleństwa, tamtejsze podzielone plemiona oddają się ciągłym wojnom i rytuałom ognia i płodności. Większość to zwykłe dzikusy, ale trafiają się mistrzowie magometalurgii, którzy w trzewiach wulkanów wykuwają nowe bronie i szalone maszyny, w ciągłej pogoni za postępem.
Pośrodku, w klimacie umiarkowany, żyją zwykli ludzie. Są oni celem ciągłych najazdów. Z jednej strony, północniacy prowadzą przeciwko nim świętej krucjaty mające na celu stłamszenie wszelkich gorących, chaotycznych zachowań i narzucenie odwiecznego, stałego chłodnego ładu a także pozyskanie nowych rekrutów do armii nieumarłych, poprzez wyzwolenie ludzi z okowów brudnego, biologicznego, chaotycznego ciepłego żywota. Z drugiej strony, hordy południowców co jakiś czas przekraczają granice, aby dać upust swojemu gorącemu temperamentowi w walce, a także pozyskać ofiary, które zostaną spalone na stosach czy wrzucone do wulkanów w czasie bluźnierczych rytuałów na cześć Ognia, Który Pochłania. Ani północniacy, ani południowcy nie są w stanie podbić mieszkańców klimatu umiarkowanego, gdyż nie są przystosowani do życia w warunkach odbiegających od odpowiedniej skrajności.
Obszar umiarkowany jest areną ciągłych zmagań ognia i lodu nie tylko ze względu na najazdy. Tutejsza cywilizacja jest mieszaniną tych skrajności. Jej obywatele cenią sobie zarówno lodowatą stałość, jak i gorące emocjonalne porywy. Używają chłodu by chronić przed zepsuciem, ale także ognia, by ogrzewał i oświetlał. Równowaga pomiędzy konserwatyzmem i społecznym ładem, a postępem, którego symbolem są rozpalone piece hutnicze, pozwala na zrównoważony rozwój. Jednocześnie w podziemiu kwitną róznego rodzaju kulty i agentury każdej ze stron. Ludzie ma tendencję do antropomorfizowania i niektórzy z nich nie zdają sobie sprawę z tego, że bóstwo światła to w rzeczywistości aspekt ognia, zaś cuda czynione przez kapłanów boga dobrej śmierci swą siłę czerpią z lodu. Chcą się łudzić, że istnieją jakieś osobowe wyższe siły, które dbają o ludzkość, a nie jedynie odwieczne, kosmiczne oddziaływania dwóch naturalnych przeciwieństw, zaś życie jedynie lokalną anomalią, efemerydą, którą czasem powstaje na ich zetknięciu.
Obie siły niosą za sobą określone szkoły magii, ale posługiwanie się nimi nie sprowadza się do wyuczenia odpowiednich zaklęć, jest odbiciem osobowości. Im osoba zachowuje się "chłodniej" jest spokojna, wyważona, tym lepiej posługuje się magią lodu, zaś postać, która częściej pozwala sobie na emocjonalne porywy, jest w stanie władać ogniem. To wymaga od MG uważnego śledzenia zachowań graczy, a od ich samych planowanie nie tylko mechanicznego, ale i emocjonalnego rozwoju swoich postaci. Z drugiej strony, należy pamiętać, że skrajności są niezdrowe dla istot ludzkich. Im "chłodniejsza" postać, tym większe ryzyko, że w chwili zagrożenia zastygnie jak sopel lodu, z kolei osoby "gorące" mają tendencje do wpadania w szał.
To tyle jeśli chodzi o zarys.