Odmieniec - Piotr Patykiewicz

Autor: Marcin Kryszczuk

Odmieniec - Piotr Patykiewicz
O literaturze fantasy pisano różnie. Czasem ją chwalono, częściej jednak zarzucano infantylność. Pisano niejednokrotnie, że w koło powtarza schemat, jaki stworzyli Tolkien i Howard, że już wykorzystano wszelkie możliwości jakie daje, że to ślepa uliczka. Jednak takie poglądy nie zniechęcają pisarzy do tworzenia nowych powieści i opowiadań. Niejeden próbował wycieczki w tym kierunku, wielu autorów dodawało też swoje "trzy grosze". Efekty były różne. Czasem była to interesująca książka, czasem zwykły gniot.

Osobiście nie mam żadnych obiekcji przed sięganiem po fantasy. Jeśli jest dobrze napisana, czytam ją z przyjemnością. Złej staram się unikać, nie zawsze jednak się to udaje.

Tym razem w moje ręce trafiła książka Odmieniec. Jest to opowieść o... odmieńcu - pół człowieku, pół zatraceńcu (jest to stworzona przez autora rasa). Początkowo tenże osobnik pasa wioskowe krowy, jednak pewne wydarzenia sprawiają, że wyrusza w świat, gdzie oczekuje na niego przeznaczenie. Tam też poznaje swoją przeszłość, zakochuje się i ratuje ludzkość od zagłady. To także opowieść o próbie powrotu starej bogini - Matuli, chcącej odzyskać władzę i zaprowadzić stary porządek.

Celem Patykiewicza było zapewne stworzenie swojskiej, słowiańskiej fantasy. Innej od tolkienowskiej i howardowskiej. Co mu wyszło? Wyszła mu opowieść o Jasiu, który pasał krowy, jednak przez splot pewnych wydarzeń wyruszył w świat i... I tak dalej, przez pięćset stron.

Odmieńca czyta się ciężko. Irytuje świat wymyślony przez autora (zbudowany jest w sposób chaotyczny i nieprzemyślany), irytują bohaterowie (Patykiewicz ma chyba jakąś obsesję na punkcie spluwania, ciągle bowiem ktoś pluje, spluwa itp.), irytuje język. Niektóre porównania, jakie wymyślił autor, przyprawiają o ból zębów. Żeby nie być gołosłownym przytoczę zdanie z 332 strony: "Czkawka zdechła zupełnie nagle, jakby ktoś w pół kroku rozdeptał żabę". Takich perełek jest w tekście więcej. Taką samą pomysłowością autor wykazał się przy wymyślaniu imion bohaterów: Plewka, Żylak, Języklata. To w połączeniu z "drewnianym" stylem bardzo utrudnia lekturę.

Pod koniec książki zaczęła się we mnie budzić obawa, że autor pozostawi zakończenie otwarte i będzie ciąg dalszy. Jednak oszczędził czytelnikom tej "przyjemności". Istnieje jednak obawa, że pan Patykiewicz wykorzysta jeszcze kiedyś stworzonych przez siebie bohaterów (takiego zabiegu dokonał podobno przy pisaniu Odmieńca - wykorzystał bohaterów z debiutanckiej powieści Zły brzeg).

Szczerze mówiąc, gdyby książka była krótsza o połowę, to nie wyszło by jej to na złe. Przeciwnie - fabuła prawdopodobnie nabrałaby tempa, obyłoby się bez nudnych opisów przecinania sznurka i machania mieczem. Zyskałby zapewne czytelnik, bo musiałby poświęcić na lekturę znacznie mniej czasu.

Odmieniec to lektura na długie jesienne wieczory. Oczywiście, jeśli nie ma się nic innego do roboty. Radzę jednak sięgnąć po inną pozycję - na Odmieńca szkoda mimo wszystko czasu i oczu. Jest przecież tyle interesujących książek.