» Recenzje » Ocean na końcu drogi

Ocean na końcu drogi


wersja do druku

Gdyby Lovecraft pisał baśnie

Redakcja: Tomasz 'Asthariel' Lisek

Ocean na końcu drogi
Choć dzieła Neila Gaimana uważam za interesujące, nie nazwałbym się fanem jego twórczości. Ocean na końcu drogi niezwykle przypadł mi jednak do gustu – zapewne dlatego, że wyraźnie różni się on od dotychczas poznanych przeze mnie powieści tego autora.

Opowieść rozpoczyna się, gdy nasz narrator powraca w rodzinne strony i zaczyna wspominać pewien przerażający, lecz jednocześnie magiczny okres ze swojego dzieciństwa. Lokator wynajmujący pokój w domu rodzinnym chłopca popełnił wtedy samobójstwo, czym przebudził pewną pradawną istotę. Nasz bohater, nijak nie przygotowany do zmierzenia się z czymś takim, sięgnął po pomoc trójki niezwykłych kobiet, zamieszkujących farmę na końcu drogi – kiedy jednak wraz z najmłodszą z nich wyruszyli, by powstrzymać stwora, niechcący pogorszyli jeszcze sprawy.

Tym, co wyraźnie odróżnia Ocean na końcu drogi od chociażby Nigdziebądź czy Gwiezdnego pyłu jest fabuła. W tamtych dwóch powieściach zdecydowanie nie była ona kluczowym elementem – stanowiła raczej pretekst dla ukazania magicznego świata pełnego pięknych i strasznych istot, dziwnych zdarzeń i niezwykłych miejsc. W przypadku recenzowanej pozycji jest inaczej – choć z początku wygląda, że czeka nas kolejna podróż w głąb króliczej nory, gdyż zaglądamy na chwilę w miejsce bardzo odległe od domu, to zdecydowanie większa część akcji obywa się w zwyczajnych i znajomych dekoracjach angielskiej wsi. Dzięki temu czytelnik nie jest co chwila rozpraszany nową, pięknie opisaną, ale zasadniczo pozbawioną znaczenia ciekawostką, a centralnym punktem tej historii pozostają losy naszego młodego bohatera.

Sama historia to typowe dla Brytyjczyka połączenie współczesnej baśni z elementami grozy – z przewagą tych drugich. Rozwija się ona raczej powoli niż szybko, nie znaczy to jednak, że jest nudno. Autor bardzo umiejętnie buduje napięcie, które odczuwalnie rośnie ze sceny na scenę, podczas gdy sytuacja naszego bohatera staje się coraz trudniejsza, a obca siła coraz głębiej ingeruje w życie jego i jego rodziny. Choć nie mogę powiedzieć, żeby intryga mnie porwała, to jednak była na tyle interesująca, bym chciał poznać jej zakończenie i na tyle sprawnie opowiedziana, bym przejął się losami chłopca, a także martwił o jego bezpieczeństwo w licznych chwilach zagrożenia – nawet jeśli fakt, że całość rozgrywa się we wspomnieniach naszego bohatera nie pozostawia złudzeń co do tego, że ostatecznie ujdzie z opresji cało. Co istotne, nasz protagonista, w sposób typowy dla powieści Gaimana, jest raczej obserwatorem lub ofiarą wydarzeń niż ich sprawcą, jednak tym razem nie przeszkadzało mi to szczególnie, gdyż w horrorach jest to łatwiejsze do wybaczenia niż w fantasy. Jedyne, do czego mógłbym mieć poważniejsze zastrzeżenia, to finał, którego kluczowy moment został rozegrany nieco zbyt pośpiesznie, opisany zbyt oszczędnie, co pozbawiło go dużej części ciężaru, jaki w przeciwnym razie mógłby mieć.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Ci z was, którym zdarzyło się czytywać moje recenzje wiedzą zapewne, że jestem skłonny wiele wybaczyć powieści, jeżeli tylko postacie zostały porządnie wykreowane. A główny bohater bez wątpienia jest jednym z najsilniejszych punktów Oceanu.... Przede wszystkim podczas lektury cały czas czuć, że mamy do czynienia z siedmiolatkiem – nieco nietypowym być może, ale jednak dzieckiem, dla którego gniew ojca jest równie przerażający jak nadprzyrodzone zjawiska. To właśnie dzięki owej sprawnie i wiarygodnie naszkicowanej sylwetce czytelnikowi przychodzi z łatwością zanurzyć się w wydarzeniach i przejąć się opisywanymi wydarzeniami. Przy okazji jest to ujmujący portret samotnika, który przedkłada książki i własne towarzystwo nad zabawy z rówieśnikami i sport, nie potrafiącego się do końca wpasować nawet we własną rodzinę – jednak bez krytyki takiej postawy czy finalnej, cudownej przemiany w ekstrawertyka. Jestem pewien, że wielu czytelników odnajdzie w tym obrazie echa własnej osoby.

Z pozostałych bohaterów większość to zwykli statyści, wykreowani porządnie, lecz bez wodotrysków. Nieco szerszej charakterystyki doczekały się jedynie Lettie Hempstock, najmłodsza z trzech niezwykłych kobiet żyjących na farmie u końca drogi oraz owa tajemnicza, pradawna siła, która jest przyczyną całego zamieszania. Obydwie są na swój sposób interesujące. Lettie to najmłodszy członkini typowego tria dziewica-matka-starucha, obdarzona znaczną wiedzą i niezwykłymi umiejętnościami. Pomaga ona naszemu bohaterowi uporać się z grozą, która wtargnęła w jego życie (a chcę przez to powiedzieć, że odwala w zasadzie całą robotę). To, co czyni ją interesującą, jest jej omylność – choć wie i potrafi więcej niż inni, nie jest wszechwiedząca i zdarza jej się popełniać tragiczne w skutkach błędy, a także dawać się ponieść emocjom, co nieodmiennie prowadzi do tragicznych skutków. Z kolei kreacja przedwiecznej grozy zachwyca jej przyziemnością – choć potrafi ona pokazać się ze strasznej, nadnaturalnej strony, to jednocześnie jej metody sprawowania kontroli nad bohaterem i jego rodziną są typowo, do gruntu ludzkie. Nie jest jej również obcy strach, niepewność czy małostkowość, co interesująco kontrastuje z typowym wizerunkiem bytów sprzed zarania czasu.

U wielu fanów twórczości Brytyjczyka świat powieści z pewnością wywoła niejakie rozczarowanie. Jak już wspominałem, tym razem nie zwiedzamy zbyt wielu niezwykłych miejsc, nie poznajemy niemal żadnych dziwnych istot – a te, które jednak się pojawiają, nie robią wielkiego wrażenia. Bardzo mało jest tu tej typowej dla Gaimana baśniowej otoczki, tego trochę pięknego a trochę strasznego kolorytu, z którego kreowania słynie Brytyjczyk – więcej zaś szarej codzienności, w której nawet magia bierze się z tego, co zwyczajne i powszechne. Mi to nie przeszkadzało – więcej nawet, chwaliłem to sobie, gdyż ten brak ozdobników pozwala skoncentrować się na fabule – pewien jednak jestem, że wielu czytelników, którzy pokochali Nigdziebądź czy Amerykańskich bogów będzie czuło pewien niedosyt.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Ocean na końcu drogi nie porywa, ale potrafi zainteresować, to powieść trochę straszna, a trochę melancholijna, traktująca przede wszystkim o samotności. Bardziej skupiona na fabule, a mniej na magicznym szafarzu niż najbardziej znane powieści Gaimana, przez co niekoniecznie musi trafić w gusta fanów pisarza. Mnie jednak urzekła.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
7.75
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Ocean na końcu drogi
Autor: Neil Gaiman
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawca: Mag
Data wydania: 5 września 2018
Liczba stron: 192
Oprawa: twarda
ISBN-13: 978-83-66065-02-4
Cena: 25 zł



Czytaj również

The Ocean at the End of the Lane
Gorzki Gaiman
- recenzja
The Ocean at the End of the Lane
Urzekająco osobisty Gaiman
- recenzja
 Sandman. Senni Łowcy
Sandman dla każdego
- recenzja
Śmierć
Młodsza, fajna siostra
- recenzja
Sandman #8: Koniec światów
Gaiman jakiego lubimy
- recenzja
Szkło, śnieg i jabłka oraz inne historie
Gaiman w formie
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.