28-06-2012 12:30
Obejrzałem "Prometeusza". Przepraszam.
W działach: Film, Aliens | Odsłony: 23
No i nie wytrzymałem. Nawet "poczułem" to nasze Euro, kibicowałem polskiej drużynie jak nigdy wcześniej, niestety nie udało się. Dostałem "tylko" trzy razy po 90 minut emocji i trzymania kciuków oraz dwa wybuchy szczęści gdy bramkarze naszych oponentów musieli wyjmować piłkę z siatki.
Kiedy emocje opadły, coraz bardziej zaczęła mnie wkurzać polityka dystrybutorów filmów w Polsce. Na "Prometeusza" oczekiwałem od początku roku, licząc tylko dni do premiery. Trailery, teasery i wszystko, co miało spotęgować we mnie głód klimatów rodem z serii filmów "Alien", chłonąłem jak gąbka wodę.
Po premierze światowej czytałem recenzje, skwapliwie omijając fragmenty, które mogłyby mi coś zdradzić odnośnie fabuły, planowałem trwać zawzięcie w filmowym celibacie, czekać na polską premierę. Ale nie dałem rady... Ściągnąłem, obejrzałem. Jakość kopii nagrywanej w kinie rzecz jasna dość kiepska, ale byłem jak narkoman na głodzie, któremu wszystko jedno co, byleby "w kanał". Kupiłem bilet do Lądka Zdroju i obejrzałem film w Jukeju. I powiem szczerze, zawiodłem się. Bardzo się zawiodłem.
To, co obejrzałem, to kawałek dobrego kina. To taki film, który dostanie cztery gwiazdki na pięć i w którym krytycy zauważą i pochwalą kilkoro aktorów. Ale ja nie dostałem tego, czego oczekiwałem.
NIE BYŁO wciągającej fabuły, zwrotów akcji, zbierania szczęki z podłogi po ujawnieniu kolejnej tajemnicy.
NIE BYŁO klimatu pierwszych części, ciar na plecach, kiedy trzymało się kciuki za powodzenie beznadziejnej walki głównych bohaterów.
NIE BYŁO morału do zastanowienia się nad tym, która rasa jest w kosmosie najbardziej bezwzględnym drapieżnikiem ("You don't see them fucking each other over for a goddamn percentage").
A co było ? Były momenty (ale nie takie, Charlize tym razem nie pokazała piersi). Kilka razy wstrzymywałem oddech, ale tylko na krótko. Był głupawy scenariusz i zmarnowane wątki, których wydobycie na pierwszy plan dałoby "Prometeuszowi" więcej świeżości. Była również całkowita przewidywalność scenariusza odnośnie losów bohaterów. Nie tylko tego, że będą umierać, ale i tego jak będą umierać...
A zatem sumując: spiraciłem film z braku cierpliwości, za co serdecznie posiadaczy praw do niego przepraszam. obejrzałem film za granicą. Ale dystrybutor i tak na mnie zarobi swe dwadzieścia parę złotych. Gdy tylko będzie to możliwe oczywiście karnie ustawię się w kolejce po bilety, żeby przeżyć przygodę załogi "Prometeusza" jeszcze raz, tym razem na srebrnym ekranie i w 3D. A potem już tylko będę czekał na "director's cut" na Blue-Ray i oby ta wersja filmu trwała przynajmniej 3 godziny.
TERAZ BĘDZIE SPOILER. CZYTACIE NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ !
Mój zawód maksymalny.
Po trailerach spodziewałem się, że zobaczę historię o tym, jak "kosmiczni dżokeje" chcieli swą bronią biologiczną zniszczyć życie na ziemi, które sami rozpoczęli, ale część z nich zbuntowała się, nie chciała zabijać ludzi, a w ferworze walki użyła broni przeciwko swoim, co ostatecznie zabiło wszystkich. Okazało się, że to po prostu potwory wydostały się z ładowni. Przypadkiem...
Kiedy emocje opadły, coraz bardziej zaczęła mnie wkurzać polityka dystrybutorów filmów w Polsce. Na "Prometeusza" oczekiwałem od początku roku, licząc tylko dni do premiery. Trailery, teasery i wszystko, co miało spotęgować we mnie głód klimatów rodem z serii filmów "Alien", chłonąłem jak gąbka wodę.
Po premierze światowej czytałem recenzje, skwapliwie omijając fragmenty, które mogłyby mi coś zdradzić odnośnie fabuły, planowałem trwać zawzięcie w filmowym celibacie, czekać na polską premierę. Ale nie dałem rady... Ściągnąłem, obejrzałem. Jakość kopii nagrywanej w kinie rzecz jasna dość kiepska, ale byłem jak narkoman na głodzie, któremu wszystko jedno co, byleby "w kanał". Kupiłem bilet do Lądka Zdroju i obejrzałem film w Jukeju. I powiem szczerze, zawiodłem się. Bardzo się zawiodłem.
To, co obejrzałem, to kawałek dobrego kina. To taki film, który dostanie cztery gwiazdki na pięć i w którym krytycy zauważą i pochwalą kilkoro aktorów. Ale ja nie dostałem tego, czego oczekiwałem.
NIE BYŁO wciągającej fabuły, zwrotów akcji, zbierania szczęki z podłogi po ujawnieniu kolejnej tajemnicy.
NIE BYŁO klimatu pierwszych części, ciar na plecach, kiedy trzymało się kciuki za powodzenie beznadziejnej walki głównych bohaterów.
NIE BYŁO morału do zastanowienia się nad tym, która rasa jest w kosmosie najbardziej bezwzględnym drapieżnikiem ("You don't see them fucking each other over for a goddamn percentage").
A co było ? Były momenty (ale nie takie, Charlize tym razem nie pokazała piersi). Kilka razy wstrzymywałem oddech, ale tylko na krótko. Był głupawy scenariusz i zmarnowane wątki, których wydobycie na pierwszy plan dałoby "Prometeuszowi" więcej świeżości. Była również całkowita przewidywalność scenariusza odnośnie losów bohaterów. Nie tylko tego, że będą umierać, ale i tego jak będą umierać...
A zatem sumując: spiraciłem film z braku cierpliwości, za co serdecznie posiadaczy praw do niego przepraszam. obejrzałem film za granicą. Ale dystrybutor i tak na mnie zarobi swe dwadzieścia parę złotych. Gdy tylko będzie to możliwe oczywiście karnie ustawię się w kolejce po bilety, żeby przeżyć przygodę załogi "Prometeusza" jeszcze raz, tym razem na srebrnym ekranie i w 3D. A potem już tylko będę czekał na "director's cut" na Blue-Ray i oby ta wersja filmu trwała przynajmniej 3 godziny.
TERAZ BĘDZIE SPOILER. CZYTACIE NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ !
Mój zawód maksymalny.
Po trailerach spodziewałem się, że zobaczę historię o tym, jak "kosmiczni dżokeje" chcieli swą bronią biologiczną zniszczyć życie na ziemi, które sami rozpoczęli, ale część z nich zbuntowała się, nie chciała zabijać ludzi, a w ferworze walki użyła broni przeciwko swoim, co ostatecznie zabiło wszystkich. Okazało się, że to po prostu potwory wydostały się z ładowni. Przypadkiem...