12-03-2012 11:42
OSF: myśl globalnie, działaj lokalnie
W działach: fantastyka, zaproszenia, prywata | Odsłony: 3
Dziś coś z zupełnie innej beczki, a mianowicie parę słów na temat ubiegło sobotnich Opolskich Spotkań Fantastycznych. Nie, nie będzie tradycyjnych pozdróffek, ani narzekań na program. Będzie o idei tego typu imprez.
Przede wszystkim szacun dla osób z Opolskiego Klubu Fantastyki Fenix, który zorganizował całą imprezę, zapraszając różne ekipy i ludzi luźnych z Opola i nie tylko. Bez wielkiej spinki i pseudoprofesjonalnych formalności. Były więc m.in. retrogralnie Retrogralni, wysiepane makiety warhammerów Mrocznego Raju, planszówki Planszówkowego Opola, lokalne kramiki z grami i książkami, a opolski autor promował swoją trylogię o toczącej się m.in. na Opolszczyźnie wojnie z zombie...
Impreza otwarta. Żadnej bramki (chociaż o ochronie oczywiście pomyślano), żadnych opłat za wjazd. Co bardziej niepewnych, gdzie właściwie trafili, organizatorzy oprowadzali po cały całym obiekcie. Jak np. panią, która nie była pewna czy może przyprowadzić tu swoje dzieciaki.
Przyjazna miejscówka w domu kultury, przyjazna atmosfera, gdzie nie było problemem pozostawienie kramiku w przerwie na fajkę, albo córy przy malowaniu figurek. Nie zabrakło nawet ciasta w samoobsługowym "bufecie".
Bardziej festyn niż konwent. Dni otwarte dla wszystkich chętnych, bez sekciarstwa z jednej, ani kreowania się na niewiadomo kogo z drugiej strony. Lokalna impreza zorganizowana siłami ludzi, którym się chciało. Za młodu mocno wierzyłem w hasło "myśl globalnie, działaj lokalnie". OSF pokazały, że nadal ma ono sens.
Przedwczorajsza impreza była drugą z tego cyklu, jak wynikało z rozmów, bardziej udaną niż pierwsza. I znów, fajnie, że przebieg tej pierwszej nie zniechęcił organizatorów, że najprawdopodobniej za jakiś czas odbędzie się kolejna, pewnie jeszcze bardziej udana.
Na którą z chęcią się chociaż wybiorę, a jeśli gwiazdy będą w porządku, spróbuję dołożyć swoją cegiełkę.
Przede wszystkim szacun dla osób z Opolskiego Klubu Fantastyki Fenix, który zorganizował całą imprezę, zapraszając różne ekipy i ludzi luźnych z Opola i nie tylko. Bez wielkiej spinki i pseudoprofesjonalnych formalności. Były więc m.in. retrogralnie Retrogralni, wysiepane makiety warhammerów Mrocznego Raju, planszówki Planszówkowego Opola, lokalne kramiki z grami i książkami, a opolski autor promował swoją trylogię o toczącej się m.in. na Opolszczyźnie wojnie z zombie...
Impreza otwarta. Żadnej bramki (chociaż o ochronie oczywiście pomyślano), żadnych opłat za wjazd. Co bardziej niepewnych, gdzie właściwie trafili, organizatorzy oprowadzali po cały całym obiekcie. Jak np. panią, która nie była pewna czy może przyprowadzić tu swoje dzieciaki.
Przyjazna miejscówka w domu kultury, przyjazna atmosfera, gdzie nie było problemem pozostawienie kramiku w przerwie na fajkę, albo córy przy malowaniu figurek. Nie zabrakło nawet ciasta w samoobsługowym "bufecie".
Bardziej festyn niż konwent. Dni otwarte dla wszystkich chętnych, bez sekciarstwa z jednej, ani kreowania się na niewiadomo kogo z drugiej strony. Lokalna impreza zorganizowana siłami ludzi, którym się chciało. Za młodu mocno wierzyłem w hasło "myśl globalnie, działaj lokalnie". OSF pokazały, że nadal ma ono sens.
Przedwczorajsza impreza była drugą z tego cyklu, jak wynikało z rozmów, bardziej udaną niż pierwsza. I znów, fajnie, że przebieg tej pierwszej nie zniechęcił organizatorów, że najprawdopodobniej za jakiś czas odbędzie się kolejna, pewnie jeszcze bardziej udana.
Na którą z chęcią się chociaż wybiorę, a jeśli gwiazdy będą w porządku, spróbuję dołożyć swoją cegiełkę.
10
Notka polecana przez: AdamWaskiewicz, Aesandill, Czarna Owca, Ezechiel, g0trrI, Ifryt, nerv0, Petra Bootmann, Planetourist
Poleć innym tę notkę