» Blog » O źródłach braku obycia:
17-06-2015 00:37

O źródłach braku obycia:

W działach: Wredni ludzie | Odsłony: 990

W ostatnich dniach los zrządził tak, że musiałem zanieść coś (bo sekretarce się nie chciało) do burmistrza mojego miasta. Poszedłem więc do jego miejsca urzędowania. W recepcji powitała nie pani, o której skądinąd wiadomo, że jest jego kochanką. Oraz lokalną celebrytką, bowiem pierwszą rzeczą, którą zrobił jaśnie panujący nam Burmistrz było wylanie z roboty jej poprzedniczki. Pani również mnie zauważyła i powitała mnie grzecznie słowami:

Ona: - Czy jest pan może kolegą (!!!) pana burmistrza?

Ja: - Niestety nie – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

Ona:- To szkoda, bo pan burmistrz interesentów przyjmuje jedynie w czwartki! – odpowiedziała. – A tak normalnie, to tylko znajomych...

Powiedziałem: „acha!”, oddałem jej papier i wróciłem do pracy. Niemniej jednak cała sprawa mnie gryzła.

Zanim przejdę do dalszej części przeproszę was drodzy czytelnicy za choas i skróty myślowe. Post pisany jest w stanie wzburzenia emocjonalnego, a pozatym mam na głowie rodzinę z USA. Nie bardzo więc mam jaj go zredagować.

Widzicie, nie mam pretensji do pani kochanki, bo każdy kręci lody, tak jak potrafi. Jestem w stanie też zrozumieć, że ktoś ma potrzebę, żeby płacić za sponsoring (zwłaszcza, jeśli wygląda jak nasz burmistrz), rozumiem też, że lepiej robić to pieniędzmi samorządowymi, niż z własnych. Jednakże w ratuszu są zapewne miejsca pracy mniej ostentacyjne i przez to lepsze do zainstalowania kochanki, niż recepcja.

Rozumiem też, że jaśnie panu Burmistrzowi nie chce się z tłuszczą spotykać, a może nawet jest zajęty. Są jednak lepsze sposoby, by to przekazać, niż informować wszystkich o tym, że „dziś widuje tylko kolegów”. Można na przykład kłamać, że pan burmistrz jest na spotkaniu albo zapoznaje się z ważnymi dokumentami, albo ma telekonferencję i przeszkadzać mu nie można.

To czego zrozumieć nie potrafię to fakt, że w sumie normalnemu, uczciwemu człowiekowi w ciągu kilku zaledwie miesięcy tak odwaliło. Bo to, że nasz burmistrz był takim jeszcze w zeszłym roku wiem z pierwszej ręki. Owszem, nie znam go osobiście, jednak Ciemnogród nie jest dużym miastem, tak więc nietrudno znaleźć jego sąsiadów, kolegów z pracy i ludzi, z których dziećmi posyła swoją dziatwę do klasy. Jakim cudem więc zwykły człowiek popełnia gafę za gafą?

Bo my, Polacy nie korzystamy z kultury!

Myślę, że wynika to z faktu, że Pan Burmistrz jest z jednej strony jakiegoś tam rodzaju (pożal się Boże) wybrańcem narodu, a z drugiej tego narodu kawałkiem. Natomiast my, naród, społeczeństwo i zbiorowość pozbawieni jesteśmy kultury. Zwyczajnie: brak nam ogłady towarzyskiej, światowości, obycia i zwykłego okrzesania w stosunkach międzyludzkich. Wynika to z prostego faktu: w żaden sposób w kulturze nie uczestniczymy, więc skąd mamy ją mieć? Widać to zresztą po statystykach:

20% Polaków nie słucha radia, 37% nie korzysta z Internetu, 48% nie było w ciągu ostatniego roku w restauracji, ani nawet w fast-foodzie, 52% nie uprawia żadnego sportu (i nagle okazało się, że należę do fizycznej elity narodu), 53% z nas nie chodzi do kina, 60% z nas nie czyta książek, analogiczna liczba nie gra też w gry komputerowe, nie bierze udziału w imprezach sportowych i dokładnie tyle samo nie chodzi do kościoła (Niezłe, nie? A niby tacy katoliccy jesteśmy!), 63% nie było w zeszłym roku na koncercie, 72% nie odwiedziło w zeszłym roku muzeum ani galerii, 80% nie chodzi do teatru, a 87% z nas nie kupiło w zeszłym roku żadnej płyty z muzyką, książki ani gry komputerowej.

Innymi słowy: jesteśmy narodem abnegatów. Nie wiem, czy inne narody są od nas bardziej, czy mniej wychowane, ale szczerze mówiąc guzik mnie to obchodzi. Interesuje mnie tu i teraz. Abnegatami są też nasze elity i wszyscy wąsaci prezesi, politycy i dyrektorzy, z których większa część jest mniej bywała w świecie, niż wchodzący w życie, 24 letni glazurnik dorabiający w Niemczech.

A wygląda ono tak, że stronimy od siebie, stronimy od ludzi, nie potrafimy cieszyć się życiem. Nie lubimy muzyki, książek, jedzenia, ani żadnej innej rozrywki. Nie kochamy ani przyrody, własnego kraju, ani zagranicy i brakuje nam ciekawości świata: ledwie 54% Polaków podróżowało w zeszłym roku dla przyjemności choćby do obcego miasta.

Ogromnej większości z nas wystarcza telewizja (tą ogląda 99% z nas) i najprostsze teleturnieje, najprymitywniejsze seriale i zupełnie pozbawiony głębi przekaz, jakiego dostarcza.

Ciąg dalszy na blogu zewnętrznym.

Komentarze


Tyldodymomen
   
Ocena:
+1

Tradycyjnie Vukodlak zamiast pisać na temat zarzucony przez Zegara robi sobie wycieczki osobisto-erudycyjne.
 

17-06-2015 17:13
Vukodlak
   
Ocena:
0

Zdziwiłbyś się jak bardzo tacy ludzie wpisują się w notkę zegarmistrza. W 100 procentach, tylko nie jest ich tak dużo, jak zegarmistrz sugeruje.

17-06-2015 17:17
Adeptus
   
Ocena:
0

@ Vukodlak

Ciągle lubisz walić długie, jałowe posty.

Widocznie walenie długich postów to moja pasja :P A co do ich jałowości - biorąc po uwagę, jakiego typu zachowania uchodzą w Twym mniemaniu za jałowe, to chyba powinienem to uznać za komplement.

Sprzeczności doszukuj się gdzie indziej, Sherlocku, bo u mnie jej nie ma.

Bo Ty tak mówisz? No tak, a zatem tak musi być.

Nie wyszukuj w komciach rzeczy, których tam nie ma.

I tak - gardzę. Mogę pogrubić słowo, jeśli chcesz.

To jak? Doszukuję się czegoś, czego nie ma, czy zwracam uwagę na coś, co powtarzasz w kolejnym poście, jeszcze oferując pogrubienie?

Bo w tej pracy, w tym mocarnym pomaganiu bliźniemu, nie ma wiele do szanowania. Bo cała ta potrzeba pracy wynika m.in. z tego, o czym pisze oddtail. I nie uważaj tego za bzdurne, tylko przyjrzyj się bliżej ludziom z "syndromem" nadmiernej pracy.

Ależ to niczego nie zmienia. Nawet gdyby było dokładnie tak, jak pisze oddtail, to w dalszym ciągu gardzenie takimi ludźmi uważam za bzdurne i złe - aczkolwiek tak nie jest, bo dla wielu takich ludzi faktycznie praca jest czymś co przynosi satysfakcję... a nawet jeśli nie, to co z tego?

Tu chodzi o to, że ci ludzie z własnego wyboru nie mają w życiu nic poza pracą.

No i? Z tego powodu zasługują na pogardę i są jałowi?

Co gorsza, swoim oddaniem pracy niszczą własne relacje i życie rodzinne. Bo w pewnym momencie robota na dworze jest ważniejsza, niż problemy z żoną i dzieckiem. Obserwowałem to wśród moich znajomych i takich ludzi spotykałem kilkukrotnie, więc wiem o czym mówię.

Ja też spotykałem takich ludzi i wielu z nich sporo zawdzięczam, wielu z nich podziwiam, choć nie rozumiem. Często jak na nich patrzę, nachodzą mnie wyrzuty sumienia, że nie potrafię być taki jak oni, że jestem za słaby i że pozwalam, aby rozpraszały mnie głupoty. Wiele z tych nie tylko nie niszczy swoich relacji z otoczeniem, wręcz przeciwnie, są dla niego oparciem. Z tego co widzę, to nierzadko jest tak, że "pasjonat" może się oddawać swoim pasjom wyłącznie dlatego, że stoi za nim jakiś "jałowy" "pracuś" (często sa to układy pracusiowa kobieta-samiec pasjonat, lub pracusiowi rodzice-potomek pasjonat). Wiadomo, pracoholizm może prowadzić do rozpadu więzi rodzinnych, ale pasja również. Ba, nie tylko pasja, zwykłe nieskomplikowane rozrywki. Ilu jest ludzi, którzy nie zakładają rodzinę, albo olewają założoną, żeby "korzystać z życia"? Ja sam taki jestem - złożenie ślubów czystości przyszło mi o tyle łatwo, że boję się, że gdybym miał żonę, to nie miałbym czasu na głupoty.

A ty lepiej zmień kryształową kulę, bo przestała działać lub sobie z nią nie radzisz, albo zapytaj wprost, zanim zaczniesz wymyślać w co wierzę i jak uważam.

Czyli myślisz coś zupełnie innego, niż piszesz? To w takim razie faktycznie potrzebuję szklanej kuli, aby pojąć Twe stanowisko. Bo w dalszym ciągu uważam, że to co piszesz, jest złe i bzdurne. Również po przeczytaniu Twojego drugiego "wyjaśniającego" postu. Zwłaszcza po jego przeczytaniu.

Nie przejmuj się tak, masz tu buziaczka :*

A ja się będę przejmował i co mi zrobisz? A z buziaczkami uważaj, może nie ugryzę, ale opluć mogę.

 

17-06-2015 17:22
AdamWaskiewicz
   
Ocena:
0

A ja uprzejmie zapytam o przykład z huśtawką, przytoczony w końcówce postu, bo jakoś w tekście go nie znalazłem.

17-06-2015 18:36
zegarmistrz
   
Ocena:
0

Adam: być może go zapomniałem podać. Generalnie to sprawa wyglądała tak: był sobie plac zabaw, na placu zabaw chuśtawka i kosze na śmieci. Kosze na śmieci były na takich drążkach, które wyglądały jak wbite w ziemie, ale żeby nikt ich nie wywarcał to pod ziemią zatopiono te drążki w płytach z betonu.

Służby miejskie wpadły na pomysł, że kosze są brzydkie, więc postanowiły je wymienić. Chłopy wyciągnęły je z ziemi, a następnie (razem z tym betonem) położyły na chuśtawkę, bo tak było im wygodniej. Jako, że koszy było coś z dziesięć, cała konstrukcja pojedynczego warzyła z 50 kilo, to chuśtawka się urwała...

Ot, wyobraźnia.

17-06-2015 22:42
Paweł Jakubowski
   
Ocena:
+1

Podpiszę się po tym co napisał Adeptus - nie brakuje chamów i prostaków, którzy chodzą do teatru, opery, restauracji i co tam jeszcze. Nie brakuje też ludzi zachowujących się wobec drugiego człowieka z szacunkiem, którzy jednakowoż nie czytają książek i nie mają innych "wyrafinowanych" rozrywek. To chyba nie tutaj leży przyczyna (albo przynajmniej nie jest to przyczyna jedyna), że spotykamy się z zachowaniem wspomnianym we wpisie Zegarmistrza.

Podane w blogowej notce statystyki są zaiste przerażające, ale jakoś nie znalazłem w artykule źródła. Skąd te wszystkie procenty? Moje miasto - Szczecin - zwykło się nazywać kulturalną pustynią, tymczasem każdego wieczora gdy wyjdę na miasto widzę masę ludzi z chęcią biorących udział we wszelkiego rodzaju kulturalnych wydarzeniach. Na premierach spektakli teatru, w którym się udzielam, sala zawsze pęka w szwach. Przez te przykłady wydaje mi się, że ludzie są wręcz spragnieni kultury - trzeba ich tylko umiejętnie zachęcić.

Przykład rozbrajająco szczerej pani asystentki burmistrza jest cokolwiek symptomatyczny i rozumiem wzburzenie autora wpisu. Prawdopodobnie szok wywołany jej wypowiedzią (pozbawioną samokrytycyzmu i elementarnej świadomości) sprawił, że Zegarmistrz nic nie odpowiedział - doskonale to rozumiem, mi też często brakuje języka w gębie w kluczowych momentach. Niemniej można było na przykład odpowiedzieć: "dziękuję za informację, w takim razie będę głosował na kogoś kto przyjmuje interesantów częściej, a ze znajomymi spotyka się po godzinach pracy". Odpowiedzi oczywiście można by tutaj przytoczyć multum, w każdym razie chodzi mi o to, że warto takim ludziom niekiedy uświadomić, że czasy PRL-u się skończyły (i to ponad 25 lat temu) i teraz profesjonalizm oraz umiejętności są bardziej cenione niż kolesiostwo i fakt, że się przez łóżko zostało czyimś asystentem.

Wiele osób może mieć odmienne zdanie, ale osobiście mam wrażenie, że w kwestiach, które poruszył Zegarmistrz na przestrzeni kilkunastu, może kilkudziesięciu lat idziemy (my Polacy) cały czas na przód. I to niezależnie od wyników kolejnych wyborów. Nieprawidłowości nadal jest wiele, ale zamiast na nie narzekać, lepiej skupić się na swojej robocie/pomysłach/inicjatywach i dołożyć od siebie cegiełkę do całokształtu otaczającej nas rzeczywistości.  
 

17-06-2015 22:50
zegarmistrz
   
Ocena:
0

Vuldoklad: Zdziwiłbyś się jak bardzo tacy ludzie wpisują się w notkę zegarmistrza. W 100 procentach, tylko nie jest ich tak dużo, jak zegarmistrz sugeruje.

Prawdę mówiąc to zanim zacząłem pracować tu, gdzie teraz pracuje się z takimi akcjami nie spotykałem. I szczerze mówiąc mam nadzieję, że trafiłem na jakąś totalną patologię.

Torgarczyk: tu nie chodzi o brak języka w gębie, ale o instynkt samozachowawczy. Moje miejsce pracy podlega pod burmistrza. Nie mogę odpyskować, bo w takich dziurach, jak moje obecne miejsce zamieszkania nepotyzm kwitnie.

17-06-2015 23:04
   
Ocena:
0

Dobre spostrzeżenie zagarmistrzu. W mojej miejscowości jest tak samo. W środku lata po południu ulice świecą póstkami. Ja rozumiem, że nie każdy musi być intelektualistą, nerdem itp. Ale ludziom nawet w lecie połazić się nie chce. Sam zresztą wiem, jak wyglądały wczasy z moim kołem i byłem jedyną osobą, która opuszczała w ogóle kemping w innym celu niż beer raid.

18-06-2015 07:41
Adeptus
   
Ocena:
0

@ Slann

Super, czyli do poprawy sytuacji w Polsce już nie jest potrzebne, żeby Polacy zaczęli łowić ryby i chodzić do McDonalda, wystarczy, że chociaż będą więcej łazić po ulicach.

@ zegarmistrz

I szczerze mówiąc mam nadzieję, że trafiłem na jakąś totalną patologię.

I na pewno jest ona wynikiem tego, że burmistrz i jego flama za rzadko chodzą do kina?

Chłopy wyciągnęły je z ziemi, a następnie (razem z tym betonem) położyły na chuśtawkę, bo tak było im wygodniej. Jako, że koszy było coś z dziesięć, cała konstrukcja pojedynczego warzyła z 50 kilo, to chuśtawka się urwała...

A gdyby chłopy poszły do opery, huśtawka by dalej stała.

18-06-2015 13:24
Paweł Jakubowski
   
Ocena:
0

Może w takim razie rzeczywiście inaczej wygląda to w dużych miastach a inaczej w małych. Tym bardziej cieszę się, że w moim mieście życie kulturalne kwitnie. Nie zmienia to faktu, że Szczecin jest miastem, w którym największy odsetek mieszkańców nie lubi swojego miasta, jeśli wierzyć autorowi pewnego artykułu.
Tak czy inaczej, Zegarmistrzu nie znam Twojej sytuacji, być może Twoja praca ma wiele plusów i warto puścić słowa pani asystentki mimo uszu (wskazówka na kogo nie głosować w następnych wyborach i tak zostanie w pamięci). Niemniej wiem ze swojego doświadczenia, że są sytuacje, w których nie ma się czego obawiać. Niekiedy nasza riposta paradoksalnie zjednuje nam szacunek a nie wroga. Ale to tak na marginesie całej dyskusji.

18-06-2015 13:24
Adeptus
   
Ocena:
0

@ Torgradczyk

Niekiedy nasza riposta paradoksalnie zjednuje nam szacunek a nie wroga.

Zależy od człowieka. Są tacy ludzie, w których absolutnie każda, nawet żartobliwa, krytyka w jakiejkolwiek kwestii wywołuje agresję.

18-06-2015 13:46
Paweł Jakubowski
   
Ocena:
0

@ Adeptus

Zgoda. Niemniej są też tacy ludzie, którzy atakują dopóki sądzą, że ofiara jest bezbronna. Ale jasne, każda sytuacja i człowiek są inne.
 

18-06-2015 14:02
Aramin.
   
Ocena:
+1

Skąd masz te statystyki?

18-06-2015 15:11
zegarmistrz
   
Ocena:
0

Aramin: z zeszłorocznych danych CBOS.

Adeptus: Gdyby Burmistrz i jego Kochanka chodzili do teatru, to niewątpliwie potrafiliby wymyśleć sobie jakąś wymówkę, zamiast walić gafę. Btw. staraj się trzymać tematu zamiast silić się na zbędny sarkazm.

18-06-2015 22:33
Adeptus
   
Ocena:
0

@ zegarmistrz

już ci to chyba mówiłem: jeśli chcesz ze mną dyskutować, to trzymaj się tematu, zamiast silić się na sztuczny sarkazm. I tak, gdyby Burmistrz i jego Kochanka chodzili do teatru, to niewątpliwie potrafiliby wymyśleć sobie jakąś wymówkę, zamiast walić gafę.

Nie rozumiem. Piszę, że wg Twoich wywodów, gdyby te osoby chodziły do teatru, to by się inaczej zachowywały... Odpisujesz, że to silenie się na sarkazm i że mam trzymać się tematu - po czym potwierdzasz to, co napisałem. Jak widać, jestem za głupi na to, aby pojąć, o co Ci chodzi. Notabene, jestem świetnym przykładem na to, że nie masz racji. Czytam książki taśmowo, słucham codziennie radia, korzystam z Internetu, chodzę regularnie do kościoła, gram w gry, nawet do kina czasem mi się zdarza pójść... A mimo to jestem głupi, chamski (i tak o wiele mniej chamski, niż bym chciał) i zestresowany, mało wydajny i mam problemy z wysławianiem się. Gdybym był na miejscu tej sekretarki, to nie walnąłbym gafy, bo byłbym w stanie wykrztusić najwyżej coś "YYYYY pan burmistrz nie przyjmuje yyyy teraz. Właśnie.... YYYY, pan poczeka, w czwartek przyjmuje". Mam wrażenie, że to falsyfikacja Twoich tez.

Nie wiem, czy my żyjemy w jakichś alternatywnych światach, ale niemal za każdym razem, kiedy wygłaszasz jakieś tezy na temat społeczeństwa, to są kompletnie sprzeczne z tym, co obserwują u siebie i w swoim otoczeniu.

18-06-2015 22:43
zegarmistrz
   
Ocena:
0

To nie wiem. Jakoś dziwnie ubierasz to w słowa.

18-06-2015 23:14
Aramin.
   
Ocena:
+1

Skoro już sobie wyjaśniliście nieporozumienia to: http://i363.photobucket.com/albums/oo76/blue-ten/NowKiss_small.png

18-06-2015 23:24
Paweł Jakubowski
   
Ocena:
+3

@ Zegarmistrz

Gdyby Burmistrz i jego Kochanka chodzili do teatru, to niewątpliwie potrafiliby wymyśleć sobie jakąś wymówkę, zamiast walić gafę.
 

Nie jestem co do tego do końca przekonany. Nie wiem, czy Twoje wnioski nie są za daleko idące (aczkolwiek nie wiem też czy nie masz racji). Chyba trudno to zweryfikować.
Mały "teatralny" przykład z życia - pan ogląda większość wystawianych spektakli, ale bardzo często się spóźnia. Pewnego razu osoba odpowiedzialna za spektakl nie wpuściła rzeczonego pana z powodu jego spóźnienia (wydawałoby się, oczywista sprawa - szacunek dla wysiłku aktorów, dla pozostałych osób z publiczności, które przyszły punktualnie). Pomimo wielu obejrzanych spektakli na swoim koncie panu nie przeszkadzało to zbluzgać w kilku niewybrednych słowach osobę, która śmiała go nie wpuścić.

Podsumowując, może obcowanie z kulturą statystycznie wpływa na wzrost obycia, ale mam wrażenie, że dla niektórych nie ma ratunku... Pytanie czy ratunek jest dla pana burmistrza i jego kochanki :-)

19-06-2015 00:51
Adeptus
   
Ocena:
0

@ Aramin

A wyjaśniliśmy?

19-06-2015 10:35
Alkioneus
   
Ocena:
+3

Zegar, może głupio palnę, ale to już kolejny raz, że na blogu wylewasz z siebie frustrację i szukasz przyczyn jakiegoś zjawiska, którego nie możesz znieść i dotyka Cię osobiście. Nie chcę zabrzmieć jak pajac, ale nie jesteś może trochę przemęczony? Dużo miejsca na Twoim blogu ostatnio poświęcasz rzeczom miałkim, lafiryndom, które poprzez łóżko zdobywają pozycję, nauczycielom, którzy nie spuszczają po sobie wody. Zamiast przejść nad tym do porządku dziennego i zaakceptować ogólną kiepską kondycję rasy ludzkiej, bardzo głęboko drążysz i doszukujesz się przyczyn tejże.

Jest pewien gatunek ludzi, których teatr, opera i tony aktywnie spędzonego czasu nie zamienią w ludzi wartościowych. Problem nie jest w tym, że gdyby ta lafirynda chodziła do teatru, to jej riposta nabrałaby jakiejś swoistej ogłady i nutki błyskotliwości. W jej oczach byłeś najzwyklejszym pajacem, którego może sobie odprawić bo ma taką władzę nadaną jej przez jej samca. Proces ukulturalnienia człowieka nie w parze z etyką, empatią czy rzetelnością. 

A gwoli Burmistrza. Ludzie się zmieniają - menopauza, andropauza, skryte pragnienia, kompleksy, życiowe zakręty(czasem niedostrzegalne dla innych) potrafią wywlec z człowieka, to co najlepsze i najgorsze. Piszesz powieści, więc zdajesz sobie sprawę z tego, że jest wiele warstw człowieka.

W jakimś punkcie musisz albo się zdecydować, czy brniesz w analizę kału, czy idziesz usiąść na taras powdychać świeże powietrze. 

19-06-2015 12:08

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.