O włóczniach, glewiach, halabardach...

Z czym na polowanie a z czym do boju ruszać głupca z siebie nie robiąc ku pośmiewisku gawiedzi.

Autor: Konrad 'Norman' Bella

O włóczniach, glewiach, halabardach...
Przyjdzie mi zacząć me wywody od tej znanej chyba wszystkim broni, jest ona bowiem zarazem matką i ojcem innych o których chce wam dzisiaj opowiedzieć. Włócznia to broń zacna, na równi przydatna i stworzona do walki jak i na polowaniach. Oba te rodzaje mają drzewce nieco wyższe od człowieka i masywne. To co je odróżnia to kształt samego żeleźca. We włóczniach myśliwskich jest on masywny i szeroki, akuratny by pogruchotać żebra niedźwiedzia i sięgnąć jego serca nim ten na strzępy nas rozedrze. Samo drzewce częstokroć dla wzmocnienia owijane jest skórzaną plecionką, nieraz zdobną w metalowe guzy, by nadać broni nie tylko hardości ale i uroku.

Wersje bojowe włóczni mają groty węższe i dłuższe, tak by śmiało można je było wrazić miedzy płyty zbrojcy lub kółka kolczugi i porazić chronionego nią męża. Samo drzewce wzmacniane jest tak zwanymi wąsami, są to dwa pasy stali przytwierdzone do drzewca gwoździami i sięgające nieraz połowy jego długości, co sprawia iż nie można mieczem odsiec grotu niszcząc tym samym włócznie (wąs ów posiadało wiele rodzajów broni drzewkowej, pozwolę sobie zatem dla własnej jak i waszej wygody nie wspominać o tym przy okazji każdego oręża, a gdzie niegdzie jedynie, by owo jakże przydatne udogodnienie łacniej wam w pamięć zapadło). Wielką zaletą tej broni jest to, iż gdy przyparci już jesteśmy do muru, możemy się nią jak tarczą zasłaniać przed wrogimi razami, bacząc jedynie by nam jej nie przeciął. A zdarza się też ze sposobność pozwoli nam cisnąc nią we wroga nim ten zagrozić nam zdoła. Tego jednak odradza wielu moich przyjaciół pałających się wojennym rzemiosłem, włócznia zacniej się nadaje do walki niż miotania, a gdy nie daj bóg wroga chybimy, przyjdzie nam stawić mu czoła bez tej wielce skutecznej broni.

Rohatyna

Broń ta z wyglądu przypomina włócznię, jednakże posiada zaraz za grotem solidnie umocowaną poprzeczkę, co nadaje jej kształt krzyż przypominający. Poprzeczka owa wielce przydatna jest podczas polowań na dzika, temu tez służą rohatyny. Broń należy nastawić tak by zwierzę szarżując nadziało się na nią. A trzeba do tego nie mało odwagi bowiem dzik biegnący na człeka przez las to widok straszny. Gdy to się już uda, grot wbija się w ciało, jednakże poprzeczka utrzyma bestie z dala od nas. Co pozostali myśliwi wykorzystają by toporami zarąbać zwierzynę. Broń to wiec Wciśle myśliwska, chociaż skłamałbym, gdybym powiedział ze nie widziałem jej nigdy w boju użytej, to jednak niemal zawsze w chłopskich rękach.

Runka i Partyzana

Obie te bronie choć nie pochodzą z jednego kraju, chce opisać wspólnie za radą mego przyjaciela Albrehtusa Sutze’a z Nuln, który wskazał w swym dziele O orężu królestw południowych że wykazują one tak wiele podobieństw ze zupełnie możliwe jest by były wariacjami na temat tego samego oręża. Zarówno runka jak i partyzana mogą mieć drzewca wzmacniane wąsami, tyczy się to jedynie tych sztuk które używane są w zamęcie pól bitewnych.

Runka pochodzi z Bretonii, tam jednak lepiej znana jest jako korseka, czy też bardziej z bretońska corseqe. Broń ta, posiada trójdzielne żeleźce, z którego grot środkowy jest długi i smukły, pozostałe zaś odginają się łukiem na boki tworząc jakby półksiężyc, wygięty bądź w górę bądź w dół. Skrzydełka owe, miały wiele przydatnych w boju funkcji jak pisze w swym dziele Sutze, raz to, nie pozwalały wniknąć broni zbyt głęboko w wątpia przeciwnika, co czyniło by ja trudną do wyrwania, innym razem można było nimi sparować wraży cios, a jeszcze innym, niczym hakiem ściągnąć z konia jeźdźca, gdy ramiona odgięte były w dół. Jak widać w boju to broń straszna, ale i na polowaniach bywa wielce przydatna zastępując bretońskim panom rohatynę.

Co się zaś tyczy partyzany, powstała ona gdzieś w republikach Tilei, z wyglądem różni się od runki, przede wszystkim tym ze grot środkowy ma krótszy za to szeroki, zaś boczne nie są tak długie i spełniają raczej funkcje ozdobne, dając zbrojmistrzom i złotnikom wielkie pole do popisu. Często zatem bywa że partyzanę zauważymy w rekach dworskich strażników w tileańskich pałacach. Jej uroda bowiem w niczym nie uwłacza przepychowi ich wnętrz.

Halabarda

Za moim przyjacielem Sutzem bakałarzem z Nuln, muszę zacząć od tego ze halabarda to kolejna broń mająca za swą kolebką gorące południe. Powstała prawdopodobnie gdzieś na terenach Estalii i przywędrowała dość szybko na północ, gdzie na całe wieki zdominowała pola bitew. A jest to broń straszna i warto o tym wiedzieć nim nieopatrznie zaatakujemy człeka dzierżącego ten z wyglądu nieporęczny oręż.

U zarania swej historii halabarda przypominała wielki topór z małym hakiem osadzony na długim drzewcu, jednak z biegiem czasu samo toporzysko, zmniejszało się pojawił się grot przypominający grot włóczni a hak stawał się większy. Dzisiejsza halabarda to broń o mocnym żeleźcu w kształcie topora, nierzadko o fantazyjnym kształcie, z długim szpicem kończącym drzewce i mocnym hakiem umieszczonym dla równowagi po drugiej stronie ostrza topora. W boju zatem można tym orężem, rąbać, a siła jest taka iż zdolna rozszczepić męża na dwoje, kłuć szpicem na podobieństwo piki lub włóczni, albo tez hakiem ściągać wroga z konia. Jest to wiec broń zarazem mocna ale i wszechstronna, wymaga jednak obu rąk by władać nią skutecznie, często jednak halabardnicy umieszczają na lewej ręce niewielką tarcze dla zacniejszej ochrony. Wiele jest rodzajów i kształtów halabard, zawsze jednak zachowują owe trzy elementy topór, szpic i hak. Wielka jest również ich różnorodność gdy idzie o jakość wykonania, od zwykłego plebejskiego rebidła, po kunsztowne, często skapujące ozdobami egzemplarze pałacowe czy oficerskie.

Gizarma i glewia

I znów bronie które wypadało by omówić pospołu ze względu na liczne podobieństwa zarówno w budowie jak i w pochodzeniu. Zdaniem wielu wybitnych bakałarzy historii obie miały za przodka mało romantyczne narzędzie rolnicze potocznie kosą zwane.

Najsampierw gizarma. Powstała prawdopodobnie gdzieś na ziemiach Tilei. Pierwotnie żeleźce tej broni przypominało długie łukowato wygięte ostrze na podobieństwo kosy kute, opatrzone mnóstwem haków i zadziorów rozłożonych nie wedle planu jakiegoś a zdawało by się jedynie kaprysem kowala który je kuł dyktowane. Taka konstrukcja sprawiała że broń to była
niepowtarzalna a każdo zostawiała rany paskudnie się jątrzące i poszarpane. Jednak z czasem wygląd Gizami poszedł ku ujednoliceniu, zniknęła większość haków, pozostało tylko kilka, upodabniając nieco gizarmę do halabardy jednak nie z ostrzem w kształcie topora ale raczej nóż przypominającym. Podobna jest tez maniera walki tą bronią, zdolna jest bowiem zarówno kłuć jak i rąbać, a haki pozwalają zerwać z konia jeźdźca i rozprawić się z nim gdy leży powalony u naszych stóp.

Glewia natomiast wywodzi się z Bretonii, gdzie zwie się często Cocteau, co nijak inaczej niż jako "nóż" tłumaczone być winno. Samo żeleźce przypomina czasem gizarmę, jednak skromniejsze jest w haki lub też w ogóle ich nie posiada, mimo różnic w wygładzie wielu jest pośród mężów uczonych, takich którzy uważają glewie jedynie za rodzaj gizarmy. Ja pozwolę sobie stanąć jednak po stronie tych którzy myślą inaczej. Bowiem w przeciwieństwie do gizarmy ostrze Cocteau zawsze jest gładkie, pozbawione haka co sprawia ze bronią ta można niezgorzej siec przeciwnika niczym szablą lub kordem umieszczonym na długim kiju co sprawia ze walczy się nią szybciej i zupełnie inaczej niż gizarmą.

Warto powiedzieć tu jeszcze o kosie bojowej, która nie raz uczyniona jest z owego narzędzia skutego na sztorc tak że powstaje coś na podobieństwo glewii jednak zupełnie pozbawione jej szlachetności.

Szydło

Szydło to broń której nie sposób pomylić z niczym innym, jest to broń straszna i wielce w boju skuteczna, a zarazem prosta i tania. Wygląda niczym długi wąski szpikulec osadzony na drzewcu, często oddzielonym od niego małym talerzykiem, któremu zawdzięcza swą nazwę, do złudzenia bowiem przypomina dzięki niemu szydło. Bronia to można jeno kłuć, co czyni ja idealna do walki ramie w ramie w ściśniętych szeregach. W krzepkich dłoniach mocne a zarazem wąskie ostrze grotu zdolne jest przekłuć większość litych zbroi, z kolczug i skórzni nie robi sobie zaś żadnej przeszkody. Jeśli wiec przyjdzie ci stanąć do walki z człekiem w nią zbrojnym, baczaj na jego ciosy, pancerz twój będzie bowiem dla ciebie marną osłoną.

Widły bojowe

Jako ze potrzeba matką jest wszelkiego wynalazku, nie dziwota więc, ze w chwilach zagrożenia chłopstwo brało za narzędzia i broniło swego życia i dobytku. Taki był z pewnością rodowód wideł bojowych. Broń ta jednak daleko ma już do swego przodka, kuta jest bowiem od razu do walki nie zaś pracy. Jej mocne zęby przypominają nieco runkę, jednak nie ma miedzy nimi takiej różnicy długości, są często niemal równe i zawsze odgięte ku górze, nigdy zaś w dół. Broń ta świetnie nadaje się do pchnięć, które przy odrobinie wprawy zostawia w ciele wroga nie jedną a kilka broczących krwią ran. A wprawny w niej knechta potrafi bez większego wysiłku wyłapać między ostrza wraży cios a i nie rzadko przekręcając energicznie broń, wytrącić mu pochwycony oręż z ręki. Zdarza się, choć rzadko, że z bronią ta chadza się na dzika, lub innego zwierza, nie jest ona jednak ku temu wymarzona ze względu na stosunkowo krótkie drzewce które trudno osadzić w ziemi równocześnie mierżąc nim w bestie. Zaznaczyć też warto, ze mimo swego
plebejskiego rodowody widły bojowe potrafią być orężem zdobnym i szlachetnych, wszystko zależy jedynie od zasobności jej posiadacza.

Pika

Niepodobna było by tu pominąć tej broni choćby już dlatego ze zyskuje ona coraz większą przychylność i można ja zobaczyć pod coraz liczniejszymi sztandarami. Pika to długa, licząca sobie nawet 5 metrów włócznia o krótkim masywnym grocie, nieraz ozdobionym u nasady pękiem barwnego włosia. Wielce jest skuteczna, gdy idzie o to by piechur dotrzymał pola konnemu
wrogowi. Tam gdzie halabardy i glewie były za krótkie i kopie jeźdźców dosięgały wojów nie dając im szansy ataku, pika okazuje się wystarczająca by zranić konia lub ugodzić jeźdźca nim ten cios zada. A i przeciw piechocie jest wielce przydatna, długie drzewce nie może bowiem być zbyt sztywne, i siłą rzeczy jest zatem elastyczne. Z jednej strony utrudnia to walką tymże
orężem, z drugiej zaś, wprawny pikinier potrafi broń swa tak rozbujać iż grot jej zatacza szalone okręgi, a furkoczące włosie zupełnie dezorientuje nacierającego wroga, wtedy jeno pchać wystarczy a grot piki uderza z nieprzewidywalnego kierunku wśród hurgotu włosia i samej tyczki.

Oszczep i dziryt

Nie tylko walce w zwarciu służy oręż drzewcowy, wiele jest jego odmian służących do miotania, z których najpopularniejsza są oszczepy i dziryty. Zawsze są one krótsze od swych kuzynów służących zwarciu, tak by łacniej i celniej szybowały, groty ich są natomiast na ogół krótkie i masywne, co zapewnia im znaczna siłę gdy uderzają w cel. Oszczepy są niemal tak stare jak sama włócznia, odkąd sięga ludzka pamięć służyły tak do walki jak i polowania, wiele jest ich rodzajów, jedna są smukłe i w miarę długie inne mają drzewca szeroki i krótkie. Siła i zasięg ich zależy jedynie od władającego nimi męża. Podobnie ma się z dzirytami, te jednak, na ogół są smuklejsze i krótsze od typowych oszczepów, są ponad to bronią raczej żołnierska i nie chadza się z nimi na zwierza. Donoszono mi za to nieraz, iż do ich miotania można użyć wydrążonego na podobieństwo rynny czy tez koryta kawałka drewna. Dziryt umieszcza się w owym łożu po czym wymachem ramienia wyrzuca się go w kierunku celu, nie jest to ponoć łatwe. Lecz pozwala miotać dalej i z większą siłą a co za tym idzie także celniej.

Kiścień

I na koniec zostawiłem sobie broń, która napawa mnie obrzydzeniem, lecz która zabrała już tylu szlachetnie urodzony jak i ich sług ze niepodobna przemilczeć jej istnienia. Jest to dzieło na wskroś plebejskie i tak podle w swej prostocie ze jeno chłop może tym władać. Całość składa się jeno z końskiej szczęki osadzonej na kawałku kija, za pomocą sznura czy też rzemieni, Mimo swego prymitywizmu broń ta jest przerażająco skuteczna, szarpie niemiłosiernie ciało, tak iż nawet jeśli od razu raniony nią ducha nie wyzionie, to pisana mu jest długa i bolesna rekonwalescencja a rany doskwierać mu będą jeszcze po latach.


Wybaczcie jeśli nie opisałem tu broni która was interesuje, jednakże takie jest bogactwo i różnorodność tego oręża że niepodobna opisać wszystkich, tym którzy natomiast narzekać pragną na brak toporów i młotów wszelakich, śpieszę donieść iż staną się one tematem kolejnej gawędy.