» Blog » O tłuszczu we włosach
23-06-2012 11:30

O tłuszczu we włosach

W działach: RPG, Kultura | Odsłony: 46

Chciałbym wszystkich przeprosić za tą notkę blogową. Od razu, na wstępie. Jest niesmaczna, jest kontrowersyjna, jest obrażająca. Ale postanowiłem ją napisać. Bo ktoś powinien poruszyć ten temat. Chociażby dlatego, że idzie lato.

Na początek chciałbym się z wami podzielić pewnym cytatem, którym obdzielił czytelników Marilyn Manson w swojej biografii.

"Jeżeli prawdą jest, że każdy wypalony papieros skraca twoje życie o 7 minut, to każda rozgrywka Dungeons & Dragons opóźnia twoją utratę dziewictwa o 7 godzin."

Ja wiem, że w RPG grają fajne osoby. Ja wiem, że często są to ludzie, kórzy nie tylko mają za sobą pierwsze intymne sytuacje, ale nawet mogą pochwalić się posiadaniem potomstwa, że o stałym partnerze w postaci żony nie wspomnę. A dlaczego żony, dlaczego nie piszę o mężu, czy dlatego, że jestem szowinistyczną świnią? Nie. Dlatego, że nie widziałem jeszcze kobiety jednocześnie zafascynowanej RPG i posiadającej przypadłość o której będę pisał. I dziękuję losowi, że mi tego widoku oszczędził...

Ja wiem, że w każdej grupie społecznej są ludzie, którzy postanawiają zrezygnować z regularnego wykonywania pewnych czynności higienicznych. I wśród pracowników biurowych, i wśród księży, i wśród magazynierów znajdzie się czarna owca. Problemem jest jednakże skala owego zjawiska. Wiecie, pochodzę z małego miasteczka. Pamiętam festyny na które burmistrz nie szczędził pieniędzy. Były jakieś zespoły znane z TV, były budy z piwskiem i kiełbaskami, były wieńczące wszystko sztuczne ognie. I byli ludzie. Z początku szeroki przekrój społeczny, pani ze sklepu, dzieci ze szkoły, babki, które zazwyczaj wychodziły tylko do kościoła, albo na targ. No, słowem wszyscy, przekrój społeczny całego miasta. Z czasem się to zmieniało. Im było później, tym więcej tych standardowych osób kończyło imprezę. W siłę rośli za to narkomani, nastolatki, piwkowicze. Mam wrażenie, że pod sam koniec, o którejś tam w nocy, kiedy zostawali już sami barwni potępieńcy liczba osób, będących wyraźni z higieną na bakier była mniejsza niż na Pyrkonie. Dodam, że mam na myśli Pyrkon w biały dzień.

Ludzie, nawet jak wasz miecz ma +20 do ataku, a wasza postać level 17, to idąc między ludzi powinniście się myć. Długie włosy opadające za ramiona, oklapnięte, błyszczące od tłuszczu tak mocno, że przypominają mokre nie dodadzą wam splendoru. Dlaczego na każdym konwencie, na którym jestem muszę między prelekcjami manwerować w ściśniętym tłumie, żeby ominąć takiego osobnika w obawie, że ten jego pióropusz pobrudzi moją koszulkę? Jak ktoś nie ma ochoty zbyt często myć włosy, to może nie najgorszym pomysłem byłoby ścięcie włosów? Całe szczęście, że zazwyczaj w poruszającym się tłumie zapach starego potu jakoś się rozchodzi w ogólnym rozgardiaszu. Co nie znaczy, że los mi tego oszczędził z innej okazji. Otóż w moim życiu tak się złożyło, że wielokrotnie zmieniałem miejsce pobytu. Jak się gdzieś przeprowadziłem, to próbowałem się w jakieś towarzycho wkręcić, żeby nie rezygnować z mojej pasji jakie są gry fabularne. Pamiętam po dziś pewne spotkanie z takim jednym jegomościem w barze. Dogadaliśmy się i umówiliśmy na pierwszą sesję u mnie. W lokalu, jak to w lokalu - mnóstwo zapachów, stoliki akurat były dość szerokie, a dzień chłodny. Nie zorientowałem się więc, że popełniam błąd. Powiem tyle - po sesji mój nowo zapoznany kolega wyszedł, ale jego zapach został, pomimo szeroko otwartego okna. Kolejna godzina wietrzenia plus pryskanie dezodorantem po krzesłach dały efekt - nerd wyszedł z mojego domu ostatecznie. Godzinę po tym, jak wyszedł.

Dziwi mnie to niepomiernie, bo RPG to hobby społeczne. To nie jest World of Warcraft, gdzie każdy siedzi u siebie, przed własnym komputerem. Tu ludzie się potykają. Siedzą koło siebie, rozmawiają patrząc sobie w oczy. Jakkolwiek pedalsko to nie zabrzmi - to trochę jak randka. Ludzie spotykają się, żeby z sobą porozmawiać. Może i nikt nie liczy na intymny wieczór po udanym spotkaniu, ale jednak pewne punkty wspólne są. I obowiązują też pewne wspólne zasady. Na randę nie idzie się w opłakanym stanie, w przpoconych ciuchach, tłustych włosach, z wygarem sączącym się z gęby. I w takim stanie iść na sesję także się nie powinno. Okazujemy w ten sposób szacunek - nie tylko sobie i swojemu ciału - ale także naszym rozmówcą.

Komentarze


FireFrost
   
Ocena:
+5
"Jak zostali wychowani, tak beda smierdziec, czy to na sesji, czy w szkole/pracy."

Dlatego też prouszyłem ten temat. Myślę, że mówienie o śmierdzielach może podnieść świadomość ludzi i coś zmienić. Mam szczerą nadzieję, że za jakiś czas ktoś inny podejmie temat, czy na polterze, czy gdziekolwiek indziej.
23-06-2012 15:57
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Szponer, kiedy ja pisalem, ze "wystarczy chcieć", obroncy "zwyklych ludzi" podniesli larum na 4 strony flejma. Wiec uwazaj :)
23-06-2012 15:59
Miki Asylum
   
Ocena:
+1
@Krzemień - psują przed kim? 99% normalnych osób nie ma pojęcia, że "papierowe" RPG w ogóle istnieje.
Magia, satanizm? Rany, chyba coś mnie ominęło.
W kwestii muzyki - co masz na myśli? Z opisu wnioskuję, że grind core.
23-06-2012 16:11
Malaggar
   
Ocena:
+2
Definicja jazgotu

(jazgot
1. «gwar powstały ze zmieszanych głosów wielu ludzi; też: krzykliwa kłótnia»
2. «mieszanina głośnych, piskliwych dźwięków»)

pasuje do znakomitej większości muzyki metalowej.
23-06-2012 16:34
Albiorix
   
Ocena:
0
Kiedy byłem jeszcze bywałem, to czasem na konwentach powoli przekształcałem się w zombie. Po prostu nie zawsze było gdzie i jak się umyć, kiedy spać itp. Czego się nie dało umyć w szkolnym zlewie zostało brudne.
23-06-2012 16:41
Xolotl
   
Ocena:
0
@Malaggar
Każdy z nas ma inaczej rozwiniętą inteligencję muzyczną i innych rzeczy w muzyce szuka. To, że Tobie większość metalu nie podchodzi, to tylko Twoja sprawa i tylko Ciebie się tyczy i będzie się tyczyć. Także sam sobie tę definicję napisałeś:)

A najgorsi są metale z gimnazjum/liceum. Smród i brzydota, szatanizm i szóstka z religii:)
23-06-2012 17:15
goracepapu
   
Ocena:
+1
Trzeba znać wroga, żeby móc z nim walczyć!
23-06-2012 17:31
Aravial Nalambar
   
Ocena:
+4
Malaggarze, jako jazgot jest postrzegana przez wielu nawet klasyczna muzyka rockowa (szczególnie np. the Doors i rock progresywny). Tak samo z bardziej alternatywnymi formami Jazzu. Osobiście za metalem nie przepadam, ale niektóre utwory Mensona, nie wspominając o Nine Inch Nails bardzo mi podchodzą. Muzyka ta może nie wpisuje się w klasyczne zasady estetyki, ale trudno jej czasem odmówić przekazu czy złożoności. Oczywiście w obrębie każdego nurtu znajdzie się kicz, ale nie powinno się chyba jedynie na podstawie własnego gustu w ten sposób pogardzać danym gatunkiem.
23-06-2012 17:37
Malaggar
   
Ocena:
0
@Arvial: Mogę pogardzać na podstawie gustu np. Krzemienia. Lepiej będzie?

PS. Ja doskonale zdaję sobie sprawę, że np. Hendrix był jazgotliwy jak diabli. Tylko u niego za jazgotem stał geniusz.

PPS. Proponuję powoli wracać do tematu notki odchodząc od muzycznych preferencji.
23-06-2012 17:47
~Czyścioszek

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Smierdzi mi tu zgniłą zieleniną.
23-06-2012 18:10
FireFrost
   
Ocena:
+6
Nie ma też co świata słuchaczy dzielić na metali i nie metali. Wśród nieco bardziej dojrzałych osób nie brak tych, które nie mają wczówki na jeden gatunek muzyczny, żadnego parcia na przynależność do brudnych metali czy okopconych hip hopowców. I gusta muzyczne takich typów potrafią być dziwaczne. Ja przykładowo cenię i metalowy Mayhem i totalnie nie metalową Tori Amos. Jak sobie czasem playlistę sklecę, to ludzie się w czoło pukają i zarzucają mi rozdwojenie jaźni.
23-06-2012 18:17
Blanche
   
Ocena:
+8
Z przykrością stwierdzam, że panowie w Polsce - bez względu na przynależność do tej, czy innej subkultury - nierzadko mają problemy z higieną osobistą. Jak już zostało wspomniane, aby się o tym przekonać, wystarczy latem jeździć komunikacją miejską. Na metalach to bardziej widać, bo jeśli ktoś ma włosy do pasa, to po prostu musi o nie dbać bardziej, niż osoba krótko ostrzyżona, a tego nie robi.
23-06-2012 18:32
DeathlyHallow
   
Ocena:
+1
ale Marylin Manson? ordynarny kiczman. z restą nie jest to za bardzo metalowe, z resztą metal ma swoje wielkie sprawy. slayer, neurosis, ostatnio mastodon. nawet ta nieszczęsna metalika skończyła się nieco później niż kill'em all.

problem w tym, że statystyczny polski metalhead słucha tylko metalu, gardzi inną muzyką, nie myje pach ani głowy i psuje opinie erpegowcom. amerykańskie nerdy słuchają czasem weezera i nie kojarzą się ze smrodem (chociaż to pewnie imperialistyczna propaganda).

metal to gatunek muzyki godny szacunku, ale dziś w Polsce nie skończyła się jeszcze krucjata przeciwko totalnemu zmetalizowaniu nie tylko fandomu, ale i kraju. do tego czasu nie ma pardonu. będę doceniał metal przy piwku jak przestanę spotykać długowłosych idiotów wmawiających mi, że 'rap to nie muzyka' i nie znających dyskografii the beatles przy pozie znawców.

btw tak jak w Polsce jazda na desce onegdaj kojarzyła się ze słuchaczami hip-hopu (absurd w sumie), tak teraz rpg kojarzy się z metalami. w Polsce zajawki jakoś inaczej dobierają się w pary :)

na koniec fajny nerdowski hymn i nie ma nic o niemyciu się:
http://www.youtube.com/watch?v=dTl K3UVkK8Q

ed. "Ja przykładowo cenię i metalowy Mayhem i totalnie nie metalową Tori Amos. Jak sobie czasem playlistę sklecę, to ludzie się w czoło pukają i zarzucają mi rozdwojenie jaźni." - e tam, wszystko mieści się w ramach Akceptowalnej W Polsce Opcji Słuchania Poważnej I Głębokiej Muzyki O Lekko Mrocznej Aurze. dodaj tam Tego Typa Mesa, Beach Boysów, Fleetwood Mac, Kylie i Sama Cooka. wtedy zaczyna się pluralizm :)
23-06-2012 18:51
Malaggar
   
Ocena:
+5
@Blanche: Odbiję piłeczkę, i napiszę, że panie też miewają (wcale często!) te same problemy, więc problem nie dotyczy tylko jednej płci.
23-06-2012 18:53
Salantor
   
Ocena:
0
A ja dam obu stronom po pluski.
23-06-2012 19:03
Blanche
   
Ocena:
0
@Malaggar:
Nie mam zamiaru się o to spierać, bo przecież wszystko zalezy od tego, z jakimi ludźmi stykamy się na codzień. W moim otoczeniu u pań tego nie widać, u panów - owszem; w Twoim może być odwortnie. Spotkałam się zresztą kiedyś z opinią, że "laski studiujące filologie są zawsze odwalone". Może i tak.
23-06-2012 19:04
~zuo wcielone

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+7
Od częstego mycia nie nabijesz expa. '-)
23-06-2012 19:22
~Ekspert

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Blanche, jako znawca dziewczyn studiujących filologię muszę potwierdzić, że rzeczywiście ich higiena osobista stoi na bardzo wysokim, powiedziałbym europejskim poziomie.
23-06-2012 20:08
Malaggar
   
Ocena:
+6
Mam nadzieję, że myślimy o tej samej części Europy drogi Ekspercie.
23-06-2012 20:17
Krzyś
   
Ocena:
+5
Powiem tak. Rozumiem, że w 3, 4 dzień konwentu można być lekko "wymiętoszonym". Rozumiem, że można po 7h jazdy pociągiem być nienajświeższym. Rozumiem, że ktoś może mieć problem ze zdrowiem/fizjologią/utrzymaniem włosów w ładzie (sam jak nie umyję włosów codziennie, to wyglądam paskudnie).

Ale nie rozumiem robienia sobie krzywdy celowo. Czarny, skórzany(a może lateksowy?) płaszcz do ziemi, czarne, grube bojówki (ciężka spódnica w wersji kobiecej, czasem), glany do pół łydki, czarny podkoszulek, do tego mnóstwo skórzanych dodatków, ćwieki, łańcuchy itd. Pomijając że noszenie tego ciężaru w upale jest katorgą, to chciałbym zauważyć że czerń nie odbija światła, tylko je pochłania, a co za tym idzie, niesioną przez nie energię termiczną. Noszenie takiego zestawu to głupota, skóra zaczyna nam gnić pod ubraniem.

Ze zgrozą trzeba nadmienić, że osobnicy którzy tak przyjeżdżają na konwent najczęściej nie dośc\ć że się nie myją, nie mają nic na zmianę, to i jeszcze śpią w swoim kombinezonie...

Ja rozumiem, poświęcenie dla stylu i w ogóle... ale co to za styl i co tym sobą reprezentują to ja nie wiem...

Polecam tak jak ja, wszędzie teraz pomykam w japonkach i zwiewnej koszulinie. Lekko i przyjemnie.
23-06-2012 21:11

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.