» Artykuły » Poradnik modelarski » O postarzaniu modeli

O postarzaniu modeli

Wielokrotnie widywałem armie pięknie pomalowane. Bogactwo kolorów, różnorodność i czystość barw mogły wydawać się ideałem. Mnie jednak zawsze czegoś w tych masach figurek brakowało. Ostatnio uświadomiłem sobie czego – wyglądu siły stworzonej do walki, a nie na pokaz mody. Owszem, wojownicy w wielobarwnych, często jaskrawych strojach (vide Imperium lub Bretonnia w Warhammerze FB) wyglądają ciekawie. Jednak czy nie byłoby lepiej, gdyby płaszcze pokryła warstewka pyłu, buty poplamiła odrobina błota, a stal pociemniała i delikatnie pordzewiała? Oczywiście, są armie jak Elfy Wysokiego Rodu (zarówno z Władcy Pierścieni, jak i z Warhammera Fantasy Battle), do których takie efekty zupełnie nie pasują. Ktoś wyobraża sobie elfa w brudnym płaszczu? Zapewne nie. A człowieka, krasnoluda czy bestię Chaosu? To już prędzej.

W tym artykule chciałem z czysto technicznego punktu widzenia omówić mniej i bardziej zaawansowane techniki sprawiania, że nasza armia będzie wyglądać jak zaprawiona w bojach, a nie wychodząca właśnie od krawca. A więc do dzieła!

Tkaniny

Drybrush – kurz i pył
Zdecydowanie najprostszą (co nie oznacza, że złą) metodą postarzania tkanin jest malowanie suchym pędzlem, dające efekt przybrudzenia pyłem, kurzem. Drybrush stosujemy po pomalowaniu całej figurki Zależnie od docelowego efektu wybieramy odpowiedni kolor (zazwyczaj jakiś jasny odcień brązu, choć dobrze jest poeksperymentować - przykładowo czarny ładnie oddaje efekt osmolenia na jasnych szatach), wycieramy pędzel z większości farby i szorujemy po tych częściach, które mają być brudne. Teoretycznie można na tym poprzestać, jednak wystarczy odrobina pracy i efekt można znacznie poprawić. Bierzemy odcień z pierwszej warstwy drybrusha i rozjaśniamy go widocznie (można eksperymentować z rozjaśnianiem białym, żółtym, jasnopomarańczowym czy szarym) i powtarzamy drybrush, tym razem wycierając więcej farby. Kolejną warstwę rozjaśniamy jeszcze bardziej i powtarzamy aż efekt będzie zadowalający. Technika ta nadaje się głównie do brudzenia dolnych części długich płaszczy, spodni, czy butów. Jak już jednak mówiłem – warto próbować z innymi wariantami, a nuż wyjdzie coś dobrego…

Wash – wilgoć i stęchlizna
Washe także są przydatne przy postarzaniu ubrań. Odpowiednio dobrany brązowy lawunek nadaje materiałowi wygląd zawilgłego i przegniłego. Może także z powodzeniem udawać świeże błoto czy brudną wodę. Wystarczy wziąć brązową farbkę, wymieszać ją z innymi aby uzyskać interesujący odcień, rozwodnić tak by była przejrzysta i nałożyć na wybraną powierzchnię. Kiedy widzimy, że wash mocniej zasycha, możemy ściągnąć jego nadmiar chusteczką higieniczną. Jeśli jednak pozwolimy mu wyschnąć do końca, na brzegach potraktowanego nim obszaru pozostaną zacieki – efekt jak najbardziej pożądany.

Green Stuff – podarte i zniszczone szaty
To technika znacznie bardziej zaawansowana, lecz mimo to względnie prosta. Jeśli ktoś kiedykolwiek miał styczność z tą masą modelarską, nie powinien mieć trudności. Potrzebne będzie też narzędzie do rzeźbienia, płaskie ze szpiczastą końcówką (można użyć narzędzi dentystycznych, lub pogrzebać w kobiecych rzeczach – widziałem takie coś w zestawie do manicure). Technika ta niezbyt nadaje się do modelowania małych powierzchni, ale sprawny rzeźbiarz i z tym sobie poradzi.
Aby wykonać rozdarcie, należy zacząć od uformowania malutkiej kuleczki z Green Stuffu (ok. 2–3 mm). Następnie przykładamy kuleczkę do szaty w miejscu, w którym ma być dziura i płaską powierzchnią dłutka rozpłaszczamy ją po bokach, aby wkomponowała się w fałdy szaty, zostawiając jednak większość masy na środku. Wbijamy końcówkę w środek plamki masy modelarskiej (tam, gdzie zostawiliśmy jej najwięcej) i spiralnym ruchem zaczynamy zgarniać ją na zewnątrz docelowego rozdarcia, aż uzyskamy dziurę odpowiedniego rozmiaru. Następnie samym czubkiem narzędzia wyciągamy odrobinkę masy spod brzegu dziury i wywijamy ją na zewnątrz, formując coś na kształt poszarpanego brzegu otworu. Wyginamy nieco krawędzie, aby wyglądały bardziej naturalnie. Voila! Wystarczy tylko poczekać aż Green Stuff wyschnie i pomalować swoje dzieło. Tutaj też mamy pole do eksperymentów – np. brzegi pomalowane na czarno mogą imitować przypalenia. Można także nałożyć pasek masy modelarskiej na koniec peleryny i wyrzeźbić poszarpaną tkaninę.

Piasek – skrajny brud
Nie, nie pomyliłem się. Piasek jest bardzo przydatnym materiałem w postarzaniu tkanin (i nie tylko!). Musi być to jednak piasek drobniutki, jednak nie pył. Piasek stosujemy tylko na dużych powierzchniach, które w realnym świece miałyby szansę tak się zabrudzić (koniec płaszcza lub peleryny, buty itp.). Smarujemy wybraną powierzchnię wikolem i zanurzamy w piasku. Następnie dogniatamy go, aby trzymał się mocniej. Po piętnastu minutach do pół godziny strząsamy nadmiar piasku. Kiedy wikol zaschnie można przystąpić do malowania figurki. Powierzchnię pokrytą piaskiem malujemy podobnie jak brązowe podstawki.

Weathering Powder - najlepszy sposób na błoto
Żadną z powyższych technik nie da się uzyskać tak realistycznego brudu jak przy użyciu tego materiału, ponieważ w zasadzie weathering powder to błoto. Tą specjalną mieszankę suchej ziemi i piasków mineralnych miesza się z wodą, rozrabia, nakłada na figurkę, czeka ok. 15 minut i gotowe. Nie trzeba niczego malować, bo proszki dostępne są w dużej gamie kolorów, a pigmentacja nie jest równomierna, co zapewnia naturalny wygląd. Wadą jest słaba dostępność tej mieszanki w Polsce.

Metale

Zabrudzona broń
Najczęstszym rodzajem brudu na broni będzie krew. Wbrew pozorom, uzyskanie jej nie jest takie proste. Kluczem do sukcesu jest dobra mieszanka farb.
Aby uzyskać krew świeżą, mieszamy Blood Red i Red Gore w mniej więcej równych ilościach. Dodajemy kropelkę wikolu i dobrze mieszamy. Taką miksturę nakładamy na narzędzie mordu pasmami (w wypadku broni siecznej) lub najzwyczajniej malując (przy innej broni). Dookoła plamy robimy krwiste kropki.
Krew zakrzepła to większe wyzwanie. Najlepszym sposobem jest opracowanie własnego odcienia, jednak dobrym punktem wyjściowym są Red Gore i Scorched Brown zmieszane w równych proporcjach. Taką farbę nakładamy półmokrym drybrushem (na pędzlu zostawiamy nieco więcej farby).

Rdza
O prostą rdzę wbrew pozorom nie jest trudno. Trzeba jednak wiedzieć, co chce się uzyskać. Techniki różnią się dla uzyskiwania rdzawych zacieków na dużej powierzchni i lekkiego nalotu na małym przedmiocie.
Jeśli chcemy uzyskać efekt dość starej rdzy tworzącej zacieki, możemy wybierać pomiędzy metodą konwencjonalną i mniej konwencjonalną. Ta pierwsza, to po prostu dobrze zaaplikowany wash, mieszanką neutralnego brązu i pomarańczu (wg. palety GW: Bestial Brown + Blazing Orange), w odpowiednio dopasowanych proporcjach. W zależności od natężenia docelowego efektu rozcieńczamy mieszankę bardziej lub mniej i nakładamy w miejsca, z których taka rdza rzeczywiście mogłaby wystąpić (zagłębienia, miejsca pod otworami, z których ścieka woda) - dla lepszego efektu farbę można rozprowadzić kilkoma mocnymi dmuchnięciami od góry. Nie ściągamy jednak nadmiaru rozwodnionej farby, jak przy innych washach, lecz czekamy aż całkowicie zaschnie.
Metoda mniej konwencjonalna to w zasadzie też lawowanie, jednak zamiast mieszanki farb używamy prawdziwej "rdzy w płynie". Trzeba przygotować ją na co najmniej miesiąc przed malowaniem (im wcześniej tym lepiej), warto więc zrobić zapas. W buteleczce (optymalnie plastikowej, jeśli koniecznie z metalowej, to ze stali kwasoodpornej) mieszamy 1 porcję wybielacza w płynie, 3 porcje białego octu winnego (tylko na listość, octu, nie stężonego kwasu octowego) i odpowiednią porcję jak najcieńszej wełny stalowej. Po pewnym czasie płyn nabierze rdzawej barwy i będzie ostro śmierdzieć (czego innego można spodziewać się po mieszance rdzy, octu i detergentu?). Nic jednak nie zapewni nam tak realistycznej korozji. Używamy go identycznie jak washa. Warto potem potraktować figurkę lakierem, co powstrzyma wydzielanie zapaszku. Im mikstura starsza, tym efekt silniejszy, więc metoda może być także używana do robienia rdzy bardzo zaawansowanej. Kwestia delikatnego nalotu. Najlepszym sposobem jest drybrush. Robimy mieszankę identyczną jak przy zaciekach, jednak nie rozcieńczamy jej. Dalej postępujemy jak przy normalnym drybrushu. Robimy to jednak w miarę delikatnie, żeby nie zabrudzić elementów, które zardzewiałe być nie mają.

Skrajnie zaawansowana rdza
Tutaj technika jest w zasadzie jedna, lecz zależy ona od tego, czy skorodowany metal jest polakierowany/pomalowany, czy nie. Potrzebny nam będzie jak najdrobniejszy piasek oraz ewentualnie Green Stuff, lub inna masa modelarska. W tym wypadku rdzę robimy przed rozpoczęciem malowania. Jeśli metal, który zamierzamy pokryć bardzo mocną rdzą ma być docelowo polakierowany/pomalowany, musimy uwzględnić efekt odłażącej warstwy lakieru. W tym celu stworzymy dziurę, podobną jak w rozdarciu płaszcza. Z masy formujemy kulkę i przyklejamy ją w miejscu korozji (na większych powierzchniach powinno ich być kilka). Rozpłaszczamy kulkę tak, aby na środku pozostało najwięcej materiału. Następnie wbijamy dłutko i spiralnym ruchem tworzymy "krater". Kiedy Green Stuff jest już bliski wyschnięcia, nieregularnie nacinamy brzeg (tak, aby cały czas Green Stuff był w jednym kawałku) i odginamy powstałe "ząbki" do góry, pod losowymi kątami. Kiedy masa modelarska wyschnie środek tego "krateru" smarujemy wikolem i przyklejamy piasek. Nożykiem szczerbimy lekko brzegi "ząbków". Po wyschnięciu kleju piasek malujemy mieszanką (wg. palety GW) Schorched Brown, Bestial Brown i Blazing Orange. Następnie wykonujemy dość mocny drybrush Bestial Brown + Blazing Orange. Następnie Blazing Orange i na koniec słabiutki Blazing Orange + Bleached Bone. Opcjonalnie na koniec można w 2 – 3 punktach kapnąć mocno rozwodnionym Scorched Brown. "Ząbki" malujemy takim kolorem jak resztę lakieru, lecz wyszczerbienia wypełniamy kolorem srebrnym. Jeśli zaś tak mocna rdza ma się pojawić na czystym metalu, po prostu przyklejamy piasek cienką warstwą i malujemy go wg powyższego schematu.

Stary metal
Stary metal to nie tylko rdza, to także brud i osady. Przy malowaniu go używać będziemy w dużej mierze laserunków, washy i drybrushy. Efekt może także poprawić użycie matowego lakieru. Zaczynamy od nałożenia ciemnego odcienia docelowego koloru, np. Boltgun Metal w wypadku srebrnego. Nakładamy cienką warstwę nieco rozwodnionej farby paseczkami. Robimy to powoli i starannie, gdyż tylko w ten sposób uzyskamy zamierzony efekt. Paseczki powinny lekko na siebie zachodzić. Następnie robimy laserunek mocno rozwodnioną czarną farbą (można użyć atramentu, jednak będzie trzeba figurkę polakierować, gdyż po zaschnięciu atrament jest błyszczący) po całej powierzchni metalu. Trzeba pamiętać, aby malować bardzo rozwodnioną farbą, inaczej laserunek wyjdzie zbyt ciemny. Kiedy laserunek wyschnie, drybrushujemy metal jaśniejszym odcieniem (Chainmail w wypadku srebra) tak, aby pokrył bardziej wystające fragmenty, a pozostawił ciemny odcień w zagłębieniach. Teraz nastąpi etap, na którym bardzo ważna jest inwencja i gdzie warto poeksperymentować. Będziemy washować metal przeróżnymi mieszankami kolów. Początkowo cały proces może wydać Wam się dość dziwny, jednak efekty są o niebo lepsze niż przy klasycznym samym czarnym washu. Najpierw używamy właśnie koloru czarnego. Ważne jest, aby farba była bardzo rozwodniona, niemalże jak do laserunku. Jeśli będzie zbyt mocno kryła, zatrze elementy, które pomalowaliśmy wcześniej. Następnie robimy washe zielone, mieszane zielono-fioletowe, ciemnoniebieskie, czerwono-zielone, niebiesko-zielone i inne, w nawet najbardziej szalonych kombinacjach. Kiedy już skończymy ten twórczy etap, ponownie drybrushujemy metal poprzednim odcieniem, z tym że trochę słabiej. Na koniec nakładamy leciusieńki laserunek z mieszanki zielonej i fioletowej farbki (żeby tylko lekko załamać kolor) i nakładamy cieniutki drybrush najjaśniejszym odcieniem metalu (np. Mithril Silver). Efektu można dopełnić nakładając matowy lub satynowy lakier.

Patyna
Patyna, czyli inaczej śniedź, to turkusowy nalot powstający w wyniku utleniania się miedzi. Tak, miedzi. Tylko stopy tego metalu patynują. Złoto, wbrew powszechnej opinii, jako metal szlachetny, nie pokrywa się śniedzią. Wykonanie śniedzi jest bardzo proste – na pomalowaną odpowiednim odcieniem metalu powierzchnię nakładamy drybrush o odpowiednim kolorze. Można wejść pędzlem w głębsze fragmenty malowanej figurki, ponieważ śniedź tworzy się równomiernie na całej powierzchni metalu. Zdecydowanie NIE polecam do malowania patyny farby Hawk Turquoise. Najlepiej poszukać w internecie zdjęć zaśniedziałych rzeczy (chociażby Statua Wolności) i spróbować jak najwierniej odtworzyć taki kolor.

Wgniecenia, rozcięcia, dziury i wyszczerbienia
Sprawą oczywistą jest, że rolą pancerza jest ochrona przed ciosami. Jeśli więc naszym celem jest ukazanie naprawdę zniszczonego pancerza czy broni, trzeba ją trochę poniszczyć. Najlepszym sposobem na zrobienie wgnieceń jest spiłowanie fragmentu pancerza. Potrzeba do tego okrągłego pilniczka lub ewentualnie miniaturowej szlifierki z okrągłą główką trącą. Po prostu piłujemy dany (raczej mały) obszar do uzyskania zadowalającego efektu. Jeśli używamy szlifierki ręcznej, nastawiamy ją na najniższe obroty. Dobrze jest robić przerwy co ok. 10 sekund, aby uniknąć zbytniego rozgrzania. Wykonanie efektownego cięcia to już nieco trudniejsza sprawa. Aby uzyskać realistyczny efekt, będziemy musieli odpowiednio wyrzeźbić brzeg. Do tego przyda nam się masa modelarska – najlepiej Milliput lub Brown Stuff. Green stuff jest zbyt miękki po zaschnięciu i mógłby się wyoblać. Najpierw robimy leciutko zakrzywione nacięcie w zbroi. Jeśli nie mamy masy lub nie chcemy jej używać, wkładamy nożyk w rozcięcie i ruszamy nim na boki, wypychając nieco brzegi. Jeśli jednak chcemy się pobawić w rzeźbiarza nakładamy na każdy brzeg cieniutki pasek (ale naprawdę maleńki) i narzędziem formujemy go w wygięty na zewnątrz brzeg. Dziury robi się bardzo podobnie, jednak dla uzyskania fajnego rezultatu będziemy musieli użyć wiertarki modelarskiej. Jeśli nie masz takiego narzędzia – zapytaj się w sklepie, w którym kupujesz figurki – tam na pewno ktoś to będzie miał. Najpierw nawiercamy dziurkę jakiejś realnej głębokości – następnie mamy dwie opcje – jeśli to dziura od postrzału, spiłowujemy brzeg do okrągłego kształtu i wydłubujemy szpicem pilnika lub nożykiem poszerzamy otwór przy dnie. Jeśli zaś chcemy przedstawić dziurę po np. pchnięciu włócznią lub inną bronią, także zaczynamy od piłowania brzegów. Robimy to jednak w ten sposób, aby obrys dziury stał się trochę mniej regularny. Następnie obkładamy brzeg masą modelarską i modelujemy ją w wystającą nieco do góry krawędź, podobnie jak w wypadku rozcięcia. Nożykiem można porobić kilka szczerb. Skoro już o wyszczerbieniach mowa – można je albo namalować, albo wyrzeźbić. Malowanie jest stosunkowo proste. Malujemy na brzegu czarny trójkącik, a następnie jego dolną krawędź poprawiamy jasną szarością. Modelowanie też do ciężkich nie należy. Po prostu wbijamy nożyk w krawędź pod kątem i robimy to samo z przeciwnej strony tak, aby wyciąć fragment materiału w kształcie trójkąta.

Faktura metalu
Najłatwiejszym sposobem na zmianę faktury pomalowanej powierzchni jest pokrycie jej lakierem. Błyszczący sprawi wrażenie wypolerowanej powierzchni, matowy zaś metalu starego.

Inne

Brudna skóra
Na wyprawie nieczęsto nadarza się okazja do umycia rąk, czy twarzy, więc po pewnym czasie pokryją się one warstewką brudu. Aby efekt taki uzyskać, drybrushyjemy dłonie i twarz odrobinką ciemnego brązu – np. Schorched Brown. Bardzo ciekawy efekt stwarzyć może drybrush czarnym po dłoniach i twarzach załóg dział czy jednostek uzbrojonych w broń palną. Przydaje się także w wypadku malowania armii Chaosu.

Rany
Żołnierz, który wróci z kampanii bez ani jednej rany może pochwalić się dużym szczęściem. Uzyskiwanie lekkich i świeżych ran ciętych, czy kłutych nie jest trudne. Wystarczy namalować kreskę lub kropkę mieszanką Red Gore i Blood Red, a następnie kilka strużek spływającej krwii. Przy nieco większych rozcięciach robimy nacięcie nożykiem, aby spotęgować efekt. Równie proste do zrobienia są otarcia – wystarczy zdrybrushować dany obszar tym samym odcieniem, którego używamy do krwi. Siniaki są nieco bardziej skomplikowane. W większości przypadków wystarcza lekki fioletowy laserunek. Można dodać też kilka warstw mocno rozwodnionego Vomit Brown i mieszanki tego koloru z Liche Purple. Poważne rany to już nieco trudniejsza sprawa. Trzeba pomagać sobie nacięciami (i to dość głębokimi) oraz modelować poszarpaną skórę za pomocą masy modelarskiej. Trudno przedstawić jakiś konkretny przepis – na pewno trzeba dodać proporcjonalną ilość krwi, a do mieszanki dodać trochę więcej Red Gore. Wnętrze rany malujemy czystym Red Gore i washujemy Scab Red. Rany postrzałowe robi się podobnie jak dziury od kul w zbrojach. Zaczynamy od nawiercenia płytkiej dziury i spiłowania brzegów. Resztą malujemy jak poważne rany. Ewentualnie na dno można wgnieść kulkę Green Stuffu imitującą pocisk.


Opatrunki
Skoro już jesteśmy przy ranach, to warto wspomnieć, że rzadko która armia zostawia swoich żołnierzy nieopatrzonych. Najczęściej będziemy modelować bandaże, ciekawy efekt dają także klapki na oczy. Bandaż wyrzeźbić jest prosto. Robimy wałeczek z masy modelarskiej, następnie rozpłaszczamy go i najzwyczajniej w świecie owijamy nim wybrane miejsce. Następnie nożykiem robimy kreski co kilka milimetrów. Malujemy Bleached Bone i drybrushujemy białą farbką. Następnie dodajemy dość mocny, ciemnoczerwony wash. Obok bandaża można zdrybrushwać skórę mieszanką Red Gore i Scorched Brown. Klapka na oko też skomplikowana nie jest – robimy małą kuleczkę z Green Stuffu, zgniatamy ją i przykładamy do oczodołu modelu. Następnie robimy pasek z masy i oklejamy go dookoła głowy.


Mam nadzieję, że mój poradnik zainspiruje Was, drodzy Czytelnicy, do zmodyfikowania nieco swojej armii. Owszem, ładne pomalowanie jest bardzo ważne, ale nic nie dodaje armii wojowniczego charakteru, jak warstewka kurzu i brudu na płaszczach oraz trochę rdzy pokrywającej zbroje.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


~Drachu

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Fingor, klawy art, świetnie się go czyta, przypomina czasy modelarstwa (np. weathering), ale taki art aż błaga by dać doń parę fotek. Tak czy inaczej art klawy.
19-09-2007 09:51
~the czart

Użytkownik niezarejestrowany
    Świete słowa, drachu, święte słowa
Ocena:
0
Parę zdjęć by do prezentacji efektów nie zaszkodziło :) .
19-09-2007 10:20
Mroczny Pomiot
    Świetny tekst
Ocena:
0
19-09-2007 11:44
~kozur

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
powtarzam słowa the czarta
19-09-2007 18:13
Fingor
   
Ocena:
0
Dzięki za słowa uznania.
Wiem, że zdjęcia by się przydały, ale niestety nie mam stałego dostępu do kompa, ani jakiegoś sensownego aparatu. Ale jak te warunki zostaną spełnione, zdjęcia będą.
20-09-2007 19:48
~CE2AR

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Dobre, dobre.
Od siebie dodam jednak, że z ubrudzeniem nie można przegiąć.

Weźmiemy cały regiment, 20 chłopa wszystkim zakurzymy płaszcze i pochlapiemy krwią miecze. Może się okazać, że o ile pojedynczo figurki prezentują się interesująco to, gdy się ich zbierze do kupy widać, iż zostali umorusani według jednego z góry zaplanowanego schematu, co wygląda „nieco” dziwnie ;)
21-09-2007 02:33
~CE2AR

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Acha i nie widzę powodu, dla którego kórz i bród pola walki miałby cudownie omijać elfy :P
21-09-2007 02:35
Fingor
   
Ocena:
0
Po prostu do większości HElfickich armii taki wygląd nie pasuje. Choć patyna może być interesująca :)
27-09-2007 19:46
~Kozur

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Świetnie wszystko wytłumaczyłeś. Widac ze znasz sie na tym, a nie se pomyslales:
o, nudze sie, napisze arta.

bo takie cos zasmieca strone

Pozdro od Kozura (mnie)
16-10-2007 15:34
~makochman

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Świetny artykuł.

Brakuje tylko wzmianki o dwóch środkach dopiero zdobywających popularność: suchych pastelach i pigmentach. Chyba, że opisany weathering powder jest odmianą pigmentu.

Polecam poszukać w google, pod hasłem "weathering," i na stronach dla modelarzy pracujących w skali 1:35.

W skrócie:

W sklepie dla artystów kupujemy pigment (np. firmy MIG) lub tzw. suchy pastel, barwy czarnej, brązowej, piaskowej... Ponadto przyda się medium akrylowe (emulsja akrylowa bez barwnika).

Suchy pastel pocieramy z boku wzdłuż nożykiem. Obsypuje sie drobny barwny pył. (drobna uwaga. pigment i taki sproszkowany suchy pastel potrafią podrażnić oczy i łatwo brudzą palce, którymi potem będziemy dotykać modelu).

Mamy więc drobny pył z pastela lub pigment.
Coś takiego możemy nanieść na model za pomocą wacika do uszu lub starego pędzla, tworząc zacieki, zaschnięte błoto, kurz itp. Pył tworzy delikatne smugi (nakładany pędzlem) i plamy (wacikiem).

Najlepiej próbować na kawałku modelarskiego złomu i sprawdzać, jak nakładany pył trzyma się powierzchni. Dobrze nakłada się na powierzchnię malowaną sprayem lub areografem, ponieważ jest ona nieco nierówna (od kropelek farby).

Uwaga: pigmenty są znacznie droższe od suchych pasteli i słabo dostępne w Polsce. Mają tę przewagę nad pastelami, że są znacznie drobniejszym pyłem, niż najlepiej nawet sproszkowany pastel.

Ponadto możemy wymieszać odrobinę pyłu z pastela/pigmentu z medium akrylowym. Taka zawiesina doskonale imituje grubo przyschnięte błoto.

Ponieważ pastele i pigmenty łatwo się ścierają, wszystkie te działania wykonujemy tuż przed pokryciem modelu matowym lakierem bezbarwnym - tylko w sprayu! A już na pewno po nałożeniu kalkomanii. Można też nałożyć warstwę lakieru, a potem pastele i znowu lakier. Lakier nakładamy cienkimi wartwami, by pastele i pigmenty nie spłynęły razem z nim po modelu.
11-11-2007 06:28
~kociołek

Użytkownik niezarejestrowany
    Z
Ocena:
0
19-03-2010 20:21
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Fajny art, ale dodaj kilka fotek
20-03-2010 16:59

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.