20-12-2008 18:38
O piorytetach słów kilka...
W działach: rpg, życie... | Odsłony: 1
Ja, fanatyk erpegowy, mający wielkie chęci, ale chyba trochę mniej rozumu...
Od blisko pół roku zbierałam drużynę (aktywnie i z determinacją, bo wcześniej było trochę mniej aktywnie i z mniejszą determinacją), z którą mogłabym dłużej pograć (czytaj - w roli MG). Z pasją zabrałam się do przerabiania gotowego scenariusza i w końcu prowadzenia. Po drugiej sesji, kiedy przekonałam się, że jednak skład drużyny jest stabilny, doszłam do wniosku, że można by spisać raporty z tychże sesji. Przy trzeciej sesji raport z pierwszej był na ukończeniu. A scenariusz (tym razem spisany przez mą skromną osobę), choć nie zachwycał wykonaniem, podobał się i moim graczom i mnie. Jednak kolejny...
Narmo jak zawsze bierze sobie za dużo na głowę i zaczyna się nie wyrabiać. Zajęta spisywaniem kolejnego raportu odpuściłam wykonanie scenariusza (albo wręcz przekombinowałam z nim z powodu chorej ambicji dorównania, autorowi scenariusza, który wprowadził nas do kampanii). Gdy głowa zaprzątnięta jest czym innym, prowadzenie niestety nie idzie...
Wymieszały się priorytety... Na pierwsze miejsce wybiła się chęć w pomocy w promowaniu systemu, w który gramy. A stać tam powinna chęć fajnego grania i poprowadzenia interesującej sesji. Chociaż... Może inaczej. Czas poświęcony na przygotowanie raportu i wysłanie go w eter przeciągnął się i zabrał czas potrzebny na odpowiednie przygotowanie się i przemyślenie sesji.
Na całe szczęście wśród naszej drużyny został wyznaczony najbardziej elokwentny gracz, który dostał zaszczytne miano Wielkiego Piszącego Raporty czy jak to sam określił Kronikarza Sesyjnego. Mam nadzieję, że pomoże mi to mniej przejmować się raportami, ThEvilowi sprawi frajdę, pozwoli dalej promować system i poprawi jakoś naszych sesji ;].
Od blisko pół roku zbierałam drużynę (aktywnie i z determinacją, bo wcześniej było trochę mniej aktywnie i z mniejszą determinacją), z którą mogłabym dłużej pograć (czytaj - w roli MG). Z pasją zabrałam się do przerabiania gotowego scenariusza i w końcu prowadzenia. Po drugiej sesji, kiedy przekonałam się, że jednak skład drużyny jest stabilny, doszłam do wniosku, że można by spisać raporty z tychże sesji. Przy trzeciej sesji raport z pierwszej był na ukończeniu. A scenariusz (tym razem spisany przez mą skromną osobę), choć nie zachwycał wykonaniem, podobał się i moim graczom i mnie. Jednak kolejny...
Narmo jak zawsze bierze sobie za dużo na głowę i zaczyna się nie wyrabiać. Zajęta spisywaniem kolejnego raportu odpuściłam wykonanie scenariusza (albo wręcz przekombinowałam z nim z powodu chorej ambicji dorównania, autorowi scenariusza, który wprowadził nas do kampanii). Gdy głowa zaprzątnięta jest czym innym, prowadzenie niestety nie idzie...
Wymieszały się priorytety... Na pierwsze miejsce wybiła się chęć w pomocy w promowaniu systemu, w który gramy. A stać tam powinna chęć fajnego grania i poprowadzenia interesującej sesji. Chociaż... Może inaczej. Czas poświęcony na przygotowanie raportu i wysłanie go w eter przeciągnął się i zabrał czas potrzebny na odpowiednie przygotowanie się i przemyślenie sesji.
Na całe szczęście wśród naszej drużyny został wyznaczony najbardziej elokwentny gracz, który dostał zaszczytne miano Wielkiego Piszącego Raporty czy jak to sam określił Kronikarza Sesyjnego. Mam nadzieję, że pomoże mi to mniej przejmować się raportami, ThEvilowi sprawi frajdę, pozwoli dalej promować system i poprawi jakoś naszych sesji ;].