12-10-2006 12:07
O metodach nauczania i wyposażeniu szkół w UK słów kilka
W działach: UK, Marudzenie | Odsłony: 13
Nie muszę chyba nikomu mówić o wyposażeniu angielskich szkół i uczelni, ale to co zobaczyłam tu w Stockport (czyt. zadupiu) przerosło moje najśmielsze oczekiwania. To, że jesteśmy za nimi o jakieś 30 lat jest tak oczywiste, że aż przykre. Tu nie ma sali bez rzutnika, komputera, telewizora, projektora, odtwarzacza DVD, głośników itp. U nas na uniwerku czasem zdarzają się takie sprzęty, jednak niestety niewielu zadaję sobie ten trud aby z nich korzystać. Tutaj wykorzystuje się je na każdych zajęciach. Mało tego, przed każdymi zajęciami dostaję się konspekt ze wszystkimi slajdami i miejscem dla notatek własnych, można sobie poczytać, zastanowić się. Nawet pisać za dużo nie trzeba (czyt. nie traci się czasu na notatki). Wszystko na tacy. Ktoś mógłby się przyczepić, że skoro tak to myśleć też nie trzeba. Otóż myśleć trzeba… o wiele więcej niż na naszych ćwiczeniach czy wykładach, bowiem stosowane są tu aktywne metody nauczania. A więc zamiast biernie słuchać, ewentualnie omawiać dany tekst tutaj stosuje się: rolepleje, pracę w grupach, burze mózgów, dyskusje, mapy skojarzeniowe itp. Z tego co się zorientowałam taki sprzęt i metody są tu normalne. No dobra u nas zajęcia są trudniejsze i wymagania większe. W sensie, że trzeba naprawdę dużo teorii się nauczyć, które stają sie postawą do praktyki. Tu jest odwrotnie. I właśnie mając tę teorię wygrywamy z angielskimi studentami. Im by musiało być strasznie ciężko na naszych uczelniach :D Owszem jest to troszkę irytujące, że na zajęciach prowadzący powtarzają po 5 razy to samo (teoria marksistowksa była naprawdę obca angielskim studentom i baaaardzo się zdziwili, że my wiemy o co chodzi), ale przynajmniej każdy rozumie i nie trzeba sie w domu uczyć :P
Learning Center, czyli biblioteka w college rzeczywiście zasługuje na takie miano. Ponad 70 komputerów podłączonych do Internetu, wyposażonych w odtwarzacze DVD, słuchawki, oprogramowanie. Studenci mogą z nich korzystać nieograniczenie. Filmy DVD do wypożyczenia na tydzień (mają nawet Kieślowskiego :P), masa książek nie tylko naukowych, oczywiście najnowsze numery gazet. Pomieszczenie przystosowane jest do nauki w taki sposób, że aż człowiekowi chce się uczyć :D. W porównianiu z tym Learnig Center nasze biblioteki instytutowe wypadają wprost śmiesznie.
Po paru tygodniach chodzenia na zajęcia z pracy socjalnej, zaproponowano nam uczestniczenie w kursie media broadcasting. Z ciekawością poszłyśmy tam z Karoliną (drugą współlokatorką – Polką). I oto co tam zobaczyłyśmy (zob. zdjęcia). No właśnie – znalazłyśmy się w studiu telewizyjnym, gdzie grupa ok. 12 studentów pracuje nad programami. No i już tam zostałyśmy. I tak właśnie wygląda owo studio. Masa komputerów, kamer, mikrofonów, sprzętów najróżniejszych o jakich mi się nie śniło. I ze wszystkiego tego możemy korzystać. Zero teorii, sama praktyka i uczenie się w trakcie wykonywania czynności. Zero przynudzających wykładów, tylko od razu do roboty przy programie. I rzeczywiście w ten sposób człowiek uczy się o wiele szybciej. Zadziwiające, że w takim zwykłym collegu znajduje się coś takiego. Jasne pewnie teraz spadnie na mnie burza odpowiedzi, że przecież w UK za naukę się płaci, więc stać uczelnie na taki sprzęt i że mam się cieszyć, że mogę studiować swoje dwa kierunki zupełnie za darmo. Owszem coś w tym jest, ale z drugiej strony te studia tutaj nie są aż tak drogie. 2 lata na media broadcasting kosztują 2000 tys. funtów, czyli 500 za semestr, to daje 3 tys. złotych czyli stosunkowo niewiele więcej niż płacą zaoczni (wiadomo zależy od kierunku) u nas w Polsce (przy nieporównywalnych zarobkach). I jakoś udaje się im utrzymać taki kierunek z takim sprzętem. I z tymi oto wynurzeniami zostawiam was dziś.
Learning Center, czyli biblioteka w college rzeczywiście zasługuje na takie miano. Ponad 70 komputerów podłączonych do Internetu, wyposażonych w odtwarzacze DVD, słuchawki, oprogramowanie. Studenci mogą z nich korzystać nieograniczenie. Filmy DVD do wypożyczenia na tydzień (mają nawet Kieślowskiego :P), masa książek nie tylko naukowych, oczywiście najnowsze numery gazet. Pomieszczenie przystosowane jest do nauki w taki sposób, że aż człowiekowi chce się uczyć :D. W porównianiu z tym Learnig Center nasze biblioteki instytutowe wypadają wprost śmiesznie.
Po paru tygodniach chodzenia na zajęcia z pracy socjalnej, zaproponowano nam uczestniczenie w kursie media broadcasting. Z ciekawością poszłyśmy tam z Karoliną (drugą współlokatorką – Polką). I oto co tam zobaczyłyśmy (zob. zdjęcia). No właśnie – znalazłyśmy się w studiu telewizyjnym, gdzie grupa ok. 12 studentów pracuje nad programami. No i już tam zostałyśmy. I tak właśnie wygląda owo studio. Masa komputerów, kamer, mikrofonów, sprzętów najróżniejszych o jakich mi się nie śniło. I ze wszystkiego tego możemy korzystać. Zero teorii, sama praktyka i uczenie się w trakcie wykonywania czynności. Zero przynudzających wykładów, tylko od razu do roboty przy programie. I rzeczywiście w ten sposób człowiek uczy się o wiele szybciej. Zadziwiające, że w takim zwykłym collegu znajduje się coś takiego. Jasne pewnie teraz spadnie na mnie burza odpowiedzi, że przecież w UK za naukę się płaci, więc stać uczelnie na taki sprzęt i że mam się cieszyć, że mogę studiować swoje dwa kierunki zupełnie za darmo. Owszem coś w tym jest, ale z drugiej strony te studia tutaj nie są aż tak drogie. 2 lata na media broadcasting kosztują 2000 tys. funtów, czyli 500 za semestr, to daje 3 tys. złotych czyli stosunkowo niewiele więcej niż płacą zaoczni (wiadomo zależy od kierunku) u nas w Polsce (przy nieporównywalnych zarobkach). I jakoś udaje się im utrzymać taki kierunek z takim sprzętem. I z tymi oto wynurzeniami zostawiam was dziś.
