O linii umocnień św. Wartmanna

czyli o tem jak dać odpór zielonoskórym

Autor: Konrad 'Norman' Bella

O linii umocnień św. Wartmanna

„Bogowie poskąpili rasie ludzkiej wielu rzeczy, nie dali nam siły krasnoludów ani długowieczności elfów. Nie zapomnieli natomiast obdarzyć nas tym kawałkiem ziemi, i taką ilością wrogów, byśmy wyleźli ze skóry w jej obronie”

Pułkownik Otton von Wiesenkald, głównodowodzący Linią św. Wartmanna.



Czasy pierwszej linii

Ziemie Wissenlandu, od dawien dawna, niemal każdej wiosny najeżdżane są przez orkowe armie schodzące z gór Szarych i Czarnych. Zagony te pokonywały spore odległości nim traciły impet i zapadały w lasy Imperium, lub na proch ścierała je wissenlandzka armia. Pozostawiały jednak po sobie pas zniszczonej ziemi.

Początkowo Cesarstwo znalazło prosty sposób na powstrzymywanie zielonoskórych - podnóża gór, jak i w samym masywie, pobudowano liczne silnie ufortyfikowane placówki, mające strzec bezpieczeństwa okolicznych ziem. Czas jednak bezlitośnie wykazał, że sposób ten oparty był na mylnej koncepcji. Orkowe bandy wynurzające się z cienia gór, często oblegały z marszu wysunięte placówki, totalnie zaskakując ich garnizony. Okazało się, że w ciągu kilku lat orkowie zdobyli lub zniszczyli wiele imperialnych umocnień. Powód był prosty: ork w górach jest niezwykle trudny do wyśledzenia, potrafi przepaść tak skutecznie, że niejeden krasnolud wyskubałby sobie brodę z zazdrości. Tak więc patrole wysyłane z owych twierdz albo przegapiały skradające się orcze hufce, albo były wybijane w pień. Sytuacja tak nie mogła trwać wiecznie, forty straciły swe znaczenie. Opuszczone przez załogi, były wysadzane w powietrze, by nie ułatwiać życia orkom i banitom. Jednak wiele z nich dostało się pod orkowy nadzór i pozostawały w ich rękach aż do wielkiej ofensywy zainicjowanej przez cesarza Karla Franza. Po kilku miesiącach ciężkich zmagań, ostatecznie przywrócono większość starych twierdz Cesarstwu. Nie oznaczało to jednak ich renesansu - był to raczej ich koniec. Ocalałe forty zburzono, a budulec wywieziony został w głąb dzielnicy, gdzie posłużył do wzmocnienia innej linii obronnej, o której mowa będzie właśnie w tym tekście.

Idzie nowe, czyli po co to wszystko

Linia umocnień św. Wartmanna, bo o niej właśnie będzie mowa, powstała jakieś pięćdziesiąt lat temu i jest około dwieście lat młodsza od wyżej opisanej. Jest ona niezależną inicjatywą elektorów Wissenlandu i Averlandu, którzy postanowili wrócić do starej metody. Mimo, że idea była bardzo zbliżona, nie popełniono jednakże błędu, który stał się przyczyną upadku poprzedniego projektu. Forty rozlokowano, bowiem w odległości od 12 do 35 mil od podnóża gór, pozostawiając, więc duży obszar ziemi między najbliższymi fortami a granicą lasu porastającego góry. Skutkiem tego była konieczność przesiedlenia dużej liczby ludzi, którzy dotychczas, mimo ryzyka, mieszkali w wioskach położonych bliżej gór. Wiele z tych osad już nie istnieje, w innych mieszkańcy postanowili pozostać i bądź zostali wybici w pień przez orki, bądź to nauczyli się bronić. Owe nieliczne, silnie ufortyfikowane, wioseczki same w sobie stały się warownymi stanicami, zdolnymi wytrzymać nawet kilkunastodniowe oblężenia i stanowiących świetną bazę żywieniową dla patroli wysyłanych z fortów.

Strategia obrony

Dlaczego zdecydowano się oddać spory pas ziemi Imperium we władanie banitom i orczym bandom? Powód jest dość prosty, ponieważ dzięki temu zapewniono w miarę realne bezpieczeństwo większości dzielnicy Wissenland, w które to ziemie nie raz wdzierali się orkowi grabieżcy. Osiągnięto to właśnie dzięki owemu pasmu niechronionej ziemi, przez które przejść musiałaby każda orkowa armia. W przeciwieństwie do gór, na szerokim pasie otwartego terenu, nie może być mowy o ukryciu większych manewrów. Każda grupa na tyle liczna, by mogła zagrozić jednemu z fortów, jest odpowiednio wcześniej dostrzegana, co pozwala przygotować obronę. Z drugiej strony, grupki na tyle małe, by przemknąć się niezauważenie, nie są w stanie zagrozić bogatszym wioskom znajdującym się już za liniami fortów. Większość z tych niewielkich band zostaje zresztą wytropiona i rozbita przez kilkunasto osobowe patrole konne, operujące między fortami i poza ich linią. Reszta da radę krótko poszaleć wśród cesarskich wsi i albo zostanie wycięta w pień przez wissenlandckie wojsko albo przepada w lasach Imperium. Konne patrole są niezwykle ważne dla skuteczności owej linii, ich głównym zadaniem jest, bowiem niedopuszczenie do przekradnięcia się orczych armii w niewielkich oddziałkach i ponowne przegrupowanie poza linią fortów. Patrole są na tyle częste, a żołnierze biorący w nich udział wystarczająco doświadczeni, by taki manewr miał doprawdy znikome szanse powodzenia.

Obecnie linię tworzą 23 forty położone w różnych odległościach od siebie, decyduje tu ukształtowanie terenu i jego przydatność do obrony, oraz z dwóch zamków: Wertwald położonego w zachodniej części linii umocnień i zamku Karten położonego na wschód od miasta Hochsleberg. Zamki te stanowią garnizony dla dodatkowych żołnierzy gotowych ruszyć z odsieczą zagrożonym fortom. Trwają prace mające na celu rozbudowę dwóch kolejnych fortów do rangi zamków i wybudowanie jeszcze trzech fortów mających uszczelnić rejon na południe od Trzech Wież, prace te możliwe są dzięki budulcowi dostarczonemu z rozbiórki starej linii umocnień.

O fortach i ich załogach

Poszczególne forty linii św. Wartmanna to ziemno kamienne fortyfikacje, składające się z kamiennego donżonu otoczonego solidnym murem i wysuniętego poza linię murów szańca, służącego jako baza do ostrzału armatniego podczas początkowej fazy walki. Załogę fortów tworzą zawodowi żołnierze Wissenlandu i ochotnicy brani pod broń w innych dzielnicach cesarstwa.

Liczebność załogi w fortach może być różna. Przeciętnie, w forcie stacjonuje około 20 żołnierzy, dodatkowo późną zimą, na okres wiosny i lata liczba ta jest zwiększana o drugie tyle ochotników z poboru. Dzięki temu podczas kampanii załoga fortów może sięgać nawet 50 ludzi ( w tym felczer, kucharz, skryba, kilku szyftarzy (rzemieślników zajmujących się produkcją i naprawą bełtów do kusz) i innych rzemieślników. Wojsko to uzbrojone jest dość nierówno. O ile zawodowi żołnierze Wisenlandzcy wyposażeni są podobnie: w kusze, kolczugi, napierśniki i broń ręczną, to już ochotnicy otrzymują jedynie broń ręczną i biało szare tuniki ( kolory Wissenlandu) identyczne z tymi, które noszą ich koledzy stanowiący stały garnizon fortu. Ochotnicy nie dostają natomiast żadnego ekwipunku ochronnego i są zmuszeni walczyć we własnych pancerzach, o ile je posiadają.

Nadto w fortowych zbrojowniach magazynowana jest wszelaka zdobyczna i stara broń, mająca służyć dozbrojeniu wieśniaków na wypadek specjalnych okoliczności. Wedle pism kwatermistrzów linii, niektóre z fortów są w stanie uzbroić nawet dwie, trzy setki ludu. Najistotniejszym jednak uzbrojeniem fortów są nulneńskie działa i moździerze w sile od trzech do kilkunastu na fort. Obsługujący je żołnierze nie są jednak częścią załogi fortu i otrzymują osobny żołd z kasy miasta Nuln. Ich obecność jest wynikiem podpisanej przed 25 laty umowy, w której elektorzy miasta Nuln zobowiązują się wesprzeć militarnie wojska prowincji Wissenlandu w obronie linii umocnień św. Wartmanna. Podobnie sprawa ma się z obecnością wojsk Averlandu, te jednak znajdują się zaledwie w kilku z fortów tworzących linie i w odróżnieniu od wojsk Nuln ich obecność stanowi bardziej symbol niż realną siłę.

Pojedynczym fortem dowodzi porucznik. Ma on do swojej dyspozycji skrybę, medyka i dwóch sierżantów lub czterech podczas kampanii - dwóch dla wojsk zawodowych, dwóch dla ochotników, po jednym na każde 10 żołnierzy. Jego władza dotyczy utrzymania fortu i przyległego mu terenu i jest w tym temacie samodzielna. W czasie pokoju, każdy garnizon funkcjonuje jako niezależna jednostka, której zadaniem jest utrzymywać spokój na swym odcinku. Stąd duże kompetencje dla poruczników. Tylko podczas większego najazdu, władza ta zostaje mocno ograniczona na rzecz głównodowodzącego cała linią, którym jest z nominacji Cesarza jeden z zasłużonych oficerów wojsk Wissenlandu.

Forty mogą przyjmować podrożonych i zapewniać im ochronę. Jest to zawsze uzależnione od sytuacji i oficera dowodzącego. W jednym forcie goście spędzą noc na dziedzińcu, czy w stajni. W innym zaprosi się ich do stołówki i poczęstuje strawą (czasem każąc za nią płacić).

Ochotnicy

Warto napisać też o statusie ochotników z poza zawodowej załogi fortów. Są oni rekrutowani w całym Imperium z końcem zimy. Kontrakt trwa najczęściej do początku następnej zimy. Żołnierze tacy otrzymują żołd w wysokości 3 zł koron tygodniowo plus wikt i zakwaterowanie, oraz broń ręczną. Podlegają oni swoim własnym sierżantom i stanowią niejako wsparcie załogi zawodowej. Po pierwszym miesiącu służby kilku z nich może dostać się do pieszego zwiadu operującego miedzy fortami a górami, ich żołd rośnie wtedy o 2zł korony i otrzymują wojskowe pancerze. Po odsłużeniu kampanii, żołnierze ochotnicy mogą zaciągnąć się na pięcioletni kontrakt w fortach, zostają wtedy wcieleni do armii Wissenlandu i otrzymują uposażenie w wysokości 7 zł koron tygodniowo – czyli tyle ile zawodowi żołnierze walczący w fortach, ale więcej niż dostaje zwykły Wissenlandzki piechur z regularnej armii dzielnicy. Natomiast konni zwiadowcy strzegący fortów, to weterani mający za sobą przynajmniej 5 lat w załogach fortów ich żołd to aż 10 zł koron na tydzień plus obrok dla konia, i para pistoletów. Oczywiście wikt i zakwaterowanie nadal maja zapewnione. Odchodzący z fortu zwiadowca ma prawo odkupu swego zwierzęcia. Każdy z żołnierzy czy to ochotniczych czy zawodowych ma obowiązek dbania o swą broń, wszelkie naprawy pokrywa z własnego żołdu.

Pomysły

Możliwości jakie tego typu miejsce daje MG są nieograniczone:

- gracze mogą stanowić cześć załogi fortu. Jako ochotnicy mogą dostać się do pieszego zwiadu. Kilkunastodniowe patrole u podnóży gór opanowanych przez orki, są niezapomnianym przeżyciem;

- same opustoszone forty, stojące głęboko w górach mogą kryć w sobie nie jedną tajemnicę i skarb;

- podczas podróży taki fort może stać się doskonałym miejscem na spokojny nocleg, znalezienie pomocy medyka;

- w końcu forty dają zatrudnienie całej rzeszy ludzi z poza wojska, posłańcom, murarzom, budowniczym, rzemieślnikom itp. itd.

Celowo pominąłem też kilka szczegółów dotyczących organizacji życia w fortach byś mógł dostosować je do twojej wizji Imperium. Życzę wam miłej służby w forcie.



Powiązane z tym tekstem: Żołnierze i bankierzy - zakony rycerskie bezpieczniejsze od krasnoludzkich banków
Broń palna w Starym Świecie - artykuł o arkanach rusznikarstwa
Przygody lokalne - motywy na sesję - miasto i wieś wspaniałym tłem przygody
Koń jaki jest każdy widzi... - dyskusja na forum