» Sesja » Lokacje » O linii umocnień św. Wartmanna

O linii umocnień św. Wartmanna


wersja do druku

czyli o tem jak dać odpór zielonoskórym

Ilustracje: Piotr 'CE2AR' Stachurski

O linii umocnień św. Wartmanna

„Bogowie poskąpili rasie ludzkiej wielu rzeczy, nie dali nam siły krasnoludów ani długowieczności elfów. Nie zapomnieli natomiast obdarzyć nas tym kawałkiem ziemi, i taką ilością wrogów, byśmy wyleźli ze skóry w jej obronie”

Pułkownik Otton von Wiesenkald, głównodowodzący Linią św. Wartmanna.



Czasy pierwszej linii

Ziemie Wissenlandu, od dawien dawna, niemal każdej wiosny najeżdżane są przez orkowe armie schodzące z gór Szarych i Czarnych. Zagony te pokonywały spore odległości nim traciły impet i zapadały w lasy Imperium, lub na proch ścierała je wissenlandzka armia. Pozostawiały jednak po sobie pas zniszczonej ziemi.

Początkowo Cesarstwo znalazło prosty sposób na powstrzymywanie zielonoskórych - podnóża gór, jak i w samym masywie, pobudowano liczne silnie ufortyfikowane placówki, mające strzec bezpieczeństwa okolicznych ziem. Czas jednak bezlitośnie wykazał, że sposób ten oparty był na mylnej koncepcji. Orkowe bandy wynurzające się z cienia gór, często oblegały z marszu wysunięte placówki, totalnie zaskakując ich garnizony. Okazało się, że w ciągu kilku lat orkowie zdobyli lub zniszczyli wiele imperialnych umocnień. Powód był prosty: ork w górach jest niezwykle trudny do wyśledzenia, potrafi przepaść tak skutecznie, że niejeden krasnolud wyskubałby sobie brodę z zazdrości. Tak więc patrole wysyłane z owych twierdz albo przegapiały skradające się orcze hufce, albo były wybijane w pień. Sytuacja tak nie mogła trwać wiecznie, forty straciły swe znaczenie. Opuszczone przez załogi, były wysadzane w powietrze, by nie ułatwiać życia orkom i banitom. Jednak wiele z nich dostało się pod orkowy nadzór i pozostawały w ich rękach aż do wielkiej ofensywy zainicjowanej przez cesarza Karla Franza. Po kilku miesiącach ciężkich zmagań, ostatecznie przywrócono większość starych twierdz Cesarstwu. Nie oznaczało to jednak ich renesansu - był to raczej ich koniec. Ocalałe forty zburzono, a budulec wywieziony został w głąb dzielnicy, gdzie posłużył do wzmocnienia innej linii obronnej, o której mowa będzie właśnie w tym tekście.

Idzie nowe, czyli po co to wszystko

Linia umocnień św. Wartmanna, bo o niej właśnie będzie mowa, powstała jakieś pięćdziesiąt lat temu i jest około dwieście lat młodsza od wyżej opisanej. Jest ona niezależną inicjatywą elektorów Wissenlandu i Averlandu, którzy postanowili wrócić do starej metody. Mimo, że idea była bardzo zbliżona, nie popełniono jednakże błędu, który stał się przyczyną upadku poprzedniego projektu. Forty rozlokowano, bowiem w odległości od 12 do 35 mil od podnóża gór, pozostawiając, więc duży obszar ziemi między najbliższymi fortami a granicą lasu porastającego góry. Skutkiem tego była konieczność przesiedlenia dużej liczby ludzi, którzy dotychczas, mimo ryzyka, mieszkali w wioskach położonych bliżej gór. Wiele z tych osad już nie istnieje, w innych mieszkańcy postanowili pozostać i bądź zostali wybici w pień przez orki, bądź to nauczyli się bronić. Owe nieliczne, silnie ufortyfikowane, wioseczki same w sobie stały się warownymi stanicami, zdolnymi wytrzymać nawet kilkunastodniowe oblężenia i stanowiących świetną bazę żywieniową dla patroli wysyłanych z fortów.

Strategia obrony

Dlaczego zdecydowano się oddać spory pas ziemi Imperium we władanie banitom i orczym bandom? Powód jest dość prosty, ponieważ dzięki temu zapewniono w miarę realne bezpieczeństwo większości dzielnicy Wissenland, w które to ziemie nie raz wdzierali się orkowi grabieżcy. Osiągnięto to właśnie dzięki owemu pasmu niechronionej ziemi, przez które przejść musiałaby każda orkowa armia. W przeciwieństwie do gór, na szerokim pasie otwartego terenu, nie może być mowy o ukryciu większych manewrów. Każda grupa na tyle liczna, by mogła zagrozić jednemu z fortów, jest odpowiednio wcześniej dostrzegana, co pozwala przygotować obronę. Z drugiej strony, grupki na tyle małe, by przemknąć się niezauważenie, nie są w stanie zagrozić bogatszym wioskom znajdującym się już za liniami fortów. Większość z tych niewielkich band zostaje zresztą wytropiona i rozbita przez kilkunasto osobowe patrole konne, operujące między fortami i poza ich linią. Reszta da radę krótko poszaleć wśród cesarskich wsi i albo zostanie wycięta w pień przez wissenlandckie wojsko albo przepada w lasach Imperium. Konne patrole są niezwykle ważne dla skuteczności owej linii, ich głównym zadaniem jest, bowiem niedopuszczenie do przekradnięcia się orczych armii w niewielkich oddziałkach i ponowne przegrupowanie poza linią fortów. Patrole są na tyle częste, a żołnierze biorący w nich udział wystarczająco doświadczeni, by taki manewr miał doprawdy znikome szanse powodzenia.

Obecnie linię tworzą 23 forty położone w różnych odległościach od siebie, decyduje tu ukształtowanie terenu i jego przydatność do obrony, oraz z dwóch zamków: Wertwald położonego w zachodniej części linii umocnień i zamku Karten położonego na wschód od miasta Hochsleberg. Zamki te stanowią garnizony dla dodatkowych żołnierzy gotowych ruszyć z odsieczą zagrożonym fortom. Trwają prace mające na celu rozbudowę dwóch kolejnych fortów do rangi zamków i wybudowanie jeszcze trzech fortów mających uszczelnić rejon na południe od Trzech Wież, prace te możliwe są dzięki budulcowi dostarczonemu z rozbiórki starej linii umocnień.

O fortach i ich załogach

Poszczególne forty linii św. Wartmanna to ziemno kamienne fortyfikacje, składające się z kamiennego donżonu otoczonego solidnym murem i wysuniętego poza linię murów szańca, służącego jako baza do ostrzału armatniego podczas początkowej fazy walki. Załogę fortów tworzą zawodowi żołnierze Wissenlandu i ochotnicy brani pod broń w innych dzielnicach cesarstwa.

Liczebność załogi w fortach może być różna. Przeciętnie, w forcie stacjonuje około 20 żołnierzy, dodatkowo późną zimą, na okres wiosny i lata liczba ta jest zwiększana o drugie tyle ochotników z poboru. Dzięki temu podczas kampanii załoga fortów może sięgać nawet 50 ludzi ( w tym felczer, kucharz, skryba, kilku szyftarzy (rzemieślników zajmujących się produkcją i naprawą bełtów do kusz) i innych rzemieślników. Wojsko to uzbrojone jest dość nierówno. O ile zawodowi żołnierze Wisenlandzcy wyposażeni są podobnie: w kusze, kolczugi, napierśniki i broń ręczną, to już ochotnicy otrzymują jedynie broń ręczną i biało szare tuniki ( kolory Wissenlandu) identyczne z tymi, które noszą ich koledzy stanowiący stały garnizon fortu. Ochotnicy nie dostają natomiast żadnego ekwipunku ochronnego i są zmuszeni walczyć we własnych pancerzach, o ile je posiadają.

Nadto w fortowych zbrojowniach magazynowana jest wszelaka zdobyczna i stara broń, mająca służyć dozbrojeniu wieśniaków na wypadek specjalnych okoliczności. Wedle pism kwatermistrzów linii, niektóre z fortów są w stanie uzbroić nawet dwie, trzy setki ludu. Najistotniejszym jednak uzbrojeniem fortów są nulneńskie działa i moździerze w sile od trzech do kilkunastu na fort. Obsługujący je żołnierze nie są jednak częścią załogi fortu i otrzymują osobny żołd z kasy miasta Nuln. Ich obecność jest wynikiem podpisanej przed 25 laty umowy, w której elektorzy miasta Nuln zobowiązują się wesprzeć militarnie wojska prowincji Wissenlandu w obronie linii umocnień św. Wartmanna. Podobnie sprawa ma się z obecnością wojsk Averlandu, te jednak znajdują się zaledwie w kilku z fortów tworzących linie i w odróżnieniu od wojsk Nuln ich obecność stanowi bardziej symbol niż realną siłę.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Pojedynczym fortem dowodzi porucznik. Ma on do swojej dyspozycji skrybę, medyka i dwóch sierżantów lub czterech podczas kampanii - dwóch dla wojsk zawodowych, dwóch dla ochotników, po jednym na każde 10 żołnierzy. Jego władza dotyczy utrzymania fortu i przyległego mu terenu i jest w tym temacie samodzielna. W czasie pokoju, każdy garnizon funkcjonuje jako niezależna jednostka, której zadaniem jest utrzymywać spokój na swym odcinku. Stąd duże kompetencje dla poruczników. Tylko podczas większego najazdu, władza ta zostaje mocno ograniczona na rzecz głównodowodzącego cała linią, którym jest z nominacji Cesarza jeden z zasłużonych oficerów wojsk Wissenlandu.

Forty mogą przyjmować podrożonych i zapewniać im ochronę. Jest to zawsze uzależnione od sytuacji i oficera dowodzącego. W jednym forcie goście spędzą noc na dziedzińcu, czy w stajni. W innym zaprosi się ich do stołówki i poczęstuje strawą (czasem każąc za nią płacić).

Ochotnicy

Warto napisać też o statusie ochotników z poza zawodowej załogi fortów. Są oni rekrutowani w całym Imperium z końcem zimy. Kontrakt trwa najczęściej do początku następnej zimy. Żołnierze tacy otrzymują żołd w wysokości 3 zł koron tygodniowo plus wikt i zakwaterowanie, oraz broń ręczną. Podlegają oni swoim własnym sierżantom i stanowią niejako wsparcie załogi zawodowej. Po pierwszym miesiącu służby kilku z nich może dostać się do pieszego zwiadu operującego miedzy fortami a górami, ich żołd rośnie wtedy o 2zł korony i otrzymują wojskowe pancerze. Po odsłużeniu kampanii, żołnierze ochotnicy mogą zaciągnąć się na pięcioletni kontrakt w fortach, zostają wtedy wcieleni do armii Wissenlandu i otrzymują uposażenie w wysokości 7 zł koron tygodniowo – czyli tyle ile zawodowi żołnierze walczący w fortach, ale więcej niż dostaje zwykły Wissenlandzki piechur z regularnej armii dzielnicy. Natomiast konni zwiadowcy strzegący fortów, to weterani mający za sobą przynajmniej 5 lat w załogach fortów ich żołd to aż 10 zł koron na tydzień plus obrok dla konia, i para pistoletów. Oczywiście wikt i zakwaterowanie nadal maja zapewnione. Odchodzący z fortu zwiadowca ma prawo odkupu swego zwierzęcia. Każdy z żołnierzy czy to ochotniczych czy zawodowych ma obowiązek dbania o swą broń, wszelkie naprawy pokrywa z własnego żołdu.

Pomysły

Możliwości jakie tego typu miejsce daje MG są nieograniczone:

- gracze mogą stanowić cześć załogi fortu. Jako ochotnicy mogą dostać się do pieszego zwiadu. Kilkunastodniowe patrole u podnóży gór opanowanych przez orki, są niezapomnianym przeżyciem;

- same opustoszone forty, stojące głęboko w górach mogą kryć w sobie nie jedną tajemnicę i skarb;

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

- podczas podróży taki fort może stać się doskonałym miejscem na spokojny nocleg, znalezienie pomocy medyka;

- w końcu forty dają zatrudnienie całej rzeszy ludzi z poza wojska, posłańcom, murarzom, budowniczym, rzemieślnikom itp. itd.

Celowo pominąłem też kilka szczegółów dotyczących organizacji życia w fortach byś mógł dostosować je do twojej wizji Imperium. Życzę wam miłej służby w forcie.



Powiązane z tym tekstem: Żołnierze i bankierzy - zakony rycerskie bezpieczniejsze od krasnoludzkich banków
Broń palna w Starym Świecie - artykuł o arkanach rusznikarstwa
Przygody lokalne - motywy na sesję - miasto i wieś wspaniałym tłem przygody
Koń jaki jest każdy widzi... - dyskusja na forum

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


CE2AR
    Teraz ja poszukam dziury w całym ;)
Ocena:
0
1. Kto miałby ogłaszać w Starym Świecie ludzi świętymi (św. Wartman)?
2. Dowódcą fortu jest porucznik, wiem że czepiam się szczegółów, ale trochę mi to za nowocześnie brzmi.
3. Konny zwiadowca dostaje parę pistoletów-> to jakieś 200zk + cena prochu i innych bzdetów oraz szkolenia do obsługi. Skąd by wzięli na to kasę?
4. Za dużo im płacą. Konnego zwiadowcę już po 2 miesiącach było by stać na wiejską chatę! Po roku służby miał by coś koło 500zk. To ogromne pieniądze!
A tak poza tym ciekawy tekścik.
Pozdrawiam.
18-10-2004 08:22
~norman

Użytkownik niezarejestrowany
    a ja połatam :D
Ocena:
0
AD1: jak wszędzie sprawą wyświecej zajmują sie odpowiednie władze. Nie widze sensu żeby kult np. Sigmara nie miał swoich świetych, skoro model organizacyjny jest zapożyczony z naszego. Zakony, tutulatura, odpusty itp.
To jak rozwiniesz te sprawy w swoim świecie zalezy tylko od Ciebie. Ja poszedłem mocno w kierunku religii, bo ona dyktuje połowę klimatu Imperium.

Ad2: Porucznik wcale nie jest taki nowoczesny jak Ci sie wydaje, to stary tytuł, występujący pod wieloma nazwami.

Ad3: Konni są elitą w lini fortów a zarazem podstawa jego funkcjonowania, wbrew pozorom wyekwipowanie takiego kolesia nie jest wcale zabójcze dla kas elektórów którzy finansują linie. A skutecznosć i siła rażenia rekompensuje koszta. Zauważ ze w warhammerze wożnicy dyliżansów popylają z garłaczami i fuzjami. A firmy przewozowe nie sa wcale bogatsze od kasy elektorskiej. No i nie zapominaj o splendorze w armii takiej jak imperialna jest niezwykle ważny.

Ad4: Jak napisałem to elita, do tego potwornir niebezpieczna praca i spore koszty (naprawa pancerza, utrzymanie broni, w tym cena prochu i pocisków) a do tego zajżyj na strone 72 podręcznika. byle robotnik dostaje tygodniowo 42 szylingi, czyli ponad 2 złocisze. Wic jezeli elitarny konny żołnierz zawodowy dostanie 5 razy wiecej to nie jest fortuna.
Poza tym kłopot z całym cennikiem warhammera jest taki ze ceny są mocno nieścisłe.

Dzieki za uwagi.
18-10-2004 19:50
~CEZAR

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Tak święty dla jednych, nie jest świętym dla drugich heh. Ale tym od Mora by się to nie spodobało, że ktoś za niego decyduje :).
19-10-2004 08:19
Gerard Heime
    To ja moze też...
Ocena:
0
poczepiam się czegoś :)

"ork w górach jest niezwykle trudny do wyśledzenia"

Mam poważne wątpliwości, co do takiego twierdzenia.
Jak pokazuje chociażby "WW", hobgoblin lud stepowy, a podstawka uczy nas, że górskie twierdze zdobywane były przez gobliny. Orki nie mają chyba zarysowanego wyrazistego charakteru, ale do miana ludzi gór (którym mogliby zazdroscić krasnolud) im zdecydowanie daleko. Przypisałbym ich raczej jako takch pogan-barbarzyńców do lasów i puszcz. Wskazywała by na to poniekąd budowa - hobgobliny wzorem ludów stepów są małe, szybkie, gobliny takoż z racji tuneli w których żyją (zresztą jak wiadomo mieszkancy gór są niżsi). Natomiast typowy ork w zestawieniu z człowiekiem nawet to typ Conana, rosłego byka który pięścią potrafi niejednego pancernego do poziomu sprowadzić. I do ludu sprawnie poruszającego się po górach mi on pasuje jak kułak do nosa.

Co do owych weteranów śmigajacych z pistoletami, to nie wiem szczerze mówiąc, co takiego w nich nadzwyczajnego jest, co czyniło by ich lepszych od tańszej, liczniejszej i również niezłej lekkiej kawalerii, znanej nam choćby z pewnej portalowej kampanii.

Ale sam koncept strefy buforowej (lub jak wolicie, spalonej ziemi) mi się bardzo podoba, bo wpuścić nań graczy to aż czysta przyjemność. Nielichym chyba pomysłem jest uwikłanie graczy w jakąś intrygę i wysłanie graczy na ten nie inwigilowany teren w celach nielegalnych (bądż po prostu tajnych) negocjacji, wymiany handlowej czy zwykłego przemytu. Taki teren to miejsce jeszcze lepsze pod pewnymi wzgledami od puszcz Imperium na ukrycie kryjówek różnego rodzaju wyjętych spod prawa, słusznie lub nie, ludzi. Do których gracze mogą mieć interes do ubicia lub po prostu - owych jegomości do ubicia.

Co do świętego, to... moze, ale napewno nie tak wprost i tymi mianen. Patrz forum.

Ogółem tekst miły. Gratuluję i zyczę dalszych sukcesów.

Pozdrawiam,
Gerard
19-10-2004 22:40
~Norman

Użytkownik niezarejestrowany
    w orczej sprawie...
Ocena:
0
... to co napisałes to nieco battlowa wizja orków, bestiariuszu to rasa dorastająca dwóch metrów, o " pokracznym, małpim chodzie i długich siegających ziemi ramionach" jak dla mnie to idealne cechy by stac sie doskonałym góralem. Zresztą szkoci tez do małych nie należeli, to ni tylko kwestia wyglądu ale i sposbu życia, mnie od małego orki kojarzyły sie z górami, może to skaza genetyczna, po rodzicach zafascynowanych Tolkieniem.
Stąd w tekscie taka a nie inna orcza hołota, oczywiście mozecie zastąpić je goblinami lub czymkolwiek.

Co do pasa ziemi, masz racje, to bardzo płodny w przygody kawałek ziemi :)

Pozdrawiam.
20-10-2004 14:42
Gerard Heime
    Battlowe orki
Ocena:
0
Cóż, moze raczej moja własna, bo ja w battla nie gram (a co więcej - nie lubię) i mówiąc szczerze nie mam pojęcia, jak tam orki są przedstawione.
A tolkienowe orki też góralami specjalnie to nie były.

Ale to nie miejsce na tego typu dywagacje. Moznaby załozyc temat na forum, ale nie wiem, czy jest sens?

Pozdrawiam,
Gerard
20-10-2004 21:11
Rafi.K.
    Krytyka konstruktywna :)
Ocena:
0
Kilka kwestii się nasuwa, po lekturze artykułu:
1. Jak szeroki jest pas umocnień, na którym rozmieszczono forty (23). Żeby całość miała sens trzeba to wiedzieć!
2. Gdzie jest zaplecze aprowizacyjne linii fortów. Przecież nie zapewnią go ubogie tereny pograniczne. Trzeba dodać, że zapleczem linii musiałyby być bogate, liczne wioski i rozległe pola obfitujące w żywność. Bo w dostawy jakoś trudno mi uwierzyć.
3. Obsada fortów wydaje się wyjatkowo mało liczna jak na ilość umieszczonej w fortach drogiej artylerii (przecież co roku tracono by wiele dział i moździerzy, które orkowie po prostu zdobywaliby w padających fortach).
4. Pas ziemi niczyjej jest zdecydowanie za wąski. Toż to jeden dzień marszu (a tam gdzie jest 12 mil to orki schodzące z gór rankiem byłyby u podnóża fortu do południa!)
5. Skąd ci banici w górach penetrowanych przez tak liczne hordy orków i goblinów??
6. Co to za ruiny fortów, które przegapiła w swej wielkiej akcji rozbiórkowej potężna armia Karla Franza?
7. Manewr przed którym zabezpieczają się ludzie z fortów - przekradnięcie się orków w małych grupach na tyły i tam zawiazanie armii - jest arcytrudny i możliwy tylko przy świetnej łączności oraz wyszkoleniu oddziałów. Nie powiesz przecież, że z gór schodzą orkowie-komandosi :)
8. Na co zwiadowcom konnym te pistolety? W warunkach "cichego frontu", gdzieś na odludziach, gdzie trzeba działać szybko i sprawnie oraz nie przyciagać uwagi walenie z pistoletów byłoby lekko dziwne. Nie lepiej sprawdziliby się konni łucznicy?
9. Jak po 5 latach służby w piechocie można wyszkolić sprawnego kawalerzystę? To nonsens! Zupełnie inne umiejetności są wymagane od piechoty a inne od jazdy. Nie ma tak lekko, że powalczył, przeżył to wsadzić go na konika i niech pomyka!

Mam nadzieję, że moja krytyka będzie owocna, a nie odebrana tylko jako "czepialstwo" :)
24-10-2004 12:42
~Norman

Użytkownik niezarejestrowany
    Dawno mnie tu nie było
Ocena:
0
no to po koleji:

1) To już zależy od Was, kiedyś bawiłem sie z duża mapą imperium i zasadniczo taka liczba wystarcza by miedzy fortami istniała wystarczająca łączność. Wszystko zależy od mapy na jakiej sie opierasz ( a te niestety są tak różne że aż strach :P) ja rozciągnąłem linie od miasta Hochsleberg na wschodzie wzdłuż Górnego Reiku do rzeki Sol i warowni Bugmana. To około 150 mil, czyli miedzy fortami jest średnio 6-7 mil odstępu, w zależności od terenu.

2. jako zaplecze służą tereny za linia fortów, stąd do linii wielkich lasów jest jeszcze kawał świetnej, żyznej ziemi, której imperium nie ma zamiaru oddawać. Do tego przesiedlono tam ludzi z przed linii.

3. Co do obsady, to znów zależy od MG, jeśli puszcza co wiosnę wielkie parotysięczne zagony, to w ogóle nie ma sensu trzymać tych fortów ja zakładam , ze są to kilkunasto- kilku dziesięcio osobnikowi bandy, śmiertelnie niebezpieczne dla wsi ale nie dla zorganizowanych fortów, poza tym system zwiadów pozwala sie przygotować, to podstawa działania, informacja. Liczebność tych dział - od trzech do kilkunastu - a to może oznaczać ,ze w obu zamkach jest po kilkanaście a na forty przypadają po trzy, cztery sztuki. Nuln traktuje linie jako poligon dla swych artylerzystów, statusu najlepszych nie uzyskuje sie jedynie w salach wykładowych.

4. Przy gęstych patrolach dzień marszu to bardzo dużo, poza tym, jeśli się ukrywasz to bynajmniej nie zrobisz tego w jeden dzień, tam gdzie ma 12 mil dodatkową przeszkodą jest rzeka, tam wystarczy obserwować miejsca zdatne do przeprawy. Jeśli i tak uważasz, że to za mało, poszerz go.

5.Te góry pełne są banitów i orków, wedle wszelkich dodatków, to nie mój wymysł, w końcu są tam szlaki z południa na północ, jedyne, jakie łączą Graniczne Księstwa z Imperium. Zresztą pełne zwierzoczłeków i pomiotu Chaosu lasy imperium też roją się od banitów, taki świat

6.jak napisałem pierwsza linia znajdował się częściowo w górach, po kiego wdrapywać się bóg wie dokąd dla budulca, poza tym to ma być przydatne dla MG i graczy wiec takie farty w górach to dobra sprawa.

7.Germanie tez nie byli komandosami a to samo robili rzymianom.

8. Jaki „cichy front” skąd pomysł że ludziom zależy na ciszy, jak zobaczą orków hukają w nich z czego mają a potem co koń wyskoczy informacja do fortu a reszta nęka bandę o ile nie jest to za ryzykowne, mają tez łuki i kusze. Im więcej larma tym lepiej, tutaj to orkom musi zależeć na ciszy.

9. ech znów przesadzasz, konny zwiad, mimo ze ważny dla fortów to odsetek, idą do niego tylko ci co się nadają, szkolenie może trwać równocześnie ze służbą jeszcze w obsadzie fortów, najważniejsza jest znajomość terenu i specyfiki orkowych działań, ci kawalerzyści nie wala się kupa na orków, oni prowadzą zwiad. Poza tym to tekst do RPG gracze chcą awansować, nie zapominajmy o tym a co sprawi większą frajdę niż dostanie konika i szaleństwa na stepach, z Ganami w rękach.


Poza tym konstruktywna to taka krytyka która od razu mówi jak coś zmienic żeby było dobrze :D

Ps: Dzieci grala naprawde fajne :)
Pozdrowienia
21-11-2004 17:37
CE2AR
    Pistolety
Ocena:
0
To jednak raczej kiepski pomysł. Zakładając, że w forcie mamy 10-15 konnych zwiadowców, każdy ma dwa pistolety, fortów jest 23, przeciętny pistolet z zamkiem kołowym jakieś 140-150zk mamy:
10*2*23*140 + cena szkolenia, prochu, i innych bzdetów = grubo ponad 64400 zk (za takie pieniądze można by wyposażyć np. ok 715 żołnierzy w hełmy, tarcze napierśniki topory i sztylety albo załatać Polską dziurę budżetową ;)
Na dodatek zwiadowca raczej nie mógłby go utrzymać w higienicznej czystości i jakby miał pecha nawet raz by nimi nie strzelił (jak żołnierze Amerykańscy w Wietnamie i ich wspaniałe zacinające się M16stki). Już lepsze były by rusznice te przynajmniej podczas obrony fortów by się przydały (kiepska celność i zasięg pistoletów raczej na to nie pozwolą).
30-11-2004 12:03
~i znów...

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
... wszystko zależy od konwencji.

Poza tym to ma być zabawa, jak już napisałem nic nie raduje, przynajmniej moich graczy, jak para ganów. druga rzecz w moim warhamerze broń palna jest popularna, dochodzi kwestia prestiżu. Poza tym o pistolet wbrew pozora nie dba sie ąż tak ciężko.
02-12-2004 09:12
CE2AR
    to prawda
Ocena:
0
ale przesadzać nie można, moi gracze też lubią broń ognistą ale czasem, tak żeby im zdjąć sen z powiek zdarza się jakiś spektakularny niewypalik :)
02-12-2004 14:05
~Norman

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Nie widze w tym nic przesadzonego, cennik warhamerowy jest o dupe rozbić to wszystko, poprzedni komentarz w zasadzie pokrywa sie z moim podejściem. Jesli rażą cie jednak pistolety daj tym konnym łuki, twój świat twoja wola :)

W moim warhamerze spokojnie wkomponowało sie to w świat
03-12-2004 00:11
~Maciej Szaleniec

Użytkownik niezarejestrowany
    z punktu widzenia taktycznego
Ocena:
0
walki z orkami czy w ogole goblonoidami na technologicznym poziomie broni palnej warhammera nie ma sensu wyposazac wojska w krotka bron palna

nawet w XVII wieku pistolety kawaleryjskie to byla fanaberia (choc oczywiscie ich uzywano) ze wzgledu na to, ze mozna bylo se strzelic tylko raz!

pomimo eklektycznosci WH nalezy pamietac ze to jest renesans - wciaz czasy samopalu i rusznicy

sensowne byloby wiec raczej uzbrojenie zwiadowcow w krotkie luki by mogli strzelic wiecej niz raz i co wiecej celnie strzelac z konia

do tego zwiekszyc obsade stanic i fortow ze 3-4 razy

patrz pewna porlatowa kampania ;)
08-09-2005 17:05
~Borys

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
powtorze sie po innych..
1. ...za mała obsada fortów minimum 40-50 żołnierzy (goblinoidy jak schodza z gor aby uderzac na wioski, to raczej nie dają się zliczyć na palcach rąk)
2. Pomysł zwiadowcy z pistoletami jest dość dziwny, oleje ekonomiczne sprawy bo elektorów akurat na to stać...
3.ilośc altylerii w fortach też jest zdecydowanie przesadzona zwłaszcza porównując do obsady, pamiętajmy ,że działą są cholernie drogie, wyszkolenie ich obsady też
pozatym pomysł umocnień bardzo dobry , nazwa tzz fajna (chociaż ten święty widze ,że razi co poniektórych)
ps. linie tą bym widział w ten sposób aby na wzór rzymski była zbudowana z sieci strażnic o obsadzie od kilkunastu do 30, 40 żołnierzy, siec strażnic mogła by być tak gęsta jak opisana w tym artykule,druga linia składała by się już z fortów o obsadzie znacznie większej od 150 do 300 żołnierzy + konnica , jeden fort przypadałby na conajmniej pięć strażnic, wrazie większego zagrożenia strażnice musiałybyjedynie przytrzymać goblinoidy aż do nadejścia odsieczy z drugiej linni czyli linni fortów (warowni), zajęłoby to od kilku do kilkunastu godzin... :)
25-09-2005 13:13
Andre
   
Ocena:
0
Nie no, ciekawe, ciekawe... ja przedkładam grywalność nad realizm i nie czepiałbym się ilości ludzi w forcie czy tych nieszczęsnych pistoletów. To doskonały powód, żeby zainteresować graczy - szlachciców i doświadczonych najemników polityką Elektora. Może akurat Elektor miał okazję nabyć paręset sztuk np. od krasnoludów po okazyjnej cenie? I czemu chciwe krasnoludy ubiły taki targ?
A może to towar z przemytu? Może wcale nie są takie dobre? Skąd one właściwie są?!
Czy to nie świetny sam w sobie motyw na przygodę?
05-11-2005 19:40
~Majeski

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Artykuł bardzo dobry mam tylko jedno zastrzeżenie

Czy autor sugeruje że zwykły żołnierz który służy w jakiejś zapadłej dziurze na granicy imperium zarabia około 300 ZK rocznie+ darmowe żarcie i łóżko. Bo o ile mi wiadomo to piwo kosztuje 2 pensy a zarobki bogatego chłopa 25 ZK rocznie. Licząc 5 ZK x Rok mamy mniej więcej 280ZK (nie liczę 7 bo wiadomo można na coś wydać) to kasa na która nawet niektórzy szlachetnie urodzeni obywatele imperium nie są w stanie zarobić przez rok. Wiejska chata kosztuje 80ZK po 5 latach takiej służby i oszczędnościach żołnierz może kupić sobie wieś. Bardzo jestem ciekaw skąd autor czerpał informacje na temat żołdu żołnierzy imperialnych. Gdyż finanse Starego Świata interesują mnie jako Misia Gry
11-02-2007 16:08
~Majeski

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
CYTUJE: "Jak napisałem to elita, do tego potwornir niebezpieczna praca i spore koszty (naprawa pancerza, utrzymanie broni, w tym cena prochu i pocisków) a do tego zajżyj na strone 72 podręcznika. byle robotnik dostaje tygodniowo 42 szylingi, czyli ponad 2 złocisze. Wic jezeli elitarny konny żołnierz zawodowy dostanie 5 razy wiecej to nie jest fortuna.
Poza tym kłopot z całym cennikiem warhammera jest taki ze ceny są mocno nieścisłe."

Ceny z warhammera są "ścisłe" robotnik zrabia 42 szylingi ale z tego musi zapłacić podatki, dom, wyżywienie i najprawdopodobniej utrzymać całą rodzine. ci żołnierze nie mają takich problemów, dostają wyżywienie, dach nad głową a żołd opodatkowany nie jest
11-02-2007 16:17

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.