» Blog » O klasyfikacji systemów SF (a także trochę autoprezentacji własnego)
04-06-2011 12:22

O klasyfikacji systemów SF (a także trochę autoprezentacji własnego)

W działach: Głębia Przestrzeni, RPG, SF | Odsłony: 43

O klasyfikacji systemów SF (a także trochę autoprezentacji własnego)
Pierwszy wątek, od razu autoreklama poniekąd, ale czemu nie? :)

Pewnie niektórym obił się o uszy tytuł "Głębia Przestrzeni". Taka autorka, którą klepię od kilku latek. Klimat SF, raczej w kierunku Hard. Nie raz spotkałem się z zarzutami, że system, w którym istnieją kosmici, a do tego napęd FTL jest dość powszechny, absolutnie do Hard nie może się zaliczać. Co najwyżej, Space Opera, a i to na wyrost, bo z kolei staram się tam tłumaczyć to, co w SO tego nie wymaga (jest FTL? jest, jak działa? dobrze).

Przez pewien czas, miałem wątpliwości jak do tego się odnieść. Zawsze uważałem Hard SF za połączenie technologii z wiarygodną rzeczywistością (społeczeństwa, nauka, religia itp.). Okazało się, że definicji jest mniej więcej tyle, ilu ludzi. Znalazłem niedawno bardzo ciekawą klasyfikację, którą postanowiłem się posłużyć.
http://www.kheper.net/topics/scifi/grading.html

Hard SF podzielone jest na następujące klasy

"Present Day Tech" oraz "Ultra Hard (Diamond Hard)", rzeczywiście odnoszą się do techniki i praw fizyki, całkowicie zrozumiałych na dzisiejszym poziomie poznania. Oznacza to maksymalnie niedaleką przyszłość, zabawy genetyką, podstawy SI, kolonizację układową, korporacyjne wojny itp. Oczywiście żadnych obcych, ESP, broni plazmowej itp. Tak, "Głębia Przestrzeni" na pewno wychodzi poza te ramy. Na szczęście, następna kategoria, nie jest od razu Space Operą, jak sugerowali mi niektórzy :)

"Very Hard" - ograniczenie związane z prawami fizyki dalej ma miejsce, ale teatr działań obejmuje już odległe systemy planetarne, jednak podróże muszą odbywać się z prędkościami mniejszymi niż światło, z uwzględnieniem relatywistyczności. Gry skupiają się na aspektach transhumanizmu, kosmicznej eksploracji itp. Bliżej, znacznie bliżej, ale dalej nie to. Tu moja twarz spochmurniała, bo już trzy klasy kategorii "Hard", a dalej ma autorka się nie mieści.

"Plausibly Hard" - podobne założenia, jak w powyższych, ale pojawia się możliwość korzystania z FTL! Nareszcie. Jednak jest haczyk, FTL wymaga zachowania zasad relatywistyki, toteż, niewiele to zmienia. Przelot z Alfa Centauri do Procyona, nie może trwać 0 czasu. Pojawia się wreszcie możliwość istnienia życia inteligentnego poza ludzkim. Prawie, prawie...

"Firm Hard" - obcy w Galaktyce, napędy FTL bez paradoksu czasowego, podstawy antygrawitacji, wormhole, przy zachowaniu sensownego uniwersum, pod względem społecznym. Wszystko musi mieć w miarę sensowne wyjaśnienie, nie samą technogadkę, a przygody nie powinny dla większego "funu" łamać tych zasad.

Tutaj zatrzymałem się na dłużej.
FTL? Tak, jest w GP FTL w postaci silników hiperskokowych. Natychmiastowy transport na odległość do 10 lat świetlnych, bez żadnych paradoksów czasowych.
Obcy? Owszem, kilkanaście ras, mocno różnych biologicznie i psychologicznie od ludzi, na różnym poziomie rozwoju.
Technika i społeczeństwo - opisane, rozpisane, powyjaśniane, po wielu lekturach psychologicznych, socjologicznych oraz technicznych.
ESP? Ups. Tego nie ma. Co złego stanowi ESP wyjaśniane na gruncie nauki? Jeden klocek, który nie pasuje.. Spojrzałem niżej.

"Medium Hard" - prawa fizyki mogą być łamane, jeśli przysłuży do przyjemności z rozgrywki. Większość rzeczy nie musi mieć wytłumaczenia naukowego, Obcy są bardziej ludzcy itp. Nie, Głębia skupia się na tych aspektach wymienionych w poprzednich punktach. Medium jest zbyt liberalne. Przez jeden niepasujący klocek, nie będę zbliżać się do niebezpiecznej granicy Soft SF!
ESP nie wywalę, to daje dużo dla tego świata, w postaci jaką mu nadałem, nie łamie prawi fizyki bardziej od napędu FTL. Dlatego Firm Hard SF to klasa, która najbardziej mi pasuje dla mojej autorki.

Soft SF dzieli się także na trzy klasy (Soft, Very Soft i Mushy Soft), ale są one już bardzo odległe od jakiegokolwiek realizmu, skupiają się na ciekawych przygodach, ale prawa świata mają stanowił tło, a nie fundament).

Czy ten cały podział jest trochę sztuczny, rozdmuchany i niepotrzebny? Może zwykłe Hard-Soft jako prostsze zgodnie z Okhamowską brzytwą, jest lepsze? Jak widać, nie zawsze. Szczególnie dla autorów takich jak ja, którzy mają swoje założenia, z których nie chcą zrezygnować, jednocześnie nie wpadając w szufladkę, która specjalnie ich nie kręci. Najlepsze jest to, że pomimo dość klarownych wskaźników przynależności do danej kategorii, nie zawsze może być to ocenione intuicyjnie. Na przykład świat Star Treka, jest bardziej Soft niż Diuny Herberta (która jest na granicy między Soft a Hard)!

Na zakończenie, kilka słów-kluczy o mojej autorce.

SF dalekiego zasięgu. Eksploracja kosmosu, problemy społeczne i polityczne, roboty, rozwój i degeneracja ludzkości, Obcy (którzy są naprawdę Obcy), technika, modułowa budowa statków, ESP, realizm, różnorodność.
Kiedy? Niebawem. Podręcznik ukończony, redakcja w toku, skład wstępny w toku. Wydawca? Na razie brak.





Komentarze


Siman
   
Ocena:
+2
"Ludzkość bez rozpultania się w kosmosie, wyginie :) Dlatego siłą rzeczy, będziemy go kolonizować. A siła ekspansji zależy oczywiście od wielu czynników. Jednak za powiedzmy 1000 lat, albo będziemy kolonizować planety, albo Ziemia będzie po jakimś kataklizmie się odbudowywać. Innej drogi za bardzo nie ma.."

Nie ma? Naprawdę? Mówimy o gatunku, który ponoć daje nieskrępowane możliwości wyobraźni i ekstrapolacji losów ludzkości, po czym okazuje się, że albo kosmos, albo nic? No czy to nie jest to właśnie wpisanie w schemat o którym mówię?

No poważnie: kataklizmy wybijające ludzkość do nogi trafiają się raz na kilkadziesiąt milionów lat. To nie jest najpoważniejszy problem dla cywilizacji, która liczy sobie lat kilka tysięcy, naprawdę, przynajmniej jeszcze przez długi czas (już groźniejsze jest to, co sami sobie możemy zrobić). To dwa.

Trzy: nie wykluczam, że do jakiejś eksploracji kosmosu dojdzie (naszego układu na pewno). Kluczem jest pytanie, która droga rozwoju ludzkości jest dla niej najważniejsza? Przykładowo, dla dzisiejszej ludzkości rozwój sztucznej inteligencji wpływa na nią w ogromnym stopniu, rozwój technologii kosmicznej - w marginalnym. Nowoczesna s-f spod znaku osobliwości dobrze to oddaje (choć staroszkolne sentymenty do rozległego kosmosu gdzieś tam wchodzą kuchennymi drzwiami, np. u Strossa), powyższa klasyfikacja - nijak.

No i wreszcie - skoro już mówimy o hard science-fiction. to współczynnik science powinien być w niej możliwie wysoki, prawda? A współczesna science mówi nam, że szanse na opanowanie technologii dalekich podróży kosmicznych są mgliste, niepewne, niewygodne i wymagają niebotycznych inwestycji, których nikt się nie kwapi podjąć, teraz, ani w najbliższej przyszłości. Poza tym wymagają opanowania nie jednej, a zapewne setek technologii, z których dzisiaj nie posiadamy żadnej, a opracowujemy najwyżej kilka, z małą szansą powodzenia. Dla odmiany - szanse na rozwój technologii AI, modyfikacji genetycznych, nanotechnologii i setek innych są olbrzymie, a prace nad nimi trwają właśnie teraz, wielotorowo i zasadniczymi sukcesami na koncie. Pytanie: na których powinna bardziej skupiać siętwarda s-f?


Generalnym problemem jest jednak wpisanie myślenia o s-f w archaiczne koleiny. Jakie są opcje rozwoju człowieka? Kosmos, kropka. Schemat, schemat, schemat.


"W RPG - nie uściśliłem ;)"

A Eclipse Phase?
05-06-2011 22:44
Indoctrine
   
Ocena:
+1
@Siman

"No poważnie: kataklizmy wybijające ludzkość do nogi trafiają się raz na kilkadziesiąt milionów lat. To nie jest najpoważniejszy problem dla cywilizacji, która liczy sobie lat kilka tysięcy, naprawdę, przynajmniej jeszcze przez długi czas (już groźniejsze jest to, co sami sobie możemy zrobić)."

Właśnie o to drugie mi chodzi :)

"nie wykluczam, że do jakiejś eksploracji kosmosu dojdzie (naszego układu na pewno). Kluczem jest pytanie, która droga rozwoju ludzkości jest dla niej najważniejsza? Przykładowo, dla dzisiejszej ludzkości rozwój sztucznej inteligencji wpływa na nią w ogromnym stopniu, rozwój technologii kosmicznej - w marginalnym. Nowoczesna s-f spod znaku osobliwości dobrze to oddaje (choć staroszkolne sentymenty do rozległego kosmosu gdzieś tam wchodzą kuchennymi drzwiami, np. u Strossa), powyższa klasyfikacja - nijak."

Właśnie, rozwój jaki mamy obecnie, skupia się na wygodzie życia doczesnego :) Brakuje w tym wizji, jaka towarzyszyła poprzednim pokoleniom. To doprowadzi do stagnacji, nasza cywilizacja wyginie, zastąpiona przez barbarzyńców, zupełnie jak z Cesarstwem Rzymskim.

"A współczesna science mówi nam, że szanse na opanowanie technologii dalekich podróży kosmicznych są mgliste, niepewne, niewygodne i wymagają niebotycznych inwestycji, których nikt się nie kwapi podjąć, teraz, ani w najbliższej przyszłości."

To chodzi tylko o ekonomię. Loty na Księżyc ekonomicznie nie były do niczego potrzebne. Wysłanie ludzi na Marsa, też będzie z punktu widzenia naukowego, ciekawostką. Tańsze są robociki. Polecam "Powrót z gwiazd" Lema :)

"Poza tym wymagają opanowania nie jednej, a zapewne setek technologii, z których dzisiaj nie posiadamy żadnej, a opracowujemy najwyżej kilka, z małą szansą powodzenia."

Bez przesady, zwykły vasimir to już kilka kroków naprzód :)

"Dla odmiany - szanse na rozwój technologii AI, modyfikacji genetycznych, nanotechnologii i setek innych są olbrzymie, a prace nad nimi trwają właśnie teraz, wielotorowo i zasadniczymi sukcesami na koncie."

I super! To się wzajemnie nie wyklucza.

" Pytanie: na których powinna bardziej skupiać siętwarda s-f?"

Na obu, ale nie zamykać kosmosu :>
Poza tym, od spraw SI, genetyki itp, to jest transhumanizm, który w odzielną kategorię się kreuje.

"Generalnym problemem jest jednak wpisanie myślenia o s-f w archaiczne koleiny. Jakie są opcje rozwoju człowieka? Kosmos, kropka. Schemat, schemat, schemat."

Bez kosmosu szlag nas trafi, jako cywilizację :) Oczywiście po nas, pewnie znowu barbarzyńcy rozwiną własną, ale mnie to nie cieszy.

Eclipse Phase to właśnie transhumanizm, mieszczący się na pewno jeszcze w kategorii Hard, ale nie wiem dokładnie do której by go wrzucić szufladki.
05-06-2011 23:20
Albiorix
   
Ocena:
0
Kosmos albo smierc to nie sa schematy tylko oczywista oczywistosc. No ewentualnie jakies przetrwalniki potrafiace odtwarzac cywilizacje po upadku. (sa w CR ;). Po prostu szanse wykonczenia ludzkosci sa tak duze ze nie da sie ich unikac w nieskonczonosc po wynalezeniu broni masowej zaglady i wskoczeniu na poziom w ktorym zaklucamy rownowage ekologiczna. Zadne plemie na malej wyspie nie bylo w stabie wiecznie trwac odciete od swiata bez rozwalenia sobie lokalnej ekologii i wymarcia. W skali makro, ludzkosc na Ziemi jest odcietym od swiata plemieniem.

05-06-2011 23:33
Siman
    @Indoctrine
Ocena:
+2
"Właśnie o to drugie mi chodzi :)"

To nadal tylko jedna z możliwości. Która zresztą nie koniecznie musi oznaczać wyginięcie ludzkości. Patrz: Nakręcana Dziewczyna Bacigalupiego.


"Właśnie, rozwój jaki mamy obecnie, skupia się na wygodzie życia doczesnego :) Brakuje w tym wizji, jaka towarzyszyła poprzednim pokoleniom. To doprowadzi do stagnacji, nasza cywilizacja wyginie, zastąpiona przez barbarzyńców, zupełnie jak z Cesarstwem Rzymskim."

Ale jak to się ma do tematu?


"To chodzi tylko o ekonomię. Loty na Księżyc ekonomicznie nie były do niczego potrzebne. Wysłanie ludzi na Marsa, też będzie z punktu widzenia naukowego, ciekawostką. Tańsze są robociki. Polecam "Powrót z gwiazd" Lema :)"

Z całym szacunkiem dla Lema, ale "Powrót z gwiazd" to są lata 60-te! W kategorii ekstrapolacji rozwoju ludzkości to jest poprzednia epoka. O tym dokładnie mówię.

BTW. Jak niby loty poza układ słoneczny mają stać się ekonomicznie atrakcyjne? Co w nich jest atrakcyjnego? Przy założeniu braku FTL, co oznacza, że ile byśmy nie zainwestowali, efektów nie zobaczymy my, ani nasze wnuki, ani wiele pokoleń naprzód?


"Bez przesady, zwykły vasimir to już kilka kroków naprzód :)"
Tak, jeśli myślimy jak przeciętny kreskówkowy geniusz zła: dzisiaj układ słoneczny, jutro cały wszechświat! ;] W praktyce wygląda to tak: jeśli VASIMR i jego przyszłe rozwinięcia to kilka kroków, które pozwolą nam, być może, na swobodną eksplorację naszego układu, to do ekspolarcji sąsiednich układów potrzebujemy nie kilkuset, a kilkuset tysięcy podobnych kroków. A zrobienie kilku zajmuje nam paredziesiąt lat. Co to nam mówi o perspektywach na podbój kosmosu?

Zresztą: napęd to nie wszystko, czego nam potrzeba do tego podboju. Potrzeba wiele, wiele więcej.

"Na obu, ale nie zamykać kosmosu :>
Poza tym, od spraw SI, genetyki itp, to jest transhumanizm, który w odzielną kategorię się kreuje. "


Zaraz, to na obu naraz, czy jednak dzielimy: transhumanizm obrabia swoją działkę, a "tradycyjna" s-f swoją? Bo twoje odpowiedź wydaje się wzajemnie wykluczać.


"Bez kosmosu szlag nas trafi, jako cywilizację :) Oczywiście po nas, pewnie znowu barbarzyńcy rozwiną własną, ale mnie to nie cieszy."

Możliwe, ale to tylko JEDNA z możliwych dróg, a nie JEDYNA.

Poza tym: barbarzyńcy to nie ludzie?


@Albiorix
"Kosmos albo smierc to nie sa schematy tylko oczywista oczywistosc."

Schemat, taki schemat, że aż zęby bolą. :) Argument najprostszy: ta wizja jest kompletnie czarnobiała. Rzeczywistość, jak mi się zdaje, dokładnie odwrotnie. Czyli schemat jak ta lala.

Argumenty rozbudowane:
Dewastacja nie musi oznaczać dezintegracji. To odnośnie argumentu ekologicznego. A współcześni socjologowie i politolodzy stoją raczej na stanowisku, że broń masowej zagłady w ogóle nie służy zagładzie i nie w tym celu jest konstruowana, zaś szanse jej użycia z godnie z "oficjalnym" przeznaczeniem są minimalne. Nie wykluczone oczywiście, ale staram się pokazać, że to jest jedna z bardzo wielu możliwych ekstrapolacji, a nie czarnobiała oczywistość.

Wizja przyszłości wymyślona na poczekaniu, która przeczy twoim tezom: ludzkość przepisuje się na komputery, które wystrzeliwuje w kosmos, żeby orbitowały wokół Ziemi (ew. Słońca). Eksploracji nie ma, apokalipsa przestaje kogokolwiek obchodzić. Możliwe? Możliwe. Wizja jest oczywiście dziurawa, bo sklecona na poczekaniu i oczywiście także nie jedyna, ale chyba pokazuje czytelnie, o co mi chodzi.

"Zadne plemie na malej wyspie nie bylo w stabie wiecznie trwac odciete od swiata bez rozwalenia sobie lokalnej ekologii i wymarcia. "

?
Pierwsze słyszę. O ile mi wiadomo, tacy np. Polinezyjczycy radzili sobie całkiem nieźle przez parę tysięcy lat zanim nie spotkali Europejczyków.
05-06-2011 23:53
Albiorix
   
Ocena:
0
Na wielu wyspach między którymi od czasu do czasu pływali. Odcięta mała grupa padnie od chowu wsobnego i prędziej czy później zje wszystkie zwierzątka i wymrze.

Ludzkość zapakowana w komputery zrobi to samo. Co za różnica czy ludzie są zapakowani w komputery czy kamienie. Prędzej czy później i komputery i kamienie się rozlecą.

Ekspansja albo wymieranie.
06-06-2011 00:30
Siman
    @Albiorix
Ocena:
+2
"Na wielu wyspach między którymi od czasu do czasu pływali. Odcięta mała grupa padnie od chowu wsadnego i prędziej czy później zje wszystkie zwierzątka i wymrze."

Ale masz na to jakieś dowody, czy tylko tak ci się wydaje? Są jakieś wiarygodne badania, które to sprawdziły?

Poza tym jakoś nie widzę, jak takie problemy mikro miałyby się przenieść na makro. Np. jak kilkumilardowa populacja może mieć problem z chowem wsobnym?

"Ludzkość zapakowana w komputery zrobi to samo"

Jak to samo? Będzie się gzić krewniaczo i wyjadać zwierzątka? Zbiór bajtów w komputerze? :)

"Ekspansja albo wymieranie."

Czerń albo biel. Schemat, schemat, schemat.

Zresztą: kto powiedział, że ekspansja musi się odbywać w przestrzeni?
06-06-2011 00:47
Lgaard
   
Ocena:
+1
"Chów WSADNY". Przepraszam za zaśmiecanie wątku, ale przepiękne przejęzyczenie i nie moglem przejsc obojętnie. :D
06-06-2011 00:57
Albiorix
   
Ocena:
0
Tak pamiętam z popularnonaukowych artykułów i historycznych katastrofach ekologicznych i wyludnieniach. Nie będę tego bronił własną piersią bo nie znajdę materiałów które czytałem dekadę temu.

Ogólnie uważam, że entropia działa, i zamknięte układy jej podlegają. Wysoce złożone układy i organizmy nie są wieczne.

@Lgaard: poprawione (lekko mi głupio ;)
06-06-2011 01:08
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Ja wogole nie rozumiem wogole w czym problem. Indoctrine chce sobie ustematyzowac, coś, chocby gatunek, podklasę i półkę w bibliotece systemu który pisze, niech robi sobie przecież, no co wy?
Inna sprawa, to nie rozumiem po co robic cos pod schemat, zamiast po prostu stworzyc cos co sie lubi i chcialoby miec napisane?
Potrzebujesz do wizji FTL? wsadz FTL. Potrzebujesz rakiety chemiczne do eksploracji odległych galaktyk? Wsadz rakiety.
Poki setting będzie fajny, nikt sie nie bedzie muldał że np w przestrzeni międzygwiezdnej można oddychac.
Indoctrine, ja bym sie nie przejmował modelem i podgatunkiem, tylko promowaniem systemu. ;)
06-06-2011 01:16
Andman
   
Ocena:
+7
Muzykę metalową dzielimy na:
- łomot,
- skrzeczenie,
- patatajstwo,
- progresywne udziwnienia.
06-06-2011 10:05
Albiorix
   
Ocena:
0
@zigzak: mylisz sie calkiem, im dalej odchodzisz od naukowej wiarygodnosci w settingu ktory nazywasz SF tym gorzej i zadna fajnosc tego nie uratuje. Innaczej moglbys nazwac Spelljammera settingiem sf bo jest przeciez fajny wiec nikt sie nie czepi.

Chodzi o to zeby gracze/czytacze mieli szanse pomyslec "wow, ciekawe czy naprawde zycie moich prawnukow bedzie wygladac jakos podobnie". Uczynic wiarygodny naukowo swiat grywalnym to sztuka, uzyskanie grywalnosci przez
Porzucenie idealow jest pojsciem na latwizne. Oczywiscie czasem moze byc konieczne - lepiej zeby stworzenie grywalnego swiata udalo sie kosztem paru ustepstw niz zeby po prostu nie wyszlo.


06-06-2011 11:27
de99ial
    Wtrącę kilka uwag...
Ocena:
+1
...bo tekst ciekawy ;)

1. Domyślam się, że tytuł to nic innego jak Deep Space. IMHO przetłumaczyłbym to raczej jako Głęboka Przestrzeń, a nie Głębia Przestrzeni ;) A i skoro podoba Ci się angielskie brzmienie to może stosuj tytuł właśnie w tym języku?

2. Mechaniki nie znam więc nie ocenię. W ED też czasem używa się wielu kości i wcale to nie przeszkadza.

3. Sama klasyfikacja. IMHO nurt "Present Day Tech" w ujęciu SF mija się z celem. Ani tam fiction ani tam potencjał. Kogo rajcowałoby uniwersum, w którym podróż na najbliższą niedawno odkrytą planetę, być może umożliwiającą podtrzymanie życia trwa 300 lat? Nie mnie. Plus przy takich podróżach kolonizacja to jakaś fanaberia i żart, nie realna rzecz.

4. Polecam "Kolory Sztandarów" Kołodziejczaka - tam są Obcy Obcy a nie ludziopodobne mutanty ;)

5. Obcy to fajny patent. Jeden z moich ulubionych sposobów ujęcia Obcych to Bykarianie z Wiecznej Wojny. Zakończenie rozczarowuje, ale do póki nie okazuje się kim są historia ma niesamowity klimat.

6. Generalnie nie przepadam za zbyt mocnym racjonalizowaniem fiction. Do niczego dobrego takie coś nie prowadzi.
06-06-2011 11:32
zegarmistrz
   
Ocena:
0
3. Sama klasyfikacja. IMHO nurt "Present Day Tech" w ujęciu SF mija się z celem. Ani tam fiction ani tam potencjał. Kogo rajcowałoby uniwersum, w którym podróż na najbliższą niedawno odkrytą planetę, być może umożliwiającą podtrzymanie życia trwa 300 lat? Nie mnie. Plus przy takich podróżach kolonizacja to jakaś fanaberia i żart, nie realna rzecz.

IMHO nie do końca. Może to się odbyć np. metodą żabich skoków. Tzn. Lecimy na księżyc, budujemy tam bazę. Z księżyca na Marsa. Z marsa po całym układzie słonecznym. Zaludniamy każdą planetę i księżyc. Kończy się miejsce.

To kolonizujemy asteroidy i planetoidy. Lecimy do pasa obiektów transneptunowych. Z nich na pluton i do pasa planetoid. Na każdej zakładamy bazę. W tych bazach żyją sobie ludzie, jak im się kończy miejsce zaludniają nowe obiekty.

Tak więc lecą lecą do Pasa Kuipera. Potem zajmują dysk rozproszony. Potem obłok Oorta.

Po dziesięciu tysiącach lat docierają w strefę grawitacyjną kolejnych gwiazd. Po następnych dwudziestu: do krążących wśród nich planet.
06-06-2011 11:47
de99ial
   
Ocena:
0
@Zeg

Pod warunkiem, że z Ziemi cały czas płyną środki, materiały itd. Niestety taki proces kolonizacyjny wymaga dużych ilości tego typu materiałów oraz czasu. Jako początkowa faza - jak miało to miejsce w Wiecznej Wojnie - OK fajny pomysł, ale na dłuższą metę, zwłaszcza przy tradycyjnej komunikacji - pozbawione sensu.
06-06-2011 12:00
Albiorix
   
Ocena:
0
Present day tech nie przewiduje podróży międzyukładowych w ogóle. Nie obejmuje zaawansowanych SI, wypasionej cybernetyki czy nanobotów itp.

Jeśli te rzeczy są to żaden tam present day tech.

300-letnie podróże są super :) Kolonizacja staje się sprawą ideologiczną. Nie kolonizują;
- Klasyczne korporacje, dla których to żaden zysk.
- Klasyczne imperialistyczne państwa, dla których to nie daje nadziei na powiększenie terytorium.
Natomiast kolonizują;
- ludzie którzy chcą resztę życia spędzić jako władcy własnej planety lub przynajmniej ojcowie narodu, elity władzy.
- ludzie którzy mają jakąś wizję budowy nowego, lepszego świata i społeczeństwa
- ludzie którzy uważają że ich ideologia lub religia powinna zostać rozpowszechniona w kosmosie
- ludzie którzy obawiają się że ludzka cywilizacja w układzie społecznym upadnie lub pójdzie w niepożądanym kierunku.

Stado ideowców i wizjonerów jest IMHO ciekawszą grupą niż standardowy zestaw imperialistów, megakorporacji i motłochu.


300-letnie podróże w połączeniu z możliwością zamrożenia postaci daje nam setting z epicko-sentymentalną podróżą przez historię.

------------------------------

Skąd założenie, że kolonie na martwych planetach miałyby nie być samowystarczalne? Jeśli są wszystkie pierwiastki i energia, odpowiednio zaawansowana cywilizacja może sobie żyć na księżycach Jowisza i Saturna do woli, olewając głupią Ziemię. Rozbudowa tych kolonii może być jednak bardzo bardzo powolna z racji trudności technicznych z pozyskiwaniem surowców. Więc gdyby w tym momencie pojawiła się technologia pozwalająca zalać inne układy kolonistami to chętni się znajdą.
06-06-2011 12:08
de99ial
   
Ocena:
0
Innymi słowy Present Day Tech to żadne fiction ;)

Co do samowystarczalnych "kolonii" na księżycach, asteroidach itd. Jeśli byłaby technologia, umożliwiająca to to już dawno byśmy tam siedzieli. Innymi słowy - nie jest to technologia Present Day ;) Czyli nie jest to Present Day SF ;)

Wszystko sprowadza się do pierwszego zdania w tym komentarzu i dlatego IMHO nie ma sensu ;)
06-06-2011 12:27
zegarmistrz
   
Ocena:
0
od warunkiem, że z Ziemi cały czas płyną środki, materiały itd. Niestety taki proces kolonizacyjny wymaga dużych ilości tego typu materiałów oraz czasu. Jako początkowa faza - jak miało to miejsce w Wiecznej Wojnie - OK fajny pomysł, ale na dłuższą metę, zwłaszcza przy tradycyjnej komunikacji - pozbawione sensu.

Wiesz, taka planeta karłowata Makemake ma powierzchnię około 30 razy większą od Stanów Zjednoczonych. Powierzchnia pokryta jest metanowo-etanowym lodem. Czyli mamy już paliwo. Dodać tlen, będziemy mieli związki organiczne, czyli polimery, czyli budulec.

Na tak wielkim obiekcie zwyczajnie musi być coś, po co warto tam lecieć. Oczywiście koszty budowy czegokolwiek będą duże, jednak na tak sporym obiekcie jest miejsce do stworzenia kilku prężnych państw. Każde z nich, korzystając z własnych surowców może za czas jakiś wysłać własny statek kolonizacyjny na inną planetoidę lub planetę karłowatą.

Kwestia technologi Technologię mamy tak naprawdę od lat 60-tych. Z tym, że nie za bardzo mamy cel w takich lotach. Tak naprawdę nie ma różnicy: wysłać statek na orbitę, księżyc, czy marsa. Sam statek też nie musi być bardzo wyrafinowany. Ot, hermetyczna puszka z silnikiem rakietowym.

Problem to gigantyczna odległość, a co za tym idzie wielkie ilości wszystkiego, co trzeba ze sobą zabrać, zwłaszcza paliwa, żarcia i wody. Oraz koszt wysłania tego na orbitę.

Paradoksalnie lot kolonizacyjny z myślą "lecą i już nie wracają" pewnie byłby łatwiejszy, niż jednorazowa wycieczka. Zwłaszcza, gdyby najpierw zbudować stocznię na księżycu, gdzie jest mniejsze przyciąganie (więc łatwiej coś wyekspediować w kosmos) albo przynajmniej port przeładunkowo-konstrukcyjny na orbicie.
06-06-2011 12:45
de99ial
   
Ocena:
0
@Zeg
IMHO zamknięty wątek (mój poprzedni koment) ale dodam...

Makemake jest sens eksploatować w chwili, w której jest realna szansa uzyskania korzyści z tej eksploatacji. Nie ma FLT lub innego niż lot przez kilkadziesiąt lat sposobu na transport? Nie ma sensu. IMHO.
06-06-2011 13:03
Albiorix
   
Ocena:
0
Myślę że planety tak daleko od Słońca że mają bliżej do zera absolutnego niż naszych standardów będą wymagały reaktorów atomowych do ogrzewania i podtrzymywania życia. Nie paliw chemicznych, bo do tego potrzeba stale produkować tlen a to kosztuje więcej energii niż uzyskamy ze spalania. Na Ziemi robią to rośliny napędzane słońcem. Gdzieś w kosmosie prawdopodobnie moglibyśmy znaleźć gigantyczne ilości izotopów zdatnych do tego. Kolonizacja super zimnych planetoid w ogóle może być całkiem ciekawa jako otoczenie przygodowe - bańki sztucznego ciepła w wiecznej ciemności, których dehermetyzacja sprawia że nie umierasz od próżni tylko zostajesz błyskawicznie zamrożony :)
06-06-2011 13:09
zegarmistrz
   
Ocena:
0
Wiesz, lot z Ziemi nie ma sensu. Jednak, jakbyś miał bazę na Plutonie, to już jest całkiem niedaleko. Pluton ma o 30% większą średnicę niż Makemake, więc kilka dużych państw tam też można zmieścić.
06-06-2011 13:09

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.