Zacząłem się więc zastanawiać, kiedy mamy do czynienia z tym jakże barbarzyńskim procederem. Kino masowe, jak łatwo wywnioskować z nazwy, jest przeznaczone dla każdego: dla mnie, dla Ciebie, dla zwykłego Kowalskiego. Ma bawić, wzruszać, straszyć – co kto lubi. Zapewne w jego skład wchodzą zarównoobrazy lżejsze, bardziej przystępne w odbiorze, jak i poważniejsze, nieco więcej wymagające od widza. I faktycznie, taki Spielberg zbyt wielu „przeambitnych” filmów nie spłodził, choć i on niejednokrotnie imał się poważniejszej tematyki w Liście Schindlera, Monachium czy Amistad. Co jednak ważne, do dziedziny kina rozrywkowego, które, jak mniemam, także zalicza się do kina masowego, wniósł bardzo wiele, wyznaczając przez długi czas kierunki jego rozwoju. I to nie tylko w dziedzinie efektów specjalnych.
Podobnie Lucas, którego Gwiezdnym wojnom towarzyszy istny szał, kult, nazwijcie to, jak chcecie. Machina marketingowa nakręcająca koniunkturę na książki, komiksy, gry i wszelkiego rodzaju gadżety związane z uniwersum Star Wars jest imponująca. I fakt, iż mowa o produkcji typowo rozrywkowej, ani nie umniejsza jej wkładu (tak, wkładu, choć tym razem głównie w dziedzinie efektów specjalnych) w rozwój kina masowego, ani nie stawia Lucasa w roli jego destruktora.
Problem moim zdaniem leży gdzie indziej. Obecnie do naszych kin trafia wiele filmów słabych, nie mających do zaoferowania nic poza efektami specjalnymi, wybuchami, roznegliżowanymi kobietami, szybkimi samochodami. Wyliczać można długo. Niestety, takie produkcje, mimo swej wątpliwej wartości rozrywkowej, są o wiele chętniej tworzone, jak i dystrybuowane na polskim rynku, a przy tym pokazywane w telewizji w najlepszym czasie reklamowym. I w tym momencie pojawia się w głowach co poniektórych bardzo daleko posunięte uproszczenie: ciekawe, nieco ambitniejsze filmy nie powstają, nie trafiają do kin lub też są emitowane w barbarzyńskich godzinach, ponieważ o wiele łatwiej przyciągnąć do ekranu telewizora (na seans) widza nawet średnią produkcją z gatunku kina akcji, science-fiction lub tym podobną. A kto jest odruchowo kojarzony z tego typu obrazami? Oczywiście Spielberg i Lucas, a więc to oni są odpowiedzialni za ten stan rzeczy. Tymczasem obu panom należy przyznać, że jeśli serwują rozrywkę, to zazwyczaj na najwyższym, albo co najmniej wysokim poziomie. A to, jak się niejednokrotnie okazało, jest nie lada sztuką. Poza tym, skoro Kowalski woli oglądać piersiaste laleczki, szybkie samochody i potężne wybuchy niż coś bardziej ambitnego, kimże jest producent, aby go nawracać na jedyną "słuszną" drogę prawdziwego kinomana?
Na zakończenie chciałbym jeszcze życzyć panu Jerzemu Kapuścińskiemu, aby w kolejnych wypowiedziach na temat jakże zacnej inicjatywy, którą przyszło mu kierować, nie decydował się na tego rodzaju wypowiedzi, gdyż nie dość, że są one krzywdzące, to na dodatek podważają jego kompetencje. I niestety musi się chyba pogodzić z faktem, iż vox populi, vox Dei, a większość populi na zbyt ambitną rozrywkę nie ma po prostu ochoty.