30-07-2010 22:49
O cięzkich powrotach do grania.
W działach: RPG, inne, społeczność | Odsłony: 6
Tak mnie naszło... Pamiętam bardzo dobrze moją pierwszą styczność z RPG. Strefa Śmierci - od tego się zaczęło. Od poszukiwania radjoboi jako Erik LaSojn. Zaiskrzyło i poszło lawinowo.
Regularne spotkania, dwa razy w tygodniu. Kilku MG i kilka systemów, ta sama ekipa. Tydzień w tydzień piątek i sobota - sesja. W święta i wakacje częściej. Penetrowanie podziemi, walka z korporacjami i handlarzami narkotyków, lewe interesy, tropienie hord chaosu, agentów zniszczenia i gromadzenie skarbów. Tropienie tajemnic i wyjaśnianie ich, wtrącanie się w plany Wielkich nie zawsze Przedwiecznych. Potem spijanie krwi z rozedrganych szyj dzierlatek i polowanie na Żmija. Zwiedzanie odradzającego się świata pełnego magii czy poszukiwanie zagubionych ludzi. Plus wiele, wiele innych.
Proste fabuły, proste zasady i nieziemska zabawa. Przykład? Cyberpunk. Drużyna zostaje wynajęta przez kogoś. Ma wejść do kompleksu przemysłowego, wysadzić jeden magazyn i wyjść. Tu macie kilka kilo C6, trochę broni, w tym dwa ciężkie karabiny i jazda. Potem okazało się, że to prezentacja. Dla szych. Prezentacja nowego robota bojowego. Z drużyną w roli głównej. Daleko od kompleksu ustawiono ławeczki, koktajle, kamerki, ekrany - full podgląd. A my natrafiamy na "miniguna na nogach" - i co musimy zrobić? Przetrwać.
Fabuła prosta jak drut ale zabawa i emocje - prawdziwe. Mieliśmy szanse. Mieliśmy do dyspozycji kilka kilo potężnego materiału wybuchowego i broń zdolną do penetracji pancerza - nie wyszło. Ale kurde wspominamy do dziś!
Potem kiedy człowiek dojrzewa - i każdy ma taki etap, niezależnie od tego czy zaczynał w wieku 10 czy 16 czy 20 lat - zaczyna chcieć więcej i - jak jemu samemu się wydaje - lepiej. Pragnie odgrywania postaci, wczuwania się w postać, cedzenia przez zęby zamiast komunikatu, teatru, emocji, spektaklu. Fabuły wielowątkowej, z intrygami w intrygach w intrygach. MGowie wymyślają niesamowite fabuły, całe kampanie, komplikują sobie i innym życie swoimi planami. Wymuszają na graczach aktorstwo żenująco niskie, eksponaty, czasami stroje i inne dziwactwa.
I przychodzi rozczarowanie.
Bo świeczki pożerają tlen, czarne zasłony świeże powietrze a rozkopany grób zwyczajnie śmierdzi. Nie jest tak jak sobie MG w głowie umyślił. Gracze zamiast srać ze strachu nabijają się ze wszystkiego, mają głupawkę i rechoczą. Nie czują klimatu, nie wczuwają się i kurde nie chcą się bać! Nie chcą czuć tego co MG sobie umyślił.
Rzucamy więc. Bo po co komu taka gra? To już nie to...
Czasami zauroczeni romantyczną, wizją pod wpływem artykułu czy jakiegoś starego almanachu nabieramy ochoty na powrót - i znowu wymyślamy jakieś abstrakcje nie z tej ziemi, bzdury w proszku i intrygi w intrygach w intrygach... Nieśmiała próba i... To już nie to.
Człowiek dorasta. RPG staje się takim fajnym wspomnieniem - kiedyś fajnie się grało, ale teraz szukamy wymówek. To już nie to, to nie ten wiek, nie mam czasu wolnego...
A tymczasem sprawa jest prosta.
Trzeba zapomnieć o intrygach w intrygach itd. Zapomnieć o wielowątkowych fabułach, zapomnieć o złych nawykach z okresu "chcenia lepiej" i o swojej romantycznej wizji o RPG. To tylko zabawa. To nie teatr, nie startujemy w konkursie o złote kalesony, nie tłuczemy się o Puchar. Gramy bo lubimy, graliśmy bo lubiliśmy.
Co trzeba zrobić? Chcieć. Stworzyć postacie i zagrać. Coś prostego, na luzie, z uśmiechem na gębie. Nie dać się koszmarom przeszłości - siąść i grać. Prosta fabuła, jak drut. Coś jak Trzewikowe "deszcz, karawana, napad zwierzoludzi i powrót do miasta" z Jesiennej Gawędy. Nic więcej.
Bierzcie coś banalnego i grajcie. Bo to daje frajdę. Zabawa we wspólnym gronie. NIe fabuły, nie intrygi i nie aktorstwo. Nie świeczki, nie czarne zasłony i nie rozkopane groby - grupa przyjaciół, ołówki, kostki i przyjemność z gry.
Uwierzcie mi - wiem o czym piszę ;) Bardzo dobrze wiem.
Regularne spotkania, dwa razy w tygodniu. Kilku MG i kilka systemów, ta sama ekipa. Tydzień w tydzień piątek i sobota - sesja. W święta i wakacje częściej. Penetrowanie podziemi, walka z korporacjami i handlarzami narkotyków, lewe interesy, tropienie hord chaosu, agentów zniszczenia i gromadzenie skarbów. Tropienie tajemnic i wyjaśnianie ich, wtrącanie się w plany Wielkich nie zawsze Przedwiecznych. Potem spijanie krwi z rozedrganych szyj dzierlatek i polowanie na Żmija. Zwiedzanie odradzającego się świata pełnego magii czy poszukiwanie zagubionych ludzi. Plus wiele, wiele innych.
Proste fabuły, proste zasady i nieziemska zabawa. Przykład? Cyberpunk. Drużyna zostaje wynajęta przez kogoś. Ma wejść do kompleksu przemysłowego, wysadzić jeden magazyn i wyjść. Tu macie kilka kilo C6, trochę broni, w tym dwa ciężkie karabiny i jazda. Potem okazało się, że to prezentacja. Dla szych. Prezentacja nowego robota bojowego. Z drużyną w roli głównej. Daleko od kompleksu ustawiono ławeczki, koktajle, kamerki, ekrany - full podgląd. A my natrafiamy na "miniguna na nogach" - i co musimy zrobić? Przetrwać.
Fabuła prosta jak drut ale zabawa i emocje - prawdziwe. Mieliśmy szanse. Mieliśmy do dyspozycji kilka kilo potężnego materiału wybuchowego i broń zdolną do penetracji pancerza - nie wyszło. Ale kurde wspominamy do dziś!
Potem kiedy człowiek dojrzewa - i każdy ma taki etap, niezależnie od tego czy zaczynał w wieku 10 czy 16 czy 20 lat - zaczyna chcieć więcej i - jak jemu samemu się wydaje - lepiej. Pragnie odgrywania postaci, wczuwania się w postać, cedzenia przez zęby zamiast komunikatu, teatru, emocji, spektaklu. Fabuły wielowątkowej, z intrygami w intrygach w intrygach. MGowie wymyślają niesamowite fabuły, całe kampanie, komplikują sobie i innym życie swoimi planami. Wymuszają na graczach aktorstwo żenująco niskie, eksponaty, czasami stroje i inne dziwactwa.
I przychodzi rozczarowanie.
Bo świeczki pożerają tlen, czarne zasłony świeże powietrze a rozkopany grób zwyczajnie śmierdzi. Nie jest tak jak sobie MG w głowie umyślił. Gracze zamiast srać ze strachu nabijają się ze wszystkiego, mają głupawkę i rechoczą. Nie czują klimatu, nie wczuwają się i kurde nie chcą się bać! Nie chcą czuć tego co MG sobie umyślił.
Rzucamy więc. Bo po co komu taka gra? To już nie to...
Czasami zauroczeni romantyczną, wizją pod wpływem artykułu czy jakiegoś starego almanachu nabieramy ochoty na powrót - i znowu wymyślamy jakieś abstrakcje nie z tej ziemi, bzdury w proszku i intrygi w intrygach w intrygach... Nieśmiała próba i... To już nie to.
Człowiek dorasta. RPG staje się takim fajnym wspomnieniem - kiedyś fajnie się grało, ale teraz szukamy wymówek. To już nie to, to nie ten wiek, nie mam czasu wolnego...
A tymczasem sprawa jest prosta.
Trzeba zapomnieć o intrygach w intrygach itd. Zapomnieć o wielowątkowych fabułach, zapomnieć o złych nawykach z okresu "chcenia lepiej" i o swojej romantycznej wizji o RPG. To tylko zabawa. To nie teatr, nie startujemy w konkursie o złote kalesony, nie tłuczemy się o Puchar. Gramy bo lubimy, graliśmy bo lubiliśmy.
Co trzeba zrobić? Chcieć. Stworzyć postacie i zagrać. Coś prostego, na luzie, z uśmiechem na gębie. Nie dać się koszmarom przeszłości - siąść i grać. Prosta fabuła, jak drut. Coś jak Trzewikowe "deszcz, karawana, napad zwierzoludzi i powrót do miasta" z Jesiennej Gawędy. Nic więcej.
Bierzcie coś banalnego i grajcie. Bo to daje frajdę. Zabawa we wspólnym gronie. NIe fabuły, nie intrygi i nie aktorstwo. Nie świeczki, nie czarne zasłony i nie rozkopane groby - grupa przyjaciół, ołówki, kostki i przyjemność z gry.
Uwierzcie mi - wiem o czym piszę ;) Bardzo dobrze wiem.
37
Notka polecana przez: Aesandill, ajfel, Alice Mae, Bajer, Bel esprit, Chavez, chimera, Dagobert, Garnek, Got, Gruszczy, Ifryt, Jackall, kaduceusz, Khil, Klapaucjusz, MaWro, Ninetongues, raduciou, ram, Reko, Scobin, Sethariel, Shonsu, sirDuch, Squid, strateks, szakul, Szarlih, Szeolita, Tarkis, von Mansfeld, Wiron
Poleć innym tę notkę