» Recenzje » Nowa Fantastyka 12/2013

Nowa Fantastyka 12/2013


wersja do druku

Omówienie numeru

Redakcja: Tomasz 'earl' Koziełło

Nowa Fantastyka 12/2013
W grudniu wreszcie możemy się przekonać, że zwycięzca literackiego konkursu NF zasłużył na tytuł. Reszta opowiadań raczej niezła, jest też parę dobrych artykułów.

Publicystyka

Numer otwiera Mateusz Wielgosz, który w drugiej odsłonie swojego cyklu przedstawia pięć nowinek ze świata nauki i techniki. W ich wyliczaniu nie widzę większego sensu, więc od następnego omówienia nie będę już o rubryce wspominał (tak jak o obecnych w każdym numerze konkursach czy minirecenzjach). Dalej Tomasz Miecznikowski podejmuje temat prequeli, przyglądając się wybranym przykładom oraz szukając przyczyn ich sukcesów i porażek. Warto się zapoznać, choćby dla zawartych w tekście celnych obserwacji.

Marek Grzywacz kontynuuje zaś (i zamyka) przegląd fantastyki chińskiej. Wrażenia mam lepsze niż miesiąc temu, ale nadal żałuję prześlizgnięcia się po temacie. Cóż, dobre i to – trudno przeskoczyć przeszkodę w postaci ograniczonego miejsca. Wawrzyniec Podrzucki z charakterystyczną dla siebie dozą sceptycyzmu pisze o miliardowych dotacjach na przedsięwzięcia, wydaje się, skazane na porażkę, jak na przykład mapowanie ludzkiego mózgu, o którym to narządzie nadal niewiele wiemy i nieprędko się to zmieni.

W październiku ukazała się u nas Księga Trzech, pierwsza opowieść z Kronik Prydainu Lloyda Alexandra. Andrzej Kaczmarczyk korzysta z okazji, by przybliżyć cykl i wyrazić swój "absolutny podziw dla autora". Poczułem się zachęcony. Komiksową normę w numerze wyrabia Paweł Deptuch interesującym artykułem o Niezwyciężonym, autorstwa znanego z Żywych trupów Roberta Kirkmana. Niestety, pisząc, że największą zaletą serii jest nieprzewidywalność, nie powinno się chyba w tym samym tekście zawierać czegoś wyglądającego na potężny spoiler (może niepotrzebnie się martwię, ale skoro "czytelnicy doświadczyli niemałego szoku"...).

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Miejsce okupowane wcześniej przez Michaela J. Sullivana zajął Maciej Parowski, dzielący się anegdotami z wieloletniej pracy przy redagowaniu cudzej (choć nie tylko) twórczości. Uważni wyciągną z tego tekstu więcej porad niż z niejednego odcinka cyklu Amerykanina. Po dawnym naczelnym głos zabiera naczelny obecny – Jerzy Rzymowski rozpływa się nad Zgonem Giny Damico. Mając jednak na uwadze jego peany na cześć wielu innych młodzieżówek, tutaj pozostanę sceptyczny. Poza książką, całostronicową recenzję Rzymowski poświęcił polskiej grze przygodowej o przydługim tytule: Nightmares from the Deep: The Siren's Call.

Na koniec dwa felietony: tradycyjna porcja narzekań od Rafała Kosika (nie robi się w Polsce filmów fantastyczno-rozrywkowych) oraz tradycyjna porcja okropności od Łukasza Orbitowskiego (slashery, a konkretniej hongkoński Dream Home).

Proza polska

W najlepszym z konkursowych opowiadań, pt. Edmund po drugiej stronie lustra, Marcin Podlewski ukazuje świat w odbiciu. Wszystko jest tam na opak, wywrócone do góry nogami zostały wartości, normy społeczne. Jeśli rodzice nie biją swoich dzieci (tu: bachorów), to coś jest nie tak. Jeśli seks jest bez dewiacji, takich jak sadomaso lub wręcz gwałt, to też coś musi nie grać. Nad wszystkim czuwa Kościół Szatana i zastęp inkwizytorów. Osoby w naszym rozumieniu normalne są tam podejrzane. Edmund odkrywa w sobie zdolność do empatii, nie potrafi już być egoistą, nie znajduje przyjemności w cudzym cierpieniu – martwi się więc o swoje zdrowie psychiczne. Podlewski poprzez te przeciwieństwa zmusza czytelnika do przyjrzenia się sobie i swojemu otoczeniu. Czym jest normalność? Na ile właściwie jesteśmy po tej stronie lustra? Językowo jest bez zarzutu, podobają mi się także odniesienia do naszej rzeczywistości (np. Goering, Kolbe, papierosy "Mansony" albo "Polańskie"). Najlepsza rzecz w tym miesiącu.

W Drodze do Jeruzalem, napisanej przez siedemnastoletniego Grzegorza Irzyka, Machabeusz Izaak wraz z grupą Rzymian wędruje do wnętrza Ziemi tunelem powstałym wskutek działania tajemniczej niby-gwiazdy. Opowiadanie dość szybko zaczyna się kojarzyć z Wieżą Babilonu Teda Chianga (tam długo szło się pod górę, tutaj – w dół). Tekst jest w zasadzie czystym światotworzeniem i choć sam koncept jest interesujący, to fabuły w nim niewiele, a o postaciach można rzec tyle, że są. Imponuje mi natomiast opanowanie materii języka przez autora w tak młodym wieku – to pozwala z nadzieją patrzeć w przyszłość i oczekiwać ciekawych rzeczy, na przykład porządnej historii, na którą świat wykreowany w Drodze... jak najbardziej zasługuje.

Od tych dwóch opowiadań jakościowo odstaje Śniadanie u Barabasza Przemysława Karbowskiego – fantastyka religijna, lecz pozbawiona fantastyki (chyba że za taką weźmiemy język, o czym za chwilę). W obronie tego braku staje redaktor Cetnarowski, uprzedzając ewentualne oskarżenia; mnie sama niefantastyczność zbytnio nie przeszkadzała. Niemal cały tekst to dialog, jaki tytułowa postać prowadzi z apostołami Jezusa, chcącymi bez jego wiedzy wynająć zbirów do pomocy przy wypędzeniu kupców ze świątyni. Szybko przeradza się on w dysputę polityczną, w której rozmówcy przechwalają się wiedzą i bystrością. Nie przekonuje mnie współczesny, kolokwialny język, jakim posługuje się postać, było nie było, biblijna ("Przypuszczam, że wątpię", "jestem w sumie bardzo zajęty", "nabzdryngolił się", "trzepią forsę"), nie przekonuje również "stukot sandałów o posadzkę" (może były podkute?). Doceniam zaś pomysł, ukazanie znanego kawałka historii z niespodziewanej strony. Na tle poprzedników jednak Śniadanie... wypada słabo.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Proza zagraniczna

Benjamin Roy Lambert to debiutant, nie tylko na polskim rynku, a jego Podział pracy to przypadek opowiadania, przy którym kilka razy przechodziła mi przez głowę myśl, że nic a nic nie obchodzą mnie postacie ani co się dalej wydarzy. Lambert stworzył świat przyszłości, w którym faworyzowani są ludzie "niekompletni" (bez rąk, nóg itd.), większość narządów to zbędna biomasa, a na jej utrzymanie potrzeba kalorii, mogących posłużyć innym, ważniejszym celom. Dziwne rzeczy (takie jak odpadnięcie kończyn) dzieją się tu po prostu, bez szczególnych wyjaśnień. Widać w tym wszystkim jakiś zamysł, ale do mnie to nie przemawia.

Miesiąc temu snułem przypuszczenia, że O tym, co dzikie Alyx Dellamoniki najpewniej będzie romansem paranormalnym. Po lekturze opowiadania sądzę, że nadal można je tak określić, z tą różnicą, że ten jest inny niż pozostałe. Calla to nie zahukana nastolatka, którą nagle zaczyna się interesować dwóch (koniecznie dwóch!) adonisów, ale dorosła strażaczka z traumą i poparzeniami, która trafia na potwora z bagien. W świecie współczesnym obudziła się magia i wyrządza sporo szkód – jedną z jej ofiar jest właśnie Aidan, kiedyś biolog, teraz człowiek-drzewo. Nietypowa para szuka szczęścia w nieprzyjaznym świecie, postacie są sympatyczne, a historia została podana z niewymuszonym humorem. Przyjemna rzecz.

Aksjomat wyboru Davida Goldmana czytałem już ponad rok temu, przy okazji nominacji do nagrody Nebuli. Formalnie utwór przypomina grę paragrafową i przedstawia rozmaite wybory w życiu człowieka, w którego przychodzi wcielić się czytelnikowi (narracja odbywa się w drugiej osobie). Właśnie forma jest tu najciekawsza i skutecznie angażuje w dość prostą obyczajową fabułę. Pomysł i wykonanie więcej niż przyzwoite.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Na koniec został Peter Watts z miniaturą Bóg i Mammon, której bliżej do felietonu niż opowiadania. Stali czytelnicy znajdą tu echa jego poprzednich artykułów. Ekonomia jest nowym bogiem, jej władza nad światem jest niezaprzeczalna. Spróbuj wyciągnąć wtyczkę, a wywołasz apokalipsę. Jest się nad czym zastanowić.

*

Przymykając oko na dwa opowiadania i parę pomniejszych artykułów, można powiedzieć, że wyszedł dobry numer. Z uwagą będę śledził poczynania nowych dla mnie polskich autorów (Podlewski i Irzyk). Za chwilę ukazuje się styczniowa NF, w której interesująco zapowiada się tekst o fantastyce meksykańskiej oraz opowiadania Nesterowicza (jego Piasek spotkał się z pochlebnymi opiniami) i McMullena (znanego u nas głównie z powieści fantasy). Będzie co czytać w święta.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Nowa Fantastyka 12/2013
Redaktor naczelny: Jerzy Rzymowski
Wydawca oryginału: Prószyński Media
Data wydania oryginału: 2 grudnia 2013
Okładka: miękka
Papier: offsetowy
Druk: czarno-biały i kolorowy
ISSN: 0867–132X
Cena: 9,99 zł

Komentarze


Scobin
   
Ocena:
+1

Na razie przeczytałem opowiadania Podlewskiego, Lamberta i Wattsa. We wszystkich trzech przypadkach mam wrażenia zbliżone do Twoich (chyba tylko "Boga i Mammona" oceniam nieco niżej – zraził mnie jego publicystyczny charakter i światopoglądowa jednoznaczność).

"Edmund po drugiej stronie lustra" wydaje się wprawdzie niepomiernie jednoznaczny w kreacji świata (satanizm LaVeya jako zło wcielone – gdyby nawet istotnie zwyciężył jako ideologia, to pewnie musiałby pójść na więcej kompromisów z rzeczywistością), ale to w końcu dystopia, a nie literatura worldbuildingowa*. W takim tekście można przyjąć satyryczną przesadę.

* Dla mnie skądinąd z reguły mało interesująca, choć Dukajowi w "Innych pieśniach" się udało (może dlatego, że idzie bardzo głęboko, nie poprzestając na rekwizytach).

26-12-2013 01:32

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.