Nowa Fantastyka 11/2010 - omówienie numeru

Autor: Bartłomiej 'baczko' Łopatka

Nowa Fantastyka 11/2010 - omówienie numeru
Listopadowa Nowa Fantastyka poświęcona jest fantastycznej literaturze francuskiej: widać to zarówno w publicystyce (choćby tytułowy esej Vive Le Fantastique), jak i opowiadaniach (aż siedem tekstów autorów znad Sekwany). Jednak czy zabieg ten okazał się udany i sprawił, że ktoś na poważniej zainteresuje się taką literaturą?

Śmiem twierdzić, że niezupełnie. Artykuł Vive Le Fantastique jest raczej mało interesujący – przepełniony wieloma egzotycznymi dla polskiego czytelnika nazwami, które w zasadzie nic nie mówią komuś, kto nie jest pasjonatem francuskiej literatury fantastycznej. Można z niego co prawda wyciągnąć kilka ciekawych wniosków (np. o surrealizmie i inspiracjach pisarzy znad Sekwany), ale dużo bliżej temu tekstowi do suchego wypisu encyklopedycznego niż ciekawego, inspirującego i zachęcającego do sięgnięcia po taką literaturę eseju. Gumowa ośmiornica, traktująca o filmowych adaptacjach książek Juliusza Verne’a prezentuje się lepiej, choć to również publikacja bardzo hermetyczna – spodoba się fanom tego pisarza oraz osobom zainteresowanym historią filmu – reszta może z czystym sumieniem go ominąć.

Co do francuskich opowiadań, wszystkie mają jedną wspólną cechę – są krótkie. Jest ich siedem, a najdłuższe zajmuje pięć (!) stron. I o ile niektórym tekstom ta ilość wystarczyła, by zaciekawić i zaintrygować (świetne Poza gwarancją oraz Jak uratowałem Ziemię przed Marsjanami), o tyle większość z nich zawodzi. I zawodzi nie na poziomie koncepcyjnym, bo każde (oprócz Pod czarnym słońcem) przedstawia interesujący pomysł (zmiennokształtni obcy, wizja dystopii), ale tekst zbyt szybko się kończy, wręcz urywa, nie pozwalając na rozwinięcie autorskiej wizji.

Lepiej prezentuje się proza polska, reprezentowana w tym numerze przez Noc sobowtórów Łukasza Orbitowskiego, lekko psychodelicznego opowiadania z ciekawą główną bohaterką (choć wydaje się być ono niedopracowane pod względem zakończenia) oraz tekst Filipa Haki, który nie do końca wiem jak potraktować – składa się z wypisów encyklopedycznych o kilku postaciach wspólnie zaplątanych w sprawę znikania osób z pociągów.

Dodatkowo, oprócz zwyczajowych recenzji i drugiego odcinka reaktywowanego Funky’ego Kovala, ten numer pisma zawiera jeszcze dwa artykuły godne wzmianki. Kolejny filmowy esej Łukasza Orbitowskiego, który nie trafił w mój gust, prawdopodobnie z powodu rozbieżnych upodobań filmowych (i mojej nikłej znajomości kinematografii) oraz dużej ilości wtrętów osobistych. Drugi z tekstów jest poświęcony serii komiksów The Walking Dead oraz jego serialowej adaptacji – ukazuje początki cyklu i jego fenomen.

Lektura listopadowej Nowej Fantastyki pozostawiła we mnie mieszane uczucia – otrzymaliśmy kilka naprawdę interesujących opowiadań, za to publicystyka okazała się rozczarowująca. Ten numer miał być francuski i był wypełniony tekstami pisarzy tej narodowości, ale zastanawiam się, czy nie lepiej wypadłoby umieszczenie trzech lub czterech dłuższych, bardziej satysfakcjonujących opowiadań?