» Artykuły » Inne artykuły » Nowa Fantastyka 08/2012 - omówienie numeru

Nowa Fantastyka 08/2012 - omówienie numeru

Nowa Fantastyka 08/2012 - omówienie numeru
Opowiadania z sierpniowego numeru pisma zabiorą nas w ciekawe zakątki świata, chyba mało znane polskiemu czytelnikowi fantastyki: do Chin, Japonii, Rosji, Arabii. Niestety aura tych miejsc nie wystarcza, aby można było czerpać radość z rozgrywających się w nich historii. Dobrych tekstów, zarówno literackich, jak i publicystycznych, nie ma w numerze bardzo dużo. Czy zmieni się to w następnych miesiącach dzięki trzydziestej rocznicy Nowej Fantastyki?

_____________________


Publicystyka

Zespół felietonistów po czerwcowym zakończeniu cyklu Petera Wattsa pozostaje bez zmian. Jakub Ćwiek snuje rozważania o przyszłości sportu, Michael J. Sullivan w kolejnym odcinku porad dla piszących rekomenduje zaufanie do czytelnika oraz technikę tkania. Rafał Kosik pokazuje słabe strony poglądów o pozaziemskim oddziaływaniu na historię cywilizacji, Jerzy Rzymowski przekonująco poleca serial American Gothic, a Łukasz Orbitowski przedstawia filmowy żart z Wernera Herzoga z udziałem samego Herzoga.

W dłuższych tekstach publicystycznych Marcin Zwierzchowski przybliża pierwszą część historii prac nad filmem Pamięć absolutna, Marek Grzywacz natomiast krytykuje hollywoodzką cenzurę (odczytując sprawę głowy George’a Busha w Grze o tron zupełnie inaczej, niż we wstępniaku czyni to Jakub Winiarski). Wawrzyniec Podrzucki wytyka brak realizmu w wielu fantastycznych przedstawieniach mutantów i liczy na bardziej prawdopodobne wizje, Anna Kaiper opisuje i chwali serwis Pottermore, a Przemysław Pieniążek omawia mashup novels, czyli utwory w rodzaju Dumy i uprzedzenia i zombi lub Faraona wampirów. I wreszcie w drugim swoim artykule Marcin Zwierzchowski pisze o rozwoju polskich konwentów, ze szczególnym uwzględnieniem Polconu.

Proza polska

Dział literatury rodzimej rozpoczyna się od Lisiczki Małgorzaty Wieczorek, ukazującej losy wyjątkowo małomównego chłopca, wokół którego obracają się zarówno ludzie, jak i cudowne zwierzęta obdarzone mową i świadomością. Ciekawe są te elementy fantastyczne na wzór chiński, samo opowiadanie jednak nie może się zdecydować, czy pójść w stronę baśni, czy historii obyczajowej, czy może dreszczowca. Widać to w niespójności akcji, która długo jest spokojna i dopiero pod koniec nagle przyspiesza, a także w snutej przez złych ludzi intrydze, która zaskakuje jedynie raz, i to dzięki literalnie ujętemu chwytowi deus ex machina. Za dużo tych różnych konwencji, za wiele także postaci, które na chwilę wchodzą na scenę, a potem na długo znikają.

Mistrz Tomasza Zawady, "Odkrycie ze strony www.fantastyka.pl", opowiada o samuraju słynącym z zabijania przeciwników jednym ciosem. Kiedy wielki Chiba Shūsaku przyjmuje nowego ucznia, we wcześniejszym wychowanku zaczyna narastać zazdrość, która prowadzi do tragicznego finału. Mistrz to logicznie rozwijająca się historia, z wyraźną ekspozycją, rosnącym napięciem i kulminacją wynikającą z decyzji bohaterów. Jest to też jednak tekst oparty na prostym konflikcie i przez to przewidywalny. Co więcej, tematyka utworu nie została pogłębiona – intrygująca pointa dotycząca wolności i przeznaczenia nie znajduje prawie żadnej zapowiedzi we wcześniejszych wydarzeniach. W efekcie brakuje budulca dla interpretacji. Niemniej kluczowy koncept tekstu – źródło sukcesów Shūsaku – zasługuje na uwagę. Związany z nim problem zmiany własnego losu to naturalny temat historii tragicznych, opowiadających o bohaterach, którzy własnymi czynami sprowadzają na siebie zagładę. Główny pomysł światotwórczy został zatem dostosowany do konwencji, a to warto docenić.

Najlepszym tekstem w dziale jest Tajemna historia Nowej Huty. Jewgienij T. Olejniczak sporządził trzynaście miniatur, w większości rozdzielonych fabularnie, za to połączonych tematycznie. Już pierwsze zdanie wiele wyjaśnia: "Jest to opowieść o Materii", a później roi się od obrazów, które ze śmiertelnie ironiczną powagą ukazują absurdy polskiego komunizmu. Duchy radzieckich kontrrewolucjonistów składają z zaświatów samokrytykę, po Barze-Pułapce krążą uwięzieni klienci z wyrastającymi z palców kieliszkami, a rozjechani przez koparkę młodzieńcy wracają do życia, aby podporządkować się oficjalnemu katalogowi wypadków, który nie uwzględnia czegoś takiego jak tragedia spowodowana przez pijanego ojca ministra. Wszystko to jest w dodatku zgrabnie opowiedziane, tak jak tutaj: "Leszek wstawał, a z nim wstawał jego garb. Im dalej w dzień, tym garb bardziej dominował nad Leszkiem, z każdą upływającą godziną coraz bardziej go przysłaniał". Szkoda tylko, że te historie nie tworzą bardziej spójnej całości – tylko z rzadka składniki jednej opowiastki pojawiają się potem w drugiej.

Proza obca

Jipi i elektroniczny paranoik to historia pracowniczki futurystycznej "branży świadomościowej". Ustalenie, czym dziedzina ta się zajmuje, Neal Stephenson pozostawia domyślności czytelnika – pierwsze strony tekstu to dość typowy dla fantastyki naukowej worldbuilding, w tym wypadku nieco nużący przez niemal zupełny brak fabuły. Na szczęście druga połowa utworu nadrabia ten niedostatek z nawiązką: w niezwykłej rozmowie bohaterki z programem komputerowym każdy błąd może być ostatnim. Kilkustronicowa wymiana zdań doprowadza do finału, który skłania do ponownego spojrzenia na cały utwór. To już nie tylko trzymająca w napięciu historia (niemałe osiągnięcie w opowiadaniu złożonym prawie wyłącznie z dialogów), nie tylko interesująca koncepcja rozwoju sztucznej inteligencji (o całą dekadę wcześniejsza niż ta z A Lifecycle of Software Objects Teda Chianga), lecz także tekst stawiający poważne pytania etyczne.

Mamo, jesteśmy Żenią, Twoim synem (Tom Crosshill) to krótki utwór w formie listów do matki napisanych przez ośmioletniego chłopca z Moskwy, poddawanego dziwnym i niebezpiecznym eksperymentom. Jest coś przejmującego w tym, jak malec, relacjonując coraz straszniejsze wydarzenia, mimochodem wspomina o "rekordzie Ginesa", "licznikach Gajgara" albo o tym, że polizał go ukochany piesek, "co było niezłe". Sama fabuła jednak nie jest szczególnie zaskakująca (wielkie zło sprowadzone przez niepohamowanych naukowców to temat stary jak świat), a kwestie związane z mechaniką kwantową i światami równoległymi zostały ledwie zarysowane. Dlatego główna wartość opowiadania tkwi w kontraście między poważną problematyką a naiwną perspektywą dziecięcego narratora. Pierwszoosobowy punkt widzenia to zawsze pewne ryzyko (łatwo zbanalizować myślenie bohatera, zwłaszcza w literaturze konwencji), ale tutaj Crosshill nie najgorzej się wybronił, w nietypowy sposób pokazując świat przedstawiony.

Najniżej oceniam Racice i szałas Abdela Dżamili Saladina Ahmeda. Bohaterem tej historii jest młody Arab, "ulubiony medyk syna samego kalifa", zesłany na prowincję po tym, jak sprzeciwił się planom oddania ręki jego ukochanej innemu, bogatszemu mężczyźnie. Kiedy bohater-narrator decyduje się pomóc chorej żonie miejscowego pustelnika, odkrywa świat, w którego istnienie nie wierzył i który może przynieść cudowne rozwiązanie jego problemów na dworze. Cały utwór to literacka baśń, miejscami lekko stylizowana, ze śladami psychologizacji i zdawkowymi próbami wprowadzenia moralnej dwuznaczności, zarysowująca problem tolerancji, lecz w ostatecznym rachunku bardzo prosta pod względem fabuły i przesłania. Jedynym, co mnie zainteresowało w tekście, była jego egzotyka – trochę za mało. (Na marginesie warto jeszcze odnotować, że ilustracja na przedostatniej stronie zdradza zakończenie. Czasem niestety w Nowej Fantastyce to się zdarza).

A zatem?

Mam mieszane uczucia. Połowa opowiadań jest przeciętna, a z publicystyki przemówił do mnie głównie felieton Jerzego Rzymowskiego (już drugi raz czuję się zachęcony do obejrzenia nieznanego mi dotąd serialu). Równocześnie dobrze będę wspominał lekturę Tajemnej historii Nowej Huty, Mamo, jesteśmy Żenią… oraz Jipi i elektronicznego paranoika. Sęk w tym, że to dosyć mała część numeru. Mam jednak nadzieję, iż w najbliższych miesiącach ze względu na październikowe trzydziestolecie pisma redaktorzy Nowej Fantastyki uraczą nas naprawdę dobrymi tekstami. Dotychczasowe zapowiedzi zdają się świadczyć, że nie będzie to płonna nadzieja.

Na koniec czas na liczbową ocenę opowiadań.
Lisiczka: 5/10
Mistrz: 5+/10
Tajemna historia Nowej Huty: 7/10
Mamo, jesteśmy Żenią, Twoim synem: 6+/10
Jipi i elektroniczny paranoik: 7+/10
Racice i szałas Abdela Dżamili: 5/10
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


baczko
   
Ocena:
+1
Tak dziwnie się złożyło, że wrażenia mamy niemal identyczne :D Tylko Żenia do mnie bardziej trafił - głównie właśnie ze względu na narrację (fajniej brzmi po angielsku).
31-08-2012 21:51
Scobin
   
Ocena:
0
To miło. :-) Bardzo możliwe, że w oryginale to wypada lepiej niż w przekładzie, w końcu niektóre rzeczy trudno dobrze przetłumaczyć. Ale 6+/10 to nie jest u mnie zła ocena, a gdyby to było możliwe, dałbym 6,75. ;-)
01-09-2012 10:47

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.