» Artykuły » Inne artykuły » Nowa Fantastyka 05/2012 - omówienie

Nowa Fantastyka 05/2012 - omówienie

Nowa Fantastyka 05/2012 - omówienie
Trzy opowiadania: przyzwoite, dobre i słabe. Pięć felietonów, a wśród nich dwa o dużej wadze. Trzy obszerniejsze artykuły, dwa wywiady. Generalnie bez rewelacji.

____________________________


Publicystyka majowego numeru Nowej Fantastyki obejmuje artykuły o bohaterach filmu Avengers (Michał Chudoliński), o futurystycznej książce Edwarda Bellamy'ego z 1887 roku zatytułowanej Looking Backward (Agnieszka Haska i Jerzy Stachowicz) oraz o sylwetce Tima Burtona (Jerzy Rzymowski). Przeczytać możemy także wywiady z Nikolajem Coster-Waldauem, odtwórcą roli Jaimiego Lannistera w serialu Gra o tron, i z pisarką Celią S. Friedman. Oprócz tego dostajemy do rąk felietony Jakuba Ćwieka (o tym, że Polacy nie potrzebują superbohaterów), Michaela J. Sullivana (o dawkowaniu tempa w literaturze), Łukasza Orbitowskiego (którego głęboko zaniepokoił horror Triangle), Rafała Kosika i Petera Wattsa. Dwa ostatnie teksty bardzo dobrze ze sobą współgrają i dlatego zasługują na osobną uwagę.

Rafał Kosik stwierdza, że współczesne nauki ścisłe z powodu dużego stopnia skomplikowania i malejącej częstości przełomowych odkryć przestały być interesujące, a w związku z tym "Ludzie są coraz mniej ciekawi obrazu prawdziwego świata" (przypomina to tezy Buntu mas José Ortegi y Gasseta). Ze względu na to fantastyka naukowa – jeśli chce przetrwać – musi z jednej strony położyć większy nacisk na kwestie psychospołeczne, z drugiej zaś "zmięknąć […], zmniejszyć ilość «S» na korzyść «F»". Peter Watts sądzi natomiast, że "jeżeli w ogóle istnieje «hard SF», to […] w umyśle czytelnika": nawet jeśli w science fiction znajdują się pozornie uczone wywody, to prawdziwi specjaliści w danej dziedzinie będą mogli obnażyć ich niespójność. Autor literatury fantastycznonaukowej powinien tym samym poważnie się zastanowić, czy pisze z myślą o zabezpieczeniu się przed zarzutami ze strony zawodowych fizyków, biologów i chemików (co i tak w ostatecznym rachunku skazane jest na niepowodzenie), czy może tworzy prozę przeznaczoną dla mniej fachowego czytelnika. Obydwa felietony stawiają ważne pytania o istotę i przyszłość hard science fiction.

W literackiej części numeru otrzymujemy tylko trzy – za to dłuższe niż zazwyczaj – opowiadania, dwa rodzime i jedno zagraniczne. Pierwszym z nich jest Po drugiej stronie oka Jacka Wróbla. Historia młodego małżeństwa, w jakim to żona bije zakochanego w niej ślepo męża, z początku zdaje się realistyczna. Tylko pojedyncze słowa i krótkie frazy rozdzierające czasem tok narracji (no dobrze, nie tylko one: pominąłem pierwszą ilustrację, będącą jednym wielkim spoilerem) zwiastują inwazję obcego świata, który w drugiej połowie utworu całkowicie zdominuje rzeczywistość przedstawioną. Kontrast pomiędzy realiami po obu stronach oka – małżeńską codziennością, relacjonowaną ze względnym spokojem, oraz intensywnie zmysłową, piękną i straszną zarazem krainą grozy – stanowi tu jedną z głównych zalet. Do mocnych stron tekstu zaliczam również niedopowiedzenia, jakże cenne w dobrym horrorze, oraz kilka uwag o miłości, które każą ponownie pomyśleć o tym, co się przeczytało. Nie na miejscu wydaje się jedynie Sarevok (tak, Sarevok), ale to nieznaczna słabość w naprawdę dobrym opowiadaniu.

Sąd Ostateczny: Ucieczka Krzysztofa Kochańskiego nie wywarł już na mnie takiego wrażenia. Z pozoru tekstowi nie brakuje rozmachu – mówi on przecież o końcu świata przyniesionym na ziemię przez anioły. Jednak wielkie wydarzenia pozostają daleko za horyzontem, niełatwo też znaleźć scenę obejmującą więcej niż trzy osoby. Czy w takim razie utwór broni się jako kameralna narracja o postaciach, które próbują zrealizować desperacki plan przechytrzenia samego Boga? Niespecjalnie, a to dlatego, że brakuje jakiegokolwiek poważnego konfliktu między bohaterami. Ostatnia próba: może opowiadanie będzie wartościową alegorią, tudzież interesującym ukazaniem relacji między nauką a religią? Niestety i tutaj pudło – z tego, że aniołowie zachowują się bardziej jak roboty z prozy science fiction niż niebiańscy posłańcy rodem z Apokalipsy, nic istotnego nie wynika. Co prawda nastrój poprawia ostatnie parę stron, na których pojawiają się zwroty akcji wiodące do nie całkiem jednoznacznego zakończenia, lecz to zbyt mało, abym mógł dać tekstowi pozytywną ocenę.

W ostatnim utworze, Kwiatach Minli Alastaira Reynoldsa, główny bohater trafia na planetę, której mieszkańcy będą bardzo potrzebowali jego pomocy. Miłośnicy Star Treka niewątpliwie odnajdą w tym tekście nawiązanie do pierwszej dyrektywy Gwiezdnej Floty: czy przedstawiciel zaawansowanej technicznie cywilizacji ma prawo przekazać tuziemcom wiedzę o nowoczesnych technologiach? Jeżeli zaś tak właśnie zrobi, to jakie skutki pociągnie za sobą ta decyzja? Reynolds porusza zatem nienowe problemy, a że czyni to przy użyciu klasycznych motywów fantastyki naukowej (takich jak inteligentny statek kosmiczny, kriogeniczny sen, wynalazki zapomnianych ras, katastrofy i podróże na międzygwiezdną skalę), jego utwór nie wydaje się szczególnie oryginalny. Nie ma tu również pogłębionej psychologii. Niemniej mamy do czynienia ze sprawnie opowiedzianą historią, w której nie zabrakło trudnych wyborów, fabularnych niespodzianek ani istotnych detali (do tych ostatnich należą przede wszystkim podarunki wymieniane między bohaterem-narratorem a tytułową Minlą). Nic wybitnego, ale porządne rzemiosło – można przeczytać.

Trzy opowiadania to niewiele jak na ostatnie kilka numerów Nowej Fantastyki, a że tylko jedno mogę polecić bez zahamowań, majowe wydanie pisma pod względem literackim wypada mi ocenić dość krytycznie. W publicystyce także nie dostrzegłem wyróżniających się materiałów, jeśli nie liczyć felietonów Wattsa i Kosika. Generalny poziom jest zatem średni. Oby w czerwcu okazał się wyższy, tak jak w kilku poprzednich numerach!
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


Maciej Szraj
   
Ocena:
+1
Zgadzam się w pełni, że punkt ciężkości tego numeru spoczywa na publicystyce. Z Wattsem można oczywiście polemizować na poziomie definicji „hard SF”. Natomiast Kosikowa wizja zlewa się z moimi upodobaniami. Zawsze stawiałem dylematy człowieka, problemy socjologiczne, religijne czy filozoficzne, nad technologicznymi nowinkami. Aczkolwiek trochę wiedzy ścisłej zawsze się przyda, dla uwiarygodnienia historii!

Przyjemny wywiad z Jaime’m. Nadrabia w NF bo w serialu jest go jak na lekarstwo ;p „Gabinet osobliwości Tima Burtona” nie porywa. Trochę zbyt odtwórczy, ale może tak miało być?

Wywiad z C.S. Friedmann jest wręcz zniechęcający. Dla kogoś kto tak jak ja, twórczości tej autorki nie zna, promocja w stylu: „piszę o tym gdzie przebiega granica pomiędzy dobra ze złem”; „o tym ile ludzie są zdolni poświęcić dla władzy”, jest dość wątpliwej jakości. Powyższe zdania niepokoją. Kojarzą się z pisaniem o wszystkim i niczym, ponieważ takie frazesy można przypisać każdej książce. Z kolei, zapowiedz nowej powieści „Piszę współczesna przygodowa fantasy, której bohaterką jest młoda kobieta. Dowiaduje się ona, że nasz świat jest połączony z innymi, mroczniejszymi rzeczywistościami i musi wybrać się w podróż, w poszukiwaniu swojego dziedzictwa. ” przywodzi na myśl stare dobre historie z Forgotten Realms.

Opowiadania jeszcze czytam. Zacząłem od Reynoldsa ale ewidentnie nie podchodzi…
14-05-2012 20:44
baczko
   
Ocena:
0
Ja czytałem Reynoldsa w oryginale (The New Space Opera 1 - malakh parę rzeczy stamtąd wygarnął) i bardzo mi się podobał - szczególnie relacja między Minlą a protagonistą oraz, ogólnie, psychika/nastawienie głównego bohatera.
14-05-2012 22:48
Scobin
   
Ocena:
0
Dzięki za komentarze!

W przypadku Kosika odniosłem raczej wrażenie, że pisze on o zmierzchu hard SF z pewną niechęcią, albo może z rezygnacją. Natomiast moje prywatne preferencje są takie same jak u Obłęda. :-)

A jeśli chodzi o Reynoldsa, to kilka pierwszych stron wydaje mi się słabsze od reszty. Generalnie opowiadanie jest całkiem przyzwoite.
14-05-2012 23:01
baczko
   
Ocena:
+1
A tutaj ciekawa polemika z artykułami Wattsa i Kosika Wawrzyńca Podrzuckiego.
14-05-2012 23:29
Aesandill
   
Ocena:
+1
Przeczytałem.

Po drugiej stronie oka bardzo fajne, Cthulaste, a to dla mnie zawsze plus. Sarevok mi nie przeszkadzał.

Kwiaty poza średnim zakończeniem(szczególnie tym kwiatowym) całkiem ok, podobały mi się. Solidne rzemiosło.

Sąd ostateczny - zaciekawił, nie spęłnił oczekiwań. Ok, bez rewelacji.

Publicystyka - jak dla mnie bez cudów, tematy raczej zarysowane.

Generalnie - rzemieślniczo dobra Fantastyka, ale spory krok z najlepszymi numerami.
27-05-2012 00:26
Scobin
   
Ocena:
+1
Dzięki za komentarz!

Generalnie się zgadzamy, rozbieżności to szczegóły [może poza Sądem ostatecznym, co jakoś przeżyję ;-)], więc zapytam tylko o dwie rzeczy:

1. Co rozumiesz przez "spory krok z najlepszymi numerami"?

2. Czy te dwa felietony, o których piszę, oceniasz wyżej niż resztę publicystyki, czy może podobnie?
27-05-2012 09:19
Aesandill
   
Ocena:
+1
@ Scobin
1. Miało być " ale spory krok zA najlepszymi numerami."
Zjadło mi a :D
Bo szczerze przyznam czytałem fantasytyki wypchane po brzegi bardzo dobrymi opowiadaniami, a tym razem było "tylko" dobrze,

2. Publicystyka:
To co opisałeś - zgadzam sie w pełni, choć dla mnie to po prostu skrót, ja chętnie przeczytał bym więcej.

Poza tym troszkę zawiodłem się na recenzji "Czarne sny. Cześć 1" - zachęcony tematyką (Lodowa Rosja) i ocena 5/5 zakupiłem, by przekonać się że tak dobrze nie jest. Przyzwoita książka, lecz na maksymalną notę nie zasługuje. Rozumiem kwestie gustu, ale w tym przypadku chaotyczna narracja i brak jakiejś klamry opowieści, to już błędy pisarskie.

Pozdrawiam
27-05-2012 09:53
Scobin
   
Ocena:
+1
OK, to zgadzamy się do tego stopnia, że dyskusja się urywa. :) Dopowiem tylko, że też miałem kiedyś z "Nową..." recenzenckie rozczarowanie: Dom w głębi lasu dostał w kwietniowej NF bodajże 5/6, a ja po obejrzeniu mogę wystawić mu co najwyżej 5/10. Inna sprawa, iż ten film dość powszechnie zbiera wysokie oceny... No, ale to już nie na temat. ;-)
27-05-2012 21:51

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.