Nostradamus zjadł mi chomika - Robert Rankin
Czy widział pan może Adolfa Hitlera?
Autor: Joanna 'Maltaladriel' Lodwich
Zanim zacznę recenzować wam powieść, chciałabym wam przybliżyć sylwetkę autora. Jest to konieczne, by lepiej pojąc ciężar gatunkowy, który pociąga z sobą jego pisarstwo.
Robert Rankin uczęszczał do wielu szkół, imał się prawie czterdziestu zawodów (był m.in. piosenkarzem rockowym, sprzedawcą krasnali ogrodowych, pięć lat pracował w przemyśle filmowym - pracował jako statysta na planie Człowieka słonia, Poszukiwaczy zaginionej arki i Gwiezdnych wojen). Jest Mistrzem Dwunastego Dana sztuki Dimac i Magiem Oświeconego Zakonu Niebiańskiej Brukselki. Rankin jest wielokrotnym laureatem prestiżowej nagrody imienia Roberta Rankina (Robert Rankin Literary Award) przyznawanej za najlepsza książkę wszech czasów. Zdobył ją m.in. za: Księgę prawd ostatecznych, Poszukiwaczy zaginionego parkingu, Największe przedstawienie zza świata i niżej zrecenzowaną Nostradamus zjadł mi chomika.
Skoro już wiecie, jakiego typu jegomościem jest autor, pozwolę sobie przejść do recenzji.
Czy zastanawialiście się kiedyś, jakie możliwości daje podróż w czasie? Co można odkryć i kogo poznać, jeśliby wejść w posiadanie wehikułu czasu? A przy okazji - jak w niezamierzony sposób spaprać sobie przy tej okazji życie i pokierować świat ku nieuchronnej zagładzie?
Bohater powieści Rankina, Russell, pracuje na co dzień w wypożyczalni ponderów (ruchomości do spektaklów i filmów) zwanej Imperium Fudgepackera. Jako, że u schyłku XX wieku więcej efektów specjalnych osiąga się przy użyciu komputera niż np. blachy falistej, przedsiębiorstwo upada.
Russell właśnie poznał jeden z MITÓW MIEJSKICH Brentford - opowieść o pubie "Pod Latającym Łabędziem", w którym kiedyś wydarzyła się mrożąca krew w żyłach historia. Błądząc ulicami Brendford, Russell szuka rzeczonego pubu a także rozmyśla, jak uratować przed krachem finansowym Imperium. Chadzając znajomymi ulicami bohater trafia do jednego z pubów, który w nazwie ma "Dawniej: Pod Latającym Łabędziem".
Potem akcja nabiera tempa - Russell (nie prosząc się o żadne przygody) spotyka samego Adolfa Hitlera, znajduje pojazd do podróży w czasie i dzięki nowinkom z przeszłości próbuje ratować upadające Imperium Fudgepackera.
Oczywiście chce zrobić to kręcąc film - ale film niezwykły, bowiem technologia z przyszłości daje możliwość nakręcenia filmu ze wszystkimi zmarłymi gwiazdami kina. W trakcie produkcji zaczynają się pojawiać jednak kłopoty, a Russell (który o przygody się nie prosi), okazując się jedynym prawomyślnym, musi ocalić siebie, swoje miasteczko, a także cały świat przed Straszną Przyszłością. Udaje mu się to zrobić w sposób wielce zaskakujący - jaki? Sprawdźcie sami.
Powieść Nostradamus zjadł mi chomika tematem nawiązuje do najlepszych wzorców literatury fantastycznej, a zwłaszcza do wellsowskiego pomysłu podróży w czasie. Utwór ten usytuowałabym gdzieś na granicy fantastyki, absurdu i groteski - podobnie jak inne powieści Rankina.
Nostradamus... jest pełen humoru i dygresji - w tytułach rozdziałów trąci Powrotem do przyszłości, ponad to autor w sposób niezwykle zabawny opisuje procedury policyjne, które na myśl przywodzą Archiwum X.
Mimo licznych zalet, powieść czasami wchodzi na bardzo wysokie poziomy abstrakcji i absurdu, a nie wszyscy czytelnicy będą tym zachwyceni. Aby dobrze zrozumieć każdy wątek trzeba czytać ją z uwagą czasem godną lepszej sprawy. Tym, którzy nie lubią tego typu pisarstwa może wydać się nudna.
Sumując: Nostradamus... jest powieścią zabawną, doskonale nadającą się na popołudnie - pod warunkiem, że lubi się utwory tego typu. Nie będę jej również dorabiała jakiejś ideologii - ma ona zaspokoić głód rozrywki i robi to. Zdecydowanie odradzam tym, którzy nie lubią pisarstwa Terrego Pratchetta - czytając ją, mogą się poczuć zirytowani i znudzeni.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Robert Rankin uczęszczał do wielu szkół, imał się prawie czterdziestu zawodów (był m.in. piosenkarzem rockowym, sprzedawcą krasnali ogrodowych, pięć lat pracował w przemyśle filmowym - pracował jako statysta na planie Człowieka słonia, Poszukiwaczy zaginionej arki i Gwiezdnych wojen). Jest Mistrzem Dwunastego Dana sztuki Dimac i Magiem Oświeconego Zakonu Niebiańskiej Brukselki. Rankin jest wielokrotnym laureatem prestiżowej nagrody imienia Roberta Rankina (Robert Rankin Literary Award) przyznawanej za najlepsza książkę wszech czasów. Zdobył ją m.in. za: Księgę prawd ostatecznych, Poszukiwaczy zaginionego parkingu, Największe przedstawienie zza świata i niżej zrecenzowaną Nostradamus zjadł mi chomika.
Skoro już wiecie, jakiego typu jegomościem jest autor, pozwolę sobie przejść do recenzji.
Czy zastanawialiście się kiedyś, jakie możliwości daje podróż w czasie? Co można odkryć i kogo poznać, jeśliby wejść w posiadanie wehikułu czasu? A przy okazji - jak w niezamierzony sposób spaprać sobie przy tej okazji życie i pokierować świat ku nieuchronnej zagładzie?
Bohater powieści Rankina, Russell, pracuje na co dzień w wypożyczalni ponderów (ruchomości do spektaklów i filmów) zwanej Imperium Fudgepackera. Jako, że u schyłku XX wieku więcej efektów specjalnych osiąga się przy użyciu komputera niż np. blachy falistej, przedsiębiorstwo upada.
Russell właśnie poznał jeden z MITÓW MIEJSKICH Brentford - opowieść o pubie "Pod Latającym Łabędziem", w którym kiedyś wydarzyła się mrożąca krew w żyłach historia. Błądząc ulicami Brendford, Russell szuka rzeczonego pubu a także rozmyśla, jak uratować przed krachem finansowym Imperium. Chadzając znajomymi ulicami bohater trafia do jednego z pubów, który w nazwie ma "Dawniej: Pod Latającym Łabędziem".
Potem akcja nabiera tempa - Russell (nie prosząc się o żadne przygody) spotyka samego Adolfa Hitlera, znajduje pojazd do podróży w czasie i dzięki nowinkom z przeszłości próbuje ratować upadające Imperium Fudgepackera.
Oczywiście chce zrobić to kręcąc film - ale film niezwykły, bowiem technologia z przyszłości daje możliwość nakręcenia filmu ze wszystkimi zmarłymi gwiazdami kina. W trakcie produkcji zaczynają się pojawiać jednak kłopoty, a Russell (który o przygody się nie prosi), okazując się jedynym prawomyślnym, musi ocalić siebie, swoje miasteczko, a także cały świat przed Straszną Przyszłością. Udaje mu się to zrobić w sposób wielce zaskakujący - jaki? Sprawdźcie sami.
Powieść Nostradamus zjadł mi chomika tematem nawiązuje do najlepszych wzorców literatury fantastycznej, a zwłaszcza do wellsowskiego pomysłu podróży w czasie. Utwór ten usytuowałabym gdzieś na granicy fantastyki, absurdu i groteski - podobnie jak inne powieści Rankina.
Nostradamus... jest pełen humoru i dygresji - w tytułach rozdziałów trąci Powrotem do przyszłości, ponad to autor w sposób niezwykle zabawny opisuje procedury policyjne, które na myśl przywodzą Archiwum X.
Mimo licznych zalet, powieść czasami wchodzi na bardzo wysokie poziomy abstrakcji i absurdu, a nie wszyscy czytelnicy będą tym zachwyceni. Aby dobrze zrozumieć każdy wątek trzeba czytać ją z uwagą czasem godną lepszej sprawy. Tym, którzy nie lubią tego typu pisarstwa może wydać się nudna.
Sumując: Nostradamus... jest powieścią zabawną, doskonale nadającą się na popołudnie - pod warunkiem, że lubi się utwory tego typu. Nie będę jej również dorabiała jakiejś ideologii - ma ona zaspokoić głód rozrywki i robi to. Zdecydowanie odradzam tym, którzy nie lubią pisarstwa Terrego Pratchetta - czytając ją, mogą się poczuć zirytowani i znudzeni.