» Recenzje » Nocny pociąg z mięsem

Nocny pociąg z mięsem


wersja do druku

Ręka, noga, mózg na ścianie

Redakcja: Marigold

Nocny pociąg z mięsem
Ryuhei Kitamura spóźnił się ze swoim filmem o ładnych parę lat. Tak zwane slashery czy kino gore przestały być czymś niezwykłym, stały się natomiast produktem masowej produkcji w Hollywood. Gdyby nie Piły, Teksańskie Masakry… i Piątki 13-tego oraz trójwymiarowa Blizna 3D, Nocny pociąg z mięsem mógłby jawić się jako drastyczne widowisko. Tymczasem, owszem jest nieco brutalniejszy od konkurencji, ale bądźmy szczerzy – wśród zalewających ekrany hektolitrów krwi mało kto zauważy, że akurat Vinnie Jones przelał jej trochę więcej.

Leon Kauffman jest zdolnym fotografem, zarabiającym na życie sprzedawaniem brukowcom zdjęć z miejsc najróżniejszych tragedii. Nienawidzi tej roboty, chciałby być artystą - chwalić się pracami na wystawach i sprzedawać je jako dzieła sztuki. Okazja nadarza się, gdy jego znajomy, Jurgis, w końcu postanawia przedstawić go właścicielce galerii, Susan Hoff. Ta ogląda zdjęcia Leona, chwali je, ale jednocześnie daje mu radę: "bądź bardziej dociekliwy, pokaż prawdziwe oblicze miasta". Chęć zrobienia kontrowersyjnych zdjęć, pokazujących nocne życie Nowego Jorku, prowadzi go do metra, gdzie natrafia na Mahogany’ego – tajemniczego i ponurego rzeźnika. Leon zaczyna śledzić mężczyznę, co naprowadza go na trop niewyjaśnionych zniknięć, które zdaje się łączyć jedna rzecz – wszystkie miały miejsce w pobliżu metra.

Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jeden mankament – zakrawająca na głupotę bezmyślność bohaterów. Wątek fotografa, przechadzającego się po skąpanym w mroku mieście jest ciekawy i bardzo dobrze poprowadzony… do czasu. W pewnym momencie bohater zaczyna śledzić wielkiego draba o ponurej minie i spojrzeniu zdolnym do kruszenia granitowych bloków. Łazi za nim nie tylko do metra – bo gdy się kogoś podejrzewa o popełnienie serii morderstw, to trzeba z nim wsiąść do pustego, nocnego pociągu -, ale i do rzeźni, w której Mahogany pracuje – nie ma to jak nachodzić mordercę, gdy ten zajęty jest szatkowaniem mięsa! W efekcie poziom fabuły nieuchronnie stacza się po równi pochyłej, a widz może tylko zgrzytać zębami, gdy głupota Leona przenosi się na jego dziewczynę i przyjaciela, Jurgisa – któż mógłby się oprzeć wizycie w domu mordercy?

Film ma jednak kilka zalet. Przede wszystkim, stojącą na całkiem przyzwoitym poziomie oprawę wizualną – przeplatanie scen zdjęciami Leona, siedzący na peronie Mahogany, a także efektowna walka w pociągu (kamera okrąża wagon metra, filmując pojedynek z zewnątrz). Nie obeszło się także bez masy opływających krwią i wnętrznościami ujęć, wśród których brylują dwa: wypadająca z czaszki gałka oczna oraz poślizgnięcie się ofiary na tym narządzie. Niemniej, jak już wspominałem, Nocny pociąg… zbytnio się nie wyróżnia; pod względem brutalności dorównuje mu Blizna 3D, szczególnie jeśli pod uwagę weźmiemy wyjątkowo krwawą scenę tortur w piwnicy. Owszem, Kitamura zadbał o to, aby było krwawo, ale mimo wszystko trudno jego film określić szokującym – po prostu na rynku za dużo jest produkcji tego typu - bazujących na epatowaniu makabrą.

Największym zaś atutem całego przedsięwzięcia jest niewątpliwie Vinnie Jones, wcielający się w demonicznego Mahogany’ego. Tak, wiem że od aktora wymagano tylko milczenia i robienia groźnej miny, ale trzeba przyznać, że milczeć to on potrafi! Ludzie od castingu spisali się na medal, powierzając rolę ponurego rzeźnika byłemu boiskowemu brutalowi o zabójczym spojrzeniu – wątpię, czy ktokolwiek chciałby spotkać go w ciemnym zaułku. Niezły był też Robert Bart, który idealnie wpasował się w quasi-metroseksualnego Jurgisa. Natomiast odtwórcy głównych ról, Bradley Cooper (Leon) i wcielająca się w jego dziewczynę, Mayę, Leslie Bibb się nie popisali.

Wątpię, żeby Nocny pociąg z mięsem kogokolwiek przestraszył tudzież zszokował. Ot, kolejna makabryczna produkcja, może z odrobinę większą ilością krwi i wnętrzności. Historia miała potencjał, niestety potraktowany po macoszemu wątek fantastyczny nie sprawdza się jako przekonujący finał, pozostawiając raczej uczucie rozczarowania (wprawdzie opowiadania Barkera nie czytałem, ale widać było, że fabuła została spłycona). Dobry film na Halloween; idealny do oglądania z podchmielonymi znajomymi.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Tytuł: The Midnight Meat Train
Reżyseria: Ryuhei Kitamura
Scenariusz: Jeff Buhler
Muzyka: Nobuhiko Morino, Johannes Kobilke
Zdjęcia: Jonathan Sela
Obsada: Bradley Cooper, Leslie Bibb, Brooke Shields, Roger Bart, Vinnie Jones, Tony Curran
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2008
Data premiery: 31 października 2008
Czas projekcji: 85 min.



Czytaj również

Strażnicy Galaktyki
Kosmiczna awantura w odległej galaktyce
- recenzja
Drugie oblicze
Powtórzenie z przesunięciem, czyli ponowoczesny pomysł na kino
- recenzja
Drużyna A
- recenzja

Komentarze


lucek
   
Ocena:
0
Piątka za film, +2 za to, że to Clive i Kitamura w jednym ;-)
27-06-2009 19:57

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.