Nocne dyskusje o... bestsellerach roku 2007

Autor: Ewa 'senmara' Haferkorn, Michał 'M.S.' Smętek

senmara: Koniec roku wiąże się z różnymi dyskusjami, wyborami książek roku czy podsumowaniami: co czytaliśmy i jakie pozycje są godne polecenia. O ile gustów czytelniczych jest dużo i większość dyskusji zaczyna się i kończy na kwestii gustu, niektórych danych nie da się zamknąć w tych ramach. Bo są rzeczy obiektywne, takie jak sprzedaż książek wyrażona w liczbach.
Kilka dni temu znaleźliśmy rankingi sprzedaży książek polskojęzycznych, zagranicznych i literatury faktu (Bestsellery roku 2007, Rzeczpospolita). To oczywiście wzbudziło naszą ciekawość i na liście książek, które sprzedawały się w Polsce najlepiej, zaczęliśmy szukać fantastyki.

M.S.: Choć okazało się, że w tymże rankingu dominują pozycje ze zgoła innych gatunków niż te, które nas interesują, pojawiło się też kilka książek fantastycznych.
W literaturze polskiej, co jest dla mnie pewnym zaskoczeniem, wciąż króluje Andrzej Sapkowski - jego ostatnia książka, wydana w 2006 Lux Perpetua, sprzedała się w zeszłym roku w ponad 44 000 egzemplarzy i zajęła 7 miejsce. Duży sukces! Widać, że Sapkowski wciąż jest żywy.

senmara: Ale Lux perpetua to już chyba nie fantastyka? Według mnie osiągnęła tak wysoki wynik dlatego, że sięgnęli po nią także czytelnicy nie gustujący w fantastyce. Cykl jest namiętnie czytany przez chyba wszystkich moich znajomych z bractw rycerskich. Oczywiście ci, którzy czytają fantastykę i zostali "zauroczeni" jeszcze za czasów "fantastycznego Sapka" również go kupili.

M.S.: Niemniej, Andrzej Sapkowski wciąż jest kojarzony jako "fenomen polskiej fantastyki" i nigdy ani on, ani nikt inny (a przynajmniej ja nic o tym nie słyszałem) nie próbował walczyć z tym wizerunkiem. Ja bym Lux perpetua zaliczał jednak do "naszej" działki. Nie zapominaj, że ona, podobnie jak cała trylogia husycka, sprzedawana jest jako książka fantastyczna - we wszystkich księgarniach i Empikach, jakie miałem okazję odwiedzić, umieszczano ją w regałach z fantastyką, nie powieściami historycznymi. Najwyraźniej, nawet jeśli to nie pomogło, z pewnością nie zaszkodziło. Można więc uznać to za pewien sukces - w końcu nasz gatunek zawsze był postrzegany jako nieco niszowy i niedoceniany.

senmara: Dziewiętnaste i dwudzieste miejsce zajmują kolejno: Andrzej Pilipiuk z Czerwoną Gorączką (22 tys. egzemplarzy) i Jarosław Grzędowicz z drugim tomem Pana Lodowego Ogrodu (21 tys. egz.). Co prawda wpływ na to mogą mieć daty wydania (Czerwona gorączka była wydana pół roku wcześniej) a Pana Lodowego Ogrodu 2 nie wszyscy zdążyli kupić, ale idą "łeb w łeb".
Aż kusi, by odgrzebać dyskusję o książkach „pilipiukowych”. Nie da się ukryć, że Pana Lodowego Ogrodu 2 niektórzy zaliczają do ambitniejszej literatury, autor może się poszczycić nagrodami za nią, a twórczość Pilipiuka porównywana jest do "rzemieślniczej roboty" i fani częstokroć tłumaczą swój entuzjazm mało merytorycznie - „a mnie i tak się podoba”. Ale jak widać niezależnie od ambicji i dyskusji internetowych, ludzie kupują obu autorów. Zakładam, że czytelnicy Pilipiuka nie mają obiekcji, by sięgnąć także po Grzędowicza. Natomiast "ambitniejsi" fani Grzędowicza nie zawsze sięgną po Pilipiuka.

M.S.: Jednak zauważ, że PLO to największy i jedyny słynny cykl Grzędowicza, natomiast Czerwona gorączka stanowi raczej uboczny produkt Pilipiuka, będący pożywką dla zatwardziałych fanów.

senmara: A mimo to świetnie się sprzedaje. Na liście 25 najlepiej się sprzedających polskich książek z fantastycznych tylko te trzy tytuły są wymienione.

M.S.: To tylko świadczy o popularności Pilipiuka. Skoro jego dość niszowy zbiorek opowiadań zdobył taką popularność, to co by się stało, gdyby wydał w zeszłym roku jakiegoś Wędrowycza?
To jednak będziemy mogli stwierdzić dopiero za rok, bo wtedy będą znane wyniki sprzedaży kolejnego tomu przygód znanego egzorcysty, a mianowicie 12 prac Jakuba Wędrowycza.

senmara: W zasadzie już wydał - w połowie grudnia było wydanie "Wędrowyczów" w nowej szacie graficznej, ale chyba nie zdążyło podskoczyć do takiego poziomu.

M.S.: Zwłaszcza że były to tylko wznowienia – do ich pojawienia fani pisarza już dawno zdążyli się zaopatrzyć w poprzednie wydania. Wznowienia z zasady gorzej się sprzedają niż pozycje "po premierze".

senmara: To prawda, zakładam że nowe wydania kupili nowi czytelnicy, bo "starzy" mieli już swoje książki.

M.S.: Co też się przełożyło na gorsze wyniki sprzedaży; to byłby cud, gdyby jakieś wznowienie trafiło do tego rankingu.

senmara: Niestety, do pierwszego miejsca na liście najlepiej sprzedających się polskich książek (63 tys) uzyskała Zapalniczka Joanny Chmielewskiej) wciąż im daleko. Co do Chmielewskiej to się nie dziwię, od lat jest bardzo popularna, z tego co słyszałam nie tylko u nas ale i za wschodnia granicą.

M.S.: Chmielewska pisze literaturę mocno popularną, trafiającą w gusta najliczniejszej rzeszy naszych rodaków, toteż nie ma co się dziwić, że to ona króluje. Książki fantastyczne, niemalże z definicji niszowe, mogą poczytać sobie za sukces samo pojawienie się w takim rankingu.

A tak nawiasem mówiąc, Pilipiuk też jest popularny za granicą, tyle że południową (Czechy). Z kolei Sapkowski święci triumfy w kilku państwach Europejskich; na przykład w Hiszpanii kilka lat temu otrzymał prestiżową nagrodę fantastyczną, takiego "Zajdla" zza Pirenejów...

senmara: Jeszcze bardziej wybiły się książki związane z religią: 850 tys. sprzedanych egzemplarzy Świadectwa Kard. Stanisława Dziwisza powoduje, że naprawdę czuję się "niszowo".

M.S.: Fakt - z tym nawet nie ma co się mierzyć. Zwłaszcza, że następna pozycja ma na koncie dopiero 170 000 sprzedanych egzemplarzy (nota bene z tego samego podwórka - widać, że jednak wciąż mieszkamy w mocno katolickim kraju; o ile się nie mylę, nawet szósty tom Harry'ego Pottera nie może się pochwalić takimi wynikami sprzedaży).

senmara: Jeśli jesteśmy przy liczbach, na stronie wydawnictwa Mag pojawiła się informacja o sprzedaży Najstarszego, który został nominowany do tytułu Asa Empiku 2007 za sprzedaż na poziomie 24,5 tys egzemplarzy . Nie mogłam się powstrzymać żeby o tym nie wspomnieć- sądzę, że zaawansowana reklama, filmy itp., bardzo wpływają na sprzedaż, bo książkę kupują wtedy czytelnicy także spoza grona miłośników fantastyki.

M.S.: Dokładnie! I wydawcy doskonale zdają sobie z tego sprawę, wydając wraz z premierą filmu jego książkowy pierwowzór (oczywiście, jeśli istnieje – choć i to nie stanowi takiego problemu, bo czasem powstają książki ewidentnie na podstawie filmu – vide Beowulf), nierzadko w dwóch wersjach: "normalnej" i "filmowej". Tak było z Gwiezdnym pyłem, tak było z takimi klasykami, jak Opowieści z Narnii czy niedawno nakręconym Złotym kompasem.

senmara: Hmmm... to pewnie za rok na tej liście będzie Jestem legendą. Ostatecznie Asem Empiku 2007 zostały Dzieci Hurina - sądzę, że kupili go wszyscy "tolkieniści".

Skoro jesteśmy przy literaturze zagranicznej, to zerknijmy na tę listę. Po wszelkich Mikołajkach i Diabłach ubierających się u Prady nadchodzi kolej na.... Komórkę Stephena Kinga! Jakby nie patrzeć jest on Bilem Gatesem wśród pisarzy. Co prawda u nas nie przebije książek o życiu Jezusa czy wyznań księży, ale też sprzedaje się całkiem nieźle - 35 tys egzemplarzy. Lepiej niż Miłość w czasach zarazy, którą się zaczytują chyba wszyscy mi znani poloniści. Przebił nawet Paulo Coelho i Złodzieja czasu Terry’ego Pratchetta. Popatrz na Zimistrza wydanego pod koniec listopada - zaledwie w miesiąc prawie 24 tys. egzemplarzy!
Co prawda okres świąteczny drenuje wszystkie księgarnie, więc wydawanie pod koniec listopada to dobry interes. Trzeba się tylko przebić się przez natłok konkurencji, a Pratchett ma dobrą pozycję. Nasze serwisowe recenzje książek Pratcheta chyba nie schodzą poniżej 5/6.

M.S.: Akurat sukces Kinga niespecjalnie mnie dziwi – w końcu w naszym kraju nie brakuje zarówno jego oddanych fanów, jak i ludzi, którzy chętnie od czasu do czasu poczytają coś, co wyszło spod jego pióra.

Natomiast sukces Pratchetta jest pocieszający. W tym roku wydano trzy jego książki i wszystkie trafiły do tego rankingu, zajmując miejsca według określonego klucza: czym wcześniej wydana, tym nieco wyższa pozycja. Zapewne gdyby zostały wydane w tym samym czasie, ich wyniki sprzedaży byłyby podobne. Świadczy to o tym, że w naszym kraju istnieje liczna grupa zagorzałych fanów tegoż Anglika, którzy rzucają się na jego książki, gdy tylko się one ukażą. Warto przy tym dodać, że w powieściach ze Świata Dysku zaczytują się nawet ci, którzy normalnie unikają fantastyki.

senmara: To prawda, ale chyba to samo da się powiedzieć o innych autorach i ich książkach, którzy trafili na listę rankingową. Być może właśnie sukcesem jest fakt, że ich książki zaczęli kupować także czytelnicy spoza grona "fantastycznego". Poza tym Terry Pratchett jest czymś, co się określa "dojną krową" (brzmi niezbyt dystyngowanie, ale oddaje sens). Mianowicie każdy tytuł sprzedaje się dobrze i jest przez czytelników poszukiwany. Utrzymuje stały poziom. Innym rodzajem produktu jest na przykład "gwiazda", która w krótkim czasie osiąga spektakularny sukces, choć wcześniej nikt o niej nie słyszał i nie czytał. Tym mianem mogłabym określić pierwszą część Pana Lodowego Ogrodu, która osiągnęła więcej, niż ktokolwiek się spodziewał.

Moim zdaniem czytając rankingi nie należy się nimi kierować przy wyborze książki dla siebie (no, chyba że ktoś chce być trendy). To co kupują inni, wcale nie musi być wyznacznikiem tego, co jest dla nas najlepsze. Ale skoro takie rankingi są zrobione, to oprócz złożenia gratulacji autorom "gwiazd" możemy się zastanowić, co z tych danych wynika. A sprzedają się książki autorów znanych i sprawdzonych, dobrze reklamowane oraz… niestety, niefantastyczne.


W dyskusji podparliśmy się danymi z artykułu Andrzeja Rostockiego Bestsellery roku 2007, Rzeczpospolita