Niuch - Terry Pratchett

Aktywny wypoczynek w wykonaniu Vimesa

Autor: Michał 'von Trupka' Gola

Niuch - Terry Pratchett
Czy ósma część cyklu może jeszcze nieść ze sobą niespodzianki? Czy komendant Straży, który osiągnął bogactwo, tytuł szlachecki i ogromne wpływy, może zyskać jeszcze większą władzę? Tak i tak – a wszystko to okraszone humorem w najlepszym stylu Pratchetta.

Mimo iż robił, co mógł, by do tego nie dopuścić, Jego Łaskawość diuk Ankh, sir Samuel Vimes, komendant Straży Miejskiej i (co nagle okazuje się istotne politycznie) były dyżurny klasowy, został skazany na urlop. Co gorsza, urlop na wsi, z daleka od przyjaznego ulicznego bruku. Choć jednak policjant może zostawić pracę za sobą, ta zawsze jakoś znajdzie sposób, by go dogonić. Okolice Ramkinowego Dworu, zwane Włościami, były w przeszłości świadkiem przerażających zbrodni, których nie zakazuje żadne prawo – Sam Vimes musi wiec ponownie wkroczyć do akcji, by zanieść sprawiedliwość nawet tam, gdzie nie sięga jego jurysdykcja. Wszystko to przy udziale goblinów, Magistratu, tytoniu, pościgów na rzece i kodeksu karnego, który nie do końca nadąża za wydarzeniami.

Trudno się zresztą dziwić temu nienadążaniu. Wprawdzie z początku akcja rozwija się raczej powoli – jak przystało w otoczeniu wsi sielskiej i wesołej – ale po przekroczeniu pewnego punktu zaczyna galopować we wprost niewiarygodnym tempie, nie pozostawiając ani chwili na nudę. Raz po raz Vimes stawiany jest w ryzykownych i często moralnie niejednoznacznych sytuacjach, w których radzi sobie z typowymi dla siebie zaradnością i sprytem, cudem uchodząc przy tym z życiem. Skutkiem tego czytelnik może chwilami mieć trudności ze zrozumieniem kolejnych wydarzeń i łączących je ciągów przyczynowo-skutkowych, lecz nie jest to raczej powód do narzekań, gdyż opowieść niesamowicie wciąga, nie pozostawiając wiele czasu na zwątpienie czy zastanowienie. Rozczarują się jednak ci, którzy liczyli na zagadki kryminalne w starym stylu. Teoretycznie w Niuchu takowe występują, ale w praktyce nie odgrywają większej roli i nie są stanowią większego wyzwania detektywistycznego; zdecydowanie większy nacisk położono na akcję.

Zadowoleni za to powinni być fani charakterystycznego dla cyklu o Straży humoru. Nowa powieść Pratchetta bawi, jak najbardziej dosłownie, już od pierwszej strony, trudno się bowiem nie uśmiechać, czytając o religijnych zwyczajach goblinów. Na parodystyczny warsztat brane są również klasyczne angielskie kryminały, z ich zbrodniami w małych miasteczkach i dzielnymi detektywami pracowicie badającymi ślady, a także wieś jako taka, ze swoimi wszędobylskimi oczami, uczciwymi ludźmi pracy, staroświecką etykietą i zupełnym brakiem wymiaru sprawiedliwości. Chociaż w drugiej połowie książki szybki rozwój wydarzeń nie zostawia wiele miejsca na humorystyczne wtręty, a niektóre żarty są na poziomie niższym niż ten, do którego przyzwyczaił nas autor (szczególnie te dotyczące hobby małego Sama i pewnego statku o nietypowej nazwie), to jednak w czasie lektury Niucha uśmiech zapewne nie raz i nie dwa pojawi się na twarzy czytelnika.

Wyprawa na wieś to również doskonała okazja, by bliżej poznać niektórych bohaterów. Willikins, kamerdyner Jego Łaskawości, który do tej pory odgrywał raczej role epizodyczne, tym razem bierze aktywny udział w wydarzeniach. Przy okazji daje się poznać jako osobnik obdarzony licznymi, choć dość nietypowymi dla dżentelmena talentami, z których nie najmniej ważnym jest zdolność do przysporzenia komuś wielu nieprzyjemności z użyciem grzebienia. Również syn komendanta, młody Sam, obecnie aktywny kilkulatek, odgrywa w powieści swoją rolę. Muza literatury w postaci książeczek dla dzieci panny Beedle wzbudziła w nim prawdziwą fascynację pewnymi dość przyziemnymi aspektami filozofii naturalnej, ożywił się także w chłopcu duch odkrywcy i kolekcjonera. Słowem, Sam zbiera i bada zwierzęce kupki, co budzi niemały entuzjazm jego matki oraz szczere zdziwienie ojca. Nowe postacie, takie jak starszy funkcjonariusz Upshot (nieco podobny do przeszłego Vimesa ze Straży nocnej) oraz gobliny Łzy Grzybów i Smrodek, nie są już niestety obdarzone takim magnetyzmem, aczkolwiek mają swój urok, potrafią rozbawić i zainteresować.

Na nowo poznajemy również starego dobrego Sama Vimesa. Wydawałoby się, że stoi już na samym szczycie drabiny społecznej, ale wspina się jeszcze wyżej. Chcąc nie chcąc, zdobywa sławę i staje się celebrytą, rozpoznawanym wszędzie, gdzie się da. Co więcej – i jest to zmiana, która nie każdemu musi przypaść do gustu – zyskuje również nadnaturalne moce, choć mało ostentacyjne i niezbyt widowiskowe, a to dzięki nieformalnemu przymierzu z Przyzywającą Ciemnością, która opętała jego ciało w Łups!, a obecnie pozwala mu lepiej widzieć w mroku i dostarcza pewnych informacji. Mimo wszystko jednak przez większość czasu komendant pozostaje sobą – cyniczny, nieprzekupny i podejrzliwy, a także gotów ukarać każdą zbrodnię, nawet jeżeli musi w tym celu nagiąć prawo, aż to zacznie trzeszczeć.

Skoro już mowa o naginaniu prawa: autor ponownie wykorzystał okazję, by w lekkiej formie zawrzeć wiele istotnych treści. Miedzy wierszami powieści można natrafić na wiele ważkich problemów. Używając jako narzędzia goblinów, koczowniczego ludu złożonego stereotypowo ze złodziei i szkodników, traktowanego bardziej jak zwierzęta niż jak myśląca i czująca rasa, Pratchett prezentuje wiele niezbyt budujących cech prowincji – zmowę milczenia wobec obcych, wykoślawione funkcjonowanie aparatu prawa, uprzywilejowanie bogatych.

Niuch to kolejna stojąca na wysokim poziomie powieść Pratchetta. Fani Sama Vimesa i całego cyklu o Świecie Dysku mogą bez większego namysłu gnać do księgarni. Również osoby, które do tej pory nie zetknęły się ze Strażą Miejską Ankh-Morpork, mogą się przy książce świetnie bawić, choć niestety nie wychwycą one wszystkich smaczków. Doskonała akcja, bardzo dobry humor i ciekawe postacie – jest tu wszystko, czego czytelnik może oczekiwać, by dobrze się bawić, a także małe co nieco, aby mógł się potem zadumać.