» Blog » Nijakie, normalne sesje
21-03-2015 06:34

Nijakie, normalne sesje

W działach: RPG | Odsłony: 596

Nijakie, normalne sesje

Kilka dni temu von Mansfeld opublikował na swoim blogu wpis pt. Nijakie sesje. Chciałem z nim nieco popolemizować – choć może nie tyle podważać tezy stawiane w tekście (w subiektywnym odczuciu Michała na pewno są prawdziwe), co pokazać drugą stronę medalu. Zalety sesji, scenariuszy i kampanii, gdzie nie wszystko jest precyzyjnie określone.

Wymyka mi się nieco zrozumienie, jakie warunki musi spełniać sesja by była nijaka, a jakie są opcjonalne. Z tego co wydedukowałem (i zdają się potwierdzać słowa komentujące wpis von Mansfelda), to po prostu… standardowy styl grania końca ubiegłego wieku. Trochę odgrywania, nieco mechaniki, różnorodne scenariusze, system wykorzystywany do każdego typu sesji – nawet jeśli niekoniecznie się nadaje do prowadzenia śledztw czy wielkich bitew. Michał wskazuje jeszcze na kilka cech, które pojawiały się czasem – autorytatywną władzę MG, pasywność graczy, zupełny brak motywu przewodniego, zapełnianie czasu antenowego nudnymi, nic nie znaczącymi scenami czy brak ustaleń dotyczących reguł stołu.

Faktycznie, jeśli dodać te negatywne, „opcjonalne” elementy, pojawia się nieciekawy obraz bandy erpegowców ślepo posłusznych swojemu guru, który wydaje się czerpać frajdę z władzy, jaką daje mu rola MG. Nie wątpię, że gdzieś tak się gra, ale żeby spotykać ciągle takie grupy, to musiałby być jakiś potworny pech.

Dla mnie nijaka sesja (poprawniej byłoby napisać nijaka kampania) to jedyne, sensowne narzędzie, pozwalające się pobawić w jakimś uniwersum/na jakiejś mechanice dłużej, niż k6 sesji. Lubię, kiedy historia rozwija się powoli i oprócz głównego wątku przewijają się poboczne. Lubię obserwować przemiany bohaterów graczy oraz świata gry: zmieniają się cele, powiązania, pojawiają nowe konflikty, zaś stare odchodzą w niepamięć. Co więcej, lubię poczuć więź z własną postacią (gdy gram) i całą drużyną (kiedy prowadzę), a taka powstaje dopiero po kilku przygodach, kiedy ekipa oswaja się z zasadami, settingiem i wszystkimi bohaterami.

Pobawię się w Kapitana Obvious i spróbuję wskazać cechy przemawiające za takim graniem.

Nijaka kampania pozwala wprowadzać nowych graczy krok po kroku. Może się nam wydawać, że wskoczenie w RPG to pryszcz, ale z mojego doświadczenia wynika, że tylko w ekipie składającej się z samych nowicjuszy ludzie wkręcają się od razu. Zwykle jakiś czas grają asekuracyjnie, bojąc się narazić reszcie. Również z mojego doświadczenia wynika, że kreatywność w budowaniu świata i fabuły nie przychodzi nowym łatwo – tutaj dużą rolę odgrywał wiek gracza. Ale i tak kończyło się standardowo, na wykorzystaniu znanych klisz (pierwszy bohater – Wolverine, Riddick albo ktoś z Drużyny Pierścienia).

Nijaka kampania to dobry sposób na wejście w rozbudowany system. Nie trzeba przygotowywać 20-stronicowego streszczenia zasad, bo MG spokojnie może wprowadzać mechanikę przez pół tuzina sesji. Nie ma sensu opisywanie świata przez pół pierwszego spotkania – będzie na to czas podczas gry, na start trzeba postać tylko kluczowe informacje i odpowiedzieć na pytania graczy.

Nijaka kampania to w końcu olbrzymi worek z pomysłami – na główne i poboczne wątki, na postacie, miejsca, organizacje i zdarzenia niezależne od posunięć drużyny. W skrajnym wydaniu to niestrawne danie, bo faktycznie, gracze, którzy zupełnie nie mają pojęcia czego się mają spodziewać, nie będą sprawnie poruszać się po scenariuszu (czy też sandboxie). I nie jest tak, że MG musi o wszystkim decydować. W prowadzonej przeze mnie właśnie kampanii na Fate współtworzymy fabułę i historię postaci razem, opierając się na aspektach i mechanice Punktów losu (zwłaszcza wymuszaniu tych pierwszych).

Nijaka sesja jest kompromisem. Jeśli spotykają się na niej ludzie o skrajnie odmiennych oczekiwaniach, pewnie będzie również porażką, ale i tutaj oprę się na moich własnych doświadczeniach: moim zdaniem większość erpegowców to ludzie otwarci na nowe pomysły, potrafiący wyciągać frajdę z sesji niezależnie od tego, na jakie literki GNSu MG położy mocniejszy nacisk.

Wszystkie te cechy łączą się w styl, który jest dla mnie domyślnym stylem grania. Grupa wspólnie wybiera system, określa rolę bohaterów oraz ich długoplanowy cel, dogaduje się w kwestii ilości walk, akcji, intryg, romansów, ustala czy grupa ma być zgranym monolitem, czy też zbiorem indywidualności, a resztę określa w locie podczas gry. Wyobrażam sobie nie-nijakie kampanie (indiasy, jednostrzałówki, mocno ukierunkowane na jakiś temat mini-kampanie), ale one są dodatkiem, nie daniem głównym. Myślę, że bez nijakich sesji rozstałbym się z RPG już dawno temu.

 

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

AdamWaskiewicz
   
Ocena:
+1

Grupa wspólnie wybiera system, określa rolę bohaterów oraz ich długoplanowy cel, dogaduje się w kwestii ilości walk, akcji, intryg, romansów, ustala czy grupa ma być zgranym monolitem, czy też zbiorem indywidualności, a resztę określa w locie podczas gry

Mam wrażenie, że Laveris pisze jednak o zupełnie innej sytuacji i innym rodzaju sesji / kampanii - takim, w którym wszystkich tych elementów nie ma, a rozgrywka dryfuje z sesji na sesję.

21-03-2015 11:14
Aramin.
   
Ocena:
0

@Adam

To o czym piszesz wygląda trochę jak seriale nazywane chyba proceduralami, gdzie tak naprawdę nie ma głównego wątku, a jeden odcinek to jedna sprawa, natomiast wątków bohaterów za bardzo nie ma.

Wydaje mi się, że o ile na dłuższą metę dla mnie taka gra stałaby się nieznośna (bo wolę bardzo powolne, ale jednak rozwijanie wątków głównych oraz wątków indywidualnych) to mogą być ludzie dobrze odnajdujący się w takiej grze. W myśl zasady, że nie ma lepszego/gorszego RPG jest takie, w które dobrze się gra danej grupie nie potępiam :P

PS. Wydaje mi się, że komentarz Hangmana można było zostawić. Też jest to spojrzenie na temat, z perspektywy osoby uważającej : "Nie ma o czym gadać"

21-03-2015 12:06
Mirasek
    Od ponad 10 lat gram "nijakie sesje"
Ocena:
+1

Wbrew temu co pisze Mansfeld wydaje mi się, że w większości stałych grup problem "nijakości" nie występuje bo grupa ma już wypracowane swoje kompromisy i wszyscy przychodząc na sesje wiedzą czego oczekiwać od siebie nawzajem. Z resztą, każdemu zdarzają się czasem słabsze sesje bo nie miał czasu się przygotować, bo akurat w dniu sesji się przeziębił, bo po drodze na sesje wkurzył go inny kierowca na drodze. Życie. RPG to gra dla ludzi, a ludzie nie są robotami do grania według ścisłej instrukcji. Jeśli Mansfeld grywał głównie w takie słabe jego zdaniem sesje to pozostaje trzymać kciuki, że kiedyś znajdzie grupę, z którą się dogada.

21-03-2015 12:24
von Mansfeld
   
Ocena:
0

@AdamWaskiewicz

Tak jak wskazujesz, w moim tekście wspomniałem głównie o grupach, w których nie ma konkretnych ustaleń, zaś erpegowcy z całkiem różnymi oczekiwaniami co do sesji przychodzą wspólnie wierząc w to, iż "jakoś się zgrają i dostosują do MG". Albo kiedy w trakcie ustaleń posługują się banałami i ogólnikami (które każdy rozumie inaczej), zamiat przykładowo ustalić "gramy w budowanie swojego królestwa z RAI + RAW gry z której korzystamy".

@Enc
To o czym wspominasz, działa jeśli grupa graczy jest ze sobą silnie zgrana, mocno żżyta (efektywnie prawdziwi przyjaciele w życiu), grała i przeżyła ze sobą niejedno i faktycznie kiedy wzyscy uczestnicy na dłuższą metę są zmotywowani zagrać w [50 x k4] sesyjną sagę o żywocie ich bohaterów.

Problem polega na tym, iż nierzadko ten sam "model" kampanii jest stosowany do  do świeżo formowanych drużyn; także wtedy kiedy ludzie dotąd byli sobie nieznajomi. Ludzie przychodzą z mgliście ujętym tym samym postanowieniem ("zagrać jak najdłużej jak się da, jakoś to będzie"), ale nie wiedząc jak do tego się zabrać, czy w danym składzi jest to możliwe, czy wszyscy rzeczywiście wypracowali optymalny kompromis (niezbędny, aby nie męczyć się ze sobą przez 15-kilkadziesiąt sesji).

Poza tym, osobiście lubie kiedy coś w fikcji na sesji się dzieje. Po prostu nie lubię uczestniczyć w kampaniach, w których raz na dziesięć sesji nie będzie wiać nudą i marazmem. Odnosząc się do przykładu z jedynej "kampanii" w Earthdawna w jakiej przyszło mi uczestniczyć: dwie sesje polegały wyłącznie na zwiedzaniu opuszczonej "całkowicie-bez-zagrożenia-ani-problemów-ani-ciekawych-zahaczek" posiadłości na jakiejś zalesionej wyspie, słuchaniu opisów krajobrazu i lokacji, gdzie praktycznie poza BG i questodawcą nie było nawet żywych bytów do interakcji. Zdaję sobie sprawę z tego, iż jeśli prowadzący miał przed sobą wizję epickiej wielosesyjnej kampanii, to te dwie sesje to zaledwie "epizod" - ale w świecie rzeczywistym to dwa zmarnowane terminy na spotkania i co najmniej kilka godzin z życia.

Cytat od jakiegoś fana Earthdawna: "W pięć sesji to nawet nie zdążę odegrać postaci".

Ludzie nie zapowiadają sobie wspomnianych "niespodzianek", nie ustalają między sobą odgórnie relacji ani sposobu zabawy, a później próbują się dotrzec i wychodzą Nijakie Sesje. Takich jakby rzucić kością, jak bardzo ktoś się dobrze/źle bawił. Takich, w obietnica uzyskania "zwrotu z zabawy" jest odsunięta na jakieś wiele sesji poźniej.

21-03-2015 13:50
Enc
   
Ocena:
+2

@Adam:

Mam wrażenie, że Laveris pisze jednak o zupełnie innej sytuacji i innym rodzaju sesji / kampanii - takim, w którym wszystkich tych elementów nie ma, a rozgrywka dryfuje z sesji na sesję.

Moim zdaniem wynika to z czegoś innego - doświadczeń autora notki. Zwróć uwagę na to, jak Michał wypowiadał się o pewnych doświadczeniach i przypomnij sobie dyskusje pod notkami dotyczącymi nieudanych kampanii (w tym taką, gdzie głos zabierali MG i gracze z tych drużyn, przedstawiający zupełnie inną wersję wydarzeń). Moim zdaniem Nijakie sesje są opisem prywatnych doświadczeń vM oraz (mam nadzieję, że nikt tego nie odbierze jako prywatny wjazd) braku umiejętności dogadywania się z resztą grupy.

@Aramin:

Wydaje mi się, że komentarz Hangmana można było zostawić. Też jest to spojrzenie na temat, z perspektywy osoby uważającej : "Nie ma o czym gadać"

Powody usunięcia wyjaśnię w mojej następnej notce blogowej. Generalnie uważam, że jeśli Hangman ma problem z Kamulcem/administracją, powinien toczyć spór tylko z nimi. Uważam go za gościa, który zawsze pisze merytorycznie - wywaliłem wpis żeby dać sygnał, że nie chcę na blogu takich wrzut.

@von Mansfeld:

To o czym wspominasz, działa jeśli grupa graczy jest ze sobą silnie zgrana, mocno żżyta (efektywnie prawdziwi przyjaciele w życiu), grała i przeżyła ze sobą niejedno i faktycznie kiedy wzyscy uczestnicy na dłuższą metę są zmotywowani zagrać w [50 x k4] sesyjną sagę o żywocie ich bohaterów.

Właśnie nie. Wychodzą tutaj Twoje prywatne doświadczenia. Po pierwsze, kampanie 50+ nie wychodzą dlatego, że grupa jest zmotywowana. To po prostu kwestia tego czy wystąpiły jakieś czynniki zarzynające długie kampanie - przeprowadzki, wyjazdy na studia, znalezienie dziewczyny/chłopaka, urodziny dziecka plus kilka powodów erpegowych (np. wkurw na system, który przestaje pasić połowie drużyny). Dla mnie zawsze najłatwiej było grać w kampanie zamykające się w jednym roku akademickim albo w same wakacje (dwukrotnie współprowadziłem wtedy D&D na ~60 sesji - graliśmy 1-2 dziennie).

Poza tym, osobiście lubie kiedy coś w fikcji na sesji się dzieje. Po prostu nie lubię uczestniczyć w kampaniach, w których raz na dziesięć sesji nie będzie wiać nudą i marazmem.

No i popatrz jak wartościujesz. Na moich nijakich sesjach Fate, Nemezis d6 czy Pathfindera działo się to, co chcieli gracze by się działo. Zdarzały się gorsze przygody? Zdarzały (no, poza Fate - pierwsze cztery były świetne, z masą emocji, choć bez talk). Czy to oznacza, że były nudne? Nope. Ciągła akcja i parcie do przodu bez zastanowienia się co i po co robi drużyna męczy i nudzi (przynajmniej mnie) bardziej, niż właśnie nijakość.

Ludzie nie zapowiadają sobie wspomnianych "niespodzianek", nie ustalają między sobą odgórnie relacji ani sposobu zabawy, a później próbują się dotrzec i wychodzą Nijakie Sesje.

A co szkodzi Ci po prostu dogadać się z nowo poznaną drużyną? Ale mówię "dogadać", a nie narzucić jej swoją wizję?

21-03-2015 21:48
Johny
   
Ocena:
+1

Te nijakie sesje wydają mi się nijakim terminem. Można w niego wrzucić zarówno klasycznie prowadzone kampanie przy których jest kupa zabawy jak i ten przykład z Earthdawnem podany przez Mansfelda.

Szczerze mówiąc to jeśli za "jakie" sesje uznać jednostrzałówki i krótkie ściśle sprofilowane kampanie oraz indiasy, to prawie zawsze grałem w te nijakie. Po prostu taki urok mojej stałej drużyny, która uwielbia długie kampanie i podchodzi z nieufnością do wszystkich systemów które tańczą i śpiewają.

Mam różne doświadczenia. Zdarzyło mi się, że MG się w ogóle nie przygotowywał. Postacie graczy miały bimbrownie i prawie każda sesja polegała na popijawie. Był to taki Jakub Wędrowycz tylko, że bez przygód. Strasznie się przy tym wynudziłem. No jak długo można odgrywać, że się wciąż pije? To na pewno były nijakie sesje.

Moi gracze je uwielbiają. Ja już dawno chciałbym zakończyć kampanię a oni mnie ciągle męczą bym prowadził dalej. Osiągnęli jeden cel? Teraz chcą następny. Osiągnęli go? Chcą się piąć jeszcze wyżej. Zawsze jest kolejny problem do rozwiązania, zawsze można sobie poprzeczkę postawić wyżej. Jak w życiu. Strasznie mnie to denerwuje, bo ja najchętniej po dwóch sesjach prowadziłbym inny system, ale RPG to gra zespołowa i trzeba pójść na kompromisy ;).

22-03-2015 23:33
oddtail
   
Ocena:
+1

Na nijakie sesje też jest miejsce w kampanii. Nie można na każdej sesji dawać z siebie 200%, kampania - zwlaszcza dłuższa - rządzi się pewnymi własnymi prawami. Nie każdego dnia trzeba gotować na obiad haute cuisine.

Co ciekawe, wszystkie praktycznie punkty wymienione w notce o "nijakich" sesjach przewijają się w mojej obecnej kampanii. Niektóre w zasadzie ciągle. A jest to moja (i subiektywnie, i według moich graczy) jak dotąd najlepsza, zdecydowanie najbardziej popularna, i najdłuższa kampania. Mam wrażenie, że krytyka Mansfelda rozbija się o bardzo konkretne oczekiwania odnośnie grania. Mnie dokładnie takie granie, jakie on opisuje jako "nijakie" podoba się najbardziej, również jako graczowi... lubię kampanie długie, rozwijające się organicznie, zbudowane dookoła postaci gracza.

Właściwie... wszystko, co Mansfeld postrzega jako wadę dla mnie jest zaletą. Takie granie jest dla mnie przeciwwagą "superciekawego, ale jednostrzału", który jest formułą fajną, ale dla mnie nieodmiennie rozczarowującą.

I jeszcze:

"To sesje, w których tak naprawdę "każdy gra we własną grę", nawet nie próbując dojść do kompromisu z pozostałymi uczestnikami, w co mają wspólnie grać przy stole."

Nigdy nie zauważyłem czegoś takiego. Każdy gra inaczej != każdy gra we własną grę. To, że gracze są różni jest normalne i nie każda grupa jest super-hiper-idealnie zgrana i ma identyczne gusta i potrzeby. Nie każdy kompromis to efekt długich i ściśle przeprowadzonych negocjacji, wiele kompromisów rodzie się organicznie. Dlatego kampanie inne niż "nijakie" IMO nie mają szans wypalić. "Nijakie" gry to konkret, kampanie nie-nijakie to ideał.

Na koniec cytat z mojego gracza z obecnej "nijakiej" kampanii, jeden z lepszych komplementów jakie otrzymałem w całym swoim długim prowadzeniu RPG. Troszkę parafrazuję:

"Nie wszystkie Twoje sesje są świetne, nie zawsze prowadzisz idealnie, ale prowadzisz i prowadzisz regularnie. Wolę gdy nieźle prowadzisz, niż gdy jakiś inny MG świetnie nie prowadzi."

23-03-2015 08:52
Enc
   
Ocena:
+1

Ta nijakość sesji wychodzi IMO w dużej mierze ze względu na kulawy kompromis albo spotkanie ludzi, którzy po prostu mają skrajnie odmienne oczekiwania. Mnie akurat bawi wszystko poza sesjami, gdzie muszę wkuć całe d20 3.5 na pamięć, więc zwykle jestem zadowolony albo bardzo zadowolony, ale znam erpegowców, którzy mają mocno sprecyzowane oczekiwania. Kilku kumpli zrezygnowało z gry u mnie właśnie przez dobór systemu albo mechaniki - i to było akurat najlepsze wyjście. Gramy razem w fantaziaki, ale w space opery już nie.

23-03-2015 09:15
Raf303
   
Ocena:
0

Jak dla mnie "nijakie sesję" były, są i będą i nie ma nic w tym złego, w końcu gdzieś i jakoś drużyna musi się poznać i zgrać, a MG musi nabrać doświadczenia. Gorzej gdy tak się dzieję, kiedy ludzie grają ze sobą już latami.

25-03-2015 10:42

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.