Nihil novi
W działach: Eintopf | Odsłony: 10
Za każdym razem, gdy udaje się do przybytku bibliotecznego w celu oddania tego, co pożyczyłam, obiecuję sobie jedno. Że tym razem, ale to już na pewno, na mur beton, na sto procent i ileś tam jeszcze, plecak będzie lżejszy.
I jest to, za każdym murowanobetonowym razem, li i jedynie pobożne moje życzenie. Podobnie jak z nowymi nabytkami, dopiero co upychałam gdzieś tam " Zimowego monarchę", a już myślę, gdzie tu wcisnąć reedycję "Świata Czarownic". Wieczne chomikombinowanie.... Trzeba przestać czytać recenzje i zapowiedzi... lub nie dawać się manipulować tym zachęcającym spryciarzom.
Ponieważ jednak czas majowy jest wielce sprzyjający i płatna pomoc naukowa może zbierać owoce z tego, co przez cały rok w pocie czoła siała ( uczniowie- system na razie 5- 0 ), po raz kolejny wyrabiam normę czytelniczą . Tak więc skonsumowałam"
"Arcydzieło" M. Glover - rzecz tycząca się pewnej artystki, którą to dopada impotencja twórcza. W nagłym porywie geniuszu dama owa decyduje się wystawic na sprzedaz siebie samą, w projekcie przewidującym jej wcielenie sie w siedem kobiet uwiecznionych przez klasyków malarstwa. rzecz jasna, oprócz wielce interesujących historii ze świata sztuki, czytelnik dostaje nieco mniej interesujące perypetie artystki, poznaje jej przeszłe i teraźniejsze perypetie. Końcówka jest nieco łzawa, lecz natura performance Esther i jego wykonanie rekompensuje mi to w znacznym stopniu.
"Naga" I. Szolc - opowiadania o kobietach, głównie dla kobiet. Proza Szolc ujęła mnie kilka lat temu, kiedy to poznałam "Jehanette" i "Połowę nocy". Tym razem, co przyznaje z przykrością, jestem zawiedziona wielce fabułami ( wiem, że w społeczeństwie jest mnóstwo niewiast skrzywdzonych, ale przecież nie tylko one...) - z wyjątkiem opowiadania opartego na życiu sw. Teresy z Avila. Pani Szolc te smutne historie pięknie ubiera w słowa, szkoda że historie nie dorównują wykonaniu.
" Zimowy monarcha" B. Cornwell - oddana fanką twórczości tego pisarza byłam, jestem i będę, nawet sztampowe po części 3 przygody Sharpe'a mnie nie zniechęcają. Reedycja jednej z lepszych wersji legendy arturiańskiej, podanej w historycznym, nie fantastycznym sosie, razi tylko jednym. a mianowicie- niesamowitym stężeniem literówek ( osoba za nie odpowiedzialna powinna sie wstydzić, nasiać tyle...). Powrót do tej książki to sama przyjemność.
Cdn..