Nieznana magia - jak to zrobić?
W działach: RPG | Odsłony: 1068Jakiś czas temu Planetourist w swej Dumce o magii i jej braku rozpoczął dość ciekawą dyskusję, dotyczącą takiego pokazywania magii w RPG, by nie była oczywista. Chwilę później Kret wrzucił notkę o Magu i Kapłanie w SF. Obi te notki przypomniały mi o własnej recepcie, nazwijmy ją "praktyczną", dotyczącą wprowadzania zaawansowanej techniki jako "magii" na sesje. Myk można wykorzystać zarówno w przygodach SF, jeśli chcemy skonfrontować graczy z Nieznanym bez wykładania wszystkich kart i explainerów, lub w przygodach fantasy, modern, czy w horrorach, gdzie występują elementy nadnaturalne.
Jeśli wam to potrzebne na waszych sesjach, zapraszam do lektury.
Jeszcze na studiach archeo, przy zaliczaniu antropologii kulturowej i metodologii badań naukowych spotkałem się z artykułem niejakiego Horacego Minera, opublikowanym oryginalnie w latach 50tych w "American Anthropologist". Artykuł, zatytułowany "Rytuały cielesne ludu Nacirema" był m.in. próbą pokazania w jaki sposób badacze wykrzywiają obraz faktycznych relacji wewnątrz kultury, stosując własne, często wyssane z palca założenia. Bardzo często to, czego (badacze) nie rozumieli w obserwowanej kulturze, nazywali "działaniem magicznym". Na razie warto powiedzieć, że interpretacje Minera dotyczące obserwowanej kultury Nacirema były wszystkie co do jednej błędne, przynajmniej w kwestii funkcjonalności - oczywiście celowo. I wszystko czego "nie rozumiał" interpretował jako magię, jako rytuał który ma przynieść określone korzyści, poprzez różnego rodzaju próby kontaktu ze światem duchowy, bogami, siłami wyższymi.
Ja zachęcam do przeczytania artykułu, w wersji angielskiej można znaleźć go TUTAJ. Do wersji polskiej nie mam linka, moje google fu zawiodło, ale powiem jedno - idźcie śladem sympatycznego gryzonia. Wszystko stanie się jasne, ale nie chcę spoilerować. Będzie też okazja do pośmiania się, jeśli już dotrze do was żart, jaki płata czytelnikowi autor. Zakładam, że ludzie, którzy otarli się jakoś o antropologię znają ten tekst, albo przynajmniej wiedzą coś o kulturze Nacirema, która jest często używana jako hipotetyczna kultura przy opisie pewnych zjawisk kulturowych (pisał o nich choćby Umberto Eco).
Przystawmy teraz do problemu Nacirema tzw. Trzecie Prawo Clarke'a, czyli:
Każda wystarczająco zaawansowana technologia jest nieodróżnialna od magii.
Mamy więc Minera, który obserwuje pewną kulturę, i interpretuje jej przejawy jako magię, oraz Clarke'a, który twierdzi, że każda zaawansowana technologia jest nieodróżnialna od magii. Przy założeniu, że obserwator nie wie (nie rozumie) co obserwuje, możemy nawet uznać, że to "zaawansowanie" nie jest nawet warunkiem koniecznym. Wystarczy, że jakieś zjawisko czy technologia i metoda jej działania jest mu nieznana, nie spotkał się z nią wcześniej, lub nie ma o niej informacji pozwalających na poprawną interpretację tego, co widzi. Musi więc je sobie stworzyć, zwykle opierając się na tym co zna i rozumie, albo przynajmniej "wie" czym jest. Oczywiście te interpretacje mogą być totalnie różne u różnych osób, a żadna nie musi oddawać stanu faktycznego. I jeśli tego nie robi, mówimy "magia", tłumacząc sobie dlaczego coś działa tak, jak to obserwujemy.
Przykłady? Odsyłam znów do tekstu o Nacirema. Zwłaszcza zabawny jest tekst o kulcie zębów.
Pokażę teraz przykład odwrotny, stosowany często przez różnistych danikeininstów, próbujących udowodnić różne "magiczne" anachronizmy w historii ludzkości - rzekome spotkania z UFO w starożytności, Bogowie z Gwiazd czy nawet podróże w czasie. Podobne metody stosuje się np interpretując kolejne niejasne przepowiednie Nostradamusa.
Kiedyś sam bawiłem się trochę w ten sposób, czytając sobie Objawienie Św. Jana i starając się dopasować je do dzisiejszych czasów, tak jakby rzeczywiście koniec świata miła nastąpić w czasach nam współczesnych, a Jan w jakiś sposób rzeczywiście coś zobaczył, jakiś przebłysk przyszłości. W jaki sposób miałby opisać swoim bliskim to co widział? Pewnie w ten sam sposób, w który zrobił to Miner opisując Nacirema.
Oczywiście, takie było założenie robocze, i to pod nie dopasowywałem sobie całą historię i jej interpretację, i wyszło całkiem nieźle - kiedyś może spiszę swoje notatki i będzie bestseller :) Jednakże dziś nie ma co się za bardzo rozwodzić, co tam wyczytałem i wymysliłem, podrzucę natomiast chyba najpopularniejszy i najczęściej przytaczany "anachronizm" mający być dowodem, że Apokalipsa rzeczywiście jest "nigh". Chodzi o wizję... helikoptera (tudzież helikoptera rozsiewającego gazy bojowe).
Wersja angielska z Biblii Króla Jakuba (ta najczęściej cytowana w filmach amerykańskich) jest tutaj. Zamieszczam link, bo uważam, że to najciekawsza wersja tłumaczenia, dodatkowo dużo bardziej zrozumiała niż polskie przekłady.
wersja polska (skąd, nie wiem, z internetu):
Apokalipsa 9:3-10
3 A z dymu wyszła szarańcza na ziemię,
i dano jej moc, jaką mają ziemskie skorpiony.
4 I powiedziano jej, by nie czyniła szkody
trawie na ziemi ani żadnej zieleni, ani żadnemu drzewu,
lecz tylko ludziom, którzy nie mają pieczęci Boga na czołach.
5 I dano jej nakaz, by ich nie zabijała,
lecz aby pięć miesięcy cierpieli katusze.
A katusze przez nią zadane są jak zadane przez skorpiona, kiedy ukłuje człowieka.
6 I w owe dni ludzie szukać będą śmierci,
ale jej nie znajdą,
i będą chcieli umrzeć, ale śmierć od nich ucieknie.
7 A wygląd szarańczy: podobne do koni uszykowanych do boju,
na głowach ich jakby wieńce podobne do złotych,
oblicza ich jakby oblicza ludzi,
8 i miały włosy jakby włosy kobiet,
a zęby ich były jakby zęby lwów,
9 i miały przody tułowi jakby pancerze żelazne,
a łoskot ich skrzydeł jak łoskot wielokonnych wozów, pędzących do boju.
10 I mają ogony podobne do skorpionowych oraz żądła;
a w ich ogonach jest ich moc szkodzenia ludziom przez pięć miesięcy.
Spróbujmy wyobrazić sobie taką bestię, zgodną z tym opisem.
Szarańcza wielkości konia, z ogonem skorpiona, włosami kobiety, ludzką twarzą, zębami lwa w złotej koronie, pancerna, o głośnych skrzydłach, zadająca śmierć tym, którzy nie mają na twarzy "pieczęci".
A co, gdyby ta szarańcza wyglądała tak?
Wielkości konia (może dlatego, że dosiada go człowiek?) szarańcza (dużo tego, latające) włosy kobiety w innych wersjach - anioła (smugi odpalanych pocisków) złota korona (światła pozycyjne, podświetlenie przyrządów kokpitu?) ludzka twarz (widoczna przez szyby kokpitu) pancerna (są wykonane z metalu, i zwykle opancerzone) zadająca śmierć tym, którzy... nie mają na twarzy czegoś szczelnego jak pieczęć? Maski gazowej np? Skorpioni ogon - spójrzcie, jak zagięty w górę jest stabilizator śmigłowca. Niczym ogon skorpiona?
Oczywiście, to taka tam sobie interpretacja, ponaciągana jak polski rząd na offsety z USA, ale przyjmując, że jest prawdziwa, a Jan wyjasnił najlepiej jak mógł co widział... pokazuje jak można przedstawić "magiczną bestię" ludziom, którzy nigdy nie widzieli helikoptera (czy jakiegokolwiek pojazdu latającego), wyrzutni rakiet, rotorów, ogona stabilizującego itd. Podobno właśnie w ten sposób powstał w opowieściach obraz mitycznego stwora - centaura, gdy nieznający jazdy konnej mieszkańcy pradawnej Europy zobaczyli po raz pierwszy jeźdźców scytyjskich. Opisali ich najlepiej jak umieli - jako połączenie konia i człowieka.
MERITUM
Mam nadzieję, że powyższe przykłady są wystarczające, by przejść do konkretów.
Najprościej mówiąc, trik z "nieznaną magią" polega na tym, by opisywać ją tak, jak mogłyby ją pojmować postaci graczy, ale nie sami gracze.
Załóżmy wariant najprostszy, czyli sytuację gdy postaci ze świata quasi-średniowiecznego natykają się na wytwór zaawansowanej techniki. Powiedzmy, że widzą na niebie myśliwiec odrzutowy. Jak im go opisać?
A. Widzicie myśliwiec F16
B. Widzicie żelazną skrzydlatą machinę
C. Widzicie na niebie coś, co musi być smokiem. Stalowa łuska, skrzydła, szkliste oko odbijające słońce, potężnie ryczy mknąc przez niebo no i zionie ogniem, to pewne, bo zostawia za sobą smugę dymu. Musi być wściekły. Wasz elfi tropiciel swym bystrym okiem dostrzega, że smok ma na łusce wymalowane runiczne zaklęcia i herb swojego władcy, który zapewne dosiada go, siedząc w smoczym oku.
Przykład A - na pewno gracze od razu zrozumieją, co widzą, ale czy zrobią to ich postaci? Myśliwiec? F16? Co to znaczy? Postać ze średniowiecza raczej nie będzie znała tych terminów, ba, będzie przekonana, że po nieboskłonie mogą latać tylko ptaki (i np smoki, jeśli to świat fantasy) więc czymkolwiek to jest, to na pewno demon jakiś.
Przykład B - już lepiej, gracze nie do końca rozumieją to co widzą, ale są w stanie pojąć ogólną koncepcję. Pytanie, co z postaciami? Jeśli nie znają maszyn, wiedzą, że latać mogą tylko stworzenia, na pewno nie przedmioty wykonane z żelaza, to skąd ma się im pojawić taki koncept w głowie? Jeśli już, zobaczyliby tam golema, stalowego ptaka, stworzonego przez jakiegoś czarodzieja. Albo cokolwiek, co ich wiedza o świecie (często brana z legend, plotek i baśni) by zasugerowała.
Przykład C. - w stylu Jana, opisuje dość dokładnie to, co widzą postaci, choć gracze będą mieli kłopot (na której stronie bestiariusza to jest?). I taki przykład proponuję tym, którzy chcą prowadzić przygody z magią nie jako jeszcze jednym prawem fizyki, tylko czymś naprawdę tajemniczym.
Sprowadza się to więc do świadomego stosowania błędów interpretacyjnych w opisie, jakie wskazał w swym tekście Miner, udzielając informacji zgodnych z wiedzą obserwatora - w tym przypadku postaci, a nie gracza. Dzięki temu gracze muszą sami stworzyć sobie "explainery", a wszelkie śledztwa związane z działaniem niepojętych sił staną się dużo bardziej interesujące. Popróbujcie sami opisać jakiś zwykły przedmiot z dzisiejszych czasów, robiąc to tak, jakbyście opisywali go komuś, komu nigdy coś takiego się nie śniło. Np telefon komórkowy prezentowany Mieszkowi I - jak opiszesz jego wygląd i użyte materiały? Jak wyjaśnić zasadę działania? Czy przypadkiem nie wyjdzie nam z tego "magiczne puzderko z demonem w środku"? :)