» Recenzje » Niewłaściwy Człowiek

Niewłaściwy Człowiek


wersja do druku

Mistrz suspensu ponownie serwuje nam wykwintne danie polane sosem o smaku goryczy...

Redakcja: Wojciech 'Wojteq' Popek

Niewłaściwy Człowiek
"W przeszłości prezentowałem wam różne filmy grozy, ale tym razem chciałbym, byście zobaczyli nieco inny. Różnica polega na tym, że to jest prawdziwa historia, w każdym słowie. A mimo to, zawiera elementy dziwniejsze niż jakakolwiek fikcja zawarta w wielu filmach grozy, które zrobiłem wcześniej."

- Alfred Hitchcock

W taki oto sposób genialny reżyser otwiera przed nami drzwi do świata pełnego zakrętów losu i nieprzewidzianych zbiegów okoliczności. Akcja filmu rozgrywa się w latach sześćdziesiątych i przenosi nas do Nowego Jorku. Henry Fonda wciela się w rolę Emmanuela Balestrero, który zarabia na utrzymanie swojej rodziny grając na basie w nocnym klubie "Stork". Nie ma zbyt wysokiego wynagrodzenia, ale wraz z żoną Rose - w tej roli Vera Miles - i dwoma synami Georgem i Robertem, wiodą szczęśliwe i pogodne życie. Po jednym z występów Emmanuel dowiaduje się od żony, że ta ma poważny i dość kosztowny problem z uzębieniem. Główny bohater postanawia wykorzystać polisę swojej małżonki i wypłacić dzięki niej odpowiednią kwotę na zabieg. Manny - bo tak wołają na Emmanuela - udaje się do zakładu ubezpieczeń, a stamtąd czeka go już długa i pełna traumatycznych przeżyć droga powrotna do domu.

Historia na początku może wydawać się widzowi banalna. Oto mamy głównego bohatera, który jest oskarżony o zbrodnię, której nie popełnił i stara się udowodnić swoją niewinność. Nie zapominajmy jednak o tym, że ten film powstał w 1956 roku, a wtedy mało było historii tego typu (o ile w ogóle były!).

Recenzowane przeze mnie dzieło jest szczególne w bogatym dorobku filmów Alfreda Hitchcocka. Dlaczego? A dlatego, że jest to jego pierwszy, a zarazem ostatni obraz, którego historia wydarzyła się naprawdę. Nie ma tutaj udziwnień ani sztucznej kolorystyki. Hitchcock nie dodał nic od siebie tworząc ten film. Po prostu przeniósł cały przebieg zdarzeń na wielki ekran (zrobił to wręcz z „dokumentalną” dokładnością). Dla przykładu cela więzienna, w której umieszczono Emmanuela, jest tą samą, w której był przetrzymywany w rzeczywistości. Sam Henry Fonda bardzo dobrze wcielił się w postać dobrego męża i wspaniałego ojca, a Vera Miles wzorowo odegrała rolę troskliwej i sympatycznej małżonki głównego bohatera. Dodatkowo aktorzy drugoplanowi to prawdziwi świadkowie wydarzeń w sprawie Balestrera (muszę przyznać z podziwem, że Hitchcock dba o szczegóły). Całość filmu jest mroczna i trzyma widza w napięciu do samych napisów końcowych. Dla przykładu scena kiedy Manny jeździ razem z paroma gliniarzami po różnych sklepach, na które dokonano napadu. Ten przeskok kamery i te kamienne twarze siedzących po obu jego stronach policjantów działają tak, że widz nie ma do końca do końca pewności co do dalszego przebiegu zdarzeń. A jak dojdzie do tego pełna grozy muzyka... Wtedy czujesz, że mocniej zaczyna ci bić serce i przebiega cię ten mały dreszczyk emocji. To się naprawdę podoba.

W ramach podsumowania: Oglądając film nie doszukałem się ani wpadek, ani elementów psujących „klimat” tego dzieła. Trudno mi dopatrzeć się jakiś błędów w fabule czy w samej grze aktorskiej. Po prostu nie zwraca się na nie uwagi. Jedyną, ale dyskusyjną wadą tego filmu, jest jego wykonanie. Obecnie mało kto lubi oglądać stare czarno białe produkcje z lat sześćdziesiątych, które dla współczesnego widza mogą wydać się nudne jak przysłowiowe flaki z olejem. Mam jednak nadzieję, że po przeczytaniu tej recenzji kilka osób przekona się co do wartości filmów z dawnych, zapomnianych już lat, kiedy to kinematografia nie opierała się – tak jak dzisiaj – na efektach specjalnych i ogromnych nakładach pieniężnych. Wtedy reżyser musiał się bardziej starać by przyciągnąć widzów do kin. Szkoda, że dzisiaj już tak nie jest.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


~maro

Użytkownik niezarejestrowany
    rec
Ocena:
0
może i jestem amatorem w ocenianiu recenzji ale ta recenzja jest ok.! zgodze sie ze do czarno białych filmów nie ciągnie ludziska, ( ja jestem wśród nich). być może ktoś sie przekona do nich, być może to kwestia czasu ale to ciężko powiedzieć....
19-02-2007 12:43
~Kinoman

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Niby tak, ale wiesz im dłużej zwlekasz tym film staje się jeszcze starszy i jeszcze bardziej czarno biały niż wcześniej. ;p
21-02-2007 19:46

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.