» Teksty » Z Innej Bajki (dawniej: Poza Fantastyką) » Nie wszystko złoto co się świeci

Nie wszystko złoto co się świeci


wersja do druku

Wieczny chłopiec na tropie skarbów

Redakcja: Marigold

Nie wszystko złoto co się świeci
Ostatnimi czasy komedia nie ma się zbyt dobrze. Podobnie zresztą jak kino przygodowe. Nie licząc chlubnych wyjątków, jak na przykład Dziękujemy za palenie, przemysł filmowy serwuje widzom marne cienie produkcji sprzed lat. Zarówno Sahara, jak i Skarb Narodów bez większych sukcesów starały się przywrócić modę na poszukiwanie skarbów, jaka zapanowała po wejściu do kin legendarnego Indiany Jonesa. Z kolei wśród komedii prym wiodą durnowate parodie i przesłodzone romansidła. Wydawać by się więc mogło, że połączenie tych dwóch subgatunków nie może przynieść niczego dobrego. A jednak…

Pamiętacie disnejowską produkcję Zaczarowana? Jej urok polegał na tym, że twórcy z pełną premedytacją (i świetnym wyczuciem) wyśmiewali się z konwencji, żonglowali schematami i nabijali z samych siebie. Disney parodiuje Disneya – to było coś! Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ nie inaczej sprawa ma się w przypadku Nie wszystko złoto co się świeci.

Można powiedzieć, że jest to kino przygodowe. Rację też będzie miał ten, kto stwierdzi, że jest to także komedia romantyczna (chociaż ten wątek nie jest mocno zarysowany). Szkopuł jednak w tym, że filmowcy do opowiadanej przez siebie historii podeszli z przymrużeniem oka. Wyrzucili patos przez okno, dali kopa na do widzenia pompatycznym dialogom, w toalecie spuścili przesłodzony romantyzm, a przede wszystkim na drugi plan zepchnęli sam skarb, ciężar filmu opierając na przezabawnych postaciach i zwariowanej akcji.

Nie wszystko… jest parodią specyficzną, bo zawoalowaną pozorami normalności. Brak jest jawnych odwołań do klasyki, głośnego wyśmiewania konwencji, skrajnie przerysowanych postaci czy do bólu schematycznej akcji.

Ben Finnegan (Matthew McConaughey) jest poszukiwaczem skarbów, który ładnych parę lat temu sfiksował na punkcie legendarnego hiszpańskiego wraku, podobno kryjącego w sobie ogromną fortunę – tak zwany "posag królowej". Swoją pasją udało mu się zarazić młodą absolwentkę wydziału historycznego, Tess (Kate Hudson) i to do tego stopnia, że w końcu wzięli ślub. Mija trochę czasu, Finn nie może uchodzić za przykładnego męża, ponieważ cały swój czas poświęca na przeczesywanie pobliskich raf. Sfrustrowana żona wnosi pozew o rozwód. Tak się składa, że rozprawa sądowa ma miejsce akurat w dniu, w którym Finn w końcu trafia na ślad "posagu".

Dalej jest już tylko lepiej. Pojawia się nieprzyzwoicie bogaty Nigel (Donald Sutherland) – ojciec nieprzyzwoicie głupiutkiej Gemmy (Alexis Dziena), raper-gangster Bigg Bunny (Kevin Hart), napalony Ukrainiec Alfonz (Ewen Bremner), a także dawny mistrz Finna – Moe (Ray Winstone). Film nafaszerowany jest rozmaitymi gagami i wywołującymi salwy śmiechu scenami (świetna sekwencja podwodnego kicania uwiązanego do kotwicy Finnegana).

Co ważne (a wręcz najważniejsze) film gwarantuje świetną, rozluźniającą rozrywkę od pierwszych minut aż do ostatniej sceny. Jest tylko kilka momentów, w których akcja zwalnia, ale są one nieodzowne (opowieść o zatonięciu hiszpańskiej floty). Poza tym, cały czas coś się dzieje. I to nie byle jakie coś. Bardzo ważne w wielu scenach było wyczucie. Twórców zaledwie krok dzielił od wpadnięcia w konwencję przesadnie zakręconej komedii (na przykład Brzdąc w opałach czy sławetny Kevin sam w domu), w której bohaterowie bardziej przypominają niezniszczalne postacie z kreskówek, niż prawdziwych ludzi. Owszem, McConaughey tyle razy dostaje w głowę, że powinien zamienić się w warzywo, ale mimo wszystko tego typu sceny nie tracą na wiarygodności. Nie wszystko… to film luźny, ale nie przesadnie zwariowany.

Jeżeli chodzi o stronę muzyczną, to nie ma za bardzo o czym pisać. Skąpane w słońcu wyspy, skąpo odziani bohaterowie i relaksujący nastrój – oprawa dźwiękowa mogła być tylko jedna. Spokojne (chociaż czasem i nieco mocniejsze), tropikalne rytmy bardzo dobrze pasują do charakteru produkcji, najczęściej jednak giną w tle.

Jedyną wadą filmu są zdjęcia. Nie chodzi mi o malownicze krajobrazy tropików czy złą pracę kamery, ale o wykończenie niektórych ujęć. Najlepiej widać to na przykładzie sceny z lądowaniem na wodzie, a dokładnie w momencie zderzenia samolotu z taflą oceanu – trąci sztucznością i aż nazbyt wyraźnymi przeróbkami komputerowymi.

Podsumowując, Nie wszystko złoto co się świeci to świetny środek relaksujący. Nie jest to ani mądry, ani specjalnie oryginalny film, ale mimo wszystko wyśmienicie spełnia się w swojej roli produkcji czysto rozrywkowej.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę


Ocena: 5 / 6



Czytaj również

Interstellar
Czy ludzkość to już przeszłość?
- recenzja
Zabójczy Joe [DVD]
Friedkin dla wybranych
- recenzja

Komentarze


nana122
   
Ocena:
0
dobra recenzja :)
naprawde mi sie podoba
30-05-2008 22:26
kaduceusz
   
Ocena:
0
Podzielam opinię recenzenta. Przypadkiem byłem na tym filmie z rodziną w kinie ;-) i się ubawiliśmy :-)
01-06-2008 00:13

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.