Nie wierzę w grzeczne RPG
W działach: problemy na sesjach | Odsłony: 873Podczas ostatniej dyskusji na temat Punktów Doświadczenia część z rozmawiających stwierdziła, że w ogóle nie rozumie tematu “obrażania się” na MG, ponieważ w ich grupach takie coś nie miało miejsca. Zasady ustala się wspólnie i wprowadza po przegadaniu, prowadzący jest rozsądny i nigdy nie nadużywa swojej władzy (zresztą gracze mu ufają) i tak dalej...
Nie do końca jestem w stanie w to uwierzyć.
Nie zarzucam tu nikomu kłamstwa, bo nie zaglądałem im za ekrany MG, ale to byłby ewenement na skalę kraju. Żadnych utarczek między graczami? Żadnej krzywdzącej pomyłki Mistrza, która skasowała jakąś postać albo puściła sesję w tory railroadu? Żadnych kłótni, dyskusji, fochów i rezygnowania z grania? Jeśli tak, to chyba jestem jakimś magnesem na flejmy albo tamte ekipy to super-zgrane zespoły otwartych, tolerancyjnych a zarazem otwartych na wszelkie zmiany osób.
Na sesjach, w których brałem udział zdarzały się różne cuda.
Był MG - Andrzej - który skasował koledze w WFRP 1 postać elfa z kilkoma tysiącami PD na karku krótką deklaracją “Spod wody wynurza się macka. Oplata cię w pasie i wciąga pod wodę. Wydaj PP. Nie masz? Twoja postaćginie”. Bez rzutów na inicjatywę (której wspomniany elf miał chyba ponad setkę), żadnych uników ani testów siły na szarpaninę pod wodą. Chlast i bohater ginie.
Był gracz, który po tym, jak usłyszał, że nie może zasztyletować wroga, bo stoi za daleko, rzucił kostkami i stwierdził, że dalej nie gra. Rzucających kostkami było swoją drogą więcej - zwykle były to primadonny albo Mistrzowie uwielbiający jazdę po torach.
Był gracz, który obraził się o to, że moja postać w Earthdawnie (4 krąg) zarobiła po sesji tyle samo, co jego (9 krąg).
Było kilku strzelających fochami za to, że nie godziliśmy się przyjąć na sesję ich postaci. Sztandarowy przykład - CP2020, bohater ze wszystkimi cechami na 10 (plus wszczepy) i maskowaniem jak Predator. Predatora swoją drogą przyjął mu inny MG w innej kampanii.
Było dwóch kolegów, którzy obrazili się za to, że potraktowałem na poważne ich deklaracje i po głupim, nieprzygotowanym ataku na twierdzę wroga kazałem losować nowe postacie.
Był taki MG ze swoimi ulubionymi BNami, który nie potrafił zrozumieć, że nasze postacie też chcą pograć. Pogadaliśmy, podyskutowaliśmy, raz czy dwa razy pokłóciliśmy się i przestaliśmy razem grać.
Był… długo by wymieniać. Nawet w najlepiej zgranych grupach zdarzały się zgrzyty. Kłótnie, dyskusje i konflikty wydają mi się czymś naturalnym ogólnie, w całym życiu. Nie znaczy to, że gram z osobami, których nie trawię (tak było tylko wówczas, kiedy w mieście było trzech MG na krzyż, z czego tylko jeden miał lokum na sesje), ale bardzo ciężko trafić na ludzi o podobnym, erpegowym guście albo wystarczająco mocnej chęci współpracy i tworzenia kompromisów. A nawet z taką grupą czasem każdy chce postawić trochę na swoim, zamiast ulegać ciągle presji innych.