» Blog » Nie warto czytać: Col Buchanan „Wędrowiec”
04-01-2011 20:06

Nie warto czytać: Col Buchanan „Wędrowiec”

W działach: Książki | Odsłony: 633

Nie warto czytać: Col Buchanan „Wędrowiec”

 


Jak kupić denną książkę? Najlepiej zawierzyć internetowym opiniom. To właśnie jedna z nich zachęciła mnie do nabycia Wędrowca. Od razu powiem, że nie spodziewałem się zbyt wiele, miałem jednak nadzieję na kawał dobrego sword and sorcerry lub innej, niewymagającej prozy. Dostałem... No cóż, „Wędrowiec” nie jest może najgorszą książką, jaką w życiu czytałem. Jednak niewiele mu brakuje.


Podstawowy problem z powieścią polega na tym, że tak naprawdę po jej przeczytaniu nie potrafię powiedzieć, o czym traktuje. Pozornie wydawałoby się, że książka jest łatwa do streszczenia. Otóż: istnieje sobie elitarne bractwo asasynów, które dokonuje zemsty za swoich klientów. Jeśli takowy klient zostaje zabity assasyni ruszają na polowanie, które trwa, aż morderca również nie trafi do bozi. Jeden z nich, stary mistrz Ash znajduje sobie ucznia, którego chce wyszkolić na swego następcę. Jednocześnie w tym samym czasie zostaje zamordowana wpływowa klienta. Mordercą jest następca tronu bardzo złego imperium będący jednocześnie młodym kapłanem bardzo złej religii. Asasyni muszą podjąć się misji, która odmieni świat.


Problem polega na tym, że po przeczytaniu książki mam wątpliwości co do tego, kto był jej bohaterem, jaka historia została nam opowiedziana i po co to zrobiono. Co gorsza: autor, mimo że wyznaczył sobie bardzo dokładnie zarysowane ramy też chyba tego nie wiedział. W rezultacie napisał taką powieść, jak napisał.


Szczerze mówiąc „Wędrowiec” miałby szanse być dobrą książką. W tym celu jednak należałoby dokonać kilku drastycznych zmian w jego konstrukcji. W pierwszej kolejności potrzeba byłoby wyrzucić z niego około 200 pierwszych stron (z 500 całości). Początek tej powieści bowiem tym najpewniej odrzuci od niej większość czytelników. Tak naprawdę nie dzieje się w nim nic, co byłoby ważne lub w jakikolwiek sposób związane z dalszą częścią powieści. Gdyby więc je zlikwidować całość stałaby się znacznie dynamiczniejsza i powiedzmy sobie szczerze: ciekawsza.


Drugim krokiem powinno być wyrzucenie średnio co trzeciej strony z ocalałego fragmentu. Niestety „Wędrowiec”, gdy już się rozkręca cierpi nie tyle na nadmiar dłużyzn, co zwyczajnie nic niewnoszących wtrętów. Zaliczają się do nich zwłaszcza wszystkie fragmenty w oblężonym mieście. Powód jest prosty: zupełnie nie mają związku z niczym. Owszem, żyje tam rodzina jednej z najważniejszych postaći, przy czym nic nie wskazuje na to, żeby tego łączyła z nią jakakolwiek więź emocjonalna. Efekt jest taki, że otrzymujemy całą masę zbędnych scen z życia oblężonych, które w większości zresztą porażają naiwnością. „Wiedźmin” czy nawet „Władca Pierścieni” to nie jest. Co więcej: są one pisane nie na temat, bardzo trudno powiązać je z pozostałymi wydarzeniami. Nawiasem mówiąc Buchanan dość często umieszcza takie, niepotrzebne wydarzenia w swoim dziele.


Po trzecie autor powinien moim zdaniem wywalić jeszcze ostatnie 50 stron, czyli całe zakończenie i napisać je ponownie, tym razem dwa razy dłuższe. Problem z „Wędrowcem” polega na tym, że kończy się on wielkim WFT-em. To znaczy: kończy się czymś w rodzaju cliffhangera, większa część wątków urywa sie. Byłoby to ciekawe posunięcie dramatyczne i rodziło nadzieję na przyszłe tomy, gdyby nie jeden problem: autor był łaskaw zabić wszystkie najważniejsze postacie. Tak więc nie ma komu wystąpić w drugim tomie. I dobrze, bo pewnie nikt by go nie kupił.


Nie zmienia to faktu, że, nawet gdyby wprowadzić te zmiany powieść byłaby co najwyżej średnia. Zacznijmy od modnych bzdur, czyli świata przedstawionego. Już rzut na otwierającą powieść mapkę świadczy, że nie odbiega on specjalnie od modnych obecnie wzorców. Tak więc przenosimy się do fikcyjnej krainy, która wygląda bardzo podobnie do basenu Morza Śródziemnego, jak w Kuszielu, Lammorze i dziesiątkach innych. Różnice są jednak takie, że o ile tam czemuś to służyło i budowało jakiś klimat, to w Wędrowcu tak naprawdę jest to random fantasy.


Magii jak wyżej wymienionych nie ma. Mimo to zjawiska nadprzyrodzone, w rodzaju kontrolowania zwierząt albo jasnowidzenia mnożą się co chwila. Liczne, niezwykłe rekwizyty, zwłaszcza zioła i rośliny także są w użyciu non stop. Poziom techniczny jest nieco wyższy niż w typowym fantasy. W masowym użyciu jest więc proch palny (ale mimo to ludzie nadal leją się na miecze), istnieją też latające statki.


W RPG na takie światy mówi się „heartbreaker”. Osobiście nie uważam, żeby stworzenie kiepskiego świata przedstawionego było wielkim grzechem. Jak już: tylko zaczerpniętym od Tolkiena manieryzmem. Tak naprawdę w rzadko której powieści odgrywa on jakąś rolę. Ważniejsze są natomiast postacie.


Te natomiast również nie są atrakcyjne. W zasadzie wśród obsady znaleźć można wszystkie, modne obecnie archetypy. Żaden z bohaterów nie ma jednak charyzmy. Tak naprawdę ich losy są dla czytelnika mało ważne.


Powiem szczerze: miałem nadzieję na fajne, amoralne postacie. Wiadomo: zabójcy to źli ludzie. Niestety zawiodłem się i tutaj. Bohaterowie są czyści jak łza, autor, co jest ostatnio modne odebrał im nawet możliwość popełnienia pomyłki, tak perfecyjni są. Zachowują się niemal jak rycerze Jedi na każdym kroku jęcząc przy tym, jak strasznym czynem jest morderstwo (co za odkrywcza myśl! Sam na to nigdy bym nie wpadł! To wywraca do góry nogami całą, współczesną etykę!). Jak na mnie, jeśli zabójca uważa, że to co robi jest złe to powinien zmienić zawód. Ale ja jestem tylko internetowym marudą. Tak więc w tej dziedzinie Buchanan nie zdołał powiedzieć ani nic nowego, ani ciekawego.


Styl to rzecz dość często pomijana w internetowych recenzjach literackich. Jest on, obok konstrukcji najsłabszą stroną powieści. Ewidentnie jest to wina autora, a nie redakcji, korekty czy nawet tłumacza, bowiem Cholewa jest dobry w swojej robocie i raczej nie popełniłby takiej fuszerki, z jaką mamy do czynienia. Problemów jest szereg. Pomijając wszechobecne grafomaństwo tekst pełen jest powtarzania powtórnych powtórzeń. Autor nie potrafi znaleźć równoważników dla słów przykładowo cały czas wywołując po imieniu bohaterów. Tak więc każda kartka jest usiana kolejnymi „Ash”, „Ash”, „Ash” czy „Nico”, „Nico”, „Nico”. Trafiają się po 10-15 razy na jednej stronie, a gdy w jakiejś scenie występuje więcej niż jedna postać nawet częściej.


Buchanan nie ustrzegł się też raka toczącego współczesną literaturę, jakim jest nadmierna wybujałość opisów. Tak więc rozpisuje się obszernie o wszystko jak leci, diabli wiedzą po co. Drobiazgowość tej działalności podobna jest wręcz do wysiłków pozytywistów. Wielu pisarzy zdaje się dziś wierzyć, że konieczne jest dokładne opowiedzenie o wszystkim, co pojawia się w książce. Faktycznie, dobre opisy się przydają, jednak pewne niedopowiedzenie jest dozwolone, a nawet wskazane. Na większość, nawet ważnych pytań czytelnik bowiem jest w stanie samemu znaleźć odpowiedź. Nie ma też sensu rozwodzić się o zbędnych szczegółach, bowiem to tylko nudzi czytelników. Tymczasem Buchanan potrafi przerwać nawet ważną scenę, by zaserwować nam długi na dwie strony opis parzenia herbaty, podczas gdy wystarczyłoby zwyczajnie rzucić „Bohater wstał i zaparzył herbatę”.


Nawiasem mówiąc: wiele scen w powieści już gdzieś widziałem. Zwłaszcza w końcowej, bardzo dynamicznej części książka nabiera bowiem filmowości, a wiele momentów wydaje się odgapionych wręcz z kina akcji. Nie ma w tym nic złego. Wielu autorów czerpie inspiracje ze źródeł zewnętrznych. Niestety jednak film ma zupełnie inne tempo, niż książka i bazuje na zupełnie innej percepcji. Tak więc to, co w kinie jest trwającą kilka sekund, błyskotliwą sceną w powieści staje się nudnym, kilkustronicowym zapychaczem, którego puenta nie jest warta poświęconego na nią czasu. Oczywiście są pisarze, którzy umieją tworzyć filmowe sceny, jak Sapkowski, czy Zelazny (choć w jego wypadku raczej jest to stare kino rodem z lat 50 czy 60). Buchanan jednak nie zalicza się do ich grona.


Podsumowując: biorąc się za tą książkę nie oczekiwałem działa na miarę Hyperiona. Miałem raczej nadzieje na porządną, fajną rozrywkową fantasy na miarę powiedzmy twórczości Davida Gemmelna, Zelaznego, Wagnera czy też nawet Lyncha. Liczyłem się z tym, że mogę otrzymać coś na poziomie twórczości Davida Drake, czyli raczej słabego. Niestety Wędrowiec pozostawiany jest w tyle nawet przez najsłabsze pozycje z tej listy. To niestety książka zwyczajnie słaba, napisana bez planu i w dodatku kiepsko. Raczej odradzałbym jej lekturę.


Werdykt: 4 / 10

Komentarze


Podtxt
   
Ocena:
0
W pierwszych wersie masz taki błąd, że się na nim zatrzymałem.'Opiniom'.
04-01-2011 20:23
zegarmistrz
   
Ocena:
+1
Poprawione.

VoBono: też poprawione.
04-01-2011 20:30
Szarlih
   
Ocena:
+1
A dalej stajesz się tylko internetowym "marudom", i'm just saying.

Dobra recka, krytyczna, ale nie napuszona.
04-01-2011 20:41
Deckard
   
Ocena:
+1
Amber, czego spodziewać się po wydawcy, który aby utrzymać przychody musi rzucać na rynek masę szarzyzny (i bez urazy, taka jest po prostu rzeczywistość na rynku wydawniczym).

@Zegarmistrz:

Naprawdę musiałeś poświęcać tyle czasu na napisanie kilkunastu akapitów o książce, którą finalnie podsumowałeś na 4/10 (swoją drogą to nie jest zła ocena)?
04-01-2011 21:08
zegarmistrz
   
Ocena:
+1
Naprawdę musiałeś poświęcać tyle czasu na napisanie kilkunastu akapitów o książce, którą finalnie podsumowałeś na 4/10 (swoją drogą to nie jest zła ocena)?

Dwie godziny to nie jest masa czasu. Zwłaszcza, że ja lubię pisać. Zauważ też jedną rzecz: człowiek reaguje 5 razy mocniej na negatywne zjawiska, niż na pozytywne. Jeśli coś się komuś nie podoba to zwykle ma dużo większą motywacje, żeby o tym mówić, niż jeśli mu coś się podoba.
04-01-2011 21:14
Deckard
   
Ocena:
+3
@Zegarmistrz:

OT: Mam jakoś inaczej, przynajmniej w kwestii książek, filmów, seriali, gier.
04-01-2011 21:42
zegarmistrz
   
Ocena:
+5
Wiesz ja mam problem z pisaniem pozytywnych recenzji. Bardzo trudno oddać w nich to, co mi się podobało. Tekst typu "bohaterowie są super, styl jest super, dialogi super" nie przekonuje czytelnika. Owszem, autor wie, że książka jest świetna, ale osoba która coś takiego czyta odnosi wrażenie, że ma do czynienia z fanbojem.

Ale już tak zupełnie najgorzej pisze się recki rzeczy przeciętnych. O ile normalny produkt ma swoje wady i swoje zalety, to przeciętniaki zwykle są poprawnie skonstruowane, ale jednocześnie nie mają zalet. Napisanie o nich czegokolwiek jest męczarnią.
04-01-2011 22:46
Squid
   
Ocena:
+1
IMO aż za wysoka ocena.

Skusiłem się na Wędrowca przez okładkę z czarnoskórym asasynem i skyshipem. Aha, i jeszcze Cholewą.

Wniosek do zapamiętania: Cholewa tłumaczy nie tylko dobre książki.

Mi chyba najbardziej przeszkadzało to, że Nico był takim ciamajdą. Nie miałbym nic przeciwko schematycznemu młodzieńcowi-bohaterowi, ale takiego cieniasa trudno było polubić, jeszcze trudniej dobrze się bawić, czytając o nim.

Właściwie zakończenie było dla mnie sporym plusem :)
05-01-2011 19:51
~historyk

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
To Cholewie dali do tłumaczenia taki badziew, a porządny "Zmrok" Lebbona tłumaczył jakiś półanalfabeta (nie potrafiący się posługiwać ani polskim, ani angielskim)... Aha, to Amber i wszystko jasne - tu zawsze coś musi być spieprzone. Albo książka do d..., albo chociaż ją źle przetłumaczą. Hasło Amberu: "Byle klient nie był zadowolony".

Mam wrażenie, że tym wydawnictwem zarządza osoba dalece niekompetentna, do tego o inteligencji znacznie poniżej średniej. A wrażenie to powstało, gdy przejrzałem ich ofertę w dziale Historia - sam badzew, a nawet badziewiasty badziew typu "Kłamstwa ewolucji".
16-07-2011 12:26
~tysia

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"Byłoby to ciekawe posunięcie dramatyczne i rodziło nadzieję na przyszłe tomy, gdyby nie jeden problem: autor był łaskaw zabić wszystkie najważniejsze postacie. Tak więc nie ma komu wystąpić w drugim tomie. I dobrze, bo pewnie nikt by go nie kupił."

Niestety, sądząc po fragmencie poniżej, zaczerpniętym z opisu książki w sklepie gildii, to jest dalszy ciąg...

"Brytyjski pisarz Colin Buchanan zadebiutował w 2010 roku Wędrowcem. Śmiała i przesiąknięta krwią powieść rozpoczyna cykl, który już stał się głośny wśród fanów fantasy, stawiających Buchanana obok największych mistrzów gatunku."
06-10-2011 21:27
~mam13

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
nie mam nic przeciwko ciamajdowatym bohaterom (no może nie w gildii asasynów), początkujący morderca może mieć opory- acz tutaj nawet te problemy moralne i odruchowo ludzki wstręt są badziewnie opisane. Jednego nie rozumiem- jak oni istnieją taki czas, są w teorii dobrzy, a nie mogą się zdecydować czy są mordercami, czy jednak błędnymi rycerzami. U Orzeszkowej jak się zaczyna długaśny opis można przerzucić kilka kartek. Tu można przez to przegapić zwrot akcji.
20-01-2012 15:04
~Guri

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Książkę, czytało mi się raczej dobrze. Nie podobało mi się zakończenie i rozwój głównych wydarzeń, mianowicie zakończenie (jak napisał recenzent) nastąpiło zbyt szybko, podobnie było z całym atakiem na Świątynie. Pomimo błędów autora podczas pisania książki, krytyk potraktował jego książkę zbyt nagannie. W samej recenzji nie spodobało mi się to, że zaatakował opis świata - pytam się dlaczego? Przy powieści fantasy, lepiej chyba gdy lepiej znamy świat, bo znacznie odbiega od tego otaczającego nas.

Druga rzecz, którą się obruszyłem to to, że autor recenzji miesza etykę czy moralność rzeczywistego świata z tym z książki. Nie oszukujmy się, takie książki są pisane po to, aby spojrzeć pod rożnym kątem na rozmaite rzeczy. Owszem z powieści tego typu może płynąć jakiś przekaz dla czytelnika, jednak na Miłość Boską! nie trzymajmy się naszej moralności jako jedynej dobrej, gdyż dla bohaterów książki fantasy może być inna.
25-03-2012 20:48
~Zdenek

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Dzięki za recenzję, podaruję sobie lekturę, biorąc pod uwagę, że mam wiele zaległości do nadrobienia, szkoda mi na Wędrowca czasu.

W ostatnim akapicie recenzji: "biorąc się za tą książkę..." Powinno być "tę książkę". Powszechny niechlujny błąd, który doprowadza mnie do szału. Stąd też mój komentarz :)
31-07-2012 20:09
~Arohaan

Użytkownik niezarejestrowany
    Brak zgody z artykułem
Ocena:
0
Przeczytałem książkę całą i rzeczywiście - jak się czyta, ma się pojęcie i umie się ruszyć głową by pomyśleć to książka jest świetna. Przykro mi jak jej nie rozumiecie ale recenzja jest błędnie napisana. bo książka wciąga i fascynuje.
27-08-2012 16:14
~Kpw214

Użytkownik niezarejestrowany
    Jak dla mnie ta książka jest niezła.
Ocena:
0
To jedyna książka fantasty która mnie wciągneła
29-12-2012 16:11
~Grave

Użytkownik niezarejestrowany
    nie zgadzam sie
Ocena:
0
Absolutnie nie zgadzam sie z autorem recencji, to dobre wciagajace fantasy, ktore swietnie sie czyta.
21-01-2013 18:01
~Nikt1989

Użytkownik niezarejestrowany
    Burak jesteś.
Ocena:
0
Te wszystkie, twoim zdaniem, niepotrzebne fragmenty to ewidentne wprowadzenie do kolejnej części powieści. Gdyby ich nie było, po przeczytaniu "Zemsta wędrowca", miał byś pretensje że niektóre fakty są z dupy wzięte. Napewno doczekamy się trzeciej części która wszystko wyjaśni. Kupie ją z pewnością. A jeśli chodzi o zakończenie to jest wprost zajebiste, oby więcej takich ksiąrzek.
12-05-2013 19:45
~karitton

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Czytałem Wędrowca jakiś czas temu i nie odebrałem go tak źle jak autor recenzji. Fakt nie powiedziałbym, że jest to jakieś wybitna książka, ale moim zdaniem nie była zła. Zakończenie wywołało u mnie co prawda z początku lekki efekt w stylu "WTH was that?!", ale myślę że to bardziej dlatego, że się czegoś takiego nie spodziewałem. Zakończenia w większości książek, nawet tych dobrych idzie łatwo przewidzieć, bo większość autorów mimo dużych umiejętności nie chce odbiegać od utartych schematów, które są już tak oklepane, że większość z nas uznaje je za obowiązkowe. Tutaj finał był inny niż zwykle i to mi się w nim podobało. Myślę że ta różnica w zdaniach może wynikać z różnego odbioru utworu, który może później powodować niezrozumienie niektórych fragmentów. Trochę czasu minęło od kiedy czytałem Wędrowca, więc nie mogę się na ten temat wypowiadać, bo nie pamiętam go bardzo szczegółowo, ale już kilka razy zdążyło mi się, że czytając czyjąś recenzję chwytałem się za głowę dziwiąc się, że nie rozumiał znaczenia konkretnych zabiegów autora przez co dane wątki, czy wypowiedzi traciły dla niego zupełnie sens.
10-06-2013 22:20
~Gosciu

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Przeczytałem dwa pierwsze akapity i stwierdziłem że mam doczynienia z ciemną masą. To jest pierwsza część opowiadania więc jeśli sam do tego nie doszedłeś Twoje zdanie jest porównywalne do Twojej opinii na temat tej książki.
Dobranoc
21-06-2013 14:16
~czytelnik

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Właśnie skończyłem lekturę i chciałem dowiedzieć się czegoś więcej o autorze, później trafiłem tutaj. Recenzja była trochę ostra przez przegapienie kilku kluczowych faktów - to jest pierwszy tom z cyklu, a głównym bohaterem Wędrowca jest Ash. Zagraniczne media przyrównują autora do George'a R. R. Martina - ja widzę jedną wspólną cechę: nie powinno się w ich książkach mieć ulubionego bohatera...
14-07-2013 00:07

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.