» Blog » [Neuroshima] Bohaterowie Niezależni
04-12-2015 12:50

[Neuroshima] Bohaterowie Niezależni

Odsłony: 873

Charon

Słyszałeś o Charonie? Koleś podobno poprowadzi wszystko, co ma koła i dostarczy towar na miejsce bez względu na okoliczności. Nawet, gdyby to była pieprzona lodówka wypchana wzbogaconym uranem, którą trzeba by zapakować Bestii do pyska. Poważnie! To tylko kwestia ceny. Podobno koleś wygląda, jakby co chwila zmieniał wymiar egzystencji i ma problemy z utrzymaniem równowagi, ale za kółkiem trzyma się drogi lepiej niż niejeden pojeb z Detroit. I jeżeli żaden pojeb z Detroit nie podejmie się jakiegoś zlecenia, to Charon zrobi to na pewno. O ile ktoś będzie na tyle zdesperowany albo niespełna rozumu, żeby go wynająć. 
Charon, to była taka postać mitokomiczna. Tyle, że tamten był żeglarzem. Podobno przewoził dusze zmarłych na drugą stronę. Założę się, że tą ksywkę nadał mu jakiś oczytany dupek z firmy Wschód-Zachód, żeby zrobić mu antyreklamę. Chłopaki nie lubią konkurencji, a koleś który dotrze wszędzie tam, gdzie oni nie potrafią na pewno działa im na nerwy. Nawet, jeśli jest wariatem.
Spotkałem paru kurierów którym przypadkowo pomógł robiąc za pilota. Po prostu mieli sposobność wpaść na niego w trudnej sytuacji, i uczepili się jego zderzaka, jak rzep psiej dupy. I tak wyszli z opresji, bo Charon zdaje się doskonale znać każdy teren. Sukinsyn omija miny, strefy promieniowania i przyczajone maszynki Molocha,  jakby go licho na holu ciągnęło. Inna sprawa, że czasami pakuje się w najgorszy syf, bo na haju postrzega świat zupełnie inaczej. Choć zawsze spada na cztery koła, nie można tego samego powiedzieć o jego pasażerach.
Podobno pochodzi z Nowego Jorku, ale z pewnością nie jest nowojorczykiem. On po prostu nie kupił tych bajek o nowym, lepszym świecie i fundamentach, na których zbudujemy go wspólnymi siłami. Kupił za to motocykl i zabrał dupę do Vegas.
W Vegas Charon robił za chłopca na posyłki, dorabiając sobie jako mechanik. Jeśli kogoś tam o niego zapytasz, pewnie wzruszy ramionami, bo gość nie wyróżniał się z tłumu. Tylko paru kurierów będzie wiedziało o kogo chodzi. W każdym razie, to co zarobił, przepuszczał na alkohol, panienki i prochy. Pewnie chciał się odkuć za pobyt w Nowym Jorku i wcale mnie to nie dziwi. Tak było do czasu, aż nie spotkał jej. Dziewczyny, która też szukała swojego miejsca w świecie. Niektórzy mówią, że to było jak w tych starych filmach. Wiesz, spojrzeli na siebie i już nie mogli bez siebie żyć. Inni mówią, że na początku prawie się pozabijali o jakąś pierdołę, a kto się czubi ten się lubi. Ja myślę, że jedno nie wyklucza drugiego. Nie pamiętam tylko, jak ona miała na imię.
Są różne wersje tego, co stało się z nimi później. Jedni mówią że pojechali do Detroit by poczuć że żyją, inni, że do Miami, by zaszyć się gdzieś z dala od tego wszystkiego. Niektórzy nawet twierdzą, że postanowili pojechać do Green Bay w nadziei, że uda im się uruchomić jeden z promów i wyrwać się stąd na Orbital. Wiesz, ludzie różnie gadają. Jednak wszystkie wersje są zgodne co do tego, że mała nie przeżyła. Właśnie, "Mała", on chyba tak na nią mówił. Może dostała kulkę od jakiegoś gangera, a może dopadła ich jakaś maszyna wujka Molocha?
Charon po prostu nie potrafił pogodzić się z jej śmiercią. Chciał cofnąć czas. A w całych Zasranych Stanach mamy tylko jeden niezawodny wehikuł czasu... 
Nikt nie wie co się dokładnie stało, ale dla mnie to oczywiste. Tornado zjadło mu mózg. Może ktoś dał mu jakiś trefny towar, a może sam Charon z czymś go pomieszał. 
Może niektórzy ludzie z pustyni powiedzą ci coś więcej. Charon podobno czasem z nimi gada i wymienia duperele sprzed wojny. Stare fotografie, komiksy, obrazki i takie tam. Nie wiem jednak czy gadanie z czerwonoskórymi ma sens, bo oni też mają nierówno pod deklem, prawie tak bardzo jak świry z Salt Lake City. Każdy z nich ma własny pomysł na świat. Nawiasem mówiąc, ta dziewczyna też była z Salt Lake City.
Charon wciąż ugania się za czarnymi chmurami. Zbiera stare zdjęcia... Próbuje znaleźć ją w przeszłości. Odbiło mu, ale komu po wojnie nie odbiło? Czasami tak sobie myślę, że wszyscy mamy źle w głowach, że żyjemy. Ale to była całkiem fajna historia.

 

Pochodzenie: Nie twój zasrany interes (Fart)
Profesja: Wojownik autostrady (Osłona samochodu)
Współczynniki: Budowa 11, Zręczność 14, Charakter 12, Percepcja 10, Spryt 14
Umiejętności:  Samochód 8, Motocykl 6, Ciężarówka 4, Maszyny ciężkie 1, Mechanika 4, Wozy bojowe 2, Pistolety 3, Karabiny 1, Broń  maszynowa 2, Pierwsza pomoc 1, Elektronika 2, Wyczucie kierunku 2, Czujność 4, Znajomość terenu 4
Sztuczki: Odporność na pogodę, Wyczucie promieniowania, Pitbull
Choroba: Morbus Dexteri
Reputacja: Sława 1
Sprzęt: Samochód, trochę benzyny, wody i żarcia, sporo tornado różnej jakości, skrzynka z narzędziami, lewarek, koło zapasowe
Broń i amunicja: AK-108 i zapasowy magazynek, 60 sztuk amunicji 5,56x45 NATO,  Kel-Tec i 24 naboje 9x19 Luger, Granat obronny

 

 

Ludwik Rosenberg

    Miałeś kiedyś w łapach nietypowego gnata z wyrytymi inicjałami LR i takim fikuśnym godłem? To znaczy gnat mógł być typowy, ale na pewno byłby niezwykle kunsztownie zdobiony. Tak, że żal byłoby z niego strzelać. Jeśli kiedyś się natkniesz na coś takiego, to możesz być pewien, że to cacko zmajstrował niejaki Louis. Tak mówią na niego wszyscy, którzy nie poznali go osobiście. Gość naprawdę nazywa się Rosenberg. Ludwik Rosenberg i, uwierz mi, jeśli kiedykolwiek będziesz miał okazję porozmawiać z nim osobiście, nigdy więcej nie nazwiesz go Louisem. Ale do rzeczy.
    Rosenberg robi broń i amunicję i jest w tym cholernie dobry. Tak dobry, że robiona przez niego amunicja nie różni się jakością od tej produkowanej przed wojną w wielkich koncernach. Wyprodukowana lub naprawiona przez niego broń jest niezawodna. Żaden inny rusznikarz nie potrafi tak wypieścić gnata, jak ten gość. Można powiedzieć, że to pieprzony czarodziej, i nie ma w tym ani słowa przesady. Oczywiście potrzebuje do tego odpowiedniego sprzętu, rozumiesz, byle widelcem tego nie zrobi. Jednak nawet za pomocą prostych narzędzi potrafi zrobić z bronią to, czego wielu innych rusznikarzy nie potrafi zrobić za pomocą profesjonalnych. Poza tym Rosenberg jest artystą. Rozumiesz, samo zajmowanie się pukawkami mu nie wystarcza, dlatego ozdabia je i usprawnia tak, że każdy egzemplarz broni spod jego ręki ma wartość kolekcjonerską. To oznacza, że jest kilka razy droższy, niż normalnie. Rosenberg upodobał sobie starą broń, więc wszystkie Colty pamiętające jeszcze dziki zachód, Winchestery, Garandy czy innego tego typu starocie przerabia najchętniej. Cholernie trudno namówić go na to, by zajął się czymś nowszym. Ale to nie wszystko. Rosenberg jest mądrym gościem i lubi eksperymenty. W jego ofercie możesz znaleźć amunicję zupełnie nietypową, jak naboje fosforowe czy zakłócające działanie obwodów maszyn, amunicję bezłuskową i takie tam. Trudno w to uwierzyć, ale tak właśnie jest. Do tego oczywiście Rosenberg konstruuje nietypową broń. Nie dziw się, jeśli zobaczysz kiedyś Garanda albo Enfielda wyglądającego, jak rekwizyt do filmu Science-Fiction. Rurki, święcące elementy, miedziane zwoje i tym ozdobne udziwnienia. Jakkolwiek dziwnie by taka broń nie wyglądała, bądź pewien, że zawsze będzie wyglądać stylowo i z klasą, a przy tym będzie niezawodna. Więc teraz wyobraź sobie, że dostajesz do łapki takiego Garanda strzelającego amunicją bezłuskową. Nieły bajer, co nie?
    Widzę po tobie, że nie wierzysz i wcale ci się nie dziwię. Pewnie nawet klechom z Salt Lake nie śniły się takie cuda. Pytasz, jak to możliwe, że nigdy o nim nie słyszałeś? A co sobie myślisz, że Rosenberg produkuje sobie te zabawki ot tak i sprzedaje na straganie? Do tego potrzeba całej masy sprzętu, które kosztuje tysiące gambli. Nawet jeśli kogoś na to stać, to nie utrzyma się on bez odpowiedniej ochrony. A za wszystko się płaci. Poza tym Rosenberg jest z Appalachów. Tak, dobrze kombinujesz, gość jest szlachcicem, a przynajmniej tak twierdzi. Rzeczywiście coś w tym jest, bo jest bardzo charyzmatyczny i ma w sobie coś takiego, że każdy odnosi się do niego z szacunkiem i kurtuazją.
    Rosenberg to ekscentryk. Ma ponad sześć dych na karku, więc nie jeździ po stanach i nie szuka przygód. Siedzi więc sobie w swoim gniazdku, otoczony ludźmi, którzy spełniają jego zachcianki. Dostarczają najlepszej jakości whisky, cygar i narzędzi których potrzebuje. W zamian za to oczywiście Rosenberg odstępuje im co nieco ze swojego warsztatu. 
    Jest fajnie, ale żaden geniusz nie ma prawa być dzisiaj niezależny. Bo widzisz, każdy chciałby mieć go na swoich usługach. Pomyśl tylko, jak musi się ślinić Posterunek na sama myśl o tym, że Rosenberg mógłby pracować z nimi i czego też mógłby dokonać, mając wszystkie ich zabawki? To samo pewnie myślą najgrubsze ryby z Vegas. Rosenberg jednak ma to wszystko w dupie. Wypiął się na wojnę, na Posterunek, niczym samozwańczy król albo prorok, gromadzi wokół sieie wiernych wyznawców i ludzi, którzy sami chcieliby się czegoś od niego nauczyć, albo przynajmniej skorzystać z jego wytworów.

 

Pochodzenie: Federacja Appalachów (Szlachetnie urodzony)
Profesja: Monter (Zapałki i agrafka)
Współczynniki: Budowa 10, Zręczność 12, Percepcja 10, Spryt 15, Charakter 16
Umiejętności: Samochód 1, Motocykl 1, Ciężarówka 1, Pistolety 3, Karabiny 3, 
Broń maszynowa 2, Zastraszanie 2, Perswazja 4, Zdolności przywódcze 3, Mechanika 1
Elektronika 4, Komputery 1, Rusznikarstwo 8, Wyrzutnie 2, Materiały wybuchowe 3
Odporność na ból 2, Niezłomność 1, Morale 3, Matematyka 4, Fizyka 3, Chemia 3
Sztuczki: Nauczyciel, Rzut oka, Sztuka jest sztuka
Choroba: Syndrom Thurmana
Reputacja: 14 (Sława 2)
Sprzęt: Inkrustowany Colt Peacemaker, Winchester i Colt M911 A1, doskonałej jakości broń i sprzęt do grzebania w niej, papierosy, cygara i whisky. Poza tym mnóstwo sentymentalnych drobiazgów w rodzaju zegarków, starych monet, znaczków pocztowych, książek, zdjęć z różnych czasów itp.

 

 

Sprzedawca noży

Haczykowaty nos, okrągłe okulary i postrzępiony prochowiec, upodabniają tego wysokiego mężczyznę do stracha na wróble. Pomimo nieco niepokojącego wyglądu, uśmiecha się łagodnie, trzymając w dłoniach walizki rodem z lat sześćdziesiątych. Jedną z nich da się rozłożyć, zamieniając ją w poręczny stolik. Ma na imię Hubert i sprzedaje noże, które zresztą sam wyrabia. I to noże nie byle jakie, we wszystkich rozmiarach, kształtach i rodzajach. Zawsze ma kilka przy sobie, ale wykonuje je również na zamówienie, choć na jego realizację trzeba zwykle trochę poczekać. Ogólnie Hubert jest kowalem, więc oprócz noży potrafi wykuć również broń białą czy zbroje, oraz wszelkiego rodzaju kraty, zawiasy i inne tego typu rzeczy.


Pochodzenie: Missisipi (Kwas w żyłach, chlor w płucach)
Profesja: Szczur (Szary)
Atrybuty: Budowa 12, Zręczność 14, Percepcja 10, Spryt 15, Charakter 10
Umiejętności: Kondycja 2, Bijatyka 2, Broń ręczna 4, Rzucanie 4, Zwinne dłonie 4, Pistolety 3
Broń maszynowa 1, Czujność 2, Skradanie się 3, Ukrywanie się 2, Znajomośc terenu 2
Zdobywanie wody 2, Pierwsza pomoc 1, Kowalstwo 8
Sztuczki: Goła ręka
Choroba: Brak
Sprzęt: Koc, derka, aluminiowy kubek, aluminiowa miska, łyżka, igła i nici, 3 konserwy, butelka wody, resztka burbona, noże i kabury na sprzedaż, podręczne narzędzia, scyzoryk, książka, krakersy
Broń i amunicja: Nóż bojowy, noże do rzucania, Meduza Model 47, 8 naboi .38 Special, 10 naboi 9mm Luger

 

 

Mr. Coffey

    Ludzie potrzebują w życiu przyjemności, bo inaczej jest ono tylko pustą egzystencją. Wśród tych przyjemności, kilka z nich można uznać za uniwersalne. Seks, alkohol i narkotyki zawsze będą w cenie. Ale wiesz, dzisiaj ludziom brakuje też innych, przyziemnych rzeczy, które przed wojną były tak pospolite, jak dzisiaj choroby i mutacje. Drobnostki powszechnie dostępne przed wojną, dzisiaj urastają do rangi rarytasów. 
    Jednym z nich jest kawa. Ten zapach świeżo zmielonych i zalanych wrzącą wodą ziaren jest nie do pomylenia z niczym innym. Ty wiesz, ile rodzajów kawy znał przedwojenny świat? Ja też nie, ale było ich mnóstwo. Dzisiaj nic już nie smakuje tak jak kiedyś. Chyba, że znajdziesz przedwojenną żywność, ale z tych rzeczy przeważnie tylko alkohol nadaje się jeszcze do spożycia. Niestety żadna z tych rzeczy nie jest tania, a ich odnalezienie i odpowiednie przyrządzenie to jednak swojego rodzaju sztuka. Dlatego należy doceniać ludzi z pasją, którzy dbają o to, by sztuka nie zginęła w pomrokach dziejów. Black Jack jest właśnie jednym z takich ludzi. 
    Jeśli więc lubisz kawę i whisky, to koniecznie wstąp do Black Jacka. Mogę cię zapewnić, że parzy on najlepszą kawę od Nowego Jorku, aż po Miami. Musisz jednak zasięgnąć nieco informacji, albo mieć farta, bo Jack jest mobilny i podróżuje pomiędzy Miami a Nowym Jorkiem, w jednym miejscu siedząc nie dłużej, jak trzy miesiące. Jego wóz to czerwona furgonetka  z dodatkowymi reflektorami. Cała czerwona z ogromnym napisem "Mr. Coffey" po obu stronach, więc przegapić nie sposób. 
    Wszyscy którzy znają Black Jacka, szanują go i są wobec niego grzeczni. Pewnie dlatego podróżuje on tylko ze swoim psem, choć czasem można zobaczyć, jak eskortuje go grupa gangerów, albo jakiś patrol wojskowych z Nowego Jorku. Widzisz, Jack jest symbolem nadziei, która nie zginęła wraz ze starym światem. Brzmi trochę głupio i patetycznie, ale to nie jest pieprzenie dupków z Salt Lake. Po prostu zapach i smak kawy jest jednym z tych symboli normalnego świata. Nim świat zginął w płomieniach i oparach trujących gazów, dzień bez kawy był dniem straconym. No tak, niektórzy narzekają że jest gorzka, że cierpka, ale to czarne złoto daje fajnego kopa, pomaga myśleć, choć niekoniecznie ułatwia skupienie. Kto napił się jej raz, ten zawsze będzie miał ochotę na więcej. To jest jak benzyna dla tych z Detroit. Ale nie chodzi tylko o samo picie kawy. Chodzi o to, że trzeba ją jeszcze umieć zaparzyć i dlatego Jack jest taki dobry. Umie parzyć kawę jak nikt inny.
        Jasne, że Jacka kilka razy próbowali obrobić. Pewnego razu dopadła Jacka zgraja gangerów, którego nazwy już nie pamiętam. Teraz jest tego pełno. No więc Jack oczywiście poczęstował ich kawą, ale oni nie chcieli zapłacić. W dodatku zabrali mu alkohol i postrzelili w kolano i brzuch, zostawiając go, żeby zdechł na pustyni. Wtedy pies Jacka poszedł po pomoc. Nie wiem jak, ale ten kundel przebiegł ze sto mil w jedną stronę. Na szczęście Jack przeżył, choć od tamtej pory kuleje. Powiem ci, że załatwili tych gangerów, co do jednego. Ci, którzy padli od razu, mieli fart. Tych, których wzięli żywcem, potraktowali w znacznie mniej przyjemny sposób. Każdy kogoś potrzebuje i to się nie zmieni. Jack nie jest wyjątkiem. Sam przecież nie miałby czasu na to by wszystko zorganizować. Jack zna wielu ludzi, ale na pewno trzyma się bliżej z jednym łowcą i kurierem. Nie pytaj mnie jednak o imiona, bo teraz to nie pamiętam.
    Choć nikt nie wie jak to się stało, że Jack zaczął zajmować się kawowym biznesem, wszyscy wiedzą skąd wzięła się jego ksywa. Otóż tylko Jack wie, jak zrobić świetną kawę z odrobiną whisky, co zwie się Jack Daniel's. Ludzie zawsze lubili nadawać drinkom nazwy, więc jego kawie nadali właśnie taką - Black Jack, co z czasem stało się też jego ksywą. Rzecz jasna jest to frykas, na który mogą pozwolić sobie tylko niektórzy, bo przedwojenna kawa i whisky wcale nie są tanie. Poza tym Jack ma w swojej ofercie coś specjalnego dla tych, którzy lubią wycieczki w przeszłość. To kawa zaparzona wraz ze szczyptą Tornado. Klienci nazwali to Tajfunem. Podobno nie da się o tym opowiedzieć, trzeba to przeżyć.
    Oczywiście Jack ma w swojej ofercie też kawę powojenną i jest ona sporo tańsza od przedwojennej, oraz odpowiednio od niej gorsza.

 

Pochodzenie: Miami (Ja już swoje odchorowałem)
Profesja: Szczur (Worek na śmieci)
Atrybuty: Budowa 12, Zręczność 12, Percepcja 11, Spryt 13, Charakter 13
Umiejętności: Samochód 2, Pistolety 2, Karabiny 2, Broń maszynowa 3, Perswazja 2
Postrzeganie emocji 1, Blef 3, Opieka nad zwierzętami 2, Czujność 4, Mechanika 3, Chemia 1
Sztuczki: Prowizorka, Wyczucie promieniowania
Choroba: Osteoporoza
Reputacja/Sława: 10/2
Sprzęt: Nieco pokiereszowany owczarek niemiecki, furgonetka i 30 litrów przyzwoitej jakości paliwa, wypalarka do kawy w opłakanym stanie, 20kg ziaren powojennej kawy, 10kg ziaren przedwojennej kawy różnych gatunków, przedwojenne mleko w proszku, 30l wody w baniaku, 5kg curku, kilka filiżanek, plastikowe i metalowe kubki, 2 litry miodu, 3 litry brandy, 5 litrów Jacka Daniels'a, 20 konserw, sucha karma dla zwierząt, 4 działki Tornado dobrej jakości, 10 bryłek żużlu, składany nóż, węgiel, podpałka, zapalniczka, podręcznik baristy, encyklopedia kawy
Broń i amunicja: Obrzyn, 20 sztuk amunicji .12 gauge, Ruger MP9 z zapasowym magazynkiem, 

 

 

Błędny Rycerz ^2

    Do bohaterów podjeżdża na motorze trzydziestoletni facet w zbroi zrobinej z resztek pancerza wspomaganego, kolczugi i pospawanej blachy i pyta, czy gracze nie widzieli w pobliżu stalowej bestii.
    Koleś jest zapalonym łowcą maszyn, co zresztą wcale nie trudno zauważyć, bo przy jukach wisi kilka trofeów, a on sam wygląda na twardego sukinsyna. Może z klepkami nie na swoich miejscach, ale kto normalny zostaje łowcą maszyn z zamiłowania? Tylko totalny krejzol. Ten akurat wpasowuje się idealnie w konwencję, bo pochodzi z Nowego Jorku. To też nie trudno poznać, bo koleś jest zacięty, uparty i twierdzi, że świat można naprawić.
    A tak poza tym, to koleś każdą rozwaloną maszynę rozbebesza twierdząc, że Moloch porywa ludzi żeby ukraść im duszę, a potem zamyka je w stalowych skorupach. Pewnie nasłuchał się czegoś od indian...

 

Pochodzenie: Nowy Jork (Czas patriotów)
Profesja: Zabójca maszyn (Empiryk)
Atrybuty: Budowa 16, Zręczność 14, Percepcja 12, Spryt 12, Charakter 14
Umiejętności: Kondycja 4, Bijatyka 1, Broń ręczna 2, Samochód 1, Motocykl 1, Ciężarówka 1
Pistolety 3, Karabiny 6, Broń maszynowa 4, Odporność na ból 4, Niezłomność 1
Morale 3, Pierwsza pomoc 1, Wozy bojowe 1, Rusznikarstwo 1, Wyrzutnie 2
Materiały wybuchowe 2, Nasłuchiwanie 1, Wypatrywanie 2, Czujność 3
Skradanie się 1, Ukrywanie się 2, Maskowanie 3
Sztuczki: Dom na plecach, Niewrażliwość na lekkie rany, Padnij/Powstań
Choroba: Brak
Reputacja: 12
Sprzęt: Motocykl i zapas paliwa, zbroja zrobiona z resztek pancerza wspomaganego, domowej roboty kolczugi i złomu, płyty SAPI, hełm M1, MRE, woda, whisky, fajka i tytoń, zapalniczka, śpiwór, Opatrunki polowe, apteczka, dwa strzały morfiny, strzał epinefryny
Broń i amunicja: Desert Eagle i zapasowy magazynek, 18 naboi .50 A.E., 2 granaty obronne, 2 granaty fosforowe, bomba zapalająca domowej roboty, Johnson M1941, 2 zapasowe magazynki i 50 sztuk amunicji .30-06 Springfield

 

 

Reed

    Jeśli będziesz kiedyś potrzebował skóry z aligatorów, skorup żółwi, kłów i kości wszelkich zmutowanych zwierząt czy żądeł moskitów, to jest tylko jedna osoba, która załatwi ci to od ręki. Reed. Tylko nie podawaj jej dłoni, bo odgryzie ci rękę, he, he. Oczywiście jeśli chcesz ją znaleźc, to będziesz musiał odwiedzić Miami, choć to prędzej na znajdzie ciebie.
    Ta mała, to Tarzan w spódnicy, To zresztą widać na pierwszy rzut oka. Umazana błotem, ubrana w skórę aligatora i spodnie ze skóry anakondy, którą z niej osobiście ściągnęła, dodatkowo opleciona jakimiś algami czy coś, wygląda jakby sama była jednym z bagiennych stworzeń. To zresztą niezbyt odbiega od prawdy, bo jest dzika. Niektórzy nawet sądzą że jest mutantem, ale trudno powiedzieć. Wiadomo natomiast, że jest najlepszym łowcą po tej stronie Zasranych Stanów i nie tylko. Choć trudno to stwierdzić, bo nikt nie robił zawodów, a ona nigdzie się stąd nie zamierza ruszać. Można powiedzieć, że czuje się tu jak żaba w błocie. Może tylko niektorzy indiańce mogliby z nią konkurować.
    Jeśli chcesz ją znaleźć, to musisz wejść pomiędzy te trzy zapadnięte w bagnie wieżowce i wołać ją do skutku. Możesz też rozpalić ognisko, ale miej się na baczności. To miejsce jest cholernie niebezpieczne. Normalnie nikt tam nie chodzi i większość i tak woli nie ryzykować. Bardzo łatwo stamtąd w ogólnie nie wrócić. Za pięć gambli dam ci dobrą radę. Masz o wiele większą szansę spotkać ją tam w nocy, niż w dzień. Dużo większą. Choć wtedy masz też większą szansę spotkać jakieś zmutowane ścierwo, ale to twój wybór.
    Trudno się z nią dogadać. Zapomnij o normalnym gamblingu. Większość rzeczy których ta dzikuska potrzebuje, umie zrobić sobie sama. Żarcia też jej nie brakuje. Sama zresztą nie powie ci normalnie czego chce. Tylko od niej zależy czy się zjawi, jeśli w ogóle. Wtedy wykładasz to, co masz na wymianę i czekasz. Jak jej się coś spodoba, to będziesz wiedział. Dopiero wtedy mówisz, czego ty potrzebujesz. Jeśli trafisz w jej gusta, to masz szansę zgarnąć niezły łup. Skóra z aligatora czy inne tego typu frykasy są praktycznie nie do zdobycia dla normalnego człowieka, a osiągają zawrotne ceny w innych rejonach ZSA. Zwłaszcza, jeśli znasz kogoś, kto przerobi to na buty czy kamizelkę, ci z Federacji albo Vegas lubią takie bajery. Jednak ostateczna decyzja co dostaniesz w zamian, należy do niej. Prawie zawsze ci się to opłaci. Jeśli nie, to nie marudź i nie próbuj odzyskać towaru, bo źle skończysz.
    Pytanie, co też może jej się spodobać? Ano, nigdy nie wiadomo. Raczej nie gustuje w broni, choć czasami bierze rewolwer czy strzelbę, no i amunicję, nóż albo porządną maczetę. Czasami weźmie album ze zdjęciami, innym razem komiks albo kolorowankę. Nigdy nie da się przewidzieć co ją zainteresuje i czy cokolwiek za to dostaniesz. Ja myślę, że to ostatnie zależy bardziej od tego, kim jesteś, niż od tego co przyniosłeś. Ona jakby sprawdza ludzi. Patrzy, czy komuś się coś należy czy nie. Żebym ja tylko wiedział, jakimi kryteriami kieruje się w ocenie, to byłbym już dawno ustawiony.
    Dlaczego Reed? A nawet fajnie że zapytałeś. Nikt nie wie jak ona ma na imię, tym bardziej, że z nikim nie gada. Reed, to marka jej butów. Kiedyś ktoś zobaczył to logo odciśnięte w błocie, opowiedział o tym w barze i tak już zostało. 

 


Pochodzenie: Miami (Człowiek-aligator)
Profesja: Tropiciel (Rozpoznawanie stworzeń)
Atrybuty: Budowa 13, Zręczność 16, Percepcja 14, Spryt 12, Charakter 13
Umiejętności: Kondycja 2, Wspinaczka 4, Pływanie 6, Bijatyka 3, Broń ręczna 6, Rzucanie 3, Pistolety 2, Karabiny 4, Kusza 6, Wyczucie kierunku 2, Przygotowanie pułapki 4, Tropienie 4, Nasłuchiwanie 3, Wypatrywanie 3, Czujność 4, Skradanie się 4, Ukrywanie się 6, 
Opieka nad zwierzętami 3, Maskowanie 3, Łowiectwo 4, Znajomośc terenu 2, 
Zdobywanie wody 3 , Pierwsza pomoc 2, Odporność na ból 2
Sztuczki: Ładowanie kuszy, Kot, Szybki bill, Spać na wodzie
Choroba: Syndrom Draculi
Reputacja: 12
Sprzęt: Kamizelka ze skóry aligatora, ochraniacze ze skorup żółwi, zmutowanych chrząszczy etc.
Broń i amunicja: Kusza i bełty zrobione z żądeł zmutowanych moskitów, nóż myśliwski, maczeta, włócznia, Korth Combat i 9 sztuk amunicji .357 Magnum

 

 

Turysta

    Przez pustynie idzie sobie przystojny facet w nowiutkim garniturze, trzymając w dłoni czarny neseser. Na szyi dynda mu nowoczesny aparat cyfrowy. Gdy zobaczy bohaterów, zamacha przyjaźnie i od razu podąży w ich stronę. Od razu przedstawi się jako Ethan Hunt i zapyta, którędy do najbliższego hotelu. 
    Po pierwsze, gość jest aktorem, więc starsi ludzie mogą go kojarzyć. Nie był on jednak aż tak znany, by każdy rozpoznawał go bez trudu. Jeżeli ktoś go rozpozna, facet uśmiechnie się dziarsko i stanie się o wiele bardziej przyjazny. Po drugie, gość jest w szoku, więc nie za bardzo wie, co się dookoła niego dzieje. Po trzecie, gość jest hibernatusem. Był zadekowany w prywatnym schronie wraz z żoną. Coś jednak poszło nie tak i systemy powariowały. Być może od uderzenia bomby, a może od impulsów EMP. Ethan przeżył. Jego żona nie miała tyle szczęścia i wewnątrz znajdują się już tylko jej zmumifikowane szczątki. 
    Żeby przywrócić go do rzeczywistości, trzeba cholernie trudnego testu perswazji, albo... dać mu porządnie w ryj, a potem ocucić i wtedy wszystko wyjaśnić. To drugie rozwiązanie jest nawet prostsze, bo w przypadku niezdania testu perswazji, koleś spanikuje i wyszarpie z nesesera swojego gnata, mierząc do bohaterów, jednocześnie sięgnie po komórkę wykręcając numer alarmowy. Ręka mu drży, więc tym bardziej trzeba być ostrożnym. Można go przekonać do odłożenia broni bardzo  trudnym testem perswazji lub zastraszania, jednak w wypadku niezdania go, Ethan wygarnie cały magazynek waląc do bohaterów na ślepo, a potem dalej ciągnąc spust, choć suchy trzask raz za razem będzie mu oznajmiał, że należałoby zmienić magazynek. Wtedy już na pewno trzeba będzie dać mu w ryj. O ile gracze wcześniej go po prostu nie zastrzelą odzierając do cna z gambli.
    Jeżeli graczom uda się go wyrwać z pierwszego szoku, to facet będzie zdezorientowany i za cholerę nie będzie chciał uwierzyć w to, co się dookoła dzieje. Mimo wszystko będzie się dopytywał, w jakim filmie teraz gra i gdzie jest reżyser. By go uspokoić, potrzeba psychotropów i problematycznego testu pierwszej pomocy. Bez wątpienia gość będzie potrzebował opieki medycznej przez jakiś czas, nim dojdzie do siebie. A kiedy to się stanie, ma dużą szansę na to, że po prostu palnie sobie w łeb.
    Nasz przedwojenny aktorzyna jest wart uwagi z dwóch powodów. Po pierwsze, ma przy sobie kilka wartościowych przedmiotów, włączając w to ubranie, bowiem wszystko jest fabrycznie nowe i pochodzi jeszcze sprzed wojny. Po drugie i najważniejsze, ma on przy sobie PDA z zakodowanymi współrzędnymi i kodami dostępu do schronu, z którego wylazł. PDA jest zakodowany, a kod zna tylko Ethan. Próba złamania hasła do PDA to bardzo trudny test elektroniki, a włamanie się do bunkra to cholernie trudny test. To oczywiście wymaga też odpowiednich narzędzi. W tym wypadku śrubokręt to za mało a walenie młotkiem nie pomoże, bo to nie jest ruski sprzęt. Można też spróbować podążyć śladami hibernatusa, a to jest trudny test tropienia. Jeżeli graczom uda się zdobyć przychylność hibernatusa, to istnieje szansa że on sam wskaże im odpowiedni kierunek lub nawet odda PDA i poda kody. Można go również od niego wydobyć za pomocą odpowiedniej gadki i bardzo trudnego testu blefu. Kobiety będą miały tyko trudny test, bo koleś jest łasy na płeć przeciwną, a do tego napalony, co nie jest dziwne po tylu latach przymusowej śpiączki.
    Schron z jakiego wyszedł Ethan jest prywatny. To dość mała klitka, nie zawierająca w sobie bóg wie czego, jednak ciasno upchano tam to, co mogło się przydać, jak i to, co jest bezużyteczne, ale można za to i tak dostać sporo gambli, bo wszystko lśni i pachnie nowością. Dodatkowo znajduje się tam pomieszczenie do którego zamek stanowi czytnik linii papilarnych. Założę się, że gracze nie zabrali ze sobą hibernatusa, ani też żadnej z jego dłoni, ale jak chwilę pomyślą, to mogą sięgnąć po dłoń jego żony. Ta okaże się bardzo pomocna i otworzy zamek. 
    

 

Pochodzenie: Hibernatus (Wczoraj było tu inaczej)
Profesja: Aktor (Gwiazda minionej epoki)
Atrybuty: Budowa 12, Zręczność 12, Percepcja 10, Spryt 12, Charakter 16
Umiejętności: Pływanie 2, Samochód 2, Motocykl 2, Pistolety 2, Karabiny 1, Chemia 2
Komputery 2, Historia 2, Geografia 2, Biologia 2, Literatura 2, Fizyka 2, Matematyka 2, Persfazja 3, Blef 2
Sztuczki: Casanova
Choroba: Brak
Reputacja: Brak
Sprzęt: Garnitur, neseser, notebook, zakodowany PDA  zawierający współrzędne schronu i kody dostępu, smartfon, portfel z prawem jazdy i przedwojennymi dolarami, aparat fotograficzny, składany nóż, puszka Pepsi, dwa energetyzujące batoniki czekoladowe, tabletki od bólu głowy
Broń i amunicja: S&W Sigma z pełnym magazynkiem i zapasoway magazynek, też załadowany

Co można znaleźć w schronie: Luzem leży zestaw pierwszej pomocy, dwie maski przeciw-gazowe, leki przeciw-promienne, miernik promieniowania i skażenia, CB Radio, opakowanie WD-Tabs (24 tabletki), światło chemiczne (4 sztuki).
W pomieszczeniu zabezpieczonym czytnikiem linii papilarnych: Dwa nowe garnitury, trochę markowej odzieży w tym zestaw wyjściowy (porządne bojówki, kurtka, trapery etc.), markowe sukienki, dwa zegarki, kawa i herbata w hermetycznych torebeczkach, racje żywnościowe, noktowizor, kompas, mapy, namiot, śpiwór, sporo dobrego alkoholu, 10 litrów wody, Bushmaster Carbon 15 Model i zapasowy magazynek w komplecie, pudełko amunicji 5,56x45mm NATO

 

 

Anna z Greenhills

Jeżeli o niej nie słyszałeś, to musisz być indiańcem, który nigdy nie bywa w wiekszych miastach czy barach. Ta kobieta, to powojenny skarb. Po wojnie każdy kto umie coś więcej, niż tylko pociągnąć za spust, jest niezwykle ceniony przez normalnych ludzi. Tym bardziej, jeśli jest to specjalizacja wymagająca nielichej wiedzy którą zdobywa się całymi latami. Pani Anna jest medykiem, bynajmniej nie od siedmiu boleści. Do tego medykiem tak dobry, że nawet mając przedpotopowe narzędzia medyczne i tak zdoła cię poskładać, a do tego masz gwarancję, że rana nie ulegnie zakażeniu. Ta kobieta ma złote ręce. Poza tym jest z Texasu, więc z końmi ma się za pan brat i jeździ na nich nie gorzej, niż gangerzy na motorach. No i jest cholernie przystojna, choć może powinienem był o tym wspomnieć na początku. Jednak zapomnij o szybkim bara-bara. Sam zrozumiesz, jeśli kiedyś uda ci się ją bliżej poznać. Anna ma maniery. Jest dobrze wychowana. Nie to, że nie przeklina, choć największym epitetem jakiego zazwyczaj używa, jest nazwa pewnej choroby zakaźnej. Musiałbyś ją całkowicie wyprowadzić z równowagi, by usłyszeć coś mocniejszego. Jeśli będziesz grzeczny, to spodziewaj się profesjonalnej opieki medycznej. Anna dokłada wszelkich starań, by jej pacjentów bolało jak najmniej, po prostu przejmuje się ich losem. Jeśli jednak będziesz niegrzeczny, to da ci po łapach i nie będzie się przejmowała tym czy cię boli czy nie. A jeśli nie będziesz trzymał łap przy sobie, to zaaplikuje ci remedium na wszystkie troski tego świata - małą, ołowianą kulkę. Ewentualnie dostaniesz tomahawkiem, bo kręci się przy niej taki jeden indianiec. 
    Anna ma klasę, tak, jak ci mafiozi z Vegas, tyle, że oni nie mają uroku. Anna ma go sporo. Naprawdę, trzeba być kompletnym idiotą żeby tego nie dostrzec. Oczywiście, jak już przestaniesz się na nią bezczelnie gapić. Gdybym miał wybrać jedno słowo, które opisuje jej wygląd, to powiedziałbym, że wygląda klasycznie. Śliczne, zielone oczy, czarne włosy opadające za ramiona, nie za niska, nie za wysoka, zaokrąglona w odpowiednich miejscach i w odpowiednich proporcjach. Zazwyczaj nosi się po męsku czyli w spodniach i zwykłej bluzce, a do tego w robocie ma taki porządny, gumowy fartuch. Niekiedy zakłada koszule z żabotem i spódnicę aż po kostki. Wtedy dopiero robi się z niej prawdziwa dama z prowincji. Ale jak będziesz miał farta, to zobaczysz ją w leginsach. Wtedy lepiej zaczep sobie o coś oczy, żeby ci nie wypadły. Ja tak właśnie trafiłem i wiesz co? Przyłapała mnie na tym, że bezczelnie gapię się na jej tyłek. Nie odezwała się jednak słowem do czasu, aż przyszła moja kolej. Wtedy stanęła nade mną i zagadnęła z ciepłym uśmiechem: "Skoro już znieczuliłeś się gapieniem się na mój tyłek, to przynajmniej zaoszczędzę na morfinie. A teraz zapraszam do stołu." Reszta pacjentów trochę się pośmiała, a mi zrobiło się kompletnie głupio. No wiesz, poczułem się jak dzieciak, którego nakryto na przeglądaniu świerszczyków. Ta kobieta ma w sobie coś takiego, że przyciąga spojrzenia i budzi respekt. Sam zobaczysz.

 

Pochodzenie: Texas (Doktor Quinn)
Profesja: Medyk (Gwarancja bezpieczeństwa)
Atrybuty: Budowa 10, Zręczność 12, Percepcja 10, Spryt 16, Charakter 16
Umiejętności: Jazda konna 3, Powożenie 2, Ujeżdżanie 2, Samochód 1, Pistolety 2, 
Karabiny 1, Pierwsza pomoc 12, Leczenie ran 10, Leczenie chorób 8, Biologia 2, Chemia 1, 
Chirurgia 6, Morale 2, Persfazja 4
Sztuczki: Hej, przystojniaku!
Choroba: Drgawki
Reputacja:  16 (Sława 2)
Sprzęt: Stara torba lekarska wypchana nowoczesnymi narzędziami medycznymi, środki odkażające, bandaże, gotowe opatrunki, środki przeciwbólowe (w tym morfina), szczepionki, leki przydatne przy resuscytacji (jak epinefryna), penicylina, antybiotyki i inne środki farmakologiczne, zegarek, srebrny medalion, 
Broń i amunicja: Trzydziestka ósemka załadowana do pełna i 7 sztuk amunicji poniewierających się w torbie lekarskiej

Komentarze

Autor tego bloga samodzielnie moderuje komentarze i administracja serwisu nie ingeruje w ich treść.

Lukrecjusz
   
Ocena:
0
Pisanie o Neuroshimie jest jak seks z bułą. Hłehłe.
04-12-2015 13:39
Kanibal77
   
Ocena:
+1

Możesz rozwinąć, bo, że tak to ujmę, nie miałem przyjemności.

04-12-2015 15:41
Lukrecjusz
   
Ocena:
0
Taka metoda reprodukcji jak podział poprzeczny albo pączkowanie. Np. gdyby na lastinn codziennie banowali nową bułę, na polterze codziennie miałbyś nowego blogera.
04-12-2015 19:08
Lukrecjusz
   
Ocena:
0
Słyszałem że tam nawet Mansfeld dostał permabana. Za słuszność, hłehłe.
04-12-2015 19:47
Venomus
   
Ocena:
+3

Ogromny plus za klimat rodem z artykułòw w "Gwiezdnym Piracie"

04-12-2015 22:22

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.