» Blog » Nekronauta
25-10-2012 03:01

Nekronauta

W działach: RPG | Odsłony: 198

Nekronauta

 

Wszędzie tam gdzie umierają ludzie pojawia się pytanie: co dalej? W nieskończonej liczbie rzeczywistości. W Puszczach Północnych Krain. W otchłani kosmosu. W kawalerce na Pradze. Wszędzie tam gdzie odpowiedź nie jest jasna. Gdzie nikt nigdy nie wrócił zza zasłony śmierci. Jeżeli umrze ktoś naprawdę Ci bliski: matka, ojciec, żona, córka, brat, przyjaciel, wróg. Jeżeli tak się stanie, czy masz dość determinacji, żeby znaleźć rozwiązanie? Możesz parszywymi sztukami ożywić gnijąca materię ciała, nadając jej pozorne życie, będące w istocie parodią. Ale czy możesz przywrócić kogoś do życia? W całej jego istocie?

 

Potrzebujesz nekronauty.

 

W wychłodzonym pomieszczeniu maszyneria pobrzękuje rytmicznie. Rurki, metalowe płytki, gładkie szpikulce. Woda skrapla się i spływa po chłodnej powierzchni metalu. Czas na zanurzenie. Stary bezzębny Lu postukuje w nekrometr dopóki wskazówka nie wróci na właściwą pozycję. Następnie przeciera brudną szmatą szklane wieko pokryte lodowatą rosą. Metalowo-szklana konstrukcja rodem z koszmaru przysłania twarz spoczywającej tam postaci.

 

Kim są nekronauci? Najbardziej wprost można powiedzieć: ludźmi nurkującymi w świat umarłych, aby wydobyć stamtąd kogoś. Najczęściej kogoś. (Chociaż sam motyw nekronauty można łatwo dostosować prawie do każdych realiów ja, ku upłynnieniu opisu, skupię się na wersji w klimacie dark fantasy.)

Świat umarłych nie jest wszech dostępny. Właściwie jest wręcz zupełnie niedostępny. Oczywiście dla żywych. Magowie Krain Północy, naukowcy Federacji i kapłani Wielkich po wielokroć szukali choćby dowodu na istnienie nie tylko życia po śmierci, ale i innych wymiarów, skrytych tuż obok naszego. Na próżno. Najbardziej lotne umysły mają jednak jedną wadę, nie dostrzegają rozwiązań oczywistych. Mądre wiejskie staruszki, wędrowni bajarze i beznodzy weterani proszący o jałmużnę, za kilka groszy bądź posiłek znajdą historie o magach używających pradawnych artefaktów i toczących epickie bitwy o wyrwanie ukochanej z rąk śmierci. Same kłamstwa. Kiedy przycisnąć mocniej można usłyszeć o ponurych czarnoksiężnikach przywołujących umarłych do ciał aby służyli im po wieczność. Kolejne kłamstwa. Dopiero kiedy zagrozisz beznogiemu żebrakowi czymś, co jest go w stanie przestraszyć możesz usłyszeć okruchy prawdy.

 

Zasada jest prosta: kiedy ktoś umiera trafia do krainy umarłych. Do świata leżącego o długość ostatniego tchnienia od naszego. Problem leży w tym jak potem przywrócić go do życia. Kilka naprawdę prostolinijnych umysłów znalazło rozwiązanie: starczy przywiązać kogoś mocno, spuścić na dół, a później ciągnąć za sznur, aż wypłynie na powierzchnię naszego świata. Oczywiście od strony czysto technicznej sprawa była bardziej skomplikowana. Wymagało to specyficznego połączenia technologii i najbardziej pierwotnego okultyzmu. W końcu udało się stworzyć sprzęt pozwalający wrócić żywym z podróży do świata umarłych.

 

Nekrolung - specjalistyczna maszyneria, wprowadzająca nekronautę w stan, który można określić jako śmierć kliniczną. Z jedną różnicą: nekronauta trafia do krainy umarłych nie tylko jako dusza. Trafia tam jako wciąż żywy i oddychający człowiek. Z ciałem. Tylko tak jest w stanie wrócić.

 

METODY

Metody stworzenia nekrolungu oraz przejścia do świata umarłych są przeróżne. Od najbardziej prymitywnych po wysoce stechnicyzowane lub czysto rytualne. Poniżej przedstawimy zaledwie kilka skrajnych przykładów:

 

-Metoda Prymitywna, tzw. Pierwsza- uczonym magom ta metoda mogłaby wydać się prostacka. To co należy zrobić na wstępie, to znalezienie w królestwie umarłych zmarłego, którego chcemy wydobyć. Miejsca bowiem ze świata śmierci pokrywają się z naszym światem. Tak też, gdy ustalimy gdzie wyruszyć należy, znajdujemy tam jezioro, staw bądź rzekę. Byle woda starczy. Potrzebne będą: lina, świeca, składniki ciała i towarzystwo czarownicy albo szamana, który rytuał odprawi i linę trzymać będzie.

Akato zanurzył się już dosyć głęboko, woda zimnymi mackami usiłowała wedrzeć się do jego ust i nozdrzy, śmiertelny strach ścisnął serce. „Muszę być odważny, muszę.” W ciemności otworzył usta, lodowata woda wlała się boleśnie do płuc. Agonia bolała jak diabli. Liny zostało akurat tyle, żeby Babuschka mogła ja trzymać. Jej stare sękate dłonie zaciskały się mocno na sznurze, nawet nie drgnęły kiedy woda w stawie poczerniała i zgęstniała. Świeca stojąca na odwróconym wiadrze zapłonęła jasnym płomieniem, który pochłaniał ją niczym gałązkę. Babuschka nuciła pod nosem dziwną wibrująca melodię. Zdawała się nie dostrzegać jak liście na okolicznych drzewach schną i skręcają się. Kiedy świeca dopaliła się prawie do końca, sznur drgnął. Stara wiedźma zaparła się i zaczęła ściągać linę do siebie, w końcu wywlokła na brzeg młodzieńca bladego i nieruchomego. W ramionach ściskał szarpiącą się i krztuszącą małą dziewczynkę. Babuschka odtrąciła dziecko na bok, dopadła do młodzieńca i wepchnęła mu palce do gardła. Akato zakrztusił się, otworzył oczy i zaczął wymiotować czymś wyglądającym na zakrzepłą krew. Świeca przygasła lekko i teraz płonęła już normalnie. Młodzieniec wymiotował dalej. Wiedźma osunęła się z ulgą na ziemię. Dziewczynka wróciła, udało się. Tej nocy w wiosce nieopodal matka urodziła martwe bliźnięta.

 

-Metoda Techniczna, tzw. Wahadłowa- uczeni magowie, gdyby wiedzieli o tym sposobie prawdopodobnie powiedzieliby coś w stylu: „Maszynerya mechanyczna nygdy nye będzye w stanye zgłębyć ynnych wymyarów y dyskusye na tenże temat to abstrakcya.” Zarozumiałe dranie. Otóż sprawa jest banalna. No, może nie dla laików, ale wiadomo. Życie i śmierć to wahadło, nieskończona huśtawka, na której obie wagi owych, życia i śmierci rzecz jasna, równoważą się. Więc starczy odpowiedni balast i możesz zanurzyć chłoptasia w krainie umarłych, owszem jeden czy drugi bełkotał, że nigdy więcej, ale kto by ich tam słuchał. Oni tylko nurkują. Nie muszą znać się na maszynerii, hydraullicce czy nekromasie krytycznej. Szczerbaty Lu przygląda się człowiekowi zaplątanemu w maszynerię, dopóki rosa osiadająca błyskawicznie na szkle nie zasłoni całkowicie jego sylwetki. Staruszek utykając wchodzi na podest, systemy chłodzenia, rurki doprowadzające i odprowadzające, pompy, nekrometry i oczywiście dźwignia. W ciszy, przerywanej pobrzękiwaniem maszynerii i sykami uwalniającej się sprężonej cieczy, Lu odlicza pod nosem, decem, novem, octo, kładzie drżącą starą dłoń na dźwigni, gdyby nie hydrauliczne instalacje nie mógłby przesunąć jej nawet o cal, tres, duo, unus. Dźwignia wędruje w dół, tłoki i koła zębate wyją niczym udręczone żelazne monstrum. Szklana trumna wypełnia się lepką gęstą cieczą, na drugim końcu pomieszczenia, gdzie sięga stalowy łańcuch połączony z kołowrotem i całością konstrukcji, coś charczy i zawodzi nieludzkim głosem. Stary Lu ignoruje tą część pomieszczenia ze szczególną starannością. Skupia się na wskaźnikach i zegarach. Ciśnienie wzrasta, koła zębate wyłyby w niebogłosy, gdyby nie to, że coś skrytego w mroku wyje najgłośniej. Lu zagryza wargi i liczy. Trecenti! Przesuwa dźwignię z powrotem, w wieko szklanej trumny zaczynają walić pięści zamkniętego wewnątrz człowieka, szkło nie wytrzymuje naporu cieczy i ludzkiej desperacji. Pękająca pokrywa uwalnia brudną wodę i dwie ludzkie sylwetki: młodego mężczyznę, który wrzeszcząc wytacza się na posadzkę, szkło wbija mu się w dłonie, twarz i kolana, oraz kobietę skuloną i wyjącą niczym banshee. Stary Szczerbaty Lu ogląda tylko niemą pantomimę ludzkiego cierpienia. Jakie to szczęście stracić słuch w wieku trzech lat, można skupić się na ważnych rzeczach. Nekrometr wskazuje dwa.

 

-Metoda Rytualna tzw. Sekretna- uczeni magowie to ignoranci. Chcesz przywrócić komuś życie? Nie jesteś na to gotów. Nikt nie jest. Ale stanie się zadość Twojej woli. Pamiętaj jeśli zawiedziesz pogrążysz nie tylko siebie.

W kręgu stali miejscowi wieśniacy, misa z wodą spoczywała na środku wyrysowanych znaków obłożonych wszelkiej maści przedmiotami znaleźnymi. Garść rosochacza wyrwana z korzeniami, ząb rodzącej matki, pióro martwego bażanta, miedziany pierścień, popiół, funt zgniłej ryby i tym podobne śmieci. Zebrani nerwowo spoglądali to na siebie to na splątane nad nimi gałęzie drzew oświetlone nikłym płomykiem świeczek. Noc była ciemna i głęboka. Wiedźmioraki zaintonowały wspólnie krótką modlitwę do szczęścia: „Oby bogowie nie patrzyli”. Modlitwa przeszła w pieśń, a ta w ponure zawodzenie, pełne ech i niepokojących dźwięków. W środek kręgu weszła wyraźnie wystraszona dziewczyna. Jej jedynym strojem była szarfa pokryta jednolitą linią inskrypcji. Ramiona, nogi i nieduże piersi dziewczęcia pokrywała gęsia skórka. Zbliżyła się do misy, kiwnęła głową wiedźmiorakom, spojrzała po mieszkańcach wioski. „Matka nie przyszła.” Zanurzyła głowę w misie. Obecni jak jeden mąż zamknęli oczy, bliźnięta wiedźmowe nie przerywały zawodzenia. Syk, wrzask i cisza. Zawodzenie. Nikt nie otwiera oczu. Nikt.

 

CIAŁO

Kiedy człowiek umiera, do świata umarłych trafia tylko jego dusza. Do powrotu na ziemski padół łez potrzebne jest jednak ciało. Skąd je wziąć? Z reguły ciało samego zmarłego nie jest w stanie dotrwać do jego powrotu. Procesy zachodzące w zwłokach byłyby zbyt groźne dla kogoś mającego żyć. Stąd metody są dwie: Znając rasę i ogólną wagę danej osoby można zebrać składniki jakie każde ciało zawiera. Czystą wodę, żelazo, kości, mięso, węgiel, odrobinę złota i tym podobne. Dusza pamięta swój kształt, przeto będzie do niego dążyć. Wszelki nadmiar zaś i tak zostaje odrzucony przez morfujące się ciało, z reguły w postaci brunatno-szarego szlamu. Druga metoda polega na wykorzystaniu cudzego ciała, Jako że musi być ono żywe wybraną ofiarę należy odurzyć substancją zmuszającą dusze do odległej wędrówki, osłabiającą jej więź z ciałem. Wielu szamanów jest w stanie sporządzić odpowiednią mieszankę. Następnie w ciało, w którym dusza akurat nie przebywa trafia dusza naszego zmarłego. Z tym rozwiązaniem wiąże się inna forma ciała niż ta, do której dana osoba przywykła. Na szczęście nawet najsłabsze dusze zachowują pamięć swej formy cielesnej i z czasem odciskają piętno na zamieszkiwanym ciele. Tak czy tak jest to jeden z elementów które wymagają przygotowań i poświęceń. Byle biedak nie zdobędzie niezbędnej odrobiny złota ot tak. Nie każdy gotów jest na porwanie i wykorzystanie cudzego ciała. Najczęściej górę bierze desperacja i rozpacz. Nieuchronnie prowadzą one do zguby. Tak nekronautę jak i ukochanego zmarłego. To los pisany tym, którzy zagłębiają się w krainę umarłych.

 

CENA

Nekronauta to nie zawód. To nie powołanie. To decyzja. To podjęcie próby zanurzenia się w śmierć. Niewielu jest nekronautów, jeszcze mniej jest tych, którzy podjęli się zanurzenia dwukrotnie. Bowiem nikt nie wraca taki sam. Żaden nekronauta nie opowiada nigdy tego co zobaczył. O tym gdzie był. O tym co jest po drugiej stronie. Nekronautą zostaje się przez poświęcenie i determinację. Przez miłość. Przez egoistyczną tęsknotę. Nekronautą zostaje się jednak do końca życia. Nikt z tych, którzy zanurzyli się w krainę umarłych nie odzyskał radości życia. Powrót ukochanej osoby okazuje się równie bolesny co jej strata. Życie okazuje się jedynie ułudą. Pokarm traci smak, piękno urok, życie sens. Pozostaje tylko wieczny rozkład, nieskończona śmierć, mrok, pustka i głosy umarłych.

 

To samo dotyczy wydobytych z ramion śmierci. Powrót do życia nie daje nadziei. Nie daje radości. Jedynie ulotne chwile, kiedy błogie zapomnienie osacza umysł. Niektórzy znajdują je w alkoholu. Inni w schizofrenii. Jeszcze inni w linie zawieszonej na suchej gałęzi.

 

Dziennik Sir Malcolma van Troffa, Trzecia kwadra po letnim przesileniu. Znaleźliśmy owego Poławiacza Martwych Pereł, jak z przekąsem wyrażał się o nim mistrz Dravicus. Jego stałym siedliskiem zdają się być okolice dość obskurnej i niezbyt czystej karczmy w dzielnicy biedoty. Doprawdy przepychanie się przez tą śmierdzącą czosnkiem i potem ciżbę nie przystoi godności szlachcica, czegóż się jednak nie robi z miłości. Ach! Słodka Francesco! Jakże tęsknię za Tobą! Czymże więc wobec mej tęsknoty jest upokorzenie jakiego doznałem przebywając wśród tych plebejuszy! (…) Jak pisałem, znaleźliśmy go w karczmie. W najdalszym i bodajże najbrudniejszym kącie tego przybytku pijaństwa i rozpusty. Nie wyglądał mi bynajmniej na adepta mrocznych arkan nekromancji. Śmierdział alkoholem, brudem i bogowie mi świadkiem, moczem! Williams próbował wyciągnąć od niego jakiekolwiek informacje, ja zaś zmuszony byłem zasłonić nozdrza perfumowaną chusteczką z imieniem mej ukochanej Francesci! Jednak ten ochlapus, brutalnie odtrącił mego lokaja i odważył się odezwać do mnie w sposób obraźliwy kpiąc z moich dążeń do przywrócenia życia mej ukochanej! Jedynie wiedza, iż nie warto mi zniżać się do tego poziomu pozwoliła mi zachować zimną krew. Wyłożyłem mu swoje racje i nie bez wątpienia spytałem czy to rzeczywiście on jest owym, jak to powiadają, Nekronautą. Wyśmiał mnie. Zaproponowałem temu hultajowi złoto, chyba z jedną dziesiątą mojego majątku, na co on zaśmiał się tylko głośniej, dopił obrzydliwy trunek jaki się tu podawało i ryknął mi ochrypłym głosem w twarz, cytuję: <<-Wsadź sobie swoje złoto głęboko w dupsko (!) szlachetko! Zrobię to. Zrobię to tylko dla siebie. Zejdę tam drugi raz. Przywiodę twoją (tutaj splunął) lubą! Abyście mogli spędzić resztę życia w szczęściu! I miłości!>> Gdy to mówił, oczy błyszczały mu niezdrowo i z szaleństwem jakowymś. A że z wariatami nie zwykłem pertraktować, opuściłem ten nędzny przybytek. (…) Piąta kwadra po letnim przesileniu. Ten wariat i pijak naprawdę tego dokonał! Wróciła, moja ukochana Francesca wróciła! Jest co prawda trochę osłabiona i małomówna, ale na pewno szybko wróci do siebie (…).

Komentarze


Ninetongues
   
Ocena:
0
Bardzo.
25-10-2012 10:36
Gruszczy
   
Ocena:
0
Zajebiste.
25-10-2012 11:36
Albiorix
   
Ocena:
0
Mialem taka klase w Kolorowym Fantasy, ale masz tu wiecej fajnych pomyslow niz ja :)
25-10-2012 12:52
Runlik
   
Ocena:
0
Bardzo podobny motyw (i metoda) podróżowania w zaświaty jest w Tanatonautach. Można by wykorzystać przy przenoszeniu na futurystyczne settingi.
25-10-2012 15:53
Gruszczy
   
Ocena:
0
Że na Polterze ten tekst jeszcze nie jest w dziale erpegowym i w polecankch, to jest niestety żenada.
25-10-2012 21:20
jesykh
   
Ocena:
0
dzięki za pochwały:D
25-10-2012 22:39
leszekmazur7
   
Ocena:
0
Troszkę źle zrobiłeś, że dałeś tekst tu, a nie podesłałeś go do kogoś od działu rpg (ba, już mam pomysł na obrazek;)
27-10-2012 23:38

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.