14-06-2009 00:57
Najdłuższa kampania świata
W działach: rpg | Odsłony: 112
Dawno już nie udało się spotkać w takim gronie. Niegdyś były czasy, kiedy grało się w każdym tygodniu, ba, czasem nawet dwa razy w tygodniu. Priorytety ulegają zmianie. Od lat trzymają się żelaznej reguły: grają tylko w pełnym zespole. Nigdy nikt nie wypada z sesji, nikogo nic nie omija. Czasami gra się raz na miesiąc, zdarza się, gdy wszystkim kolejno wypadają urlopy, że przerwy są nawet dłuższe.
- To już ostatni z przeciwników. Wasze postacie są zakrwawione, ale żyją. Odzyskaliście wreszcie zamek, który straciliście, hmm...
- Cztery sesje temu – podpowiada jeden z graczy, Marek. Bawi się telefonem komórkowym. Nigdy się z nim nie rozstaje. Jest chirurgiem, wezwanie może przyjść w każdej chwili.
- A w świecie gry ponad rok temu. - dodaje Weronika.
- Udało wam się zatem wypełnić zobowiązanie, i odzyskaliście honor w oczach waszych zmarłych ojców, pierwotnych właścicieli tego zamku.
- A pamiętacie, jak zdobywaliśmy ten zamek po raz pierwszy? - pyta trzeci z graczy, Piotrek, zbierając kostki.
- Jasne! - Marek wyraźnie się ożywia – ile to już było... cztery, pięć lat?
- Sześć – odpowiada Weronika – pamiętam, bo to była pierwsza moja sesja po tym, jak urodziła się Monisia. A za rok idzie już do szkoły!
- Kupa zabawy była wtedy z oblężeniem. Wtedy na zamku była kupa goblinów i orków. Gobliny i orki... zabawne. Od kiedy na sesjach nie ma takich potworków?
- Będą ze trzy lata – zgaduje mistrz gry – jakoś wyzwania stały się poważniejsze. Kiedyś ratowaliście dziewice przed goblinami, a teraz dzieci swoich przyjaciół przed smokami.
- Ale wtedy graliśmy dziadkami swoich postaci – śmieje się Weronika – a one były dość głupawe.
- I proste.
- Z pokolenia na pokolenie – dziwi się Marek, rozpisując sesje za pomocą grafu na kartce bloku technicznego. Nauczyli się tego już parę lat temu. Bez spisywania imion Bohaterów Niezależnych, bez zapisywania najważniejszych wydarzeń już dawno by się pogubili. Mistrz Gry potrafił wyciągnąć nagle postać bądź wydarzenie, z którym ostatnio rozprawiali się rodzice ich obecnych postaci.
Nie potrzebowali już podręczników. Znali na pamięć wszystkie reguły. Część z nich przerabiali wielokrotnie, dopasowywali pod swoje potrzeby. Podręczniki, opis świata gry – to było niepotrzebne. To był już ich świat, znali każdy jego zakamarek. Ich postacie były już chyba w każdej wiosce, w każdej krainie zostawiali ślady swojej obecności.
- Kiedy kolejna sesja?
- Ja mam konferencję w Warszawie w przyszłą środę – mówi Marek – nie dam rady, niestety.
- Za dwa tygodnie lecimy z Ewą do Tunezji – dodaje Piotrek – to będą pierwsze wakacje naszego Michałka. Maluch już z niecierpliwości chodzi po ścianach.
- Za miesiąc zatem? - Pyta Mistrz Gry. Żaden z graczy nie sprzeciwia się – no, to jedno ustalone. Z innej beczki, nie sądzicie, że wasze postacie są już nieco za silne?
- Czas szykować kolejnych bohaterów? - Piotrek jest lekko zawiedziony. Przyzwyczaił się do rycerza, którego prowadzi. Jest podobny do jego pierwszej postaci z tej kampanii, nawet jego motywacją jest, aby przegonić sławą dziadka.
- Trzeba będzie – wzdycha Weronika. Ale zajmiemy się tym za parę tygodni. A na razie...
Drzwi do pokoju się otwierają. Zabawne, ale gracze ciągle potrafią zapomnieć o innych domownikach. Kiedy grają sesje, czują się tak, jak dziesięć lat temu: sami w mieszkaniu wynajmowanym przez Marka.
- Tato, mama mówi, że macie już skończyć te głupoty i przyjść na obiad.
- Idziemy, idziemy.
- Tato?
- Tak?
- A nauczycie mnie grać?
Gracze patrzą po sobie. Uśmiechają się, wszyscy naraz. Marek poczuł się nawet dumny. Z pokolenia na pokolenie...
Kampania trwa.
- To już ostatni z przeciwników. Wasze postacie są zakrwawione, ale żyją. Odzyskaliście wreszcie zamek, który straciliście, hmm...
- Cztery sesje temu – podpowiada jeden z graczy, Marek. Bawi się telefonem komórkowym. Nigdy się z nim nie rozstaje. Jest chirurgiem, wezwanie może przyjść w każdej chwili.
- A w świecie gry ponad rok temu. - dodaje Weronika.
- Udało wam się zatem wypełnić zobowiązanie, i odzyskaliście honor w oczach waszych zmarłych ojców, pierwotnych właścicieli tego zamku.
- A pamiętacie, jak zdobywaliśmy ten zamek po raz pierwszy? - pyta trzeci z graczy, Piotrek, zbierając kostki.
- Jasne! - Marek wyraźnie się ożywia – ile to już było... cztery, pięć lat?
- Sześć – odpowiada Weronika – pamiętam, bo to była pierwsza moja sesja po tym, jak urodziła się Monisia. A za rok idzie już do szkoły!
- Kupa zabawy była wtedy z oblężeniem. Wtedy na zamku była kupa goblinów i orków. Gobliny i orki... zabawne. Od kiedy na sesjach nie ma takich potworków?
- Będą ze trzy lata – zgaduje mistrz gry – jakoś wyzwania stały się poważniejsze. Kiedyś ratowaliście dziewice przed goblinami, a teraz dzieci swoich przyjaciół przed smokami.
- Ale wtedy graliśmy dziadkami swoich postaci – śmieje się Weronika – a one były dość głupawe.
- I proste.
- Z pokolenia na pokolenie – dziwi się Marek, rozpisując sesje za pomocą grafu na kartce bloku technicznego. Nauczyli się tego już parę lat temu. Bez spisywania imion Bohaterów Niezależnych, bez zapisywania najważniejszych wydarzeń już dawno by się pogubili. Mistrz Gry potrafił wyciągnąć nagle postać bądź wydarzenie, z którym ostatnio rozprawiali się rodzice ich obecnych postaci.
Nie potrzebowali już podręczników. Znali na pamięć wszystkie reguły. Część z nich przerabiali wielokrotnie, dopasowywali pod swoje potrzeby. Podręczniki, opis świata gry – to było niepotrzebne. To był już ich świat, znali każdy jego zakamarek. Ich postacie były już chyba w każdej wiosce, w każdej krainie zostawiali ślady swojej obecności.
- Kiedy kolejna sesja?
- Ja mam konferencję w Warszawie w przyszłą środę – mówi Marek – nie dam rady, niestety.
- Za dwa tygodnie lecimy z Ewą do Tunezji – dodaje Piotrek – to będą pierwsze wakacje naszego Michałka. Maluch już z niecierpliwości chodzi po ścianach.
- Za miesiąc zatem? - Pyta Mistrz Gry. Żaden z graczy nie sprzeciwia się – no, to jedno ustalone. Z innej beczki, nie sądzicie, że wasze postacie są już nieco za silne?
- Czas szykować kolejnych bohaterów? - Piotrek jest lekko zawiedziony. Przyzwyczaił się do rycerza, którego prowadzi. Jest podobny do jego pierwszej postaci z tej kampanii, nawet jego motywacją jest, aby przegonić sławą dziadka.
- Trzeba będzie – wzdycha Weronika. Ale zajmiemy się tym za parę tygodni. A na razie...
Drzwi do pokoju się otwierają. Zabawne, ale gracze ciągle potrafią zapomnieć o innych domownikach. Kiedy grają sesje, czują się tak, jak dziesięć lat temu: sami w mieszkaniu wynajmowanym przez Marka.
- Tato, mama mówi, że macie już skończyć te głupoty i przyjść na obiad.
- Idziemy, idziemy.
- Tato?
- Tak?
- A nauczycie mnie grać?
Gracze patrzą po sobie. Uśmiechają się, wszyscy naraz. Marek poczuł się nawet dumny. Z pokolenia na pokolenie...
Kampania trwa.
44
Notka polecana przez: 0rion, 27383, amnezjusz, arakin, Avarest^, bukins, Darken, David_John, Farindel, Gamesmith, Gerard Heime, Gruszczy, inatheblue, ja-jaszczur, Jeremiah Covenant, Karczmarz, Krishakh, Lenartos, Mayhnavea, ment, MorfiQ, Nadiv, Neurocide, Onslo, Parsifal, PPPP, Qendi, Rag, Rapo, Raziell, Scobin, Seif al din, senmara, Senthe, Sethariel, Shonsu, strateks, Szczur, Tarkis, Wędrowycz, WekT, Ysabell
Poleć innym tę notkę