07-05-2012 23:57
Nadeszła Gra cz. 5
W działach: Film, Książka | Odsłony: 7
Półmetek za nami, jeszcze pięć, zapewne, nielepszych odcinków nas czeka.
Przyglądnąłem się Qarth'owi z czołówki. Jak wspomniałem w książce ma on kilka rzędów murów obronnych, a w filmie widać wyraźnie, że jest tylko jeden. W czołówce, tej co do treści pasuje jak kwiatek do kożucha, ma dwa pierścienie murów. Ech się między sobą nie mogą dogadać nawet, to co się dziwić takim odstępstwom od fabuły jak poselstwo Petyra.
Potem mamy jeden z najsłabszych momentów w książce. Martin posłużył się magią by załatwić sprawę. Pamiętam, że czytając liczyłem na jakieś lepsze rozwiązanie, coś co nie sprowadzi PLiO do poziomu książek których bohaterowie mając duże możliwości z nich nie korzystają. Stannis posługuje się magią Melisandre by pokonać swojego brata i jakiegoś podrzędnego dowódcę twierdzy, a nie wysyła Cienia by rozprawił się z Joffrey'em, Cersei i resztą Lannisterów.
Do filmowej wersji można się przyczepić o to, że nie wszystko jest zgodne z opisem, ale przecież to żadna nowość. Cień, jeszcze w poprzednim odcinku, wyszedł w jakiejś grocie pod Końcem Burzy, Brienne paraduje w zbroi cały dzień, również rozbierając króla (zignorowano scenę gdy prosiła o taki zaszczyt), na koniec wpada jakichś dwóch pachołków, zamiast czterech, nie ma pożaru namiotu.
Tak w ogóle to Koniec Burzy i bękart Roberta nie są niczym ważnym, do tego stopnia, że nie wspomina się nawet o nich.
Swoją drogą ciekawe jak teraz Cat wróci po kości Neda. Chyba, że już odegrały swoją rolę i nikt nie będzie sobie nimi zawracał głowy. Ciekawe też co się stanie z Littlefingerem, komu będzie posłował kiedy już udzielił dobrych rad swoim wrogom?
Producenckie nożyczki wciąż się nie stępiły i kolejne sceny wylatują aż (nie)miło. Tak na przykład zaprzepaszczono jedyny raz gdy Cersei i Tyrion zachowywali się jak poprawne, kochające się rodzeństwo. Zamiast radości z powodu wyprawy Stannisa na Renly’ego mamy jakieś smutne dywagacje. Aż dziw, że ostała się niemal nietknięta scena z Lancelem i Tyrionem. Niemal, bo skoro ser Jacelyn nie dostał awansu to i nie ma się o co Cersei burzyć, a jak widać awans Bronna jej nie przeszkadza. Tyrion też nie sprawdza się jako doradca do spraw planowania rodziny. Co innego pokazać kilka gołych tyłków, a co innego o tym mówić.
Nie wiem czy zwróciliście uwagę, że w ekranizacji szerokim łukiem omija się temat niewolnictwa w Westeros. Gdzieś tam w ciepłych krajach mają niewolników, ale na Pyke? U Greyjoy’ów? Sami wolni ludzie. Do tego stopnia wolni, że ci nie będący sługami są o krok od naplucia Theonowi w twarz. Komu do głowy przyszła ta idiotyczna scena z niesubordynacją załogi? A sama załoga ubrana w identyczne kufajki, do tego jakieś półpancerze. Chyba po to żeby lepiej szli na dno gdy wypadną z drakkarów. Nie zapominajmy też, że Theon dostaje zastępcę (sic!). Jeszcze trochę i okaże się, że na pokładzie założą rogate hełmy i zaczną używać stopni mat, bosman i majtek.
Jako mały plus można policzyć pojawienie się jakichś nowych strojów strojów. Dany nie dość, że dostała niebieskie wdzianko to jeszcze nie musiała się w nie przebrać ze swoich dorthackich łachów tylko miała jakiś szlafroczek. Zaraz potem okazuje się jednak, że Xaro dał plamę. Na przyjęciu były co najmniej jeszcze dwie kobiety w takich kieckach. Jak to w dowcipie było. Gdy na imprezie spotka się dwóch facetów w takich samych strojach może to być początek wspaniałej przyjaźni, gdy spotkają się dwie kobiety w identycznych sukienkach staną się swoimi wrogami ;)
Inną oryginalną suknią jest jeszcze tuba Margarey, sprawia wrażenie super wygodnej kiecki podróżnej.
Garden party to jednak nie tylko sukienki. Pojawia się wreszcie Payat Pree (lepiej późno niż wcale). Pojawia się też kobieta w masce. Wygląda jak miłośniczka BDSM i stanowi poważną konkurencję dla dziewczynki z Wiedźmina.
PS
Ary'ę jako podczaszego Tywina Lannistera pominę, łaskawie.
Przyglądnąłem się Qarth'owi z czołówki. Jak wspomniałem w książce ma on kilka rzędów murów obronnych, a w filmie widać wyraźnie, że jest tylko jeden. W czołówce, tej co do treści pasuje jak kwiatek do kożucha, ma dwa pierścienie murów. Ech się między sobą nie mogą dogadać nawet, to co się dziwić takim odstępstwom od fabuły jak poselstwo Petyra.
Potem mamy jeden z najsłabszych momentów w książce. Martin posłużył się magią by załatwić sprawę. Pamiętam, że czytając liczyłem na jakieś lepsze rozwiązanie, coś co nie sprowadzi PLiO do poziomu książek których bohaterowie mając duże możliwości z nich nie korzystają. Stannis posługuje się magią Melisandre by pokonać swojego brata i jakiegoś podrzędnego dowódcę twierdzy, a nie wysyła Cienia by rozprawił się z Joffrey'em, Cersei i resztą Lannisterów.
Do filmowej wersji można się przyczepić o to, że nie wszystko jest zgodne z opisem, ale przecież to żadna nowość. Cień, jeszcze w poprzednim odcinku, wyszedł w jakiejś grocie pod Końcem Burzy, Brienne paraduje w zbroi cały dzień, również rozbierając króla (zignorowano scenę gdy prosiła o taki zaszczyt), na koniec wpada jakichś dwóch pachołków, zamiast czterech, nie ma pożaru namiotu.
Tak w ogóle to Koniec Burzy i bękart Roberta nie są niczym ważnym, do tego stopnia, że nie wspomina się nawet o nich.
Swoją drogą ciekawe jak teraz Cat wróci po kości Neda. Chyba, że już odegrały swoją rolę i nikt nie będzie sobie nimi zawracał głowy. Ciekawe też co się stanie z Littlefingerem, komu będzie posłował kiedy już udzielił dobrych rad swoim wrogom?
Producenckie nożyczki wciąż się nie stępiły i kolejne sceny wylatują aż (nie)miło. Tak na przykład zaprzepaszczono jedyny raz gdy Cersei i Tyrion zachowywali się jak poprawne, kochające się rodzeństwo. Zamiast radości z powodu wyprawy Stannisa na Renly’ego mamy jakieś smutne dywagacje. Aż dziw, że ostała się niemal nietknięta scena z Lancelem i Tyrionem. Niemal, bo skoro ser Jacelyn nie dostał awansu to i nie ma się o co Cersei burzyć, a jak widać awans Bronna jej nie przeszkadza. Tyrion też nie sprawdza się jako doradca do spraw planowania rodziny. Co innego pokazać kilka gołych tyłków, a co innego o tym mówić.
Nie wiem czy zwróciliście uwagę, że w ekranizacji szerokim łukiem omija się temat niewolnictwa w Westeros. Gdzieś tam w ciepłych krajach mają niewolników, ale na Pyke? U Greyjoy’ów? Sami wolni ludzie. Do tego stopnia wolni, że ci nie będący sługami są o krok od naplucia Theonowi w twarz. Komu do głowy przyszła ta idiotyczna scena z niesubordynacją załogi? A sama załoga ubrana w identyczne kufajki, do tego jakieś półpancerze. Chyba po to żeby lepiej szli na dno gdy wypadną z drakkarów. Nie zapominajmy też, że Theon dostaje zastępcę (sic!). Jeszcze trochę i okaże się, że na pokładzie założą rogate hełmy i zaczną używać stopni mat, bosman i majtek.
Jako mały plus można policzyć pojawienie się jakichś nowych strojów strojów. Dany nie dość, że dostała niebieskie wdzianko to jeszcze nie musiała się w nie przebrać ze swoich dorthackich łachów tylko miała jakiś szlafroczek. Zaraz potem okazuje się jednak, że Xaro dał plamę. Na przyjęciu były co najmniej jeszcze dwie kobiety w takich kieckach. Jak to w dowcipie było. Gdy na imprezie spotka się dwóch facetów w takich samych strojach może to być początek wspaniałej przyjaźni, gdy spotkają się dwie kobiety w identycznych sukienkach staną się swoimi wrogami ;)
Inną oryginalną suknią jest jeszcze tuba Margarey, sprawia wrażenie super wygodnej kiecki podróżnej.
Garden party to jednak nie tylko sukienki. Pojawia się wreszcie Payat Pree (lepiej późno niż wcale). Pojawia się też kobieta w masce. Wygląda jak miłośniczka BDSM i stanowi poważną konkurencję dla dziewczynki z Wiedźmina.
PS
Ary'ę jako podczaszego Tywina Lannistera pominę, łaskawie.