Nadchodzi - Łukasz Orbitowski

Nie ma nadziei

Autor: Marcin 'malakh' Zwierzchowski

Nadchodzi - Łukasz Orbitowski
Jak mówi o książce sam autor, Nadchodzi to zbiór opowiadań, tylko bardziej. Czytelnik otrzymuje cztery znane już z magazynów i antologii teksty jako zakąskę przed daniem głównym − powieścią, której najnowsze wydawnictwo Orbitowskiego zawdzięcza swój tytuł. Z chęci zrobienia ukłonu w stronę przyszłych nabywców książki, tak aby nie dostali jedynie krótkiej powieści, zrodziło się coś więcej: zbiór pozwala nam spojrzeć na dwa oblicza polskiego mistrza horroru, który wyraźnie dojrzał i jest w wyśmienitej formie.

Pomimo widocznych zmian pewne elementy prozy Orbitowskiego pozostają takie same. Mam tu na myśli przede wszystkim język, cudownie plastyczny, oszczędny w słowach, a mimo to bogaty w wymowie. Emocje, które większość autorów wbudowuje w obszerne akapity i pełne wielkich słów dialogi, autor Świętego Wrocławia potrafi przekazać w jednym zdaniu, czasami pojedynczym wyrazie. Styl, który na pierwszy rzut oka przypomina suchą i lakoniczną relację (widoczne zwłaszcza w Popielu Armeńczyku), jest także wyśmienitym narzędziem, za pomocą którego pisarz buduje duszną, pełną napięcia atmosferę. Oprócz języka niezmienne pozostaje bowiem coś jeszcze: przekonanie o beznadziejności ludzkiej egzystencji. To, co można wyczytać między wierszami we wszystkich zebranych w Nadchodzi utworach, zostało wyrażone wprost w Zatoce Tęczy: "Otóż w człowieku jest tajemna siła, która zawsze kieruje się przeciw jego wyborom (…) coś głębszego, co w tobie lub w świecie udupia każdy pomysł i marzenie w ten przemyślany sposób, że zatrzaskuje drzwi i uniemożliwia odwrót". Bohaterowie Orbitowskiego po prostu nie mogą wygrać, żyją w świecie pełnym nienawiści i brudu, którego motto to homo homini lupus est.

Jeszcze wyraźniej zostało to podkreślone w najnowszej powieści, gdzie przerażenie budzi nie barwiąca ściany krew, ale jałowość egzystencji Darskiego, pokutującego za grzechy swojego ojca. Nadchodzi stanowi rozwinięcie publikowanego w Nowej Fantastyce opowiadania Popiel Armeńczyk, którego główny bohater jest rodzicem powieściowego protagonisty. Zmiana scenerii z blokowiska na uczelniane korytarze i ciasne mieszkanie inteligencji wyszła Orbitowskiemu na dobre, pozwoliła rozszerzyć treść tekstów o tematykę patriotyzmu i pamięci o przeszłości, nie przerażać slasherowymi obrazami, ale do głębi poruszyć czytelnika. Areną rozgrywających się wydarzeń nie jest skąpany w mroku las, ogłuszający pełną napięcia ciszą, ale ciasne, zakurzone mieszkanie partyzanta u schyłku życia. Paradoksalnie, budzi ono większe przerażenie niż najciemniejsza noc.

We wcześniejszych tekstach, na przykład w Strzeż się gwiazd, w dymie się kryj (już tytuł pokazuje, jak dobre poczucie rytmu tekstu ma Orbitowski), protagonistów nękały materialne stwory, budzące strach i obrzydzenie poczwary czy też kryjące się w ciemności psy (Cichy dom). Nadchodzi jest ich jednak pozbawione, ludzi dręczą demony pochodzące z wnętrza; prześladują ich nie pazurzaste monstra, ale własna przeszłość i konsekwencje decyzji sprzed lat. Mniej jest makabry, więcej − autentycznej grozy, która dotyka tym głębiej, że jej źródłem nie są nadnaturalne sytuacje, ale życie takie jak nasze.

Następna książka powie nam, czy mamy do czynienia ze stałym zwrotem w twórczości Orbitowskiego, czy jedynie jednorazowym eksperymentem.