» Na zdrowie

Na zdrowie

Dodał: Jędrzej 'bukins' Bukowski

Na zdrowie
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Na zdrowie (A Vos Souhait )
Autor: Fabrice Colin
Wydawca: Wydawnictwo Mag
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 2004
Liczba stron: 360
Oprawa: miękka
Format: 115 x 185 mm
Seria wydawnicza: Andrzej Sapkowski przedstawia
ISBN-10: 83-89004-69-0
Cena: 25,00 zł

Dowcip ostry jak brzytwa, brawurowe tempo i przygoda - oto cechy doskonałej powieści

Akcja toczy się w mieście Newdon (Londyn w innej rzeczywistości), gdzie żyją ludzie, elfy, krasnoludy, gnomy, żywe trupy, smoki i inne dziwne stworzenia. Newdon nie ma przeszłości, żyjące tam istoty nie mają korzeni, nie mają wspomnień, nie znają innych miast. Newdon jest wyizolowany, zasnuty wieczną mgłą, niewyraźny, jakby niedbały szkic pisarza. Ciągle pada tam deszcz albo śnieg.

Bohaterem i narratorem jest człowiek, John Moon, beznadziejny trener drużyny Quarteku, brutalnego sportu, ulubionego w Newdonie. Moon jest nieudacznikiem, porzuciła go narzeczona, jego drużyna znajduje się na szarym końcu ligi. Moon szuka jakiegoś sensu tych zdarzeń, przyczyny własnych niepowodzeń, robi w życiu różne rzeczy nie rozumiejąc, dlaczego je robi, w gruncie rzeczy wręcz czyniąc je czasami wbrew własnej woli. Na przykład należy do tajemniczego stowarzyszenia teatralnego (zwanego w skrócie FOLIE czyli szaleństwo, wariactwo), które głosi rychłe nadejście Wielkiego Twórcy Marionetek, choć wcale nie wierzy w jego istnienie. A już na pewno nie zgadza się z koncepcją, że mógłby być jedną z marionetek manipulowaną przez jakiegokolwiek Stwórcę. Do tego irytują go głupawe obyczaje stowarzyszenia i idiotyczne pseudonimy jego członków. Sam Moon nosi przydomek Koteczek.

Miastem rządzi ekscentryczna królowa Astoria, w którą nagle wstępuje – i to całkiem fizycznie Diabeł. Diabłu udało się wydostać z trwającej 5000 lat niewoli i zapragnął zawładnąć miastem, otworzyć bramy piekieł, zasiać chaos i zniszczenie. Aby to uczynić musi usidlić Trzy Matki: Naturę, Magię i Śmierć, które 5000 lat wcześniej zamknęły go podstępnie w jaskini i pozbawiły władzy. Trzy Matki stanowią obiekt kultu religijnego i mieszkańcy Newdonu nie mają pewności, czy istnieją one faktycznie czy też ich istnienie jest kwestią wiary.

Jedynym sposobem usidlenia Matek jest zamknięcie ich w ciałach śmiertelników. Śmiertelnicy muszą spełniać określone warunki. Muszą nimi być krasnal na bakier z Naturą, Elf bez pojęcia o Magii i człowiek pragnący Śmierci. Te właśnie warunki doskonale spełnia John Moon i jego dwaj przyjaciele, elf i krasnal.

Sprawy się jednakże komplikują, ponieważ zarówno człowiek jak elf i krasnal działają w sposób nieprzewidywalny zarówno dla Diabła jak i dla Wielkiego Twórcy Marionetek. A może to właśnie ten ostatni (niektórzy członkowie stowarzyszenia teatralnego podtrzymują tezę, jakoby znany im świat i oni sami byli wytworem pisarskiej wyobraźni Wielkiego Twórcy pojawiającego się w snach i majakach Moona jako chłopiec przebrany w kostium prosiaczka) wtrąca się do sprawy.

Mimo, że akcja książki oparta jest na odwiecznej i nadmiernie eksploatowanej przez innych walce Dobra ze Złem, to jednak sama walka, same wydarzenia są okazją do zadania wielu fundamentalnych pytań: kim jesteśmy, po co istniejemy, czy ktoś nas stworzył, jeśli tak to czy mamy wolną wolę, czy też możemy tylko biernie uczestniczyć w wydarzeniach wymyślonych przez Niego, czy warto zmagać się z samym Diabłem i ze Śmiercią, aby ratować własny świat? To właśnie sposób przedstawienia przez autora próby odpowiedzi na te pytania czyni z książki Na zdrowie wyjątkowa pozycję, gdzie atrakcyjna forma służy fundamentalnej i wcale nie błahej treści.

Z powagą pytań kontrastuje styl pisarza. Książka jest napisana z poczuciem humoru, czasem jest to czarny humor, jest błyskotliwie inteligentna, wiele w niej intelektualnej złośliwości i uszczypliwości pod adresem ludzkich i nieludzkich słabości, skrzy się od pomysłów i jest popisem wyobraźni autora. Niby wszystko już było, znamy to, już o tym gdzieś czytaliśmy (wiele w książce cech pastiszu), a jednak w tej powieści odnajdujemy znane wątki wywrócone na opak, bardzo zabawne. Znakomicie wykorzystane dla podkreślenia komizmu wielu sytuacji. Dialogi postaci są niezwykle żywe, przypominają nieco język dobrych dialogów filmowych. Nie ma niepotrzebnego ględzenia. Uwagi są trafne i uszczypliwe, dowcipy zabawne, gry słowne inteligentne.

Książka zupełnie niepodobna do czegokolwiek, co do tej pory czytałam w literaturze fantasy, choć w tekście angielskim dołączonym do książki, recenzent [t}Science Fiction Magazine[/t] porównuje Fabrice'a Colina do Terry'ego Pratchetta. To chyba raczej pochlebne.

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.