» Recenzje » Na tropie jednorożca - Mike Resnick

Na tropie jednorożca - Mike Resnick


wersja do druku

Marlowe w świecie elfów, krasnoludków, jednorożców i demonów

Redakcja: Bartłomiej 'baczko' Łopatka

Na tropie jednorożca - Mike Resnick
Pewnego dnia John Justine Mallory siedzi sobie w swoim biurze i popija whisky. Jest prywatnym detektywem, który nie narzeka na nadmiar pracy – tym bardziej, że przysłowiowy "pewny dzień" to 31 grudnia. Kiedy wszyscy przygotowują się do powitania nadchodzącego roku, do naszego bohatera przybywa naprawdę dziwny gość: niezbyt wysoki, zielony, i – co najgorsze – opowiadający o kradzieży pewnego skarbu. Jak się okaże, skarbem owego elfa był jednorożec, który może zadecydować o losach świata. Mallory nie byłby sobą, gdyby nie wziął sprawy za trzydzieści tysięcy dolarów dziennie plus wydatki.

Tym, co najbardziej spodobało mi się w Na tropie jednorożca, jest melanż ogromu elementów, które, zdawać by się mogło, niezbyt do siebie pasują. Tytułowy trop sugeruje, że będzie to powieść kryminalna. Uważny czytelnik szybko zorientuje się, że Mallory wydaje się być wcale niedalekim krewnym innego słynnego detektywa – Philipa Marlowe'a. Ale czy to oznacza, że powieść będzie przesyconą czarnym humorem przeprawą przez grzechy półświatka? Zależy co rozumieć przez półświatek, bo Resnick zabiera nas w podróż do uniwersum naprawdę niezwykłego: wesołego, lekko kpiącego z tradycyjnej fantasy, świata bożonarodzeniowych pomocników Świętego Mikołaja. Elfy nie są tutaj wojowniczymi mieszkańcami lasów, a ich awersja do krasnoludów wcale nie wynika z pamięci o wojnach toczonych millenia temu – w magicznej części Manhattanu po prostu nikt nie lubi wrednych skrzatów. Autor pokazuje, że dobre fantasy wcale nie musi opierać się o świat, który definiuje walka między tymi dobrymi a demonami. Tutaj piekielna poczwara nie jest piewcą zagłady tylko zwykłym gangsterem. Zresztą w jednym z końcowych dialogów można dostrzec kolejne kpiny z czarno-białego fantasy. Resnick dał prawdziwy popis swych umiejętności: poprzez ukazanie czegoś całkiem odmiennego, zapytał o kondycję współczesnej fantastyki. Mam zresztą wrażenie, że to tylko jedna z wielu interpretacji Na tropie jednorożca – mimo że przez książkę pędzi się z dziką wręcz prędkością, jest ona przesycona ciekawymi smaczkami i niuansami. Mocne osadzenie tego prześmiewczego świata w znanej nam popkulturze wyszło autorowi po mistrzowsku.

W tym wesołym uniwersum pojawiają się postacie, na które zdecydowanie warto zwrócić większą uwagę. Lubię wszelkie kopie Marlowe'a, więc nie mam prawa narzekać na kreację Johna. Warto zwrócić uwagę również na towarzyszy naszego detektywa: Eohippusa, czyli niezbyt szczęśliwego konia wyścigowego, kobietę-kot Felinę czy największą znawczynię zwyczajów jednorożców Winnifredę. Resnickowi udało się wypełnić swój zakręcony świat galerią równie zwariowanych bohaterów – praktycznie każdy dialog, każde spotkanie może spowodować u czytelnika głośny śmiech.

Warto wspomnieć też o dosyć niezwykłym sposobie narracji. Pisarz zachowuje ciągłość akcji, co jest oczywiste, ale zdarza mu się na dłużej skupić na jakiejś szczególnie pokręconej scenie. Takich, trzeba przyznać, nie brakuje: Mallory rozmawia z lustrem, targuje się z demonem i krasnoludkiem, kupuje szatę na każde (każde!) warunki, ucieka w muzeum przed ożywionymi zwierzętami i tak dalej - można by to wyliczanie ciągnąć bez końca. Lektura Na tropie jednorożca zapisała się w mojej pamięci doprawdy niezwykle: z jednej strony pamiętam historię, przez którą przeleciałem praktycznie bez zatrzymywania się (tekst nie jest zbyt obszerny), z drugiej zaś przed oczami mam mnóstwo mniej lub bardziej zaskakujących scen.

Do takiego prowadzenia akcji potrzeba doskonale wyrobionego pióra, ale o tym chyba wspominać nie muszę – Resnick jest pisarzem tak docenionym, że nie warto chwalić jego stricte rzemieślniczych umiejętności. Jednak w powieści kryje się coś, co stawia styl autora o klasę wyżej niż mrowie "poprawnych" pisarzy – humor, który przemycił w sposób perfekcyjny. Komizm sytuacyjny, postaci, językowy (tutaj ukłon w stronę tłumacza – nazwy własne potrafią autentycznie rozbawić) – wszystkiego mamy pod dostatkiem. Przyznaję, że już przy pierwszej scenie zacząłem się głośno śmiać, a raczej nie przepadam za literaturą humorystyczną. Tym bardziej doceniam kunszt Resnicka.

Na tropie jednorożca to naprawdę świetna powieść. Może nie dostarczy wam tematów do przemyśleń, może pewne fragmenty nie przypadną wam do gustu, może nie będziecie do końca usatysfakcjonowani zakończeniem, ale na obronę tekstu mam jeden argument: ja bawiłem się doskonale.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
8.17
Ocena użytkowników
Średnia z 6 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Na tropie jednorożca (Stalking the Unicorn)
Tom: 1
Autor: Mike Resnick
Tłumaczenie: Robert J. Szmidt
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 16 października 2009
Liczba stron: 456
Oprawa: miękka
Format: 125 x 205 mm
Seria wydawnicza: Obca Krew
ISBN-13: 978-83-7574-121-6
Cena: 34,90 zł



Czytaj również

Na tropie jednorożca
Zawsze działa...
Na tropie jednorożca
Delirium tremens?
Starship: Pirat
Od bohatera do pirata
- recenzja
Słonie na Neptunie
Ludzie w Afryce, Afryka w ludziach
- recenzja
Na tropie wampira
Krew potrzebna od zaraz...

Komentarze


Mandos
   
Ocena:
0
Dzięki za recenzję, książkę na pewno zakupię :).
17-11-2009 12:10
Drumsand
    głupawe historie z elfami
Ocena:
0
To jednak z pierwszych książek, które udowodniły mi, że fantastyka to nie tylko głupawe historie z elfami.
Książkę darzę zasłużonym sentymentem. Jest świetna.
26-03-2010 23:11
~oli

Użytkownik niezarejestrowany
    :)
Ocena:
0
Mam tę ksiażkę w księgarni była przecena na 10 zł

bez wahania ją kupiłam bardzo fajna polecam czasami zdarzają się tam przekleństwa ale i tak fajna
22-11-2012 12:20

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.