20-01-2007 17:09
Muzyczne nagrody Szynszyli
W działach: Muzyka | Odsłony: 0
Poprzedni rok był zadziwijący. Właściwie słucham głównie ścieżek dźwiękowych z filmów, tylko od czasu do czasu wrzucam sobie na uszy coś normalnego. Od czasu, gdy Robbie Williams się zepsuł (czyli od dwóch płyt) było to coraz rzadsze. A tu zonk! Rok 2006 okazał się rokiem niebywale płodnym w świetne płyty (niekoniecznie nowe nowe, ale nowe dla mnie:P)z muzyką co najmniej śpiewaną:>
Tak więc poniżej zbiór kilku płyt, które uprzyjemniały mi poprzednie 365 dni.
1. Katie Melua - Piece by Piece: Re-We-Lac-Ja! Delikatne, spokojne i jakby troszkę nie z tej epoki (np. (9 milionów bicykli w Bejdżingu), a jednocześnie mocno emocjonalne. Kawałek, który dał nazwę płycie, zwala mnie zawsze z nóg. Zacząłem nim nawet katować swoich graczy w Wampirze:P.
2. Vavamuffin: Joe ma w ulubionych, więc kiedyś jak miałem ochotę na reagge to złapałem, ale nie przesłuchałem - brak czasu i upływ ochoty. Potem była wyprawa na śniadanie do knajpy Moment na Kazimierzu (polecam Momentowe kanapki), gdzie usłyszałem "Jah jest prezydentem" i umarłem. Googlałem przez 20 minut co to za kawałek (głównie przez tego Jaha, który fonetycznie jest zupełnie z dupy wymawiany:P) i w końcu okazało się, że cała płyta czekała na mnie bezpiecznie przez kilka tygodni. Zrządzenie losu? I don't think so. Kilka kawałków z płyty czeka na puszczenie na sesji. Czego? Oczywiście V:tR.
3. Kapela ze Wsi Warszawa: zabawne jest to, że żeby usłyszeć o dobrej polskie kapeli człowiek musi pojechać do Brukseli (pozdrowienia dla kaleki Surówa!). Świetny polski folk, który jest świetny i polski. Urwał mi głowę tak bardzo, że nie mam odwagi rozfoliować drugiej płyty, bo boję się czy będzie tak dobra jak pierwsza (a poprzeczka jest bardzo wysoko). Kiedyś się przemogę. I tak, także miałem do tego cele sesyjne, ale zrezygnowałem. Otóż wymyśliłem sesje pod całą płytę Wykorzenienie, ale nawet przed próbą okazała się mocno niegrywalna. Ale pomysł był fajny:>
4. James Blunt - Back to Bedlam: Robbie się skończył, niech żyje James (i do tego jakie ma nazwisko! Prawie jak Leopold Staff:P). Świetne melodyczne i wpadające w ucho utwory. Nie ma to tamto. A ostatni 10 kawałek miażdży (gość był w wojskach UN w Afganistanie czy innym Kirgistanie i o tym właśnie jest ten kawałek). Tutaj nie miałem żadnych ciągąt RPGowych, aż dziw.
5. The Rasmus - Hide from the Sun: mrocznie, gotycko i o wiele lepiej niż na poprzednich płytach, z których może 3 kawałki były dobre. Tutaj dobra jest cała płyta. Do tego plus dla panów, bo chyba ciorają (lub ciorali) w któregoś Wampira, przynajmniej tak brzmi to z tekstów.
To na razie tyle. Jest dopiero styczeń, a ja już znalazłem nowy obiekt uwielbienia - Lacuna Coil!
Tak więc poniżej zbiór kilku płyt, które uprzyjemniały mi poprzednie 365 dni.
1. Katie Melua - Piece by Piece: Re-We-Lac-Ja! Delikatne, spokojne i jakby troszkę nie z tej epoki (np. (9 milionów bicykli w Bejdżingu), a jednocześnie mocno emocjonalne. Kawałek, który dał nazwę płycie, zwala mnie zawsze z nóg. Zacząłem nim nawet katować swoich graczy w Wampirze:P.
2. Vavamuffin: Joe ma w ulubionych, więc kiedyś jak miałem ochotę na reagge to złapałem, ale nie przesłuchałem - brak czasu i upływ ochoty. Potem była wyprawa na śniadanie do knajpy Moment na Kazimierzu (polecam Momentowe kanapki), gdzie usłyszałem "Jah jest prezydentem" i umarłem. Googlałem przez 20 minut co to za kawałek (głównie przez tego Jaha, który fonetycznie jest zupełnie z dupy wymawiany:P) i w końcu okazało się, że cała płyta czekała na mnie bezpiecznie przez kilka tygodni. Zrządzenie losu? I don't think so. Kilka kawałków z płyty czeka na puszczenie na sesji. Czego? Oczywiście V:tR.
3. Kapela ze Wsi Warszawa: zabawne jest to, że żeby usłyszeć o dobrej polskie kapeli człowiek musi pojechać do Brukseli (pozdrowienia dla kaleki Surówa!). Świetny polski folk, który jest świetny i polski. Urwał mi głowę tak bardzo, że nie mam odwagi rozfoliować drugiej płyty, bo boję się czy będzie tak dobra jak pierwsza (a poprzeczka jest bardzo wysoko). Kiedyś się przemogę. I tak, także miałem do tego cele sesyjne, ale zrezygnowałem. Otóż wymyśliłem sesje pod całą płytę Wykorzenienie, ale nawet przed próbą okazała się mocno niegrywalna. Ale pomysł był fajny:>
4. James Blunt - Back to Bedlam: Robbie się skończył, niech żyje James (i do tego jakie ma nazwisko! Prawie jak Leopold Staff:P). Świetne melodyczne i wpadające w ucho utwory. Nie ma to tamto. A ostatni 10 kawałek miażdży (gość był w wojskach UN w Afganistanie czy innym Kirgistanie i o tym właśnie jest ten kawałek). Tutaj nie miałem żadnych ciągąt RPGowych, aż dziw.
5. The Rasmus - Hide from the Sun: mrocznie, gotycko i o wiele lepiej niż na poprzednich płytach, z których może 3 kawałki były dobre. Tutaj dobra jest cała płyta. Do tego plus dla panów, bo chyba ciorają (lub ciorali) w któregoś Wampira, przynajmniej tak brzmi to z tekstów.
To na razie tyle. Jest dopiero styczeń, a ja już znalazłem nowy obiekt uwielbienia - Lacuna Coil!