Mrok, który nas poprzedza - R. Scott Bakker
Święte wojny, krucjaty i przepowiednie apokalipsy to nadzwyczaj często wykorzystywane w fantasy motywy literackie. Każdy z nich ma bowiem niezwykły potencjał fabularny i wystarczy dodać doń jakichś barwnych bohaterów, kilka plemion/ras/kast (niepotrzebne skreślić) plus kilku czarodziei i książka piszę się niemal sama. Tak właśnie zrobił R. Scott Bakker i w nasze ręce trafił pierwszy tom cyklu Książę Nicości, pt. Mrok, który nas poprzedza.
Jak to z książkami osnutymi wokół motywu profetycznego bywa - dawno, dawno temu nastała Apokalipsa, w której armie przyjemniaczka o pseudonimie Nie-Bóg (bardzo oryginalne) zostały rozgromione przez armie prawego i cnotliwego króla Anasurimbora Celmomasa II. Niestety, sam król został śmiertelnie ranny i umierając wygłosił przepowiednię, wg. której powróci jego następca i nastąpi koniec świata. Jak się zapewne spodziewacie, jego następca powraca i cała zabawa zaczyna się rozkręcać.
Niestety, takie podejście do tematu byłoby zbyt proste i Scott Bakker postanawia nam je trochę skomplikować. Czyni to w bardzo modny ostatnimi czasy sposób – wprowadza kilku bohaterów głównych i co jakiś czas przerywa wątki, aby zająć się kolejnym z nich. Mamy więc geniusza militarnego, pogańskiego wodza, duchownego przywódcę, czarnoksiężnika-szpiega oraz super mnicha terminatora. Do tego doborowego grona dołącza jeszcze prostytutka, bo, jak powszechnie wiadomo, sięganie po książkę bez elementów erotycznych jest kompletną stratą czasu.
Oczywiście potomkiem cesarza jest owy super mnich terminator, który nie tylko w doskonały sposób odczytuje i manipuluje ludzkimi emocjami, ale jest również niepokonanym szermierzem i karateką (wielkiego wodza pogańskiego plemienia Scylvendów, który zabił ponad dwustu wojów, rozkłada na łopatki małym palcem lewej ręki). Co więcej, wyrusza on w świat z super tajnego klasztoru z super tajną misją. Powiem szczerze – postać ta jest zupełnie nie na miejscu i bardziej pasowałaby do konwencji heroic, a nie dark fantasy, którą R. Scott Bakker próbuje wykreować.
Mrok, który nas poprzedza jest pisany językiem ciężkim. Opisom i dialogom brakuje polotu i przebijanie się przez kolejne strony, przynajmniej na samym początku, graniczy wręcz z heroizmem. R. Scott Bakker perfekcyjnie opanował sztukę odbijania od tematu i pisania o niczym. Zupełnie jak w przypadku niektórych polskich polityków - na proste pytania typu: „Czy jest pan głodny?”, dostajemy odpowiedzi wymijające: „Pamiętam, jak ojciec opowiadał mi, że w tym jeziorze jego dziadek łowił ryby”. A tak zupełnie na poważnie, to reminiscencji w tej książce jest tak zatrważająca liczba, iż bez problemu można zgubić wątek nawet w samym środku dialogu. Ciągłe odniesienia do przeszłości, przemyślenia i monologi wewnętrzne bohaterów psują resztki harmonii i wprowadzają totalny zamęt.
Oczywiście autor wrzuca nam co jakiś czas opisy seksu, bo jak wiadomo, to najlepszy sposób na ożywienie nudnej książki. Nie mogę się wręcz oprzeć wrażeniu, że wprowadzenie postaci nierządnicy w poczet głównych bohaterów ma służyć tylko temu, gdyż wnosi ona niewiele do samego tematu – ot, kochanka szpiega-czarnoksiężnika, wplątująca się ciągle w kłopoty, które w dużej mierze sprowadzają się do seksu. Prawda, że fascynujące?
Inną cechą charakterystyczną Mroku… są skomplikowane nazwy własne i tutaj Scott Bakker odjechał w sposób maksymalny. Ikurei Conphas, Drusas Achmian, Maithanet, Cememketri, Seswatcha to tylko drobny przykład jego inwencji twórczej. Konia z rzędem temu, kto spamięta te wszystkie imiona i nie zacznie się w nich gubić czytając kolejne rozdziały. Autor chciał chyba w ten sposób wprowadzić do powieści element egzotyki, jednak zrobił to na amerykańską modłę – im trudniej coś wymówić, tym bardziej musi być to egzotyczne.
Podsumowując: Mrok, który nas poprzedza to nic więcej, jak czytadło średnich lotów. Ponadto jest to tylko wprowadzenie do większej opowieści i kończąc książkę trudno oprzeć się wrażeniu, że tak naprawdę to niewiele się wydarzyło, a najciekawsze jest dopiero przed nami. I chyba tylko dlatego warto czekać na jej kontynuację.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Jak to z książkami osnutymi wokół motywu profetycznego bywa - dawno, dawno temu nastała Apokalipsa, w której armie przyjemniaczka o pseudonimie Nie-Bóg (bardzo oryginalne) zostały rozgromione przez armie prawego i cnotliwego króla Anasurimbora Celmomasa II. Niestety, sam król został śmiertelnie ranny i umierając wygłosił przepowiednię, wg. której powróci jego następca i nastąpi koniec świata. Jak się zapewne spodziewacie, jego następca powraca i cała zabawa zaczyna się rozkręcać.
Niestety, takie podejście do tematu byłoby zbyt proste i Scott Bakker postanawia nam je trochę skomplikować. Czyni to w bardzo modny ostatnimi czasy sposób – wprowadza kilku bohaterów głównych i co jakiś czas przerywa wątki, aby zająć się kolejnym z nich. Mamy więc geniusza militarnego, pogańskiego wodza, duchownego przywódcę, czarnoksiężnika-szpiega oraz super mnicha terminatora. Do tego doborowego grona dołącza jeszcze prostytutka, bo, jak powszechnie wiadomo, sięganie po książkę bez elementów erotycznych jest kompletną stratą czasu.
Oczywiście potomkiem cesarza jest owy super mnich terminator, który nie tylko w doskonały sposób odczytuje i manipuluje ludzkimi emocjami, ale jest również niepokonanym szermierzem i karateką (wielkiego wodza pogańskiego plemienia Scylvendów, który zabił ponad dwustu wojów, rozkłada na łopatki małym palcem lewej ręki). Co więcej, wyrusza on w świat z super tajnego klasztoru z super tajną misją. Powiem szczerze – postać ta jest zupełnie nie na miejscu i bardziej pasowałaby do konwencji heroic, a nie dark fantasy, którą R. Scott Bakker próbuje wykreować.
Mrok, który nas poprzedza jest pisany językiem ciężkim. Opisom i dialogom brakuje polotu i przebijanie się przez kolejne strony, przynajmniej na samym początku, graniczy wręcz z heroizmem. R. Scott Bakker perfekcyjnie opanował sztukę odbijania od tematu i pisania o niczym. Zupełnie jak w przypadku niektórych polskich polityków - na proste pytania typu: „Czy jest pan głodny?”, dostajemy odpowiedzi wymijające: „Pamiętam, jak ojciec opowiadał mi, że w tym jeziorze jego dziadek łowił ryby”. A tak zupełnie na poważnie, to reminiscencji w tej książce jest tak zatrważająca liczba, iż bez problemu można zgubić wątek nawet w samym środku dialogu. Ciągłe odniesienia do przeszłości, przemyślenia i monologi wewnętrzne bohaterów psują resztki harmonii i wprowadzają totalny zamęt.
Oczywiście autor wrzuca nam co jakiś czas opisy seksu, bo jak wiadomo, to najlepszy sposób na ożywienie nudnej książki. Nie mogę się wręcz oprzeć wrażeniu, że wprowadzenie postaci nierządnicy w poczet głównych bohaterów ma służyć tylko temu, gdyż wnosi ona niewiele do samego tematu – ot, kochanka szpiega-czarnoksiężnika, wplątująca się ciągle w kłopoty, które w dużej mierze sprowadzają się do seksu. Prawda, że fascynujące?
Inną cechą charakterystyczną Mroku… są skomplikowane nazwy własne i tutaj Scott Bakker odjechał w sposób maksymalny. Ikurei Conphas, Drusas Achmian, Maithanet, Cememketri, Seswatcha to tylko drobny przykład jego inwencji twórczej. Konia z rzędem temu, kto spamięta te wszystkie imiona i nie zacznie się w nich gubić czytając kolejne rozdziały. Autor chciał chyba w ten sposób wprowadzić do powieści element egzotyki, jednak zrobił to na amerykańską modłę – im trudniej coś wymówić, tym bardziej musi być to egzotyczne.
Podsumowując: Mrok, który nas poprzedza to nic więcej, jak czytadło średnich lotów. Ponadto jest to tylko wprowadzenie do większej opowieści i kończąc książkę trudno oprzeć się wrażeniu, że tak naprawdę to niewiele się wydarzyło, a najciekawsze jest dopiero przed nami. I chyba tylko dlatego warto czekać na jej kontynuację.
Mają na liście życzeń: 3
Mają w kolekcji: 2
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 2
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Mrok, który nas poprzedza (The Darkness That Comes Before)
Cykl: Książę Nicości
Tom: 1
Autor: R. Scott Bakker
Tłumaczenie: Maciejka Mazan
Wydawca: Wydawnictwo Mag
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 2005
Liczba stron: 500
Oprawa: miękka
Format: 135 x 205 mm
ISBN-10: 83-89004-83-6
Cena: 35,00 zł
Cykl: Książę Nicości
Tom: 1
Autor: R. Scott Bakker
Tłumaczenie: Maciejka Mazan
Wydawca: Wydawnictwo Mag
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 2005
Liczba stron: 500
Oprawa: miękka
Format: 135 x 205 mm
ISBN-10: 83-89004-83-6
Cena: 35,00 zł