» Recenzje » Mrok, który nas poprzedza - R. Scott Bakker

Mrok, który nas poprzedza - R. Scott Bakker


wersja do druku

Mrock, który leczy


Mrok, który nas poprzedza - R. Scott Bakker
Są książki, na które czeka się na długo przed ich wydaniem. Rozmawia się o nich, łapczywie poszukuje się plotek i wszelakich możliwych informacji. Są to produkty żyjące własnym życiem, które zazwyczaj nijak się ma do promocji prowadzonej przez wydawnictwo.
Mrok, który nas poprzedza jest dla mnie właśnie taką pozycją. Słyszałem o niej kawałek czasu temu od jakiegoś znajomego, potem kolejnego i jeszcze następnego. Jeden z nich twierdził, że czytał w oryginale i bardzo mu się podobało. W miarę zdobywania kolejnych informacji mój apetyt rósł i rósł, dochodząc do naprawdę niebotycznych rozmiarów. Gdzieś w międzyczasie przeczytałem jeszcze wywiad z R. Scottem Bakkerem - autorem tej właśnie książki i... wpadłem po uszy. Pierwsze wrażenie jest naprawdę niesamowite. Okładka jest po prostu śliczna. Utrzymana w szarej kolorystyce z lakierowanym tytułem i nazwiskiem autora. W zasadzie ciężko stwierdzić, co przedstawia - wygląda to jak ozdobna strona jakiejś arabskiej księgi. Prosta, niemal ascetyczna, a jednak pobudza wyobraźnię czytelnika.. Przepełniony optymizmem i ogromnymi oczekiwaniami przystąpiłem do lektury. Dodam jeszcze, że mottem Mroku... są słowa jednego z moich ulubionych filozofów - Fryderyka Nietzschego. Większej zachęty już nie potrzebowałem. Muszę przyznać, że początek nie był prosty. W tekście z zabójczą wręcz regularnością pojawiały się dziwnie brzmiące nazwy geograficzne i niemożliwe do wymówienia imiona. Na domiar złego dochodziły do tego jeszcze nieco przydługie opisy i skomplikowane rozmyślania jednego z bohaterów.. Zniechęciłem się bardzo szybko. Książka na kilka dni powędrowała na półkę, a ja zająłem się czymś zupełnie innym. Potem jednak wróciłem do lektury i "wsiąkłem" po uszy. Pierwsze skojarzenia, jakie nasunęły mi się po kilkudziesięciu stronach to niesamowite wręcz podobieństwo do Diuny Franka Herberta - Mrok... wprost ocieka klimatem znanym nam z pustynnej planety Arrakis. Fabuła przepełniona jest dworskimi intrygami, mającymi miejsce podczas wielkiej, świętej wojny przeciw niewiernym - dżihadu. Jest również ukryta rywalizacja między szkołami magii, podróże przez dzikie stepy i najzwyczajniejsze ludzkie sprawy. Jest miłość, przyjaźń i nienawiść. Jest lojalność i zdrada, jest też odwieczny konflikt między złem, a dobrem, jednak ciężko jest określić, która ze stron jest dobra. Są też wielkie interesy, spiski i szpiegostwo. Słowem - wszystko, czego można tylko chcieć, a do tego napisane z rozmachem godnym samego Tolkiena. Może się wydawać, że Bakker nieco przeszarżował, umieszczając tak wiele motywów na niecałych pięciuset stronach, to jednak tylko pozory, a te jak wiadomo potrafią mylić. W Mroku..., autor bardzo umiejętnie dozuje kolejne wątki i sprawia, że lektura jest naprawdę przyjemna. Rozmach, z jakim napisany jest Mrok, który nas poprzedza wymusza jednak na autorze pewne udziwnienia. Ciężko jest jednoznacznie określić, który z bohaterów jest tym głównym. Owszem, tytuł i prolog może sugerować co-nieco, ale zawartość książki zadaje temu kłam. Pisałem już, że osią fabuły jest święta wojna. Pokazana jest ona oczami wielu osób - zarówno tych, którzy nią kierują, jak i mniej ważnych jednostek będących zaledwie małymi trybikami w wielkiej machinie. Trochę to dezorientuje, ale na szczęście na końcu książki znajduje się dodatek wyjaśniający wiele rzeczy - opisuje pokrótce bohaterów, główne frakcje wojenne - takie "who is who". Jest również świetnie opracowana mapa, chociaż akurat w moim egzemplarzu książki umieszczona jest w taki sposób, że ciężko dojść do tego, co jest czym. Zacząłem co nieco o bohaterach. Ten w książce Bakkera jest typowo zbiorowy. Szkoda, bo pewne osobowości wyraźnie się wyróżniają, a tak na dobrą sprawę historia toczy się jakby gdzieś obok nich. Można nawet odnieść wrażenie, jakby postaci występujące w Mroku... były jedynie barwnym dodatkiem, bez żadnego znaczenia dla fabuły. Ciężko to wyjaśnić, dlatego że każdy z nich ma swoją własną historię, mniej lub bardziej związaną z główną osią fabuły. Ja jednak przez cały czas nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że to tylko ozdobnik, bez żadnego istotnego znaczenia dla opowiadanej historii. Każdy z bohaterów ma jakąś swoją małą rolę w teatrze działań wojennych, ale cały czas ma się wrażenie, że są kompletnie oderwani od głównego teatru działań. Mimo tego, książka jest bezsprzecznie spójna Brak tu tak częstych w literaturze wątków wstawianych tylko po to, by zwiększyć objętość tekstu. Historia jest przemyślana i doskonale zbilansowana . Język, jakim posługuje się autor nie przypomina mi niczego, z czym się do tej pory zetknąłem. Bakker jak najbardziej czerpie pełnymi garściami z Tolkiena i Herberta, ale styl ma specyficzny i mam wrażenie, że dość szybko stanie się rozpoznawalny. Przecież Mrok... to jego debiut. Debiut doskonale dopracowany. Na uwagę zasługuje również kreacja świata. Earwa, stworzona przez autora, jest miejscem, do którego czytelnik powróci bardzo chętnie. Uniwersum jest różnorodne kulturowo i językowo, i dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Mimo naprawdę uważnej lektury, nie znalazłem żadnych większych nieścisłości. Brawa należą się także tłumaczowi. Książkę, nie licząc tych pierwszych kilkudziesięciu stron, czyta się naprawdę przyjemnie i bez większego trudu. Nawet bardzo trudny przekład tekstów filozoficznych udał się tłumaczowi doskonale. Rozważania na temat natury wszechświata, natury ludzkiej czy mnóstwa innych rzeczy są przedstawione w sposób trudny, ale na swój sposób atrakcyjny. Niewątpliwie są to rzeczy, które skłaniają do głębszych przemyśleń. Mrok...ma jeszcze jedną cechę, o której warto wspomnieć. Dobra fantastyka to moim zdaniem taka, która potrafi komentować rzeczywistość. Fantastyka, która oprócz walorów literackich, ma również walory publicystyczne. Bakker napisał książkę, która całkowicie spełniła moje oczekiwania o obydwu tych dziedzinach. Zawsze byłem wielkim fanem cykli. Zżywałem się z bohaterami, lubiłem niekończące się historie. Tę polubiłem jeszcze bardziej. Znalazło się tu wszystko, co powinno znaleźć się w dobrej książce - dobra, rozbudowana fabuła, interesujący bohaterowie i świetny język. Polecam wszystkim, którzy mają ochotę na pogrążenie się w doskonałej pod każdym względem Earwie, targanej problemami podobnymi do tych, z którymi styka się nasz świat. Szczerze polecam. Dziękujemy Wydawnictwu Mag za udostępnienie egzemplarza książki do recenzji.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
10.0
Ocena recenzenta
8.07
Ocena użytkowników
Średnia z 7 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Mrok, który nas poprzedza (The Darkness That Comes Before)
Cykl: Książę Nicości
Tom: 1
Autor: R. Scott Bakker
Tłumaczenie: Maciejka Mazan
Wydawca: Wydawnictwo Mag
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 2005
Liczba stron: 500
Oprawa: miękka
Format: 135 x 205 mm
ISBN-10: 83-89004-83-6
Cena: 35,00 zł



Czytaj również

Mrok, który nas poprzedza - R. Scott Bakker
Książe Nicości wiosny nie czyni
- recenzja
Neuropata - R. Scott Bakker
Wstrząsający pomysł, nudny thriller
- recenzja
Tysiąckrotna myśl - R. Scott Bakker
Koniec i początek
- recenzja
Wojownik - Prorok - R. Scott Bakker
Albo rybki albo akwarium
- recenzja

Komentarze


wóda
    :)
Ocena:
0
Kolejna recenzja, ktora mnie zachecila. Nie za dluga, nie za krotka - w sam raz ;).
Brawo ShpaQ.

A czy brawo Bakker to sie okaze jak zbiore 35 zl [duzo :(] i pojde do ksiegarni.
08-06-2005 23:06
Wizzzard
    Świetna
Ocena:
0
Książka jest wspaniała. Mnie akurat te kilkadziesiąt pierwszych stron nie zniechęciło, bo ładnie to zarysowuje wizje świata. Poszczególne wątki ładnie ze sobą współgrają , fabua wciąga niczym bagno. Czekam na następne części;).
PS: ShpaQ - moje 35 zł z całą pewnością nie obciążą Twojego sumienia;)
09-06-2005 14:45
bukins
    Dobrze myślę?
Ocena:
0
Mam dziwne wrażenie, że książka sposobem narracji przypomina dzieła Eriksona - dobrze strzelam?
09-06-2005 15:12
!Blob!
    Erikson?
Ocena:
0
Eriksona w sumie czytałem tylko jedną książkę i to w oryginale, ale nie wydaje mi się, żeby sposób narracji był podobny. Przede wszystkim Bakker jest o wiele mniej szczegółowy. Często robi też duże skoki w czasie, omijając "nieistotne" rzeczy. Strasznie dużo jest tutaj także myśli bohaterów, co u Eriksona było raczej sporadyczne. W "Mroku..." czekam tylko kiedy będzie coś w stylu
"Ikurei bał się.
Jak ja się boję." :P

Sam styl jest dość oryginalny, ale jeszcze mnie lektura nie porwała...
10-06-2005 11:02
ShpaQ
    :P
Ocena:
0
Nie doczekasz sie. :p
10-06-2005 12:55
~Supr

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Shpaqu, jeszcze jej nie przeczytałem. Ale zachęciłeś mnie tą fajną recenzją, żeby gdy tylko się obronię, ruszyć zad!
15-06-2005 18:51
~maciuś

Użytkownik niezarejestrowany
    ciekawe czy pobije tolkiena
Ocena:
0
dobrze napisana, choc w moim wydaniu pojawila sie masa literówek(w pierwszej czesci) mialem podobnie jak autor zniechcenie, ale pozniej takze wsiaklem. co do bohaterów. wydaje mi sie ze jedna z nich(tzn z tych opisanych z tylu) zostala za slabo rozrysowana. chodzi mi o cesarskiego bratanka. o ile reszta głownych ma krótka swoja charakterystyke o tyle o Conphasie nie dowiadujemy sie zbyt wiel
11-07-2005 14:35
~Marty

Użytkownik niezarejestrowany
    Właśnie kupiłem...
Ocena:
0
Właśnie kupiłem książkę. Niedługo będę czytał. Dowiadując się z recenzji, książka jest bardzo ciekawa.
14-12-2005 17:16

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.