» Recenzje » Mroczny Rycerz powstaje

Mroczny Rycerz powstaje


wersja do druku

Mroczny Reżyser upada

Redakcja: Kamil 'New_One' Jędrasiak

Mroczny Rycerz powstaje
Siedem lat temu Christopher Nolan zmierzył się z mitem Batmana, najbardziej ludzkiego i przez to najciekawszego ze wszystkich superbohaterów komiksowych. Od pierwszych kadrów filmu Batman: Początek było wiadomo, że oto do kina opartego na historiach obrazkowych wdarł się huragan świeżości. To, że twórca Prestiżu czy Memento było najlepszym, co mogło się przytrafić opowieściom o Człowieku-Nietoperzu, potwierdziło się w roku 2008. Mroczny Rycerz z genialną rolą nieodżałowanego Heatha Ledgera przez wielu uważany jest za najlepszy film o trykociarzach.

Nolan to ambitny twórca, który szuka nowych wyzwań (w międzyczasie zachwycił wizjonerską Incepcją). Dlatego decyzja o zamknięciu swojej przygody z Batmanem w trzech filmach wydawała się dobrym pomysłem. Wiadomo, że z bohatera tego kalibru Hollywood nieprędko zrezygnuje, ale warto dać szansę innym, samemu nie ryzykując rozmienienia swojej wizji na drobne. Trudno również zakładać, by świetny aktor pokroju Christiana Bale'a chciał do końca życia zaszufladkować się w jednej roli.

Akcja filmu Mroczny Rycerz powstaje rozgrywa się osiem lat po wydarzeniach z poprzedniej części. Batman, oskarżany o zabójstwo Harveya Denta, zniknął, a Bruce Wayne usunął się z życia publicznego. Obaj nie są zresztą potrzebni – szok po śmierci uwielbianego przez wszystkich prokuratora sprawił, że uchwalone restrykcyjne prawo pozwoliło policji niemalże wyeliminować przestępczość z ulic Gotham. Ufundowany na kłamstwie spokój dręczy wyłącznie sumienie komisarza Jima Gordona (wręcz stworzony do tej roli Gary Oldman), który zdaje się przeczuwać, że coś wisi w powietrzu.

Rzeczywiście źle się dzieje w najmroczniejszych zakamarkach miasta, w jego kanałach, gdzie czai się zło, któremu na imię Bane. Nowy przeciwnik Batmana został przedstawiony w duchu znanym z wydanego również w Polsce cyklu Knightfall. Jest nie tylko niezwykle silny, ale także przebiegły, działa wedle sprecyzowanego planu. Co istotne, Nolan zrezygnował z wytłumaczenia fizycznej sprawności Bane'a wpływem substancji zwanej Jadem, utrzymując realistyczną spójność swojego cyklu. Bane jest po prostu potężnym, wyszkolonym zabójcą, o stylu walki bliźniaczo podobnym do tego, który stosuje Batman. Jego cel jest prosty: zniszczyć Gotham. Człowiek-Nietoperz jest tylko przeszkodą na drodze do tego celu, a nie – jak w przypadku Jokera – celem samym w sobie. Jedność osoby Mrocznego Rycerza i jego miasta wciąż jest istotna, ale nie odgrywa już tak ważnej roli.

Tom Hardy w roli Bane'a budzi realną, namacalną, instynktowną grozę. Aktorowi we współpracy z reżyserem udało się dokonać niemal niemożliwego i nie przerysować karykaturalnie tej postaci. Maska w zasadzie całkowicie wyklucza mimikę, więc gra Hardy'ego opiera się na operowaniu głębokim, zniekształconym głosem. W kontekście ograniczeń kina akcji, w którym zazwyczaj nie ma wiele miejsca na aktorskie popisy, kreacja Bane'a z pewnością zapada w pamięć. Bezwzględny terrorysta zgarnia całą pulę chociażby za najlepszą w całym filmie scenę, w której czyta list Gordona wyjawiający skrywaną prawdę o śmierci Denta.

Wśród postaci pracujących po jasnej stronie mocy nie sposób nie polubić innego aktora znanego z Incepcji, czyli Josepha Gordona-Levitta. Jego John Blake, bystry młody policjant wspierający Gordona, świetnie radzi sobie jako jeden z motorów napędowych fabuły. Trafnie obsadzono także Anne Hathaway w roli Seliny Kyle aka Catwoman (choć to drugie imię nie pada w filmie ani razu), która jest bodajże jedyną postacią usiłującą rozładować obowiązkowy patos Batmana odrobiną kobiecego humoru. Casting do Nolanowskich Batmanów zresztą zawsze stał na wysokim poziomie, a sam reżyser nie bał się opierać swoich obrazów właśnie na bohaterach.

Wydawałoby się zatem, że będzie dobrze. Niestety Mroczny Rycerz powstaje jest jednak słabym filmem. Wydaje się, że wynika to z trzech podstawowych powodów.

Po pierwsze, z braku konsekwencji. Batman: Początek był jeszcze dość "komiksowym" obrazem, opierającym się w większym stopniu umowności wynikającej z odwołania do tradycyjnych pierwowzorów. W Mrocznym Rycerzu Nolan poszedł dalej, wprowadzając surową, realistyczną estetykę i spsychologizowanego przeciwnika. Dzięki temu świat Batmana stał się bardziej wiarygodny, a źródło zła mniej pretekstowe. Seans ostatniej części trylogii wprawia w konfuzję. Z jednej strony wciąż mamy do czynienia z wyrazistym, współczesnym Gotham, w którym przegląda się Nowy Jork. Z drugiej jednak proste, papierowe motywacje i zupełnie fantastyczne pochodzenie przeciwnika osłabiają siłę zagrożenia. W postaci Bane'a próbowano co prawda zawrzeć współczesne nastroje społeczne (jak ruch Occupy Wall Street czy Oburzonych w ogóle), ale temat ten jest potraktowany bardzo powierzchownie.

Po drugie, z pośpiechu. Nowy Batman nie trzyma w napięciu. Sceny, nie tylko te naładowane akcją, gonią jak szalone, każdy bohater musi mieć swoje pięć minut, by powiedzieć coś istotnego i popchnąć fabułę do przodu. Bardzo brakuje dłuższych sekwencji dialogów, które pozwoliłyby wybrzmieć postaciom i dać chwilę oddechu przed mocniejszym uderzeniem. Tymczasem akcja pędzi w takt pulsującego w tle rytmu, który przypomina trochę oprawę muzyczną Incepcji. Po godzinie takiej jazdy nic już nie ma prawa przyprawić widza o szybsze bicie serca.

Po trzecie, z przeładowania wątków. Już fabułę Mrocznego Rycerza oskarżano (słusznie czy nie) o nadmierne skomplikowanie. Co prawda, tym razem intryga jest banalniejsza i oparta wyłącznie na nagłym zaskoczeniu, ale postaci pojawia się tak wiele, że związki między nimi bardzo ubożeją. Odbija się to szczególnie na teoretycznie najważniejszej dla całego obrazu relacji Wayne'a z Seliną Kyle, którą zupełnie odarto z namiętności i wzajemnej fascynacji.

Jakby tego było mało, cios (nie)łaski zadaje dosłowność wielu scen. Jim Gordon, gdy Batman daje mu do zrozumienia, kim jest, musi jeszcze – tak dla pewności – wypowiedzieć na głos imię i nazwisko słynnego miliardera. Podobnie dzieje się w samym finale filmu, w którym logiczna kulminacja wątku Alfreda (miotający się nieco Michael Caine) zostaje zarżnięta prostacką łopatologią. Takie pomniejsze wpadki z czasem zaczynają żenować jak podarta amerykańska flaga powiewająca na wietrze.

Christopher Nolan zrobił dla kina superbohaterskiego bardzo wiele, prawdopodobnie najwięcej w historii. Kto wie, może nawet zdefiniował zasady gatunku? Niestety, pod koniec wędrówki po Gotham w mrokach miasta za sprawą Bane'a, nomen omen, zgubił gdzieś sens opowieści o Człowieku-Nietoperzu. W sumie powstał więc może nie najgorszy Batman (zawsze można film przecież porównywać z gniotami Schumachera), ale za to zaskakująco słaby film Nolana.

Ramka pełna spoilerów!Nawet jeżeli Christopher Nolan pożegnał się z Batmanem, to jasne jest, że nie uczyni tego kierujące się gwarancją przyszłych zysków studio Warner Bros. Finał filmu pokazuje, że scenarzystom "zabrakło jaj", żeby naprawdę poświęcić kasowego superherosa. Zamiast tego zaproponowali mu spokojną emeryturę (co urąga wszelkim zasadom funkcjonowania tej postaci), a widzom przedstawili potencjalnego następcę.

Wygląda na to, że będzie nim Robin, czyli rezygnujący z pracy w policji John Blake, wychowanek gothamskiego sierocińca. To ciekawa propozycja, pasująca do typowego wyobrażenia o tej kanonicznej postaci. Czy będzie nowym mścicielem, czy po prostu kolejnym Batmanem – czas pokaże. Wydaje się, że serii przydałaby się na razie chwila oddechu i przemyślenia tego, w którym kierunku ma zmierzać.

Może jednak wysokobudżetowy serial mógłby się sprawdzić?
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


5.0
Ocena recenzenta
7.45
Ocena użytkowników
Średnia z 64 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 5

Dodaj do swojej listy:
chcę obejrzeć
kolekcja
Tytuł: The Dark Knight Rises
Reżyseria: Christopher Nolan
Scenariusz: Bob Kane, Christopher Nolan, David S. Goyer, Jonathan Nolan
Muzyka: Hans Zimmer
Zdjęcia: Wally Pfister
Obsada: Christian Bale, Tom Hardy, Anne Hathaway, Gary Oldman, Liam Neeson, Joseph Gordon-Levitt, Marion Cotillard, Morgan Freeman, Michael Caine, Matthew Modine
Kraj produkcji: USA
Rok produkcji: 2012
Data premiery: 27 lipca 2012
Czas projekcji: 165 min.
Dystrybutor: Warner Bros. Entertainment Polska Sp. z o. o.



Czytaj również

Incepcja
Sen Nolana
- recenzja
Incepcja
Nie śpij, bo cię okradną!
- recenzja
Mroczny Rycerz
Panie i Panowie: Gacek!, czyli poproszę dokładkę
- recenzja
Interstellar
Czy ludzkość to już przeszłość?
- recenzja
Robocop
Cybernetyczny glina w nowej odsłonie
- recenzja
LEGO: Przygoda
Zabawy klockami
- recenzja

Komentarze


New_One
   
Ocena:
0
Niestety, film dość mocno rozczarowujący. Nolan tym razem poległ w konfrontacji nie tylko z poprzednimi częściami trylogii, ale i z całym swoim dotychczasowym dorobkiem filmowym.

Szczególnie zawiodły w moim odczuciu słabe dialogi i przesadne ustępstwa dotyczące zakończenia. Mile zaskoczyło natomiast zwiększenie roli samego Wayne'a/Batmana.

Zasadniczo zgadzam się z większością uwag zawartych w recenzji, choć nie ze wszystkimi.

Obsada filmu faktycznie świetna (także na dalszych planach, o sympatycznych cameo nie wspominając), ale nie bezbłędna. Może to wina sposobu napisania postaci, ale taka np. Miranda Tate wypadła moim zdaniem raczej słabo, pomimo całej mojej sympatii do grającej ją Marion Cotillard. Za to Hardy w roli Bane'a - już po Bronsonie wiedziałem, że to doskonały wybór.

Choć tempo narracji faktycznie mocno przesadzone (wszystkiego za dużo i za szybko), nie zgodziłbym się jednak ze stwierdzeniem o niemożności utrzymania widzów w napięciu. W porównaniu z TDK - ok, jest słabiej. Ale w gruncie rzeczy było trochę dreszczyku.

W sumie, spore rozczarowanie, ale dla kilku smaczków z chęcią wrócę do tego filmu przy okazji wydania trylogii Nolanowskich Batmanów na DVD.
01-08-2012 01:03
Repek
   
Ocena:
0
Ja jutro idę jeszcze raz.

Co do "dreszczyku", to trochę było na początku. Potem niestety coraz gorzej...
01-08-2012 01:31
Rege
   
Ocena:
0
Za mało Batmana w Batmanie. Pełna zgoda z recenzją, odnośnie rozczarowania. Film sam w sobie nie jest słaby, tylko potencjał głównego bohatera nie został w pełni wykorzystany.

01-08-2012 01:40
XLs
   
Ocena:
+1
Batman zasługuje na 7.

Ogólnie (nie pamiętam tytułów
1. Batman pierwszy to mocne 8,5
2. Batman drugi 8
3. Batman trzeci to 5,5 (a i tak gorszy od tego)
4. Batman 4 to dno 3 metry mułu trumna łańcuchy i betonowe buty 2
5. batman 5 odrodzenie nawet porządny film ale nie wymiata 8.
6. batman 6 epokowy genialny monumentalny niesamopwity 10!
7 . Batman 7 może być niby jest ok ale troche zawodzi 7
01-08-2012 08:30
~JB

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Kurczę, ze wszystkim się zgadzam. Świetna recenzja. Tuż przed seansem dyskutowaliśmy o ocenianiu filmów i doszliśmy do wniosku, że czasami trudno znaleźć film, któremu dasz 5/10, bo zwykle obraz albo ci się podoba, albo nie. A tymczasem nowy Nietoperz okazał się być dokładnie takim 5/10. Bane, a właściwie Hardy mnie urzekł, zwłaszcza jego głos, ale to za mało, żeby film "działał".
01-08-2012 08:42
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
dziwna recenzja, raz opisuje ze cos jest swietne potem ze jest to slaby film. Brak komiksowosci to najwiekszy atut serii.
01-08-2012 08:46
~Hejtująca-Tylda

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Lubienie ostatniej części stało się jak widzę zbyt mainstreamowe, a hejtowanie jej - oznaką ynteligencji. Najlepiej przy okazji, żeby już w ogóle dołączyć do elyty, poonanizować się jeszcze mentalnie nad wybitnym-świetnym-niesamowitym-budzącym erekcję Ledgerem w roli Jokera, żeby jeszcze uwypuklić swój hejting wobec ostatniego nolanowskiego Batmana. Let the hating commence.
01-08-2012 09:13
Ninetongues
   
Ocena:
0
Jeszcze nie byłem, ale nie liczyłem na wiele, więc się nie zawiodę. Nie lubię Nolana. Dobre filmy robi tylko wtedy, kiedy dostanie dobry scenariusz (Prestiż).

Marzy mi się film komiksowy taki "kadr w kadr", "historia w historię".
Dlaczego scenarzyści nie wezmą świetnych, oryginalnych historii z komiksów i nie zrobią na ich podstawie filmu? Bez kombinowania jak koń pod górę. Niech Wolverine będzie Wolverinem, a nie jego alternatywną wersją z wymiaru Hollywood. Niech w Batmanie pojawi się Nightwing albo któryś z Robinów. Gdzie Anarky? Gdzie Oracle, która przecież od końca lat 90' nieustannie towarzyszy Batmanowi?
Komiksy mają wielką wagę między innymi dzięki zasadzie serii - co chwila wskrzeszeni zostają starzy wrogowie, przyjaciele, postacie się zmieniają...
Ech, marzenia.
01-08-2012 09:46
raskoks
   
Ocena:
+1
hmmm - troche racji w recenzji Repku masz. Zwłaszcza jeśli chodiz o napięcie - które (co mnie totalnie zaskoczyło) jakoś nie chce się obudzić. Byc może właśnie chodzi o tempo akcji - które w filmach jest istotną rzeczą (akcja - zwolnie nie- akcja - zwolnienieitp).

****spojler*********




Samo zakończenie imho - dobrze sie stalo że Bruce przeżył - w wypadku śmierci przez poświęcenie dla dobra innych - poziom patosu siegnąłby zenitu (ahh te powiewające flagi)
****koniec spojlera*********



Sam Robin tak naprawdę - był niepotrzebną postacią - która była wykorzystywana tylko jako tło dla wydarzeń - z braku Batmana.
No i kobieta kot dobrze dobrana - ale zupełnie bez sensu poprowadzony wątek między nią a Brucem (brak czasu antenowego na to).
01-08-2012 10:03
Grezul
   
Ocena:
+2
Ja zupełnie nie rozumiem tych osób, które uznały, że trzecia część trylogii Nolana jest porażką, rozczarowuje itp. Czego się oni spodziewali, że teraz tak marudzą?

Wszyscy, którzy tak krytykują ten film chyba zapominają o jednym ważnym fakcie. Obojętnie jak świeży był pomysł Nolana na nowego Batmana, to nadal cała seria pozostaje typowym amerykańskim, hollywodzkim filmem. Przez haterów nazywanym kiczem. Czyli powinna być walka dobra ze złem, nagły zwrot akcji i typowy happy end, zwycięstwo dobra. Elementy wspaniałości jakim jest naród USA są wskazane, ale nieobowiązkowe. Nic więcej. Cała innowacja Nolana to drobne kosmetyczne zmiany, które wydają się być bardzo pomysłowe. W tym przypadku jest to urealnienie świata Gotham tak by wyglądał jak nasz świat. Większość filmów i książek teraz oparta jest na tych kosmetycznych zmianach. Dzięki nim Harry Potter zyskał sławę ( Czarodzieje są ukazani w nietypowy sposób, ukrywają się przed zwykłymi ludźmi), Saga Twilight (Wampiry nie są bestiami, ale romantykami ) i wiele innych. Batman niczym się nie różni pod tym względem. W głębi jest taki sam jak reszta. To nie jest film dokumentalny, ani dramat szekspirowski. To jest film akcji, prosta forma rozrywki, która ma pomóc nam rozerwać się. Jeśli ktoś myśli inaczej to nic dziwnego, że się rozczarował. W tym filmie drugiego dna nie znajdzie.

Skoro Mroczny Rycerz jest typowym amerykańskim filmem to taki film będzie posiadał pewne absurdy, proste, naiwne i oczywiste dialogii. I występuje duża szansa, ze gdzieś tam zawita łopocząca na wietrze flaga USA. Będą również pewne niewyjaśnione wątki. Taki jest styl tych filmów. To jest jak z piekną narzeczoną i wredną teściową. Bierzesz wszystko w całym pakiecie i starasz się przyswoić wszystko co się widziało. Jak się spodziewa czegoś innego to lepiej nawet nie iść do kina, a przypadku narzeczonej nie zawierać ślubu jeśli teściowa okaże się nieznośna. :)

Film tutaj omawiany uważam, że jest jak najbardziej na dobrym poziomie. Stylem nie różni się zupełnie od poprzednich częśći. Jak ktoś lubi poprzednie to polubi i ostatnią część. Nolan bardzo dobrze urealnił Bane'a i całą jego organizację. Pokazał też bardzo realne problemy. Zagrożenie nuklerne, globalizacja, problemy z zachowaniem zachłannych finansistów. Nikt mi nie powie, ze nie jest realne organizacja takiego ataku na miasto w XXI po tym co się stało z WTC. Trzeba tylko znaleźć szaleńca z takimi zasobami, a tych na świecie może być więcej niż się nam wydaje. Mnie się film spodobał i uważam, że nadal jest bardz dobry. Ma wszystko czego można się spodziewać po takim filmie. Ma równiez wiele wad i niejasności, ale to jest część tego stylu i albo się takie rzeczy przyjmuje albo nie. Nolan i tak uważam, że całkiem nieźle upłynnił przejście z jednej sceny do drugiej. Nie ma sensu krytykować rzeczy za coś co jest widoczne w każdym tego rodzaju filmie. Batman posiada wyraziste i barwne postacie, są pewne ciekawe zwroty akcji. Czego można jeszcze wymagać od takiego filmu?

Oczywiśćie do recenzji nic nie mam. Każdy ma prawo do własnego zdania. Nie podoba mi się tylko nacisk na to, że "czegos zabrakło w tym filmie". Ten film i tak jest o wiele bardziej zaskakujący i ciekawy w porównaniu z innymi przykładami opowieści o superbohaterach.

01-08-2012 10:12
mr_mond
   
Ocena:
+3
@tylda
No nie wiem, czy można tak powiedzieć o całej serii. "Batman: Początek" był realistyczny w swojej estetyce, ale fabuła jest zdecydowanie komiksowa (co bynajmniej nie jest wadą, bo jest dobra). Pełen realizm (do pewnych granic oczywiście) to raczej tylko "Mroczny Rycerz".

@Hejtująca-Tylda
Nie mam wrażenia, żeby recenzja była hejtująca – rzetelnie przedstawia wady, które są poparte argumentacją, ale równie dużo miejsca jest poświęcone omówieniu zalet. Ostateczny odbiór jest w tej sytuacji kwestią gustu – od niego zależy, czy w Twoim odczuciu zalety przeważają nad wadami, czy nie. Dla mnie ten film ratuje przede wszystkim Bane, świetne aktorstwo i komiksowe elementy fabuły. Dla repka widać to za mało, ale co w tym złego?

@Ninetongues
Adaptowanie dobrych komiksowych historii byłoby całkiem fajne, z drugiej strony nie uważasz, że redukowałoby to film do – niemal dosłownie – "ruchomych obrazków"? To znaczy chyba fajnie jest też, kiedy twórcy filmowi starają się być wierni duchowi komiksów, ale jednocześnie wzbogacić liczący sobie czasem kilkadziesiąt lat kanon o nowe historie i nowe interpretacje.

@raskoks
Apeluję o oznaczanie w jakiś sposób spoilerów – nie wiem, czy ktoś, kto nie widział jeszcze filmu, będzie zaglądał do komentarzy, ale chyba nie warto ryzykować :).

@Grezus
Gdyby było tak, jak mówisz, to pisanie recenzji chyba nie miałoby sensu, a wszyscy zadowalalibyśmy się byle gniotami. Z akceptowaniem wad tylko dlatego, że wszystkie podobne filmy je posiadają, zupełnie się nie zgadzam. Wady to wady i należy je wskazywać, inaczej niemożliwa będzie poprawa.




SPOILERY SPOILERY SPOILERY


@Ramka pełna spoilerów
IMHO nie miało to nic wspólnego z planowanymi kontynuacjami, tylko po prostu z tym, że Nolan chciał nam dać szczęśliwe zakończenie i w dużej mierze kwestią gustu jest to, jak je odbierzemy. Wiem, że niektórzy się zżymają, bo "tragizm jest wpisany w samą postać Batmana", mnie się akurat podobało (mimo pewnej niezręczności w wykonaniu), bo lubię szczęśliwe zakończenia.

Jeżeli będzie jakiś kolejny film o Batmanie, to raczej nie bezpośrednia kontynuacja, a reboot, więc naprawdę nie musieliby się przejmować śmiercią głównego bohatera.


KONIEC SPOILERÓW
01-08-2012 10:23
raskoks
   
Ocena:
0
@mr_mond
racja gdzies mi znieknelo zonaczenie spojlera - juz poprawiam :)

****** spojler **********




Mi także bardziej odpowiada takie zakończenie - niż jakaś tragiczna śmierc:)




****************************
01-08-2012 11:39
Aravial Nalambar
   
Ocena:
+1
Duzo tych rozczarowywujących filmów ostatnio...
01-08-2012 11:45
Grezul
   
Ocena:
+1
mr_mond, jasne, zgadzam się, że trzeba pisać o wadach, ale w przypadku tego Batmana ludzie wytykają je jakby były niewiadomo jak bardzo tragiczne dla ostatniej części tej serii. Nie widzę powodu, żeby chwalić jak genialne były poprzednie części, żeby nagle krytykować, że ta ostatnia część jest denna. Przecież wzystkie trzy są zrobioe na podobnym poziomie. Nie widzę powodu, żeby popadać w pewne skrajności. Ludzie wyolbrzymiają siłę tych wad, robiąc z całego filmu niewypał, a w rzeczywistości daleko temu filmowi do niewypału. Np. przeładowanie wątków. Totalna przesada. Ja wszystkie wątki ogarnąłem i myślę, że każdy inny widz, który ogląda filmy akcji i fantasy jest w stanie wszystko zrozumieć. Pewne wytknięte tutaj wady nie są nawet wadami To, że przez liczbę wątków nie jest ukazany dokładny rozwój stosunków między Catwoman a Batmanem jest częścią tego stylu. To dopiero byłby żal gdyby film koncentrował się na rozwoju relacji między Kyle a Waynem tak jak to repek zasugerował, że powinno być. Przecież to nie jest komedia romantyczna ani melodramat. Główny wątek to walka dobra ze złem i wszystkie postacie w pewien sposób kręcą się wokół tego. Problem powstałby wtedy gdyby każda postać nawiązywałyby do innej rzeczy. Wtedy mógłbym się zgodzić, że film jest przeładowany postaciami.
01-08-2012 12:23
Wiron
   
Ocena:
+1
Pomyłów w filmie było tyle że dałoby się z nich zrobić kolejną trylogię. Niestety większość nie doczekuje się rozwinięcia przez co są zbędne.

Taki Blake był fajny ale nie zrobił absoutnie nic znaczącego. Catwoman też za wiele do roboty nie miała.

"Wątki romantyczne" to po prostu śmiech na sali. A przynajmniej w teorii są kluczowe dla fabuły.

Poza tymi drobnostkami DKR popełnia największy grzech dla filmu akcji - był nudny. Finałowa walka trwała w najlepsze, a mnie to zupełnie nie obchodziło.
01-08-2012 13:04
Scobin
   
Ocena:
+5
Np. przeładowanie wątków. Totalna przesada. Ja wszystkie wątki ogarnąłem i myślę, że każdy inny widz, który ogląda filmy akcji i fantasy jest w stanie wszystko zrozumieć.

Hej, ale przecież nie chodzi o to, że nie wszystko można zrozumieć. Problem z liczbą wątków polega na tym, o czym piszesz dalej: że nie ma czasu na porządne pokazanie relacji między postaciami.

Pierwszy przykład (spoiler): między Blakiem a Gordonem jest napięcie, ale nie zostaje ono w żaden sposób rozładowane. Scenariusz w pewnej chwili po prostu o tej relacji zapomina, niczym twórcy "Matriksa" o Merowingu.

Drugi przykład (też spoiler): relacja między Batmanem a Mirandą. W ogóle sposób poprowadzenia tej ostatniej postaci woła o pomstę do nieba (i strasznie psuje film).
01-08-2012 13:27
Repek
   
Ocena:
+3
MOGĄ BYĆ SPOILERY!

Dzięki dla wszystkich normalnie dyskutujących za komcie. Nie ulega wątpliwości, że film budzi żywe emocje - i dobrze. :)

@Nine
Marzy mi się film komiksowy taki "kadr w kadr", "historia w historię".

Sin City? Estetycznie - fajne. Fabularnie - nuda. Po co robić coś "kadr w kadr"? To artystyczna wtórność, która nawet w kinie akcji/rozrywkowym jest strzałem w stopę.

Część fajnych postaci, o których mówisz, to jednak nie jest "core" opowieści o Batmanie. Do tego Nolan zaczynał niejako od nowa, resetując serię. Przecież u Schumachera postaci było całkiem sporo [Robin, Batgirl], a efekt sziciarski. Dlatego byłoby fajnie zobaczyć kiedyś serial, ze spokojnym wprowadzaniem takich postaci. Wtedy mogłoby się znaleźć miejsce dla Anarky.


@raskoks
Co do przezycia Gacka - ono jest jeszcze ok. To jego wyjaśnienie jest denne. No i wizja zasłużonej emerytury przy boku kobiety jest totalnie niebatmańska - o ten moment bardziej mi chodziło. Batman nie może opuścić Gotham, bo to on jest Gotham.

Gdyby Batman umarł, to byłoby po prostu COŚ. Strzał w sam szczyt, odważna decyzja. Ale mam świadomość, że mogłoby to być zbyt radykalne, a nawet nie do konca zgodne z duchem tej postaci. Dlatego myślę, że jednak można było jednak jakoś inaczej się z Gackiem rozprawić.


@Grezul
to nadal cała seria pozostaje typowym amerykańskim, hollywodzkim filmem.

Pewnie dlatego się nie zgodzimy, bo dla mnie tak nie jest.


Ten film i tak jest o wiele bardziej zaskakujący i ciekawy w porównaniu z innymi przykładami opowieści o superbohaterach.

To prawda. Ale Nolan grał we własnej lidze, z której właśnie spadł.

Podobnie nie zgadzam się w zasadzie z żadnym Twoim sądem na temat tego filmu. :) Mam wrażenie, że w ogóle inaczej definiujemy to, o co chodzi w filmach o superbohaterach [nie, nie tylko o walkę dobra ze złem, bo od tego to są baśnie Andersena].


@mr_mond
Ramka ze spoilerami... Może oczywiście być tak jak mówisz. W takim układzie ten film byłby imo jeszcze nieco gorszy. Ale to detale.

I w ogóle dzięki dla Ciebie i Linki za rozmowę po seansie. Pomogła mi ułożyć sobie pewne rzeczy w głowie i zwrócić uwagę na parę aspektów.


@Scobin
Mirandy bym się zanadto nie czepiał. Od początku czuć, że ona coś knuje - ja w każdym razie dałem się zaskoczyć, kim ona jest, przyznaję. :) Intryga opiera się na twiście, więc chyba celowo nie wysuwano jej na pierwszy plan.

Znacznie słabsze jest to, że Bruce idzie z nią do łóżka, a nie ma to żadnego znaczenia dla jego relacji z Seliną. Aż prosiło się, by Catwoman wskoczyła przez okno i skopała Mirandzie tyłek. :P

Pozdro
01-08-2012 13:49
Scobin
   
Ocena:
+1
SPOILERY (STRASZNE)

@repek

1. Czepiam się Mirandy, bo po wyrzuceniu tej postaci z filmu:

a) byłoby kilka (jeśli nie kilkanaście!) minut więcej dla ciekawszych bohaterów;

b) Bane nie zostałby nagle zdegradowany z roli antagonisty do pomagiera (i zapewne dostałby lepsze zakończenie swojego wątku).

2.

Dlatego myślę, że jednak można było jednak jakoś inaczej się z Gackiem rozprawić.

Wystarczyło wyciąć te nieszczęsne pięć sekund ze sceny z Alfredem we włoskiej kawiarni. Pozostałaby niepewność: czy Bruce żyje, czy celowo oszukał wszystkich, jeśli chodzi o autopilot (i Alfred miał rację, kiedy mówił, że obawia się, iż Wayne może chcieć umrzeć).
01-08-2012 13:59
Repek
   
Ocena:
+2
SPOILERZ.

Co do finiszu Bane'a, to był to faktycznie totalny facepalm. Nawet przy założeniu, że był tylko henchmanem, można było to lepiej zrobić. Ale tutaj kłania się skopany wątek Catwoman.

Co do finału w ogóle... Ja myślałem po prostu o czymś mniej oklepanym od bomby atomowej. Serio, to jest patent, który mi się kojarzy z Supermanem, a nie Gackiem. On powinien rozbroić tę bombę z palcem w uchu, a przegrać/odejść/przegrać-by-powrócić w jakiś bardziej batmański sposób.

Pozdro
01-08-2012 14:05
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Sie dziwicie - przecież Nolan wsztstkie swoje "hity" tak robił, że tylko facepalm.
To nowy M. Night Szalmajan, tylko nikt tego nie dostrzega w zachwycie.
Proszę panstwa. Ten król jest nagi.
01-08-2012 14:35

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.