» Recenzje » Mroczny Bies - antologia

Mroczny Bies - antologia


wersja do druku

Fantastyka pod "bsem"

Redakcja: Michał 'oddtail' Sporzyński

Mroczny Bies - antologia
Bardzo ucieszyła mnie wiadomość o wydaniu przez Fabrykę Słów "almanachu rosyjskiej fantastyki". Styczność ze wschodnią literaturą fantasy i science-fiction mam sporadycznie, a wiem przecież z wielu niezależnych źródeł, że potrafi ona zaoferować czytelnikowi przynajmniej tyle, co jej anglojęzyczny odpowiednik. Rosyjskie powieści fantastyczne pojawiają się ostatnimi czasy na polskim rynku - głównie za sprawą wydawnictw Amber i Solaris - ale o zbiory opowiadań i nowel, nie wspominając nawet o antologiach z utworami różnych pisarzy, już dużo trudniej. Mój entuzjazm wobec Mrocznego Biesa osłabiła niestety przeczytana w renomonowanym periodyku recenzja, lecz nie na tyle, by powstrzymać mnie przed zakupem. Wkrótce osobiście przekonałem się, że autor tamtego tekstu był zbyt łagodny dla omawianego tytułu.

Jakość wydania wywołuje mieszane uczucia. Z jednej strony barwna, estetyczna okładka, pół tuzina znakomitych, czarno-białych, całostronicowych ilustracji w środku i pozbawiony literówek oraz błędów typograficznych maszynopis. Do schludnych wizualnie woluminów Fabryka Słów zdążyła nas przyzwyczaić. Niestety, walory zapachowe i dźwiękowe zbioru pozostawiają trochę do życzenia. Tak, dobrze przeczytaliście. Kartki emanują kwaśnym, niekoniecznie nieprzyjemnym, ale bardzo charakterystycznym zapachem, a na dodatek głośno skrzypią, gdy wygina się ich plik wzdłuż pionowej osi (nie poddawałem bynajmniej Mrocznego Biesa testom materiałowym. Mam tu na myśli zupełnie zwyczajne wyginanie, jakiemu siłą rzeczy poddajemy trzymaną w rękach i czytaną książkę). Wiem doskonale, że nos i uszy nie są organami służącymi do odbioru lektur, niemniej jednak nie mogłem się tymi spostrzeżeniami nie podzielić.

Pomiędzy okładkami czekają na nas dwie nowele, trzy opowiadania i krótki tekst skonstruowany z SMS-ów. Są to odpowiednio Czarna Ściana Leonida Kudriawcewa, tytułowy Mroczny Bies Jeleny Chajeckiej, Dzień Strachu Wiery Kamszy, Portret wiedźmaga w młodości Jewgienija Łukina, Sztuczny dobór Władimira Wasiliewa i A niech cię szlag trafi Antona Pierwuszyna. Zabierałem się za lekturę nie mając zielonego pojęcia, czego należy się spodziewać od strony konwencji i stylistyki, bo o żadnym z wymienionych autorów, z wyjątkiem Wasiliewa, nigdy wcześniej nawet nie słyszałem. Tylna okładka informowała mnie, że mam oto do czynienia z "koktajlem od fantasy do hard SF". Zapowiadana różnorodność bardzo mnie ucieszyła, ale okazała się niestety grubą przesadą ze strony redaktora, ponieważ w Mrocznym Biesie dominuje fantasy, a hard SF nie ma tu w ogóle. Przed każdym utworem, co typowe dla wszelkich antologii, umieszczono krótką notkę na temat autora i jego dotychczasowego dorobku.

Leonid Kudriawcew – Czarna Ściana

W opowiadaniach i powieściach miałem już do czynienia z najprzeróżniejszymi zestawieniami wad i zalet, jednak czytając Czarną Ścianę po raz pierwszy spotkałem się z sytuacją, w której naprzeciwko pysznie wykreowanego sztafażu postawiono przeciętną fabułę opartą na przeciętnym pomyśle. Scenografia utworu przywodzi na myśl swymi egzotycznymi i pomysłowymi przejawami magii japoński film animowany Spirited Away - i tu, i tam bohaterowie są zanurzeni w zupełnie nieprawdopodobnym świecie (a raczej "zaświecie"), który funkcjonuje wokół nich wedle osobliwych, ale wewnętrznie całkowicie logicznych reguł. Kudriawcew stworzył uniwersum niezwykle klimatyczne i bardzo dziwi fakt, że autor poległ w starciu z pozostałymi elementami stanowiącymi o dobrej prozie. Fabuła rozwija się co prawda dość żwawo, ale mimo to nie należy do ciekawych, a jeden z tworzących ją wątków domknięto nieudolnie. Pierwszych sto stron antologii niestety nie zachwyca i czytelnik zastanawia się, co czeka go po takim otwarciu.

Jelena Chajecka – Mroczny Bies

Tytułowy utwór zajmuje środek antologii i liczy przeszło dwieście stron. Tak duża objętość nie powinna jednak zdziwić zważywszy, że dostajemy nie jedną, a trzy powiązane ze sobą nowele: Sforę Zaginionych, Wiedźmę i Drogę. Ich wspólnym mianownikiem jest wędrowny, dość nietypowy ksiądz Hieronimus von Speer. Współtowarzysze podróży ze Sfory Zaginionych przezywają von Speera "Mrocznym Biesem"... i tutaj warto zatrzymać się na chwilę. Oryginalny "Mrakobies" bliższy jest znaczeniowo naszemu "wstecznikowi", ale jak wyjaśniono w jednym z przypisów, tłumacz "nie odważył się użyć w utworze fantasy kompletnie nieprzystającego słowa 'wstecznik'". Nieprzystającego, zgoda, ale czy "Mroczny Bies" to rzeczywiście dobra alternatywa? Może lepiej "zacofaniec", może trzeba było utworzyć pomysłowy neologizm etymologicznie pokrewny "zabobonowi"? Nie wiem, ale wybór tłumacza do gustu zdecydowanie mi nie przypadł.

Wracając do samych nowel, warto zaznaczyć, że więcej mają wspólnego z prozą historyczną, ewentualnie historyczno-obyczajową, niż z fantastyką. Magia tu występuje, lecz odgrywa rolę drugorzędną. Tło akcji stanowią późnośredniowieczne Niemcy, co i rusz rozkrwawiane przez regionalne wojny. W Sforze Zaginionych Hieronimus przyłącza się do grupy doświadczonych najemników, podróżujących przez kraj i szukających okazji do zarobku. W Wiedźmie para się już działalnością inkwizycyjną i próbuje zdemaskować kobietę oskarżaną przez sąsiadów o rzucanie czarów. Droga to najbardziej urokliwa ze wszystkich trzech nowel, którą z czystym sumieniem wskazałbym też jako najlepszą, gdyby nie kiepski epilog. Summa summarum, Mroczny Bies jako całość nie jest na pewno zły, ale nie jest też na tyle dobry, by zajmować połowę antologii. Bardzo brakuje tu odpowiedniej stylizacji językowej, chociażby samych dialogów. Bohaterowie zachowują się "współcześnie", czytelnik nie czuje się wcale przeniesiony o pół tysiąclecia wstecz. Kciuk, niechętnie, bo niechętnie, lecz ponownie wędruje w dół.

Wiera Kamsza – Dzień Strachu

Drugą połowę antologii, składającą się z utworów zdecydowanie krótszych od Czarnej Ściany i Mrocznego Biesa, otwiera jedyne stuprocentowe fantasy w zbiorze. Ale czy przez to zasługujące na miano perełki? Zdecydowanie nie, ponieważ Dzień Strachu to najgorszy z utworów, jakie znajdziemy w książce. Klasyczna opowieść o smoku, z którym użera się królestwo (czy raczej: który użera królestwo) to motyw bardzo ograny. Kamsza doskonale o tym wiedziała i dlatego wzbogaciła opowiadanie o nowatorski niuans, ale zysk płynący z takiego zabiegu nie przewyższa straty w postaci kiepskiej, zgrzytającej narracji. Zapomnijcie o Dniu Strachu, przeczytajcie lepiej krótkie opowiadanko Zelazny'ego pt. Potwór i dziewica ze zbioru Róża dla Eklezjastesa.

Jewgienij Łukin – Portret wiedźmaga w młodości

Okazało się, że nie tylko Mroczny Bies Chajeckiej udawał pojedynczy utwór, będąc w istocie trzema związanymi ze sobą nowelami. Dokładnie to samo da się powiedzieć o Portrecie wiedźmaga w młodości, tyle tylko, że tutaj dostajemy trzy miniaturki. Ich bohaterem jest Jefrem Niechoroszew, stary, sarkastyczny i rozpijaczony czarodziej, który wyświadcza praktyczne usługi miejscowej ludności - oczywiście, zazwyczaj nie darmo, bo żyć za coś trzeba. Gdy dodam, że scenerię dla utworu stanowi nie pseudośredniowiecze, a współczesna prowincja, będziecie wiedzieli, że w Portrecie... szukać należy przede wszystkim humoru. Miniatury Łukina czyta się szybko i z uśmiechem na twarzy, ale jednocześnie trudno doszukiwać się tu jakichś głębszych treści.

Władimir Wasiliew – Sztuczny dobór

Bardzo żałuję, że swojego czasu nie znalazłem wolnej chwili na zrecenzowanie Wiedźmina z Wielkiego Kijowa, zbioru Wasiliewa, który ukazał się na polskim rynku nakładem wydawnictwa Mag ładnych kilka lat temu. Wpadł w moje ręce dopiero w ubiegłym roku i był najlepszą pozycją beletrystyczną, jaką przeczytałem na przestrzeni kilku miesięcy. Sztuczny dobór to niepublikowane u nas wcześniej opowiadanie osadzone w tym samym uniwersum i z tym samym głównym bohaterem. Wasiliew, za zgodą Andrzeja Sapkowskiego, stworzył oto alternatywnego wiedźmina Geralta, który w ponurym świecie przyszłości zajmuje się zawodowo eksterminacją zbuntowanych maszyn. Fan fiction nieudolnie nawiązujący do słynnej twórczości polskiego pisarza? Wręcz przeciwnie. Po pierwsze, bohatera Wasiliewa łączy z bohaterem Sapkowskiego tylko imię i profesja. Psychologicznie obie postacie bardzo się od siebie różnią i ten odmienny charakter rosyjskiego Geralta autor niesłychanie umiejętnie przedstawił. W porównaniu z "naszym" wiedźminem, wiedźmin Wasiliewa jest znacznie bardziej bezwzględny, ale zarazem nie sposób nie poczuć ku niemu sympatii. Po drugie, Wasiliew wykreował świat tak oryginalny i tak klimatyczny, że po prostu muszę ukuć dla tej konwencji nowy termin: "fantasy industrialne", który sam, nieproszony, nasuwał się podczas lektury.

Sztuczny dobór nie wyróżnia się na tle opowiadań zawartych w Wiedźminie z Wielkiego Kijowa - po prostu czyta się go równie dobrze, co tamte historie. Polecam. W mój gust Wasiliew trafił celnie.

Anton Pierwuszyn – A niech cię szlag trafi

Na zakończenie otrzymujemy skonstruowany z SMS-ów short opowiadający o inwazji Obcych. Trudno zachwycać się formą, jeszcze trudniej treścią. Kilka stronic prozy Pierwuszyna wywołuje przelotny uśmiech i zapominamy o nim zaraz po zakończeniu lektury. Antologia pozostawiłaby po sobie lepsze wrażenie, gdyby zamknął ją Sztuczny dobór, a A niech cię szlag trafi w ogóle nie znalazł się pomiędzy okładkami.

Prawda o Mrocznym biesie zakłuje wydawcę w oczy. Opowiadań wybitnych można tu ze świecą szukać, choć od zbioru o dumnym podtytule "Almanach rosyjskiej fantastyki" wybitności czytelnik ma pełne prawo oczekiwać. Na uwagę zasługują wyłącznie Portret wiedźmaga w młodości i Sztuczny dobór. Niestety, nie są aż tak dobre, by powiedzieć, że to aż dwa tytuły z sześciu - prawdziwiej będzie stwierdzić, iż to zaledwie 70 stron z 450. Na Dzień strachu oraz A niech cię szlag trafi szkoda tracić więcej słów ponad to, co napisałem powyżej, a Czarna Ściana i utwór tytułowy są najzwyczajniej w świecie za długie, by fabularnym silnikom napędzającym przerzucanie kartek wystarczyło paliwa aż do mety.

Za sprawą Fabryki Słów rosyjskie opowiadania fantastyczne mogły zawitać z hukiem w nasze rodzime progi. Otrzymaliśmy niestety wybór sumarycznie przeciętnych utworów dobranych według niezrozumiałego klucza. Czy przestać wierzyć opiniom wychwalającym fantastykę ze Wschodu, czy raczej uznać, że wydawnictwo z Polski popełniło faux pas? Odpowiedź wydaje się równie oczywista, co końcowa ocena Mrocznego Biesa.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
5.0
Ocena recenzenta
7
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 2
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Mroczny Bies
Autor: antologia
Tłumaczenie: Ewa i Eugeniusz Dębscy
Autor ilustracji: Grzegorz i Krzysztof Domaradzcy
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: marzec 2006
Liczba stron: 456
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Seria wydawnicza: Antologie
ISBN-13: 978-83-89011-86-2
ISBN-10: 83-89011-86-7
Cena: 29,99 zł



Czytaj również

Mroczny Bies - antologia
czyli co się dzieje za Bugiem
- recenzja

Komentarze


~Zolthan

Użytkownik niezarejestrowany
    Walory zapachowe i dzwiękowe. Dobre.
Ocena:
0
To pewnie recenzent liże płyty CD gdy kupuje muzykę :)
12-10-2006 11:47
~Borys

Użytkownik niezarejestrowany
    Lizać nie liże,
Ocena:
0
bo odtwarzanie płyty CD tego nie wymaga. Ale lekkie gniecenie książki podczas czytania jest już konieczne. Więc skoro z lektury zapamiętałem przede wszystkim kwaśny zapach kartek i trzeszczenie woluminu, to nie jest za dobrze. :)
12-10-2006 13:57
~Masato

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Zachęciłeś mnie tymi kartkami. Lubię poznawać zapachy różnych książek/czasopism/nowych gier xP Dziwne to.. :)
12-10-2006 15:21

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.