» Systemy » Mordheim » Mordheim – miasto przeklętych

Mordheim – miasto przeklętych


wersja do druku

Tytułem wstępu, czyli gdzie przyjdzie nam walczyć i za co…


Zaiste piękne to było miasto, o prostych brukowanych ulicach, słonecznych placach i wysokich jasnych budynkach, których fasady uśmiechały się do przechodniów.
Było to miasto bogate i stare, rozłożone na obu brzegach rzeki, która je karmiła. Z murów widać było ciemną ścianę lasu, pełnego zwierzyny i budulca. Zdać by się mogło, miejsce ukochane przez bogów i ludzi. A jednak coś w nim stało się zadrą w boskich oczach, skoro pozwolili oni, by spotkał je los tak okrutny. Na miasto spadł głaz z niebios. Wybijając potężny krater w południowo wschodniej dzielnicy zabił tysiące ludzi. Jednak tym, którzy przeżyli, jak i samemu miastu, pisany był los o stokroć gorszy. Głaz wyrzucił z krateru tony gruzu i szczątków, które spadły na domy, ulice, place i parki miasta, na jego cmentarze i świątynie.

Kurz pokrył kamienie i twarze przerażonych ludzi, którzy powoli zaczynali wierzyć, że uszli z życiem. Ale wśród gruzu i kurzu czaiła się groza, która już zaczynała nieodwracalnie zmieniać ich serca i ciała. Głaz bowiem zawierał w sobie spaczeń, zdradliwą i potężna materie przypisywaną samemu chaosowi, która posiadła moc zmienienia i wypaczania wszystkiego. Rozpoczął się koszmar. Najsilniejsi i najrozsądniejsi zdołali uciec, ci, którzy zostali stali się wypaczonymi bestiami, kpiną ze wszystkiego, czym byli. Ulice miasta zatraciły się w horrorze szaleństwa, przy którym groza przeklętego Mousillon jest niczym. Z dnia na dzień stare kamienie miasta były świadkami coraz większych tragedii i szalejącego koszmaru. A jednak znaleźli się ludzie którzy postanowili udać się do przeklętego Mordheimu.

Początkowo wabiły ich bogactwa, przysypane gruzami zawalonych domów. Jednak szybko okazało się, że prawdziwe bogactwo leży na zrujnowanych ulicach miasta. Fragmenty meteorytu, zawierające spaczeń, okazały się czymś, za co magowie zapłacą solidną cenę. Pojawiało się zatem coraz więcej zbieraczy i stało się to co stać się musiało - pojawili się ludzie którzy pojęli, że łatwiej jest zabić zbieracza i zagarnąć jego łup, niż samemu zbierać. Miasto poznało nowe szaleństwo, bandy uzbrojonych po zęby istot wyrzynały się na jego opustoszałych skwerach i alejach dla fragmentów głazu, który stał się jego zagładą…

Jak zaczynamy

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Tu zaczyna się rola nas, graczy, wybieramy frakcje i ruszamy na podbój miasta na czele drużyny straceńców gotowych na wszystko.
W tym celu otrzymujemy pewną sumę pieniędzy i zestaw dostępnych wojowników oraz sprzętu charakterystyczny dla każdej z kilkunastu frakcji. A wybór jest spory, w samym podręczniku głównym znajdziemy bowiem:
- Najemników z Reiklanu, Marienburga i Middenheim – trzy klimatyczne bandy ludzi gotowych na każdą podłość i ryzyko by zdobyć spaczeń i zamienić go na upragnione brzęczące złoto. Korzystają one ze wspólnych zasad ( z drobnymi modyfikacjami dla poszczególnych band)
- Łowców czarownic – oddział fanatyków tropiących zło, dla których już samo istnienie miejsca takiego jak Mordheim jest niemal osobista urazą i którzy zrobią wszystko by oczyścić jego ulice, gotowi są nawet położyć za to głowy.
- Siostry Sigmara – zakon mniszek - wojowniczek oddanych Sigmarowi patronowi Imperium, ich świecone młoty i śmiercionośne łańcuchy zgasiły w Mordheimie niejedno życie.
- Kult opętanych – szalone bractwo czcicieli chaosu, którzy oddają swe ciała we władanie demonom i prowadzą do boju potężne bestie. Ich przywódca włada na równi bronią jak i magią.
- Umarli – przeklęte śmierdzące ciała zmarłych pchane do boju wolą wampirzego władcy i magią nekromanty, wspomagane przez wypaczone złem wilki i przerażające ghule.
- Skaweni – szybcy, sprytni i śmiercionośni, wspinający się po zwalonych domach i skaczący nad przepaściami ulic, z gracją i śmiertelną precyzją. Poszukujący spaczenia dla własnych mrocznych celów.

To tylko cześć ze stron biorących udział w szalonej rzezi na ulicach Mordheimu, jeśli zaś nie znalazłeś bandy która by cię zainteresowała, czekają na ciebie dziesiątki innych oficjalnych ekip i pewnie setki tych półoficjalnych. Jest zatem w czym przebierać.
Gdy zdecydujesz się już do jakiej frakcji chcesz należeć, wydajesz swoje pieniądze wynajmując bohaterów i popleczników, uzbrajając ich wedle swego pomysłu z dostępnego dla nich ekwipunku. A tu rzec trzeba, że ten jest zróżnicowany i posiada przypisane sobie zasady specjalne, więc wybór oręża wpływa na taktykę walki. Gdy zostaną ci pieniądze, możesz zdecydować się wynająć najemnika, który walczyć będzie dla ciebie nie za udział w łupach, ale za konkretne sumy. I w zasadzie gotowy jesteś by rozpocząć karierę na ulicach przeklętego miasta.

Sama gra

Zasady są proste, ale pozwalają na naprawdę świetną zabawę. W przeciwieństwie do np. Battle’a, Mordheim jest siłą rzeczy bardziej „trójwymiarowy”, dlatego sporo zasad dotyczy różnicy wysokości. Możemy się wspinać, zajmować wyższą pozycje by łatwiej ostrzeliwać wrogów, zeskakiwać im na głowy czy zrzucać ich z pięter budynków. Kolejną różnicą są szczegółowe zasady dotyczące poszczególnych elementów uzbrojenia zaczepnego i ochronnego, każdy z nich ma swoje specjalne właściwości, wady i zalety. To czym walczy dany bohater zaczyna mieć znaczenie. Specyfiką systemu, jest także bogactwo ekwipunku nie służącego bezpośrednio do walki i to pospolitego jak liny, lampy, pochodnie, czy też rzadszego jak narkotyki, trucizny czy szaty z dalekiego Cathayu.

No i w końcu to, co mnie osobiście urzekło w tej grze czyli doświadczenie. Poszczególni wojownicy to nie anonimowe figurki jak w Battlu, ale posiadający imiona zawadiacy, uczący się i z gry na grę stający się coraz lepsi. Dzieje się to nie tylko przez wzrastanie wartości ich cech, ale także dzięki zdobywaniu nowych umiejętności z kilku dostępnych kategorii. Nie zabrakło także magii, jednak ci którzy w Mordheimie uchodzą za wielkich adeptów sztuki magicznej, w Battlu nie mieliby czego szukać, magia jest prosta, wpasowana w skale potyczek, ale zarazem różnorodna i na tyle nieobliczalna, że naprawdę sprawia dużo frajdy.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Sama gra nie kończy się z momentem śmierci lub ucieczki ostatniego wroga, teraz zaczyna się zupełnie inna zabawa. Teraz określa się co stało się z modelami które zostały podczas gry „wyłączone z akcji” - mogą okazać się martwe, ranne i okaleczone, lub całkiem zdrowe. Może po prostu puściły im nerwy i po ciosie w łeb postanowili udawać trupa. Gdy już dowiesz się jaki los spotkał twoich „poległych”, tym którzy przeżyli przydzielasz punkty doświadczenia, zgodnie z zasadami rozgrywanego scenariusza. Gdy te osiągną pewien poziom następuje awans, który losowo określa co poprawił w sobie dany żołnierz.

Na końcu następuje to po co toczyła się gra, zwycięska banda przetrząsa plac boju w poszukiwaniu spaczenia, wykonuje się odpowiednie rzuty zależne od ilości bohaterów i już wiemy ile spaczenia wpadło nam w ręce, przy okazji można znaleźć sporo innych rzeczy, w końcu Mordheim było kiedyś kwitnącym miastem, pełnym sklepów i bogatych domostw. Znaleziony spaczeń sprzedajemy, cena zależna jest od liczebności bandy, której wypłacasz automatyczne udziały, oraz od ilości kawałków jaki puszczasz na rynek, im ich więcej tym oczywiście cena niższa. Za uzyskane pieniądze , najmujesz nowych członków bandy lub najemników, dozbrajasz pozostałych, słowem inwestujesz w swój mały interes wojenny. A potem znów w bój, po więcej złota, wpływów i zabawy.

Podsumowując

Wszystko to sprawia, że Mordheim jest grą szczególną. Nie jest to czysty bitewniak, ma w sobie sporo z gry przygodowej, sama jego struktura prosi się aż o rozgrywanie kampanii złożonych z szeregów następujących po sobie związanych fabularnie scenariuszy. Jedynym mankamentem dla początkującego gracza może być przygotowanie stołu, Mordheim to walki miejskie, rzeź na ulicach i placykach, zasadzki w zaułkach i walki w wypalonych ruinach domów. To wszystko trzeba sobie przygotować. Ale klimat rozgrywki jest tego wart.









Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


~Bober

Użytkownik niezarejestrowany
    Mordheim...
Ocena:
0
Bardzo dobry artykuł, świetne wprowadzenie do gry bitewnej Mordheim. Weteranowie raczej nie znajdą tutaj niczego nowego, ale on nie był robiony z myślą o nich. Kawał dobrej roboty, czekam z niecierpliwością na następny. A jest to naprawde dobry system, który nie zdziera w dodatku takich pieniędzy co Warh, Konfa czy Lotr.
pozdrawia Bober
11-01-2005 19:21
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
czy bendą następne ??
11-01-2005 20:10
wiedzmak
    tak, juz niebawem
Ocena:
0
mama nadzieje, ze ciagu nastepnych kilku dni dostaniecie nowiutki artykul o jednaj z band Mordheima :)
12-01-2005 17:17
~Sigebert

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Czekamy na kolejne... Może jakieś relacje z bitew, potyczek....
15-01-2005 14:56
ram
   
Ocena:
0
Dobry tekst. Co dalej?
17-01-2005 01:48
~norman

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
dalej mam nadzieje ruszy z kopyta:D
rafik coś pisze, ja powoli biore sie za arta o robieniu budynków, a w czerwcu organizujemu w jastrzębiu turniej wiec bedzie fotorelacja jak nic :P
31-05-2005 09:10
~MiSiO

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
eee... moje skaveny... i fotki z Goblikonu 2004...
26-11-2005 19:13

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.