» Blog » Moloch: Ucieczka z Miasta Maszyn cz. 1
28-05-2008 19:12

Moloch: Ucieczka z Miasta Maszyn cz. 1

W działach: RPG, sentymentalnie | Odsłony: 16

Moloch: Ucieczka z Miasta Maszyn cz. 1
Hmmm

Dziś rano skończyłem drugi tekst na Neurokoncepcje. Jako, że to już 5 edycja a jak do tej pory chyba wszystkie nadsyłane prace były shortami/opowiadaniami, postanowiłem zabłysnąć przykładem i pokazać, że da się inaczej. Przy pierwszym podejściu odbiłem się od ściany. Chciałem napisać scenariusz, czyli tekst stricte użytkowy, do wykorzystania a nie jakieś tam denne opowiadanie, które nijak się nikomu nie przyda, ale jako, że konkurs ma limit znaków 3-8 tys. napisanie scenariusza przy takich ograniczeniach przerosło moje umiejętności. Pierwszy scenariusz Neurokoncepcyjny dwukrotnie przerósł objętością limity (co i tak jest dla mnie wielkim wyczynem, zwykle moje scenariusze mają powyżej 30 stron). Niezłamany jednak dziś wziąłem się ponownie za bary z wyzwaniem. Już nie dla samego konkursu i nie by pokazać, że można obyć się bez opowiadania, ale by zmierzyć się z tym cholernym limitem znaków. I udało się! Po 2 godzinach ciężkiej pracy powstał scenariusz na 7 tys. znaków. Kurcze, jestem z siebie dumny, bo już myślałem, że nigdy nie uda mi się napisać czegoś co ktoś kiedykolwiek przeczyta (nie ma co się oszukiwać, domowych scenariuszy na 40 stron nikt nie czyta). Mam nadzieję, że krótsza forma twórczości zadomowi się w moim repertuarze i częściej będę miał okazję napisać jakąś krótką jednostrzałówkę. Zwłaszcza, że do napisania tego potrzeba 2-3 godzin a nie 2-3 miesięcy :)

Jednak nie tylko Neurokoncepcyjne pomysły sprawiły, że dziś poczułem się zadowolony z siebie. Otóż po porannym pisaniu i popołudniowych zajęciach, wieczorkiem czekała na mnie w domku paczka. Nadal trzymamy się w klimatach Neuro, nadal wokół scenariuszy. Tak, oto wreszcie, po przeszło 2 latach od powstania pomysłu i po ponad roku od zeszłorocznego Quentina w moich rękach znalazła się ostateczna, oficjalna forma Poszukiwaczy Zaginionej Ameryki w nazwie Moloch: Ucieczka z Miasta Maszyn.

Z mniej lub bardziej istotnych powodów nie byłem jakoś specjalnie aktywny podczas powstawania ostatecznej wersji dodatku, dlatego jego finalna zawartość jest dla mnie swego rodzaju niespodzianką. Nie wiem co też Rafał Szyma pododawał, pozmieniał ile z moich dodatkowych pomysłów wprowadził, ani z których zrezygnował. Dlatego dopiero dziś tak naprawdę dowiedziałem się i zobaczyłem jak całość przedsięwzięcia wyszła w praniu.

I powiem, że wstępnie jestem zadowolony. Nie przejrzałem całości wnikliwie pod kątem wyszukiwania różnic z Quentinową wersją (a jest tego trochę, choć mniej niż się spodziewałem), a jedynie pobieżnie przewertowałem na razie całość. Mimo to... kurcze, robi wrażenie gdy się trzyma w rękach oficjalnie wydaną książkę własnego autorstwa.

Co ciekawe nijak nie rusza mnie sam tekst. Fakt, pisałem go pewnie drugie tyle co zajęła sama gra, ale mimo wszystko najwięcej frajdy daje przypominanie sobie tamtych sesji. Gdy z oficjalnym podręcznikiem w dłoni czytam o tym wszystkim co razem ze swoimi kumplami przeżywaliśmy. Razem to wymyślaliśmy, razem tworzyliśmy, niejednokrotnie na czystym spontanie. Teraz te elementy, które wtedy rodziły się często z kretyńskich żartów, są integralną częścią całości, serwowaną odbiorcy jako nieoderwalny składnik kampanii. Kurcze ile radochy z tego jest, zwłaszcza, że niektóre pomysły naprawdę były totalnie improwizowane i dzięki temu znalazły się tu gdzie się znalazły. Cały trzon kampanii, jedna z najważniejszych osi fabuły była wymyślona odczapy, ponieważ akurat nic się nie działo na sesji i trzeba było jakoś uatrakcyjnić zabawę. Ot spontaniczny pomysł wynikający z tego jak się bawiliśmy a tu nagle jest główną intrygą serwowaną czytelnikowi. Aż mi trochę głupio.

Nie zmienia to jednak faktu, że dziś, trzymając książeczkę w dłoni czuje się zadowolony z siebie. To kawał solidnego tekstu i jeszcze większy kawał świetnych wspomnień. Gdyby tylko nie ta horrendalna cena, to by było naprawdę super.


PS. Z tego co widzę sporo rzeczy nie pojawia się w ostatecznej wersji. Być może powrzucam tamte niewykorzystane pomysły gdzieś na net, co by się nie zmarnowały i by stanowiły luźne dodatki do zastosowania według woli.

PS2. Oczywiście należą się podziękowania wszystkim pracującym nad BOXem a trochę tych osób jest, dlatego nie będę ich wymieniał. Fajnie, ze tyle osób pracowało przy tym projekcie. Głupio, że większości nie mogłem poznać, ale i tak jest fajnie :P
0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Arieen
   
Ocena:
0
Bum. Nie no, Box robi wrażenie. Fajne, fajne :P. Chociaż tą planszową zrobili trochę zbyt skomplikowaną.
29-05-2008 00:39

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.